Opublikowano: 03 listopad 2017
Delingpole: Coraz więcej badań potwierdza, że katastrofa klimatyczna wywołana działalnością człowieka to mit.

Niedawna publikacja Jamesa Delingpole’a z portalu Breitbart.com poświęcona jest kolejnym badaniom potwierdzającym, że nie istnieją żadne naukowe podstawy, które uzasadniałyby tezę o tym, że globalne ocieplenie spowodowane jest działalnością człowieka, a szczególnie nadmiernymi emisjami dwutlenku węgla. Wygląda na to, że Porozumienie paryskie zostało oparte na celowo zmanipulowanych danych, fałszowanych po to, by narzucić wszystkim gospodarkom jeden, dodajmy nieprawdziwy obraz, gospodarki.

[Wprowadzenie] James Delingpole jest jednym z najbardziej znanych publicystów zajmujących się tematyką transformacji energetycznej, odnawialnych źródeł energii i globalnego ocieplenia. Jego teksty poruszają wiele aspektów mitu „katastrofy klimatycznej”, która ma się dziać na naszych oczach za sprawą działalności człowieka na Ziemi. Delingpole nie szczędzi słów krytyki pod adresem grupy promotorów ideologii zwanej przez niego „Zieloną Zarazą”, odnajdując w niej ciągoty do globalnej kontroli gospodarki, głęboko ukrytej pod frazesami o ekologii. Jak sam pisze - kluczem do zrozumienia tego, o co w tym wszystkim chodzi, jest zrozumienie, że: „globalne ocieplenie jest - i zawsze było - tylko pretekstem do przejęcia gospodarki przez globalistyczną lewicę.”.

Naszym zdaniem, Delingpole ma rację. Obserwujemy od dłuższego czasu proces rozwoju nowej ideologii zwanej przez nas „zielonym komunizmem”, który stał się już oficjalną ideologią Unii Europejskiej i podstawą do prowadzenia polityki klimatyczno-energetycznej. Polska nie da rady uwolnić się od wpływów nowej ideologii politycznej i gospodarczej, jeśli nie skupi się na ciągłym wykazywaniu, że została ona oparta o celowo fałszowane wyniki badań mające wykazać zależność pomiędzy emisją dwutelnku węgla, a zmianami temperatury na Ziemi. 

Zapraszamy do lektury całej publikacji.


„Coraz więcej badań potwierdza, że katastrofa klimatyczna wywołana działalnością człowieka to mit”

Świat nauki – przeciwieństwo pseudonaukowego bełkotu wspieranego szczodrymi grantami – przedstawił właśnie dwa kolejne badania potwierdzające, że panika związana z globalnym ociepleniem będącym efektem działalności człowieka nie ma podstaw.

Jedno ze wspomnianych badań autorstwa Scafetta et al, opublikowane w International Journal of Heat and Technology, potwierdza, że „Przerwa" w globalnym ociepleniu rzeczywiście ma miejsce i wydaje się, że „zmiana klimatu" to rezultat naturalnych, cyklicznych wahań a nie produkowanych przez człowieka emisji CO2.

Abstrakt

W okresie od 2000 do 2016 roku obserwujemy spowolnienie ocieplania się klimatu, które zwolennicy teorii globalnego ocieplenia pochodzenia antropogenicznego określili jako "pauzę" lub "przerwę". Określenia te wybrano celowo, aby zasugerować, że obserwowany okres zatrzymania wzrostu temperatury jest efektem naturalnego zawahania się klimatu (np. wskutek pochłonięcia nadmiaru ciepła z powietrza przez wody oceaniczne) co z resztą jest niekiedy uwzględniane w modelach komputerowych i traktowane jako potwierdzenie raczej niż zaprzeczenie paradygmatu opartego na teorii globalnego ocieplenia pochodzenia antropogenicznego (ang. Anthropogenic Global Warming Theory, w skrócie AGWT).

