Opublikowano: 24 listopad 2016
Prof. Władysław Mielczarski o mijającym

Portal BiznesAlert.pl. przeprowadził rozmowę z ekspertem energetyki, prof. dr. hab. inż. Władysławem Mielczarskim z Politechniki Łódzkiej. Profesor bez ogródek mówi o biznesie, który zarabia na walce ze zmianami klimatu i o możliwym braku wsparcia USA dla Porozumienia Paryskiego.

Ostatnie zmiany, które zachodzą na światowej scenie politycznej powodują, że w przestrzeni publicznej coraz więcej pojawia się krytycznych wypowiedzi pod adresem dotychczasowej polityki energetycznej UE oraz globalnego porozumienia klimatycznego. Coraz więcej różnych środowisk domaga się rzetelnej analizy efektów światowego działania na rzecz obniżenia emisji CO2, wolnej od politycznej poprawności i niezależnej finansowo od firm inwestujących w „zielone” technologie. Rozmowa z prof. Mielczarskim uzmysławia nam, że w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat mieliśmy już do czynienia z najróżniejszymi hipotezami straszącymi zmianami i kataklizmami obejmującymi swym zasięgiem całą Ziemię, a które okazały się być tylko przemijającą modą mającą na celu wypromowanie określonych technologii.

Profesor Mielczarski wprost mówi:

Ocieplenie klimatyczne, to pewien skrót myślowy, ale z pewnością zamiany klimatu, z którymi mamy i mieliśmy do czynienia od milionów lat, są wykorzystywane do robienia biznesu pod hasłem walki ze zmianami klimatu, tym razem z ociepleniem. Za moich studenckich czasów świat obawiał się mającej nadejść wkrótce, tak około 80-90. lat XX wieku, epoki lodowcowej. Raz oziębienie, innym razem ocieplenie, bo biznes musi się kręcić.

Początków "klimatycznego" biznesu nie upatrywałbym w Chinach, a raczej w Europie Zachodniej. Chińczycy po prostu lepiej wykorzystali opracowane przez innych technologie i obniżyli koszty ich produkcji, jak na przykład paneli PV. Natomiast Porozumienie Paryskie to trochę taki bezzębny tygrys. Wszyscy zgadzają się, że nie należy dopuścić do wzrostu temperatury Ziemi o więcej niż 2 ºC, jednak nie wiadomo, jak to zrobić, kto ma to zrobić, a najważniejsze, kto ma ponieść koszty. Jest ogólna zgoda, że trzeba redukować emisje różnego rodzaju. Ale jaka musiałaby być ich redukcja, aby osiągnąć zamierzony cel? Nie wiadomo również czy zachodzące naturalnie procesy, na Ziemi i w układzie słonecznym, nie spowodują znacznie silniejszego działania niż polityka klimatyczna i być może w innym kierunku. Przecież tak demonizowana jeszcze 20 lat temu "dziura ozonowa" ostatnio gdzieś zniknęła i chyba nie tylko dlatego, że ograniczono stosowanie freonu. A ile można było zarobić na nowym sprzęcie wprowadzanym pod hasłem ograniczania dziury ozonowej?”

Naszym zdaniem, energetyka odnawialna powinna być stosowana tam, gdzie ma to swoje ekonomiczne uzasadnienie, czyli tam gdzie wiąże się z racjonalnym wykorzystywaniem posiadanych zasobów. Tymczasem okazuje się, że silne gospodarczo i politycznie państwa Europy Zachodniej produkujące instalacje dla OZE używają różnych metod nacisku aby podnosić pułapy redukcji emisji CO2. Robią to nie w imię dbałości o klimat Ziemi, lecz w interesie korporacji robiących biznes na „zielonych” technologiach. Najwyższy czas aby rządy poszczególnych państw przestały dotować te technologie a wtedy ekonomika sama zrewiduje ich racjonalność. Jesteśmy pewni, że w polskich warunkach lądowa energetyka wiatrowa nie ma racji bytu w ogóle. Bez rządowego wsparcia po wejściu w życie sytemu aukcyjnego dla OZE, nie zostanie zrealizowany żaden projekt wiatrowy. Energetyka wiatrowa żyje bowiem z datacji i z przymusu odbioru wyprodukowanej przez wiatraki energii. Bez tego, nawet zwolennicy energetyki wiatrowej sami od siebie nie kupowali by energii elektrycznej. Po co przepłacać?

Sadźmy lasy, nie budujmy wiatraków.

Redakcja stopwiatrakom.eu

Całość rozmowy z prof. Mielczarski można przeczytać tutaj:

http://www.cire.pl/item,137455,4,0,0,0,0,0,mielczarski-peak-climate-wlasnie-mija-.html