Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Dzisiaj kilka stron z najnowszej historii elektromobilności w Polsce. Staraliśmy się pokazać skąd w ogóle wziął się ten pomysł i kto go popiera. Tekst został przygotowany na podstawie artykułów prasowych z ostatnich miesięcy, publikowanych na portalu www.cire.pl. Warto spojrzeć na tę tematykę kompleksowo. Widać wtedy mechanizmy, które rządzą promocją nowych technologii, Te zwycięskie, wcale nie wygrywają dlatego, że są konkurencyjne, lepsze czy tańsze, ale tylko dlatego, że politycy postanowili, w taki czy w inny sposób, je wypromować. Niestety same kryteria wyborów dokonywanych przez decydentów politycznych otacza mgła.
Szczyt klimatyczny COP 21 – deklaracja polityków o 20% udziale samochodów elektrycznych w globalnej flocie.
Pierwsze publiczne zapowiedzi o elektromobilności padły w grudniu 2015 r. na Szczycie klimatycznym w Paryżu, a więc już po uchwaleniu z wymogami unijnej dyrektywy 2014/94/UE z dnia 22 października 2014 r. w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych. Wtedy to ówczesna francuska minister energii Segolene Royal poinformowała o deklaracji 20 organizacji na rzecz elektromobilności i przeciwdziałania zmianom klimatu. Sygnatariuszami deklaracji były m.in.: Tesla Motors, Michelin Nissan-Renault, UNEP, IEA. Pani Minister ogłosiła wtedy, że 20% globalnej floty pojazdów musi być napędzana elektrycznie a politycy mają wspólną wizję wysiłków jakie trzeba ponieść, aby elektromobilność poszła do przodu. W ten sposób rozpoczęła się licytacja, kto zostanie liderem w Europie jeśli chodzi o produkcję pojazdów elektrycznych.
Pewne światło na to dlaczego Francja jest bardzo zainteresowana produkcją samochodów elektrycznych rzuca badanie przeprowadzone przez Bloomberga. Otóż liderem produkcji „czystej energii” na potrzeby także zasilania samochodów jest, według Bloomberga, właśnie Francja. [1]
Zdaniem Bloomberga, szersze spojrzenie na problem pozwala zauważyć jak wielkie znaczenie dla środowiska ma właśnie transport i emisja CO2. Biorąc pod uwagę, że w tym roku zanotowano około 44% zwiększenie sprzedaży samochodów elektrycznych, można się spodziewać, że zanieczyszczenia związane z transportem będą maleć. Tak rzeczywiście będzie, ale tylko wtedy kiedy stacje ładowania i domowe gniazdka będą w większym stopniu zasilane zieloną energią. (…) Jeśli zwiększy się popularność samochodów elektrycznych, zwiększy się także zapotrzebowanie na prąd. Zwiększenie wydobycia węgla po to żeby napędzać nim docelowo samochody nie spowoduje większych oszczędności dla środowiska. (wyróżnienie redakcji) (…)
Bloomberg szacuje, że w 2040 r. to energia słoneczna będzie dominująca w procesie wytwarzania energii. Jednak nie pozbędziemy się całkowicie dostaw węgla i gazu. Zwiększy się natomiast znaczenie farm wiatrowych. To w nich pokłada nadzieję Don Anair z Union of Concerned Scientists. Według pytanego eksperta: energia wiatru jest najczystsza ze wszystkich, 85 razy mniej zanieczyszcza, ponieważ turbiny nie są tak bardzo uciążliwe dla środowiska. O tym nowym schemacie myślowym „czysta energia z wiatraków napędza czyste i ekologiczne samochody”, który ma być wtłaczany masom przy pomocy mediów, pisaliśmy już wcześniej tutaj: http://stopwiatrakom.eu/aktualnosci/2365-czym-jest-elektromobilność-i-dlaczego-trolejbusy-nie-są-pojazdami-elektrycznymi.html
rys. Pixabay
Milion samochodów elektrycznych w Polsce
Deklaracje, ogłoszone na szczycie klimatycznym COP21 zostały przekute na konkretne plany wdrażania elektromobilności w krajach członkowskich UE, w tym także w Polsce. Już we wrześniu 2016 r. Minister Energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział, że do 2025 r. po polskich drogach będzie jeździć milion samochodów elektrycznych. Takie założenia przyjęto w rządowym Planie Rozwoju Elektromobilności i krajowych ramach polityki rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych.
„Chcemy być częścią światowego przemysłu pojazdów elektrycznych i stymulować powstanie nowego rynku w Polsce. Chcemy wyprzedzać światowe trendy. Wierzę, że elektromobilność będzie jednym z kół zamachowych nie tylko dla rozwoju polskich przedsiębiorstw, ale także polskiej nauki” – mówił wtedy minister Tchórzewski.
Zapowiedzi Ministra wydawały się być wtedy mocno na wyrost, ale temat szybko zadomowił się na salonach, choć samochody elektryczne są drogie w zakupie, mają niewielki zasięg i nie ma sieci punktów ładowania takich pojazdów.