W części pierwszej publikacji powołano się na analizę statystyczną, która z 95-procentową pewnością pozwala odrzucić wspomniane określenia, ponieważ okres zatrzymania wzrostu temperatury przedłuża się i przekroczył już wskazywany przez samych zwolenników teorii globalnego ocieplenia 15-letni okres przerwy. Jakkolwiek nagły wzrost temperatury obserwowany na przełomie 2015-2016 roku, okrzykniętego "najgorętszym rokiem  w historii",  mógł wywołać wrażenie, że chwilowa przerwa w ocieplaniu się klimatu dobiegła końca w roku 2014, autorzy niniejszej pracy dowodzą,  że taki gwałtowny wzrost temperatury nie jest wywołany działalnością człowieka lecz wystąpił w efekcie naturalnych, nagłych wahań klimatu, związanych  ze zjawiskiem tzw. Oscylacji Południowej  El Niño (ang. El Niño Southern Oscillation, w skrócie ENSO). Autorzy pracy wskazują, że jeśli pominąć anomalie pogodowe wywołane przez ENSO,  trend  temperatury utrzymujący się w latach 2000 -2016 wyraźnie różni się od symulacji  komputerowych opartych na modelu ogólnej cyrkulacji ( ang. general circulation model, w skrócie GCM). Tak więc jest wielce prawdopodobne, że modele GCM używane do wspierania teorii globalnego ocieplenia pochodzenia antropogenicznego są obarczone błędem. Natomiast  semi-empiryczne modele klimatyczne zaproponowane w latach 2011 i 2013 przez Nicolę Scafetta, autorkę pracy,  oparte na ściśle określonym zestawie naturalnych wahań klimatu, wywoływanych przez czynniki astronomiczne, a także zakładające ograniczony wpływ czynników antropogenicznych, znacznie lepiej korespondują z najnowszymi obserwacjami.

Zatem autorzy badania stawiają tezę, że prognozowanie katastrofy klimatycznej w oparciu o modele komputerowe, na które powołują się alarmiści klimatyczni, jest błędem.

Drugie badanie naukowe, przeprowadzone przez Hodgkins’a et al, opublikowane w Journal of Hydrology, dotyczy występowania powodzi w Ameryce Północnej i Europie.

Pokazuje ono, że w przeciwieństwie do twierdzeń alarmistów klimatycznych, skala powodzi nie zwiększyła się z powodu "globalnego ocieplenia" lub "zmian klimatycznych".

Zjawiska powodziowe mają więcej wspólnego z przypadkiem, niż z jakimkolwiek zauważalnym długofalowym trendem. Nie stwierdzono związku między powodziami i "globalnym ociepleniem".

Abstrakt

Obawy związane z potencjalnym wpływem zmian klimatu pochodzenia antropogenicznego na częstotliwość występowania zjawisk powodziowych zaowocowały dużą ilością badań skupiających się na analizie trendów powodziowych na przestrzeni wielu lat. W licznych badaniach przeanalizowano trendy na podstawie  rocznych  maksymalnych przepływów rzek, a niektóre z nich określiły ilościowe zmiany przepływów w największych powodziach na przestrzeni  25-100 lat,  tzn. tych, które miały najpoważniejsze skutki społeczne. Dotychczasowe  badania nad poważniejszymi powodziami opierały się na niewielkiej  liczbie bardzo dużych zlewni wód ,na które miały w różnym stopniu wpływ takie czynniki jak budowa sztucznych zbiorników czy urbanizacja.

W opisywanym tutaj badaniu, trendy w częstotliwości występowania największych powodzi w latach 1961-2010 oraz 1931-2010 obliczono przy użyciu bardzo dużej bazy danych (ponad 1200 instrumentów pomiarowych) z różnych zlewisk na terenie Ameryki Północnej i Europy; do badania wykorzystano jedynie zlewnie zmienione działalnością człowieka w minimalnym stopniu, skupiając się raczej na zmianach spowodowanych przez klimat  a nie przez człowieka.

Badanie trendów charakteryzujących największe powodzie opierało się na liczeniu przekroczeń danego progu powodziowego zarejestrowanych przez daną  grupę przyrządów pomiarowych.

