Opublikowano: 18 maj 2017
Przeminęło z wiatrem

 

Temat załamania się inwestycji wiatrakowych w Polsce i uchwalonej ustawy odległościowej wraca jak bumerang na łamy zielonych portali. Inwestorzy wiatrakowi wciąż jeszcze nie mogą pogodzić się z faktem, że wiatrakowe eldorado dobiegło końca. W różnych artykułach cały czas przemycane są treści mówiące o zbawiennym wpływie wiatraków na ludzkość i cały świat wokoło. Mimo, że doświadczenia innych państw nie zawsze są w tym względzie optymistyczne, to ciągle jesteśmy bombardowani marketingowymi chwytami promującymi „zieloną” energię a przede wszystkim energetykę wiatrową. 

 

Nie sposób nie zauważyć, że najczęściej zamieszczanymi ilustracjami do tematyki OZE są zdjęcia wiatraków. Przedstawianie wiatraka na tle dymiących kominów to już klasyka gatunku, która ma oczywiście na celu kodowanie odbiorcy, że oto wkracza na świat „nowa, lepsza i czysta energetyka”. Do tego trzeba dołożyć pseudonaukowe artykuły o wyższości „zielonej” energii nad tzw. „brudną”, bo „czarną” energią konwencjonalną. I mamy gotowy przepis na zohydzenie polskiego węgla i energetyki węglowej. Jak komuś to nie odpowiada, to powinien przestać korzystać w Polsce z energii elektrycznej w ogóle, bo ta niestety wciąż produkowana jest w zdecydowanej większości z węgla.

 

095. Iłża foto

fot. Farma wiatrowa Iłża II (mazowieckie) – materiały własne redakcji

Maciej Stryjecki, prezes Fundacji Na rzecz Energetyki Zrównoważonej tak oto kiedyś porównał (jadąc na wakacje do Hiszpanii) usytuowanie farm wiatrowych w mijanych po drodze krajach Europy „We Francji wiatraki ulokowane są na wielkich polach, z daleka od siedlisk. W Hiszpanii z kolei na szczytach gór, a więc też na terenach niezamieszkanych. W Polsce zwyczajnie nie ma takich miejsc – jesteśmy krajem równinnym, nasze rolnictwo jest rozdrobnione i pola są najczęściej we wsiach”.

Skoro nie ma warunków na energetykę wiatrową to po co uszczęśliwiać na siłę? Jeśli przeanalizujemy warunki wietrzności w Polsce, charakterystykę sieci przesyłowych i fakt, że nasza energetyka opiera się na węglu i nie da się jej ot tak sobie przestawić z dnia na dzień na inne źródła energii to sprawa jest oczywista. Bezmyślne kopiowanie rozwiązań systemowych stosowanych na tzw. „Zachodzie” niczego nie usprawni, ani nie polepszy. Każdy kraj ma swoją specyfikę w produkcji energii elektrycznej i ciepła oraz swoje własne rozwiązania na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego. Unifikacja tak dużego i rozległego obszarowo i zarazem tak różnych od siebie systemów elektroenergetycznych może okazać się po prostu bardzo kosztowną utopią. Mówimy o tym i przestrzegamy przed tym.

Cała nadzieja dla wiatrakowców w offshore?

Tymczasem branża naciska na to, aby zaśmiecić Bałtyk wiatrakami. Głos w tej sprawie zabrała już Konfederacja Lewiatan, która w taki oto sposób napisała w swoim stanowisku dotyczącym tej części rynku wytwarzania energii.

 „Inwestowanie w morskie farmy wiatrowe przyczyni się do umacniania bezpieczeństwa energetycznego kraju, w tym powiązań transgranicznych oraz zapewni rozwój tych źródeł OZE, które będą najbardziej korzystne. Farmy morskie nie stanowią konkurencji dla energetyki jądrowej”. Pytamy, najbardziej korzystne dla kogo? Dla konsumentów energii, którzy za to będą musieli zapłacić czy też dla producentów turbin wiatrowych, a może tylko dla deweloperów? Prosimy o konkrety.

Dominik Gajewski z Departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan martwi się że branża offshore „wydoi” inne budżety europejskie:

 „Problemem jest podjęcie kolejnej decyzji kierunkowej, ale w tym zakresie nie ma zgody między resortami. Myślę, że któryś rząd w końcu zdecyduje się na wejście w offshore, ale wtedy będzie już za późno. Inwestorzy stracą cierpliwość, a poza tym będziemy dużo w tyle za rynkiem europejskim offshore, który właśnie wkracza w kolejną fazę dynamicznego wzrostu”

