Opublikowano: 21 lipiec 2015
Sejmowe koszałki opałki na koniec kadencji.

Mimo, że znamy już termin wyborów parlamentarnych (25.10.2015 r.), Sejm wciąż marnuje okazje, by wyjechać na wakacje i odpocząć od swojej pracy. Bo gdy Sejm obraduje, nie możemy być pewni, czy nasz majątek i spokój ducha nie zostaną przypadkiem narażone na szwank. Jak nie ustawa o in vitro, to ustawa o uzgodnieniu płci lub specustawa przesyłowa, o której pisaliśmy ostatnio. Sprawy mają się następująco: 9 lipca 2015 r. zakończyły prace legislacyjne sejmowe Komisje Infrastruktury oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej nad poselskim projektem ustawy o zmianie ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i ustawy – Prawo budowlane (druk nr 2964) i projekt trafi do drugiego czytania. Poniżej zamieszczamy sprawozdanie połączonych komisji (druk nr 3640).

Niewiele dobrego da się powiedzieć o tym projekcie, bo w sposób jawny ogranicza on możliwości prawne osób protestujących przeciwko realizowanym w pośpiechu i „na dziko” przemysłowym farmom wiatrowym oraz innym wynalazkom z gatunku „szybko wybuduj i uciekaj, bo i tak tego nie rozbiorą”. Doprawdy trudno jest zrozumieć, dlaczego posłowie, w tym i z opozycji, popierają takie właśnie rozwiązania. Zakładanie, że nie wiedzą co czynią, byłoby dla nich obraźliwe. Projekt jest krótki, ale za to treściwy w rozwiązania korzystne dla inwestorów w „jedynie słuszną” gałąź energetyki.

Po pierwsze, projekt ustawy nie przyniesie żadnej zmiany, która określałaby chociaż minimalne kryteria dla lokalizacji przemysłowych farm wiatrowych czy też innych oze, w tym kryterium odległości od siedzib ludzkich. Projekt nie definiuje żadnych kryteriów dla wyznaczania obszarów odpowiednich z punktu widzenia produkcji energii elektrycznej lub też cieplnej z oze. Jest to na rękę inwestorom, którzy chcą budować wszędzie tam, gdzie znajdą naiwnego lub niedoinformowanego właściciela gruntu, a niekoniecznie tam, gdzie panują korzystne ku temu warunki.

Po drugie, ustawa ma zacząć obowiązywać dopiero 1 stycznia 2016 r., a więc w dniu wejścia w życie zasadniczej części przepisów ustawy o odnawialnych źródłach energii. Z uwagi na specyfikę procedur planistycznych oraz zasadę niedziałania prawa wstecz, nowa regulacja prawna może działać wyłącznie na przyszłość, a to oznacza, że będzie się ona odnosiła wyłącznie do tych studiów uwarunkowań i tych miejscowych planów, w stosunku do których podjęta zostanie uchwała o przystąpieniu po dniu 1 stycznia 2016 r. Zatem wszędzie tam, gdzie nastąpi to przed dniem 1 stycznia 2016 r., nowe przepisy nie będą miały zastosowania.

Po trzecie, kluczowe znaczenie ma przepis art. 4 proponowanej ustawy, który zawiera mocno zagmatwane przepisy przejściowe dotyczące decyzji o warunkach zabudowy, na podstawie których nasi ulubieni inwestorzy stawiają swoje kręcące się szparagi jako urządzenia infrastruktury technicznej. Oczywiście w całej ustawie nie ma ani słowa o obowiązku poszanowania zasady dobrego sąsiedztwa przez inwestorów czy też zakazu traktowania elektrowni wiatrowych jako niezbędnych elementów sieci energetycznej. Niestety, wciąż pokutuje w Sejmie, w urzędach i sądach kuriozalny pogląd, że elektrownie wiatrowe są – uwaga! – niezbędnym elementem sieci energetycznej.

Po co więc ta ustawa? W zasadzie odpowiedź jest prosta - chodzi o art. 4 ust. 3 projektu, który mówi, że: „Termin ważności decyzji o warunkach zabudowy, o których mowa w art. 59 ustawy zmienianej w art. 1, dotyczącym możliwości lokalizacji instalacji służącej wytwarzaniu energii z odnawialnych źródeł energii innej niż mikroinstalacja, w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 20 lutego 2015 r. o odnawialnych źródłach energii, wydanych na podstawie przepisów dotychczasowych, wynosi 4 lata od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy”. Regulacja ta przekreśla sens zawartych w tym samym projekcie w art. 1 pkt 1 pożądanych przepisów nakazujących lokowanie oze, a więc i przemysłowych farm wiatrowych, wyłącznie na podstawie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Wprowadzenie okresu czteroletniej ważności dla decyzji o warunkach zabudowy wydanych do dnia 31 grudnia 2015 r. - to oczywisty prezent ze strony Sejmu dla tych inwestorów, którzy mogą nie zdążyć z uzyskaniem wszystkich niezbędnych decyzji umożliwiających im wybudowanie elektrowni wiatrowych. Co więcej, z art. 4 ust. 1 wynika, że do końca 2016 r. możliwe będzie wydawanie dla instalacji oze o mocy większej niż 40 kW decyzji o warunkach zabudowy na dotychczasowych zasadach.

Po czwarte, jeszcze jedna regulacja zwraca naszą uwagę, bo stanowi ona prawdziwą perełkę w poselskim projekcie. Otóż do ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym wprowadza się niewinnie wyglądający przepis art. 15a, który umożliwia jednoczesne uchwalanie zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego oraz studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Orzecznictwo sądów administracyjnych wyklucza możliwość jednoczesnego procedowania tych dwóch dokumentów planistycznych, wskazując na konieczność zachowania właściwej kolejności uchwał, tj. najpierw zmiana studium, a potem dopiero zmiana miejscowego planu. Ten zapis ma na celu „przyspieszenie” procesów planistycznych w gminach, zgodnie z oczekiwaniami inwestorów. Jak widać, frakcja deweloperska umie zadbać o potrzeby swojej branży.

Z dziennikarskiego obowiązku odnotujmy protest Koalicji Klimatycznej w sprawie projektu tej ustawy, ale z zupełnie odmiennych powodów. Im akurat nie podoba się to, że instalacje oze będą musiały być lokalizowane na podstawie miejscowych planów. No cóż, gdyby doczytali projekt ustawy do końca, ich obawy okazałyby się niepotrzebne.

Publikacja o proteście Koalicji Klimatycznej

Druk sejmowy nr 3640