Opublikowano: 07 maj 2015
Niemcy/Holandia: Niemiecki dumping wiatraków na granicy z Holandią

WIATR PĘDZI PRZEZ GRANICE

Już kilkunastoletnie doświadczenia związane z realizacją programu budowy OZE przede wszystkim w formie przemysłowych wiatraków wskazują, że technologia ta z natury swojej staje się problemem międzynarodowym – w sensie współpracy i wymiany gospodarczej i politycznej, z czym wiąże się potrzeba racjonalnego podziału kosztów i korzyści pomiędzy partnerami.

Eksport tej energii w okresach nadwyżek (ze stratą, niekiedy za dopłatą – jak w przypadku Danii czy prowincji Ontario w Kanadzie) pozwala stabilizować krajową sieć energetyczną. Innym rozwiązaniem jest czasowe wstrzymywanie produkcji farm wiatrowych (Wielka Brytania/Szkocja). Oba te rozwiązania są oczywiście bardzo korzystne finansowo dla branży wiatrakowej. W Irlandii od szeregu lat próbowano zrealizować przedsięwzięcie, dzięki któremu część wyspy stanowiła by coś w rodzaju wielkiej farmy wiatrowej pracującej na potrzeby rynku brytyjskiego (2300 wiatraków). Patrząc przyszłościowo, Unia Europejska, w tym zwłaszcza Niemcy i Dania, widzą konieczność budowania międzynarodowego obszaru składającego się ze zintegrowanych krajowych sieci energetycznych, których najważniejszą funkcją byłaby obsługa systemu farm wiatrowych [1].

DEFICYT AKCEPTACJI SPOŁECZNEJ

Jak wiemy, obecna strategia rozwoju OZE opiera się na szeregu nierealistycznych czy też nieprzemyślanych założeniach. Pomija się zasadniczo, między innymi, koszty społeczne i ekologiczne, które naturalnie wpływają na akceptację przez lokalne społeczności budowy tysięcy „rozproszonych” gigantycznych urządzeń energetycznych. Część trudności napotykanych w międzynarodowej wymianie energii z farm wiatrowych wynika właśnie z tego fundamentalnego „przeoczenia” (przykładowo: „bunt wsi irlandzkiej” wobec konsekwencji projektu eksportu energii wiatrowej z tego kraju, społeczna blokada w Niemczech budowy ponad 4.000 km potężnych linii przesyłowych, które umożliwiłyby przesyłanie duńskiej energii wiatrowej w głąb tego kraju itd. [2])

NIEWYKORZYSTANE MOŻLIWOŚCI TERENÓW PRZYGRANICZNYCH

Oczywiste uciążliwości sąsiedztwa przemysłowej energetyki wiatrowej skłaniają urzędników lokalnych i branżę wiatrakową do uporczywego poszukiwania lokalizacji, które byłyby akceptowalne dla lokalnych społeczności lub takiej akceptacji by nie wymagały [3]. Ostatnio gminy w północnych Niemczech i w Belgii odkryły możliwości lokowania turbin wiatrowych tuż przy granicy z sąsiednimi krajami. Niemiecka gmina Kranenburg chce budować wiatraki 400 metrów od granicy z Holandią [4].

Sąsiednie gminy holenderskie Groesbeek, Gelderland i Gennep oraz Limburg są zdecydowanie przeciwne temu projektowi, ale w obecnym stanie prawnym nie mają żadnego wpływu na takie przedsięwzięcia. Gminy holenderskie obawiają się w szczególności, że budowa gigantycznych wiatraków podkopie ważny sektor turystyki pieszej i rowerowej. Holendrzy oczekują pomocy ze strony instytucji Unii Europejskiej.

POTRZEBA REGULACJI EUROPEJSKIEJ

Członek Parlamentu Europejskiego Jeroen Lenaers będzie dążył do rozwiązania tego problemu na gruncie prawa unijnego. „Podejmowanie decyzji w takich sprawach w sąsiednich gminach wymaga prawnej regulacji”, uważa Lenaers.

Anya Niewierra, dyrektor lokalnej organizacji turystycznej, domaga się także zakazu budowy turbin wiatrowych w pasie przygranicznym o szerokości 15 kilometrów. „Jeśli ten proces nie zostanie zahamowany, będziemy mieli poważny kłopot. Turystyka jest motorem naszej gospodarki”.

PRZYPISY

[1] Te wstępne uwagi nie wyczerpują oczywiście tematu, który jest kluczowy dla przyszłości naszego kraju, szczególnie w kontekście przygotowywanej strategii rozwoju polskiej energetyki do roku 2050. Plany niemieckie w tym zakresie obejmują bowiem m.in. obszar naszego kraju.

[2] Patrz http://stopwiatrakom.eu/ze-swiata/1245-irlandia-ogolnokrajowy-marsz-w-dublinie-15-kwietnia-apel-o-poparcie.html

[3] Jeśli idzie o to ostatnie rozwiązanie (brak konieczności pozyskania przynajmniej pasywnego przyzwolenia sąsiadów farm wiatrowych), warto wskazać na przykład amerykańskiego stanu Maine, gdzie decyzje w zakresie lokalizacji farm wiatrowych należą do urzędników szczebla ponadlokalnego i wielkich właścicieli ziemskich, z całkowitym pominięciem ludności faktycznie zamieszkującej znaczną część tego stanu (tzw. terytoria niezorganizowane). Społeczności lokalne, w których bezpośrednim sąsiedztwie takie farmy powstają, walczą obecnie o prawo do współdecydowania w tej dziedzinie.

[4] http://www.nltimes.nl/2015/05/04/border-towns-fighting-windmills-in-germany-belgium/