Opublikowano: 06 grudzień 2012
Białe certyfikaty, czy białe szaleństwo?

Będzie drożej - zapłacimy wszyscy.

"Wyjąłem dzisiaj ze skrzynki pocztowej list od spółki RWE, którego skan załączam. Jest oczywiście miły i uprzejmy, ale ... no właśnie. Pewnie taki list dostaniecie Państwo Wy wszyscy. Dlaczego? Ponieważ bez względu na to czy popieracie walkę ze zmianami klimatu i nadmiarem CO2 w atmosferze czy uważacie to za bzdurę, to i tak za to płacimy jako podatnicy.

System białych certyfikatów, to kolejny pomysł na transfer kolejnych dużych środków finansowych z energetyki do rynków finansowych i producentów wysokozaawansowanych technologii energetycznych. Tym razem oczywiście po hasłem oszczędności w zużyciu energii. Szerzej na ten temat można poczytać na stronie: http://www.bialecertyfikaty.com.pl/bialecertyfikaty.

 

Mnie najbardziej zastanawia ostatnie zdanie w tym tekście: "Podmioty, które w myśl Ustawy o efektywności energetycznej są objęte obowiązkiem pozyskania białych certyfikatów, a nie uzyskają ich i nie umorzą, będą musiały uiścić opłatę zastępczą w odpowiedniej wielkości określonej Ustawą", czyli znowu przymus biurokratyczny w imię lepszego jutra. Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie jestem przeciwnikiem dążenia do wzrostu efektywności energetycznej naszych urządzeń elektrycznych, tylko przeciwnikiem stosowanych metod przyjętych do ich osiągnięcia. Cena energii elektrycznej jest dzisiaj wyznacznikiem dla wielu przedsięwzięć gospodarczych w Polsce i jej wysoka cen odstrasza inwestorów. Nie da się funkcjonować bez prądu i to już wiemy, ale drogi prąd w kraju przy własnych surowcach energetycznych, to prosta droga do likwidacji miejsc pracy. Nie popadajmy zatem w białe szaleństwo i nie próbujmy metodami administracyjnymi popędzać rozwoju technologii i efektywności, bo tylko szkodzimy samym sobie. Primum non nocere!

Marcin Przychodzki