Opublikowano: 30 grudzień 2016
Co dalej z elektrowniami wiatrowymi? Czy wybudowane dotychczas wiatraki zostaną rozebrane?

Po wejściu w życie ustawy odległościowej oraz nowelizacji ustawy o OZE dla branży wiatrowej nastały trudne czasy. Z wypowiedzi osób zaangażowanych w promowanie energetyki wiatrowej widać, że bez rządowego wsparcia branży będzie bardzo trudno utrzymać się na rynku.

Jak podaje portal gramwzielone.pl w wywiadzie z Michałem Kaczerowskim, prezesem Ambiens Sp. z o.o., inwestorzy są poważnie zaniepokojeni sytuacją w jakiej znalazły się już wybudowane farmy wiatrowe. Kaczerowski mówi wprost, że moce w energetyce wiatrowej, które zostały zbudowano nie są dane raz na zawsze, a inwestorzy mogą pomyśleć o rozbiórce zbudowanych w Polsce farm wiatrowych i przenieść się do krajów, które mają stabilniejsze warunki do inwestowania.

073fot. stopwiatrakom.eu

Jak podaje PSEW, w Polsce na uruchomienie czekają projekty wiatrowe o mocy ponad 2 GW, co pokazuje skalę przeinwestowania przez branżę. W przypadku firm niedziałających w strukturach PSEW-u tych projektów może być jeszcze więcej i w sumie wszystkie projekty wynosić mogą ok. 5 GW. Są to projekty, na które wydano pozwolenia na budowę i które nie podlegają ustawie odległościowej. Inwestorzy ich nie realizują gdyż czekają na system wsparcia.

Warto w tym miejscu zacytować fragment wypowiedzi Michała Kaczerowskiego:

Dzisiaj ustawa antywiatrakowa i kryterium 10-krotnej odległości nie ma żadnego znaczenia. Jeśli zrobilibyśmy zerową odległość, to i tak w obliczu dzisiejszego systemu wsparcia i dzisiejszej niestabilności nikt nie wyda pieniędzy na polskim rynku.

Przed nami jest długofalowy proces odbudowywania wiarygodności polskiego rynku. W pierwszej kolejności musimy podjąć – wraz ze stroną rządową – trud budowy przewidywalnych i długoterminowych strategii działania, aby inwestorzy wiedzieli, co nas czeka i jakie będą potrzeby po stronie rządowej. W oparciu o to zarządza się decyzjami inwestycyjnymi.

Dopiero w drugiej kolejności weryfikowane są kwestie możliwości lokalizacyjnych. Do rozmów o możliwościach partycypacji społecznej, do ustalania warunków, które byłyby akceptowalne dla lokalnych społeczności, można wrócić, ale dopiero w drugim etapie. Dzisiaj to nie jest temat najważniejszy, ponieważ nie widząc możliwości finansowych na horyzoncie, nikt tak naprawdę nie będzie się przejmował kryterium odległościowym.

Wypowiedzi prezesa Ambiens sp. z o.o. jasno wskazują na to, że inwestorów interesuje wyłącznie rządowa dopłata do wyprodukowanej „zielonej” energii. Bez tego nie zostanie zrealizowany praktycznie żaden projekt wiatrowy. Tym samym branża sama obala własny mit o najtańszej i najefektywniejszej pochodzącej energii z wiatru. Trzeba zaznaczyć, że to wiarygodność branży wiatrowej została bezpowrotnie zniweczona i to przez nią samą. Gdyby nie dotychczasowe praktyki wiatrakowców, zlobbowanych samorządowców i skorumpowanych urzędników, nie było by tak wielkiego oporu społecznego przed tymi inwestycjami. Przypominamy kolejny raz o raportach NIK i wystąpieniach Rzeczników Praw Obywatelskich. Mówienie o braku wiarygodności polskiego rynku po tym w jaki sposób obchodzono się z lokalną społecznością i przeciwnikami energetyki wiatrowej w czasie 8 lat rządów PO-PSL, jest co najmniej nie na miejscu i świadczy o braku minimum wrażliwości na ludzką krzywdę. Trzeba zwrócić uwagę, że nadal sprawy akceptowalności energetyki wiatrowej przez lokalne społeczności, w oczach wiatrakowców schodzą na drugi plan. A tak naprawdę w chwili gdy te „możliwości finansowe” zostały by przywrócone czekałaby nas niewątpliwie „powtórka z rozrywki”. W obliczu możliwości zrealizowania ponadprzeciętnych zysków nikt z branży nie będzie się liczył z opinią ani zdrowiem mieszkańców, mających wątpliwy „zaszczyt” przebywania w sąsiedztwie elektrowni wiatrowych.