Dane dotyczące występowania znaczących trendów różniły się zależnie od grupy wskaźników pomiarowych i były zdeterminowane przez rozmiar zlewni, jej lokalizację, klimat, próg powodziowy i okres prowadzenia obserwacji, co wskazuje, że uogólnienia dotyczące występowania pewnych trendów powodziowych w odniesieniu do dużych obszarów lub różnych typów zlewni nie mają uzasadnienia. Ogólnie rzecz biorąc, liczba znaczących trendów w częstotliwości występowania powodzi w Ameryce Północnej i Europie była mniej więcej liczbą spodziewaną ze względu na samo prawdopodobieństwo ich wystąpienia. Rozłożone w czasie zmiany w występowaniu dużych powodzi ograniczały się do różnic z dekady na dekadę  i nie stanowiły długoterminowych  trendów.

Wykazano trzy razy więcej znaczących związków pomiędzy występowaniem powodzi i AMO (Atlantic Multidecadal Oscillation -  zjawisko odnoszące się do cykliczności ochładzania i ocieplania Atlantyku – przyp. redakcji), niż pomiędzy wystąpieniem powodzi w efekcie długoterminowych trendów.

Kilka wniosków z powyższych badań.

Po pierwsze, kolejny raz obalony został  mit, że istnieje zgoda wśród naukowców w kwestii katastrofalnych, spowodowanych przez człowieka zmian klimatycznych. W rzeczywistości, jak już pisałem wcześniej, co roku ukazują się dziesiątki publikacji autorstwa rzetelnych naukowców cieszących się doskonałą reputacją, którzy poddają w wątpliwość zasadność głoszenia zmian klimatu będących efektem działalności  człowieka. Po drugie, alarmiści nienawidzą gdy im się to wypomina. W odpowiedzi na mój  artykuł w http://www.breitbart.com/zatytułowany Globalne Ocieplenie to Mit (Global Warming is a Myth, Say 58 Scientific Papers in 2017) alarmistyczna strona internetowa opublikowała polemikę autorstwa  rzekomo wiodących naukowców-ekspertów ds. klimatu. Problem w tym, że wszyscy ci "eksperci" byli członkami kliki alarmistów klimatycznych, w ramach której  wzajemnie recenzują oni swoje publikacje i bezwzględnie wykluczają z debaty wszystkich naukowców, którzy ośmielają się z nimi nie zgadzać.

Po trzecie, alarmiści wiedzą, że to już koniec i że od jakiegoś czasu mają „przechlapane”. Ale w interesie ograniczania szkód, starają się powoli - i na swoich warunkach - wprowadzać korekty (oczywiście w ramach dopuszczalnego marginesu błędu), niż dać znienawidzonym sceptykom (takim jak wypowiadający te słowa) pretekst do wrzasku.

To właśnie wydarzyło się w ubiegłym miesiącu po ukazaniu się tej sensacyjnej publikacji autorstwa wiodących alarmistów klimatycznych, w tym Mylesa Allena z Uniwersytetu w Oxfordzie, w Nature Geoscience. Zwodniczy i nudny abstrakt skrywał zdumiewające przyznanie faktu, że ich modele komputerowe szokująco przeszacowały wpływ dwutlenku węgla na globalne ocieplenie.

To z kolei oznacza oczywiście, że cała ta panika związana z antropogenicznym globalnym ociepleniem (wywoływana głównie w oparciu o  modele komputerowe ) to stek bzdur (nie kupujemy tego, Myles)  i najwyższy czas, by ci finansowani z kieszeni podatnika panikarze zrobili ze swoim życiem coś pożytecznego dla odmiany.

Ale gdy dziennikarze zwrócili na to uwagę, alarmiści odpowiedzieli atakując  ich za  rzekome przekręcenie tezy postawionej w ich publikacji. No, dobra, spójrzmy na to tak: jeśli krętacka firma - powiedzmy Enron Inc - publikuje roczne sprawozdanie z podsumowaniem, które mówi: "Dobra wiadomość. Nasze zyski znowu idą w górę a nasze perspektywy są lepsze niż kiedykolwiek”, lecz po dokładniejszej analizie przepływów finansowych okazuje się, że to brednie, dziennikarze nie będą przecież spełniać pobożnych życzeń firmy Enron/Globalne Ocieplenie Inc i karmić opinię publiczną jej optymistycznymi raportami.

