Opublikowano: 12 listopad 2016
Niemcy: „Welt” - Malejący popyt na energię uśmierca transformację energetyczną

Obraz niemieckiej transformacji energetycznej w polskich mediach jest mocno uproszczony. Media głównego nurtu przedstawiają ją, jako nieustające pasmo sukcesów oraz wzór do naśladowania, w myśl zasady „dobre, bo niemieckie”. Rzadko przebijają się informacje o tym, jak naprawdę wygląda debata o Energiewende i czym ona różni się od tego, co obserwujemy w Polsce.

Publikujemy poniżej tłumaczenie tekstu, który ukazał się w wydaniu internetowym portalu „Welt” w dn. 16 października 2016 r. poświęcony niedawno uchwalonym zmianom w niemieckiej ustawie o OZE. W Niemczech istnieje zasadnicza zgodność poglądów wszystkich głównych partii politycznych (CDU, CSU, FDP, SPD i Zieloni), co do konieczności kontynuowania transformacji energetycznej. Problemem jest jednak brak społecznej akceptacji dla tej polityki, który wyraża się w zmniejszeniu liczby konsumentów korzystających z taryfy „ekologicznej” na energię elektryczną, protestami przeciwko ekspansji farm wiatrowych oraz narastającymi trudnościami technicznymi w integracji OZE z resztą systemu elektroenergetycznego. Można powiedzieć, że Niemcy padli ofiarą własnego „sukcesu OZE”. Tak daleko zabrnęli w swojej transformacji energetycznej, że głupio im będzie się z niej wycofać. Koszty dalszych zmian są już trudne do udźwignięcia dla konsumentów zwłaszcza, że nikt nie zagwarantuje im, że w końcu się zatrzymają i nie będą dalej rosły w górę. Sama idea zużywania „zielonej energii” jest mało atrakcyjna, jeśli taka energia kosztuje znacznie drożej od normalnej taryfy. Ku przestrodze dla naszych decydentów.

Tłumaczenie i opracowanie redakcja stopwiatrakom.eu


Tłumaczenie publikacji

„Malejący popyt na energię uśmierca transformację energetyczną”

W [publicznych] wypowiedziach stale obecny jest temat transformacji energetycznej. Jednak realia są inne. Zmniejsza się popyt konsumentów, i ich chęć płacenia za energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych.

Czyżby projekt rozpływał się?

To brzmiało jak epokowa zmiana, kiedy Sigmar Gabriel [wicepremier rządu federalnego (SPD) – dopisek redakcji], na krótko przed letnimi wakacjami przedstawił w Bundestagu nowe założenia prawne dotyczące transformacji energetycznej.

Nowelizacja ustawy o energii odnawialnej (EEG), tłumaczył Minister Gospodarki, była „największą reformą rynku energii elektrycznej od czasu liberalizacji w latach 90-tych”. Tylko z tym nowym zbiorem reguł można rozpocząć kolejny etap transformacji energetycznej.

Czy nowelizacja ustawy o energii odnawialnej zwiastuje nową fazę, jak mówi Gabriel, czy też „zdusi” rewolucję energetyczną, jak twierdzą zieloni lobbyści, którzy byli początkowo niezdecydowani. Bez wątpienia, niemiecka transformacja energetyczna wymaga zrestartowania. Przemawia za tym coraz więcej dowodów, które pokazują, że zmniejsza się przyzwolenie na publiczną pomoc dla transformacji energetycznej. W wypowiedziach ekspertów jednak nie brakuje stwierdzeń: Jak pokazują badania instytutów badania opinii publicznej, większość obywateli Niemiec popiera ten projekt, a około 55 % badanej grupy stwierdziło, że ekspansja energii odnawialnej nie jest wystarczająco szybka.

