Globalna promocja przemysłu tzw. „odnawialnych źródeł energii” dyskretnym milczeniem pomija oczywiste konsekwencje budowy elektrowni wiatrowych, paneli fotowoltaicznych czy samochodów elektrycznych na świecie. Politycy, którzy zaczęli już promować nowy cel klimatyczny w postaci „neutralności klimatycznej” nie wiedzą lub udają, że nie wiedzą, jak bardzo zwiększają presję na rozwój górnictwa paliw kopalnych i surowców ziem rzadkich. Mówiąc wprost przemysł OZE jest ściśle uzależniony od surowców mineralnych, tj. od wydobycia i przetwórstwa węgla i ropy naftowej, od produkcji stali i tworzyw sztucznych, a także od wydobycia litu i kobaltu. [1]
Amerykański dziennik biznesowy „The Wall Sreet Journal” opublikował w dniu 5 sierpnia br. artykuł [2], w którym wskazuje na konsekwencje gwałtownego rozwoju energetyki wiatrowej, energetyki słonecznej i elektromobilności oraz na uzależnienie pełne nowej gałęzi przemysłu od wydobycia i przetwórstwa surowców mineralnych.
W USA zaczął się już wyścig przedwyborczy, gdyż jesienią następnego roku, odbędą się wybory prezydenckie i lewa strona sceny amerykańskiej politycznej (tzw. „demokraci”) szuka zarówno kandydata, który zmierzy się z urzędującym prezydentem Donaldem Trumpem i jak i nośnych społecznie tematów. Tradycyjnie wśród demokratów jednym z wiodących problemów jest walka z „globalnym ociepleniem”, „zmianami klimatu” czy „kryzysem klimatycznym”.
„The Wall Street Journal” przypomina, że w 2016 r. Hillary Clinton całkowicie bezkrytycznie promowała odnawialne źródła energii, co skwapliwie wykorzystał wtedy Donald Trump wspierając górników i ciężki przemysł oraz zapowiadając wypowiedzenie Porozumienia paryskiego z 2015 r. Swoje obietnice zresztą zrealizował dzięki czemu Ameryka przeżywa okres prosperity.
W tym właśnie kontekście należy czytać omawiany dzisiaj tekst. WSJ zwraca uwagę na niezwykle ważną barierę wzrostu dla przemysłu OZE, tj. jego uzależnienie od górnictwa surowców mineralnych, które jest w niewybredny sposób zwalczane przez alarmistów klimatycznych oraz sprzyjający im medialny establishment.
WSJ pisze tak:
„Demokraci marzą o dostarczaniu energii społeczeństwu, pokrywając zapotrzebowanie w całości farmami wiatrowymi i farmami słonecznymi w połączeniu z ogromnymi bateriami. Spełnienie tego marzenia wymagałoby jednak największej ekspansji w górnictwie, jaką widział świat, i spowodowałoby ogromne ilości odpadów.
„Energetyka odnawialna” jest mylącą nazwą. Turbiny wiatrowe i panele fotowoltaiczne zbudowane są z nieodnawialnych materiałów. I co więcej zużywają się. Zużyty sprzęt będzie musiał zostać wycofany z eksploatacji, generując miliony ton odpadów. Międzynarodowa Agencja Energii Odnawialnej oblicza, że rozwój energetyki słonecznej do 2050 r. zgodnie z celami Porozumienia paryskiego spowoduje, że utylizacja starych paneli fotowoltaicznych stanowić będzie ponad dwukrotność tonażu wszystkich dzisiejszych globalnych odpadów z tworzyw sztucznych.
fot. Pixabay
Warto rozważyć też inne cyfry:
Pojedyncza bateria do samochodu elektrycznego waży około 1000 funtów [ok. 454 kg – dopisek red]. Wyprodukowanie tylko jednej baterii wymaga wykopania, przemieszczenia i przetworzenia ponad 500 000 funtów [ok. 226 800 kg – dopisek red.] surowców gdzieś ze świecie. Jaka jest alternatywa? Korzystanie z benzyny i wydobywanie jednej dziesiątej masy surowców, by zapewnić sobie taką samą liczbę przejechanych mil przez siedmioletni okres użytkowania akumulatora.
Kiedy energia elektryczna pochodzi z elektrowni wiatrowych lub słonecznych, każda wyprodukowana jednostka energii lub przejechana mila wymaga znacznie więcej materiałów i obszaru niż wymagają tego paliwa kopalne. Ta rzeczywistość jest doskonale widoczna: farmę wiatrową lub elektrownię słoneczną sięgającą horyzontu można zastąpić garścią napędzanych gazem turbin, z których każda jest nie większa niż przyczepa ciągnikowa.