Wyjaśnijmy sobie coś w związku debatą na temat globalnego ocieplenia klimatu. ( Pewnie już o tym wcześniej wspomniałem, ale warto to powtórzyć). Każdy, kto na tym etapie sporu nadal reprezentuje stanowisko alarmistyczne, jest albo kłamcą, oszustem, hochsztaplerem, kanciarzem, pozbawionym kompetencji bęcwałem, oportunistą, szarlatanem albo kimś tak niewyobrażalnie głupim, że z mocy prawa powinno się mu zabronić wyrażania opinii na jakikolwiek temat.

To tyle jeśli chodzi o naukowców.

Pasożytniczy przemysł korzystający z owoców tego śmieciowego pseudo-naukowego nonsensu, który alarmiści klimatyczni puszczają w eter, jest jeszcze gorszy.

Tylko jeden drobny przykład. W ostatnich tygodniach brytyjska prasa pełna była opowieści o niesamowitym postępie, jaki dokonał się w branży morskiej energetyki wiatrowej, gdzie koszty spadły tak wyraźnie, że nagle te morskie eko-krucyfiksy przynoszące śmierć nietoperzom, ptakom i wielorybom stały się bardziej konkurencyjne niż kiedykolwiek wcześniej. Prawie nie było gazety, która nie dałaby się nabrać na tanią propagandę w związku z tą „dobrą nowiną”.

Akcja była mocno wspierana przez wielu interesariuszy: „koalicję firm i organizacji społecznych" (w tym takie firmy i organizacje jak: Dong Energy, General Electric, Szkocka Energia Odnawialna, Siemens, Gamesa, SSE, Vattenfall, Greenpeace, Marine Conservation Society i Światowy Fundusz na rzecz Przyrody-WWF) ".

Pozostaje spojrzeć na tę listę i i podziwiać siłę, zasięg oddziaływania i finansową potęgę tych konspiratorów. Potężne, globalne organizacje pozarządowe i ogromne konglomeraty przemysłowe z łącznymi dochodami mierzonymi w miliardach. Ekologizm (ang. Environmentalism) nie kojarzy się już z epoką małych, niewinnych interesików. To gigantyczny, wyciągający swoje macki, wyjątkowo chciwy i skorumpowany biznes koloru zielonego, inaczej mówiąc, „Zielona Zaraza”.

I wiecie co? Tego newsa–bezrefleksyjnie powtarzanego przez mainstreamowe media, lansowanego też przez BBC porównałbym do końskiego łajna. Ale właściwie było jeszcze gorzej: to było łajno lisie, i każdy, kto je wąchał , wie, że jest o wiele bardziej szkodliwą, nieprzyjemną, i paskudną substancją.

Obecnie brytyjski think tank The Global Warming Policy Foundation (GWPF) zgłosił sprawę tych oszustw do Organu ds. Standardów Reklamy (ang. the Advertising Standards Authority).

A Paul Homewood (brytyjski sceptyk klimatyczny, prowadzi blog pt notalotofpeopleknowthat, przyp. red.)policzywszy koszty doszedł do tego, że to żaden intratny interes dla nas, podatników, lecz jeszcze jedna próba drenowania naszej kieszeni na masową skalę.

Warto o tym pamiętać, kiedy znowu będzie słychać biadolenie na temat Trumpa, po tym jak znowu podejmie jakąś sensowna decyzję typu wycofanie się z paryskiego porozumienia klimatycznego lub odejście od tzw. Planu Czystego Rozwoju (ang. Clean Power Plan). Globalne ocieplenie to największy przekręt w historii świata. Nie da się z nim tak szybko rozprawić.

James Delingpole

Tłumaczenie i opracowanie

Redakcja stopwiatrakom.eu

Źródło:

http://www.breitbart.com/big-government/2017/10/10/delingpole-man-made-climate-catastrophe-is-a-myth-more-studies-confirm/

 

stopwiatrakom stopka 1