Problemy z akceptacją wśród ludzi

W ankiecie przeprowadzonej przez Agencję Energii Odnawialnej nawet 59 % respondentów wypowiedziało się, że sąsiedztwo turbin wiatrowych uważa za „dobre” lub „bardzo dobre”. Pomijając jednak sondaże, czy widzimy w prawdziwym życiu rzekomych fanów rewolucji energetycznej. Magazyn „Energia i Zarządzanie” (E&M) w ramach swoich najnowszych badań dotyczących zielonej energii donosi, że liczba gospodarstw domowych korzystających z „ekologicznych taryf” w ciągu roku spadł z 5,75 mln do 4,4 mln. Jeśli tylko jedna dziesiąta spośród 40 mln gospodarstw domowych w Niemczech aktywnie decyduje się na „ekologiczną taryfę”, może to sugerować problemy z akceptacją.

Badania magazynu E&M nie są wyczerpujące. Jednak Dagmar Ginzel z kierownictwa portalu porównawczego Verivox potwierdza badaniami „Welt” stałą tendencję: Obserwujemy aktualnie odwrót od chęci korzystania z ekologicznej energii. Z 59% w drugiej połowie 2015 r. spadło do 51% w pierwszej połowie 2016 r. Dla porównania, wg Verivox, w roku po katastrofie w Fukushimie jeszcze 75% konsumentów zdecydowało by się na ekologiczną energię.

To, że udział nabywców ekologicznej energii mógłby zejść w tym roku poniżej 50% nasuwa wątpliwość: „zielone taryfy” często można znaleźć wśród najtańszych, między innymi na portalach porównawczych, takich jak Verivox czy Check24. Znakomita większość nabywców ekologicznej energii nie sugeruje się więc przy zakupie swoją ekologiczną postawą, tylko zawartością swojego portfela.

Prawdziwi fani transformacji energetycznej powinni interesować się energią z certyfikatami jakości „OK POWER” i „Grüner Strom Label”, ponieważ wtedy ich sprzedawcy energii nie kupują prądu ze starych, zamortyzowanych elektrowni wodnych, lecz gwarantują wkład w transformację energetyczną, inwestując część zysków w budowę nowych OZE.

Jednak wobec tej obietnicy większość konsumentów pozostaje obojętna. Według danych Verivox udział energii oznaczonej certyfikatami wysokiej jakości, w ogólnej liczbie wszystkich eko-rachunków wyniósł w tym roku 0,4%, podczas gdy w roku 2012, po Fukushimie, było to jeszcze 42,1%. Dane za cały rok 2015 wynoszą 0,5% energii z certyfikatami wysokiej jakości.

Rosnąca blokada kosztowa

Udo Sieverding, ekspert energetyczny Centrali Konsumenckiej z Północnej Nadrenii - Westfalii tłumaczy spadające zainteresowanie ekologicznymi taryfami faktem, że rachunki za energię elektryczną stanowią coraz to większą część wydatków konsumentów. Biorąc pod uwagę ten rosnący udział kosztów, konsumentów nie interesuje to, czy sprzedawca energii wspiera transformację energetyczną.

Badania rynkowe potwierdzają słabnący entuzjazm dla „zielonej energii”. Federalne Ministerstwo Edukacji i Badań Naukowych przeprowadziło niedawno kompleksowe badanie, „ile wart jest konsument eko-energii”. Instytut Badan Rynkowych Forsa oraz Instytut Badan Ekonomicznych Nadrenii-Westfalii przeprowadziły szeroko zakrojone badania na próbie ponad 6.000 gospodarstw domowych. Stwierdzono, że „gotowość do płacenia za zieloną energię w ostatnich latach znacznie spadła”. W przeciwieństwie do poprzednich badań przeprowadzonych w 2014 r., prawie 60% badanych w gospodarstwach domowych podało mniejszą skłonność do płacenia. Wyniki interpretuje się w ten sposób, że pomimo oczekiwanego wzrostu akceptacji transformacji energetycznej, w przyszłości może ona się zmniejszać - mówi Manuel Frondel - kierownik projektu.