Budowa tylko jednej elektrowni wiatrowej wymaga 900 ton stali, 2500 ton betonu i 45 ton plastiku, który nie nadaje się do recyklingu. Elektrownia słoneczna wymaga jeszcze więcej cementu, stali i szkła - nie wspominając o innych metalach. Według prognoz Międzynarodowej Agencji Energii globalne wydobycie srebra i indu wzrośnie odpowiednio od 250% do 1200% w ciągu kilku następnych dziesięcioleci, aby zapewnić materiały niezbędne do budowy liczby paneli fotowoltaicznych. Światowe zapotrzebowanie na pierwiastki ziem rzadkich - które wcale nie są rzadkie, ale są rzadko wydobywane w Ameryce - wzrośnie od 300% do 1000% do 2050 r., aby osiągnąć cele wskazane w Porozumieniu paryskim. Jeśli pojazdy elektryczne zastąpią samochody konwencjonalne, to popyt na kobalt i lit wzrośnie ponad 20-krotnie. To wszystko nie uwzględnia jeszcze baterii niezbędnych do magazynowania energii od farm wiatrowych i elektrowni słonecznych.
W ubiegłym roku, w badaniu zamówionym przez holenderski rząd, stwierdzono, że tylko same zielone ambicje Holandii pochłoną znaczną część światowych minerałów. Jego konkluzja jest taka: „Gwałtowny wzrost zdolności [globalnej] produkcji energii odnawialnej nie jest możliwy przy dzisiejszych technologiach i rocznej produkcji metali”.
Zapotrzebowanie na minerały prawdopodobnie nie zostanie zaspokojone przez kopalnie w Europie lub Stanach Zjednoczonych. Zamiast tego większość wydobycia będzie się odbywać w krajach o szkodliwych warunkach pracy. Demokratyczna Republika Konga produkuje 70% światowego surowego kobaltu, a Chiny kontrolują 90% rafinacji światowego kobaltu. Australijski Institute for Sustainable Future z siedzibą w Sydney ostrzega, że globalna „złota” gorączka minerałów może zaprowadzić górników w „odległe obszary dzikiej przyrody, [które] zachowały wysoką różnorodność biologiczną, ponieważ nie zostały jeszcze naruszone”.
Zbudowanie wystarczającej liczby elektrowni wiatrowych do dostarczenia połowy światowej energii elektrycznej wymagałoby prawie dwóch miliardów ton węgla do produkcji betonu i stali oraz dwóch miliardów baryłek ropy naftowej do wykonania kompozytowych łopat.” [2]
Podsumowanie
Podsumowaniem tego tekstu niech będzie wykres zawierający aktualne informacje o światowym wydobyciu litu i kobaltu. Wykres pochodzi z corocznego raportu BP o rynku energii za rok 2017:
Źródło: https://www.bp.com/worldenergystatistics2017
Warto zadać sobie pytanie, kogo naprawdę wpiera polityka klimatyczno-energetyczna Unii Europejskiej, skoro przemysł OZE musi zaopatrywać się w surowce mineralne do elektrowni wiatrowych, paneli fotowoltaicznych czy baterii do samochodów elektrycznych w krajach rządzonych przez autorytarne reżimy. Komu zatem służy cała ta wojenka z węglem i klimatem, skoro bez paliw kopalnych i surowców mineralnych nie da się wyprodukować elektrowni wiatrowych i paneli fotowoltaicznych?
Tłumaczenie, opracowanie i komentarz
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] O znaczeniu kobaltu dla rozwoju elektromobilności pisaliśmy w tekście z dn. 30.10.2017 r. http://stopwiatrakom.eu/w-skrocie/2370-dlaczego-sytuacja-polityczna-w-kongo-ma-bezpo%C5%9Bredni-wp%C5%82yw-na-mo%C5%BCliwo%C5%9B%C4%87-produkcji-pojazd%C3%B3w-elektrycznych-w-polsce.html oraz o sytuacji w Kongo, gdzie znajdują się największe światowe złoża kobaltu w publikacji z dn. 11.08.2017 r.
[2] https://www.thegwpf.com/if-you-want-renewable-energy-get-ready-to-dig/ Wpis został opublikowany w dn. 06.08.2019 r. Orygnalny tekst dostępny jest tutaj: https://www.wsj.com/articles/if-you-want-renewable-energy-get-ready-to-dig-11565045328