Poniżej warto jeszcze przytoczyć wypowiedź zmartwionego zaistniałą sytuacją prezesa PSEW Wojciecha Centarskiego:

Przyszłoroczna aukcja to wolumen 120-130 MW, co oznacza, że bardzo niewielka część z tych projektów zostanie zrealizowana. Natomiast wystartowanie w aukcji w roku 2018 jest już mocno wątpliwe, ponieważ jeśli aukcja również zostanie ogłoszona pod koniec roku, to prawie nikt nie zdąży wybudować projektów do połowy roku 2019, kiedy skończy się możliwość uzyskiwania pozwoleń na eksploatację tych projektów. Takie ograniczenie jest wpisane do ustawy antywiatrakowej.

Przy tak wysokiej konkurencji w pierwszej aukcji może więc dojść do zjawiska underbiddingu na niespotykaną skalę, ponieważ dysproporcja między ilością wydanych pozwoleń na budowę, a wielkością aukcji jest gigantyczna i skończy się tym, co się wydarzyło np. w Hiszpanii, gdzie finałem ostatniej aukcji było totalne fiasko, ponieważ wszyscy uczestnicy zgłosili swoje projekty z zerowym marginesem wsparcia, licząc, że schemat aukcji zagwarantuje im wsparcie, ponieważ ktoś o to wsparcie poprosi. Nikt o wsparcie jednak nie poprosił, a ilość inwestorów gotowych zaryzykować nieracjonalne zachowanie była tak duża, że wypełniła cały wolumen aukcji. W związku z tym żadna farma wiatrowa w Hiszpanii nie zostanie wybudowana i podobny los może spotkać projekty, które wygrają pierwszą aukcję w Polsce. Ona się rozegra, będą firmy, które wygrają, oferując energię po absurdalnie niskich cenach, a następnie żaden z tych projektów nie zostanie wybudowany.

W naszej ocenie lament branży jest po prostu spóźniony. Ot takie krokodyle łzy, że zebry same nie chcą dać się zjeść. Zamiast stawiać wiatraki na rympał i zaczynać projekty wszędzie tam gdzie popadnie, bo akurat branża znalazła przychylnego sobie wójta lub burmistrza, trzeba było wsłuchiwać się w głos lokalnych społeczności. Jak to wyglądało w praktyce, wiedzą wszyscy. Szkoda tylko, że za rządów PO-PSL nikt nie odważył się badać chociażby tych najbardziej oczywistych przypadków, gdzie dochodziło do wydawania decyzji bez jakichkolwiek uwarunkowań i gdzie przepychano decyzje na siłę.

Niestety ale to jeszcze nie koniec problemów z energetyką wiatrową. Niezależnie od ustawy odległościowej konieczne jest wprowadzenie dodatkowych rozwiązań prawnych, takich jak np. kwestia właściwego pomiaru hałasu niskoczęstotliwościowego oraz stosowanej metodyki pomiaru. Czekamy też na wydanie ogólnej interpretacji podatkowej przez Ministerstwo Finansów w sprawie opodatkowania całości inwestycji podatkiem od nieruchomości. Dobrym rozwiązaniem na przyszłość byłby też utworzenie funduszu gwarancyjnego na rozbiórkę wiatraków i w tym celu należałoby już podjąć prace nad wprowadzeniem takich rozwiązań prawnych. Jak inwestorzy zaczną bankrutować, to nawet nie będą mieli pieniędzy na rozbiórkę, a wtedy z problemem zostaną rolnicy. Nagle okaże się, co to w praktyce znaczy hipoteka bankowa na gruncie rolnym pod wiatrakiem.

Powszechnie wiadomo, że budowanie elektrowni wiatrowych na zasadach wolnorynkowych jest całkowicie nieopłacalne o czym świadczą przykłady innych państw europejskich, gdzie zdecydowano się obciąć dotacje rządowe dla tego typu inwestycji. Przykład Hiszpanii, dobitnie świadczy o tym, że bez dotacji rządowych wiatraki nie będą powstawać. Polska nie jest tutaj wyjątkiem. Lament branży świadczy za to o tym, że KTOŚ dużo im naobiecywał, a teraz okazał się być za chudy w uszach. Czas pakować walizki.
Sadźmy lasy, nie budujmy wiatraków.

Redakcja stopwiatrakom.eu

Źródło:
http://gramwzielone.pl/energia-wiatrowa/24676/m-kaczerowski-potencjal-farm-wiatrowych-w-polsce-moze-sie-kurczyc
http://gramwzielone.pl/energia-wiatrowa/24774/w-cetnarski-duze-ryzyko-underbiddingu-w-aukcjach-wywiad