Zjawisko zanikania akceptacji do ekologicznej przebudowy [rynku energii – dopisek red.] może być bardzo istotne przy ponoszeniu wysiłków na tej płaszczyźnie w zaawansowanym stadium transformacji energetycznej. Kiedy w 2000 r. uchwalano projekt eko-transformacji, jedyny opór był związany z dużymi koncernami energetycznymi produkującymi energię atomową bądź energię z węgla. Kiedy wyeliminowano obawy z tym związane, reszta sama się napędzała.

Zmieniające się koncerny energetyczne

Dziś koncerny energetyczne już nie „straszą”. Stały się mniejsze, a także niezmiennie nastawione na „eko”. Obecnie należą do najbardziej innowacyjnych inwestorów w sektorze OZE, zarówno w Niemczech, jak i za granicą. Również spadek udziału energii atomowej jest już zorganizowany: nie są już prowadzone dyskusje z koncernami energetycznymi przez Urząd Antykartelowy czy Komisję ds. Monopoli [niemieckie odpowiedniki Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – dopisek redakcji].

Organizacje lobbystyczne przemysłu OZE oraz biura parlamentarne lewicy i Zielonych nie radzą sobie ze stratą długoletniego, ulubionego przeciwnika. Ciągle jeszcze przedstawia się w „ciemnych barwach” interesy koncernów uczestniczących w transformacji energetycznej, nie mając na to jasnych argumentów.

Przywoływanie obrazu starego wroga działa jak rozpaczliwy apel do antykapitalistycznych instynktów społeczeństwa, w nadziei na zmobilizowanie grup społecznych w celu obrony własnych interesów. To odnosi coraz mniejszy efekt. Wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych wskazują dalszy spadek zainteresowania zagadnieniami ochrony środowiska.

Do wewnętrznego odwrotu Niemców od transformacji energetycznej mogło przyczynić się to, że przebudowa rynku energii polega na wielu działaniach technicznych, wysoko specjalistycznych. Jest to proces bardzo skomplikowany, złożony z dużej ilości drobnych działań. Przy czym nie jest to już spektakularne działanie, i w którymś momencie przestaje być dla społeczeństwa interesujące.

Należy dodać, że przeszkodą [w dalszej transformacji energetycznej – dopisek red.] są nią tylko koszty ponoszone przez społeczeństwo, lecz również sprzeciw ludności wiejskiej. Podjęto ponad 600 inicjatyw obywatelskich, aby nie dopuścić do budowy farm wiatrowych. Obrońcy lasów podnoszą, że ponad 1.000 wiatraków zostało wybudowanych w lasach. Miłośnicy ptaków mówią o ginięciu zagrożonych gatunków. Również przez budowę tysięcy kilometrów linii energetycznych wysokiego napięcia rewolucja energetyczna z chwalebnego projektu ochrony klimatu zmienia się w niebezpieczeństwo spadku wartości nieruchomości i obciążenie estetyki wiejskiego krajobrazu.

W przemyśle, sceptyczne podejście do transformacji energetycznej funkcjonuje już od dłuższego czasu, nawet jeżeli więksi przemysłowi odbiorcy prądu korzystają ze znacznych upustów. Polityka subwencjonowania farm fotowoltaicznych oraz farm wiatrowych odwróciła się przeciwko nim samym. Energia elektryczna nie musi być „eko”, ale musi być przede wszystkim tania.

Duże elektrownie dla podstawowego obciążenia.

Minister z regionalnego rządu Saksonia-Anhalt Reiner Haseloff, zwolennik fotowoltaiki, na spotkaniu 5-go Wschodnioniemieckiego Forum Energetycznego, był bardzo zły na polityków federalnych i tak zareagował na raport EID mówiący o konieczności szybkiego wycofywania się z produkcji energii z węgla brunatnego: „Nie utrzymujemy wydobycia węgla brunatnego dla zabawy, lecz żeby zapewnić w całym bałaganie ciągłość produkcji energii. Bez zabezpieczeń podstawowych mocy ze strony dużych elektrowni dawno nie było by przemysłu chemicznego w Bitterfeld, Schkopau i Leuna”.

