Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Z przykrością informujemy, że rozpoczął się sezon budów farm wiatrowych, które są efektem aukcji zorganizowanej przez rząd PiS jeszcze w listopadzie 2018 r. Zgodnie z zamierzeniami inwestora – niemieckiej firmy wpd Polska sp. z o.o. spółka wybuduje w Wielkopolsce aż 38 elektrowni wiatrowych w pięciu lokalizacjach, tj. Słupca-Kołaczkowo, Jarocin- Koźmin, Krotoszyn Północ, Krotoszyn Południe oraz Jarocin Wschód. Łączna moc zainstalowana wszystkich elektrowni wiatrowych wyniesie 102,5 MW. [1] Dzięki wsparciu polskiego podatnika, niemiecki inwestor ma zagwarantowane dochody z wiatraków przez najbliższe 15 lat. Odnotujmy kolejny „sukces” polskiego rządu.
Na prośbę mieszkańców z gminy Kołaczkowo, powiat wrzesiński, którzy przez lata żyli w przekonaniu, że problem farm wiatrowych sam się rozwiązał, piszemy dzisiaj o starym kłopocie, który wraca do Polski jak bumerang lub zły omen. Gdy w listopadzie 2018 r. zostały rozstrzygnięte aukcje na dofinansowanie budowy i eksploatacji 23 farm wiatrowych na lądzie pisaliśmy, że: „Powrót do wiatrakowania Polski stał się faktem”. [2] Wiele osób nie mogło wówczas uwierzyć, że taka sytuacja w ogóle może mieć miejsce za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Niestety problem ten będzie narastał, gdyż polityka klimatyczna Unii Europejskiej zakłada całkowite odejście od korzystania z paliw kopalnych w każdym sektorze gospodarki.
Jak podał lokalny portal: www.września.info.pl „Pierwsze prace logistyczne i budowlane mają ruszyć także jesienią. – Szczegółowy harmonogram planowanej inwestycji zaprezentujemy na początku września – mówi nam Łukasz Łotocki z wpd Polska.” [3]
To, że wiatraki zostaną wybudowane jest sprawą pewną, gdyż dofinansowanie ze strony państwa gwarantuje inwestorowi opłacalność takiej inwestycji przez okres 15 lat, czyli przez okres technicznej sprawności tych urządzeń. Jak zwrócił uwagę portal: www.września.info.pl: „Na tej inwestycji najbardziej zależało władzom gminy obecnym i poprzednim (budowa jest przygotowywana od 9 lat), ponieważ spodziewają się wpływów z tytułu podatku od nieruchomości. Po wybudowaniu wszystkich turbin ma to być wpływ do budżetu gminy od 1 do 1,5 mln złotych rocznie. Skutki uboczne, takie jak zablokowanie budownictwa mieszkaniowego, czy oddziaływanie gigantycznych wiatraków na środowisko na razie nie istnieją w debacie publicznej gminy Kołaczkowo. Ale stanowią problem, który wcześniej czy później wypłynie.” [3]
Mamy duże wątpliwości, czy rzeczywiście taka kwota będzie zasilać budżet gminy Kołaczkowo, gdyż znowu, w wyniku zmiany przepisów ustawy odległościowej od 2018 r. farmy wiatrowe płacą podatek od nieruchomości i podatek od budowli jedynie od stopy fundamentowej i od masztu, a nie od całości budowli. Jest to ok. 20-25% tego, co powinny płacić, gdyby opodatkowane było całe urządzenie. Co więcej, każdy przychód do budżetu gminy będzie pomniejszał subwencję wyrównawczą, którą gmina otrzymuje z budżetu państwa. Może się więc okazać, że per saldo wpływy podatkowe z farmy wiatrowej będą na poziomie ok. 10% tego, czego spodziewa się gmina.
Musimy też z przykrością stwierdzić, że decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji przedsięwzięcia dla tej inwestycji została wydana jeszcze we wrześniu 2013 r. i oczywiście bez zachowania minimalnej odległości od zabudowy mieszkalnej przewidzianej ustawą odległościową, o której nikt wtedy nie mógł nawet pomarzyć. Wielokrotnie pisaliśmy, że skandaliczną rzeczą jest sytuacja, w której państwo dofinansowuje budowę wiatraków w 2018 r. zlokalizowanych bez zachowania minimalnej odległości od zabudowy mieszkalnej obowiązującej do lipca 2016 r.
Niestety, na obecnym etapie tej inwestycji niewiele już można zrobić i mieszkańcy gminy będą musieli się przyzwyczaić do nowych budowli w ich krajobrazie, choć do hałasu od wiatraków nie będą w stanie przyzwyczaić się w ogóle. Winę za ten stan rzeczy ponoszą Ci politycy, którzy zgodzili się dopuścić takie projekty do publicznych aukcji i wspierają budowę takich szkodliwych dla środowiska i ludzi urządzeń.
Doskonale wiemy, że rząd Prawa i Sprawiedliwości drażliwy dla siebie temat powrotu do budowy elektrowni wiatrowych w Polsce chce wyciszyć i zamieść pod dywan, zwłaszcza przed wyborami. Można oczywiście udawać, że nic się nie stało i że wieś to zniesie, bo rząd sypnie pieniędzmi i będzie spokój. Niestety, ale wiemy to już dzisiaj na pewno, że PiS nie dotrzymał wyborczej obietnicy z 2015 r., że za jego rządów nie będzie się stawiać wiatraków. Jest to tym bardziej przykre, że w całej tej sprawie nie chodzi o środowisko, ratowanie klimatu czy zmniejszanie emisji CO2 do atmosfery, ale tylko i wyłącznie o gwarantowane przez państwo źródła dochodów dla inwestorów. Tylko tyle i aż tyle. Nawet gdyby od dzisiaj polska gospodarka w ogóle przestała emitować dwutlenek węgla do atmosfery przez najbliższy rok, to i tak będzie to bez żadnego znaczenia dla światowego klimatu, a to wszystko przy założeniu, że dwutlenek węgla ma jakikolwiek znaczący wpływ na tzw. „efekt cieplarniany”. Pamiętajmy, że polski udział w światowej emisji CO2 wynosi mniej niż 1%, czyli jest kompletnie bez znaczenia. Mamy w Polsce mnóstwo potrzeb społecznych i gospodarczych, które czekają na finansowanie ze strony państwa, a go nie dostają, bo musimy teraz „walczyć z klimatem”.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[3] http://wrzesnia.info.pl/artykul/czy-wielka-farma-wiatrakow-zburzy-spokoj-mieszkancow