Po raz kolejny zwracamy uwagę, że nie jesteśmy Danią, Francją czy Niemcami i nie musimy powielać nieudanych rozwiązań biznesowych czy politycznych. Mamy swój rząd, własne pomysły na miks energetyczny i sposoby na zabezpieczenie dostaw energii elektrycznej dla polskiego przemysłu i Polaków. A „kolejne fazy dynamicznego wzrostu” skończą się w momencie, gdy skończą się dotacje na morskie farmy wiatrowe. Więc dajmy sobie już spokój z propozycjami budowania wiatraków, a skupmy się na odbudowie polskiego potencjału energetycznego oraz modernizacji sieci elektroenergetycznej. Trzeba się przygotować na trudne czasy, bo próby zakulisowego przejęcia kontroli nad polską energetyką będą ponawiane. Nie udało się tego wykupić, to trzeba przejąć w drodze narzucenia europejskich regulacji, które odbiorą wpływ polskiego rządu na energetykę. Temu właśnie służy narzucanie przez Komisję Europejską limitów udziału „zielonej” energii. Dlatego trzeba to głośno powtarzać, aż w końcu dotrze to do wszystkich po kolei – Komisja nie może decydować za polski rząd z czego produkujemy energię elektryczną. Koniec i kropka.

Twarde stanowisko polskiego rządu

Warto jeszcze zwrócić uwagę na artykuł, który ukazał się właśnie w portalu www.gramwzielone.pl, pt. „D. Kulczycka, Lewiatan: Wiatraki będą kręcić się nadal, ale w innych rękach”. Pani Daria Kulczycka, dyrektorka Departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan mówi:

„Rząd musi mieć świadomość, że komunikuje się z różnymi podmiotami – takimi, które podejmują ryzyko bardziej świadomie i takimi, które to ryzyko podejmują nieświadomie – i odpowiednio zareagować. (…)

To się nie stało – zarówno w przypadku poprzedniej ekipy rządzącej, jak i nie dzieje się w przypadku obecnej ekipy. Poprzednio Ministerstwo Gospodarki też używało argumentu, że inwestorzy wchodzą do systemu zielonych certyfikatów na własne ryzyko. Tego rządu też nie możemy przekonać do tego, aby interweniował.(…)

Oczywiście było tak, że inwestorzy podejmowali działania, ponieważ na początku warunki rozwoju były nadzwyczaj dobre, a inwestycje mogły się spłacać bardzo szybko. Po tym jednak wszystko runęło. Dodatkowo sytuacja inwestorów pogarsza się z powodu ustawy odległościowej i zawartych w niej regulacji dotyczących podatków.

Dla części inwestorów sytuacja staje się dramatyczna, a konsekwencje zaczynają ponosić również banki. Nie wiem, jakie argumenty jeszcze mogłyby zadziałać, aby rząd chciał to zrozumieć i odnieść się do tej sytuacji.”

Szczerze powiedziawszy, to nie widzimy żadnego powodu, dla którego branża wiatrakowa miałaby być traktowana w sposób szczególny i dla którego firmy „nieświadomie” podejmujące ryzyko miałby by być pod parasolem ochronnym rządu. Jeśli firmy nie są świadome ryzyka biznesowego i nie są gotowe na nie, to w ogóle nie powinny działać w biznesie. Pani Kulczycka przyznaje, że niektóre firmy dostały „nadwsparcie”. Tymczasem, gdyby nie te „nadzwyczajne warunki rozwoju” branży, to nie byłoby dzisiaj takiego problemu. Powstała bańka spekulacyjna o czym wszyscy doskonale wiedzieli. Te inwestycje rozpoczęte w „nadzwyczajnych warunkach rozwoju” nigdy nie zwrócą się bez rządowego wsparcia. Teraz toczy się gra o publiczne pieniądze na wsparcie branży OZE, czy też nazywając rzecz po imieniu „ratowanie dynamicznie rozwijających się biznesów”. Pani Kulczycka ubolewa, że:

„Mimo apeli branży OZE, Ministerstwo Energii pozostaje nieugięte i nie chce wyciągnąć koła ratunkowego do znajdujących się w coraz gorszej sytuacji finansowej producentów energii odnawialnej. (…)

I to jest chyba najlepsza ocena tego rządu. Rząd premier Szydło ma swoje plany i strategię, i co wywołuje prawdziwą panikę, zamierza te plany zrealizować bez względu na to, co o tym myśli branża wiatrakowa. Taka postawa musi budzić zgrozę wśród inwestorów, bo ten rząd nie daje się kupić, nie daje się zastraszyć, nie zamierza dać się zjeść. Rzeczywiście, jest powód do paniki. Widać za rządów PO i PSL bywało dokładnie odwrotnie. Czekamy tylko na informację, kto pierwszy puści farbę i powie, jak naprawdę robiło się te inwestycje. Oj będzie bolało.

Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki.

Redakcja stopwiatrakom.eu

Źródło:

[1] http://www.energetyka24.com/595831,nie-przeminelo-z-wiatrem-holenderskie-doswiadczenia-dla-polskiej-energetyki-wiatrowej-analiza

[2] http://gramwzielone.pl/trendy/26612/d-kulczycka-lewiatan-wiatraki-beda-krecic-sie-nadal-ale-w-innych-rekach

stopwiatrakom stopka 1