Niezadowolenie polityków ze wschodnioniemieckich landów jest zrozumiałe. Jeszcze parę lat temu wspierano z państwowych funduszy budowę fabryk paneli słonecznych w „saksońskiej dolinie krzemowej”. Wiara w nową, zieloną branżę była niezachwiana, niejeden polityk widział koncerny fotowoltaiczne, napompowane funduszami pomocowymi, takie jak Q-Cells notowane w DAX, wiodącym indeksie niemieckiej giełdy. Ale przemysł ten załamał się w wojnie cenowej z chińskimi tanimi dostawcami. Miejsca pracy zniknęły tak samo szybko, jak powstały. Przyszedł czas na przełknięcie gorzkiej pigułki bilansu wschodnioniemieckiej polityki gospodarczej.

Do cen energii elektrycznej w przemyśle, należących do najwyższych w Europie, dochodzą też, przeniesione na konsumentów koszty rozbudowy sieci energetycznych, co niekorzystnie wpływa na warunki konkurencji we wschodnich landach Niemiec. Nic więc dziwnego, że przedstawiciele biznesu pytają: „Czy pomimo zainwestowania setek miliardów euro, podstawowy cel, jakim jest zmniejszenie emisji dwutlenku węgla, przybliżył się chociaż o krok?”.

Dzięki uchwalonej w tym roku nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii, zmieniła się reakcja rządu Niemieckiego. Róg obfitości dla branży OZE – taryfa gwarantowana została zniesiona w celu ograniczenia kosztów. Teraz projektodawcy jeżeli zamierzają budować nowe farmy wiatrowe lub fotowoltaiczne, muszą przeprowadzić wygrać aukcję. Pierwszy raz roczny przyrost nowych mocy będzie ograniczony, na wysokim poziomie, oraz zsynchronizowany z rozbudową sieci przesyłowych.

Wzór niemiecki zanika

Zmienia się obraz transformacji energetycznej: jeszcze przed paroma latami jasna była wiodąca rola Niemiec wśród innych krajów. Budowano najwięcej paneli fotowoltaicznych i elektrowni wiatrowych. W najlepszym czasie ponad 40% globalnej produkcji paneli fotowoltaicznych było skierowanych do Niemiec. Ale w tej dziedzinie nastąpiły zmiany. Chiny znacząco wyprzedziły Niemcy. Natomiast energetyka wiatrowa najszybciej rozwija się w Stanach Zjednoczonych. Bardzo szeroko zawieszono nowe inwestycje związane z pozyskiwaniem energii z paliw kopalnych.

W tej materii Niemcy nie mogą nic więcej zrobić. Rola lidera, jaką przyjął rząd niemiecki, musi polegać na udanym technicznym połączeniu zależnej od pogody produkcji energii z całym systemie dystrybucji energii. Chodzi o bezpieczne i wydajne połączenie milionów zdecentralizowanych paneli fotowoltaicznych oraz elektrowni wiatrowych, z urządzeniami do magazynowania i odbioru energii. Jest to skomplikowane, wymaga wysokiej technologii, oprogramowania i specjalistów. Transformacja energetyczna w swojej nowej złożoności staje się projektem technicznych elit. Może być więc trudnym znalezienie emocjonalnej akceptacji u konsumentów. „Nowa faza” rewolucji energetycznej, którą przedstawił federalny Minister Gospodarki Gabriel, będzie prawdopodobnie jeszcze bardziej wymagająca niż poprzednia.

Źródło:

https://beta.welt.de/wirtschaft/article158778409/Mangelnde-Nachfrage-untergraebt-die-Energiewende.html