Trzy etapy Planu Rozwoju Elektromobilności
W pierwszym etapie przewidzianym na lata 2016-2018 resort założył, że wprowadzi program pilotażowy, który doprowadzi do wzrostu zainteresowania elektromobilnością i wykreuje zapotrzebowanie na samochody elektryczne. To zainteresowanie ma przełożyć się na rozwój odpowiedniej infrastruktury (punktów ładowania pojazdów), która w Polsce jeszcze nie istnieje.
W drugim etapie tj. w latach 2019-2020 ma powstać katalog dobrych praktyk bazujący na doświadczeniach z pierwszego etapu. Do tego czasu ma powstać infrastruktura ładowania pojazdów elektrycznych. Ma rozwijać się również car-sharing (umowy najmu pojazdu na minuty) a Polska ma uruchomić produkcję polskich osobowych samochodów elektrycznych.
W trzecim etapie, obejmującym lata 2020-2025, ma zapanować „moda na ekologiczny transport”, którą również ma wspomagać wykorzystanie samochodów elektrycznych przez administrację publiczną. Jedynym z pomysłów Ministerstwa Energii jest bowiem wprowadzenie dla administracji rządowej i samorządowej limitów samochodów elektrycznych używanych we flotach pojazdów.
„Tak” dla autobusu elektrycznego, „nie” dla elektryka osobowego
Zdaniem eksperta z Polskiej Izby Motoryzacji Jana Okulicza, rządowe założenia zawarte w Planie Rozwoju Elektromobilności są bardzo ambitne - (źródło: PAP). Odpowiadając na pytanie o realność planu elektromobilności, Jan Okulicz ocenił, że jego założenia są „interesujące, natomiast bardzo trudne do wykonania". [2] Jego zdaniem najłatwiejszym jego elementem jest rozwój autobusu elektrycznego. „Mamy już doświadczenia, mamy potrzeby, mamy dosyć tanią siłą roboczą, mamy wiedzę na ten temat; są Solaris i Ursus" - wymieniał specjalista. „Natomiast samochody osobowe i transport prywatny - to duży problem. Proszę zwrócić uwagę, że płyta (podłogowa – dopisek PAP) do samochodu kosztuje krocie - parę miliardów złotych. Karoseria to rzecz banalna, natomiast wszystko to, co się wiąże z możliwością przejechania iluś kilometrów dla auta elektrycznego ciągle jest problemem" - przypomniał. Zdaniem członka rady PIM przyszłość to raczej pojazdy wodorowe niż elektryczne - ze względu na koszty infrastruktury czy przekonanie szerokiej opinii, że samochód elektryczny zawiezie wszędzie, dowożąc, gdzie trzeba. „Na razie samochody elektryczne mają mały zasięg, nie mają stosownych baterii”.
Rząd zaprosił samorządy do współpracy i nie tylko…
Przedstawiciele rządu i samorządów zainaugurowali już współpracę dotyczącą rozwoju elektromobilności. [3] Ministerstwo Rozwoju oraz Ministerstwo Energii wraz Polskim Funduszem Rozwoju zaprosiły władze polskich miast i gmin do współpracy na rzecz tworzenia w Polsce warunków do rozwoju branży elektromobilności. Jednym z istotnych celów porozumienia jest zwiększenie liczby autobusów elektrycznych w polskich miastach i gminach w ramach istniejących systemów komunikacji zbiorowej. Listy intencyjne w tej sprawie podpisali dziś przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju, Ministerstwa Energii, Polskiego Funduszu Rozwoju, Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz samorządowcy z 41 polskich miast i gmin, reprezentujący niemal 45% taboru autobusowego w Polsce.
Jak czytamy w komunikacie prasowym Ministerstwa Energii i Ministerstwa Rozwoju z 20 lutego 2017 r. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości ogłosiła konkurs z Programu Inteligentny Rozwój – Badania na rynek. Jeden z naborów był skierowany wyłącznie do firm z sektora elektromobilności. Przedsiębiorcy mogli starać się o 50 mln zł na uruchomienie linii produkcyjnej dla nowych technologii lub nowych usług. Dodatkowo, dzięki 1,5 mld zł z Programu Polska Wschodnia Białystok, Kielce, Lublin, Olsztyn i Rzeszów otrzymały szanse na realizację 14 inwestycji rozwijających ekologiczną komunikację miejską, wartych łącznie 2,1 mld zł. Dzięki temu Olsztyn już w 2015 r. wzbogacił się wybudowaną od zera sieć linii tramwajowych, a w kolejnych latach będzie ją jeszcze rozwijał.
fot. Tramwaj w Olsztynie/materiały własne redakcji
W kwietniu 2017 r. podczas targów Hannower Messe 2017 r. politycy, przedsiębiorcy oraz eksperci z Polski i Niemiec rozmawiali o tym, czy i jak współpraca obydwu krajów może przyczynić się do rozwoju transportu elektrycznego. W polsko-niemieckim forum nt. elektromobilności, udział wzięli m.in. wiceminister energii Michał Kurtyka i sekretarz stanu w niemieckim ministerstwie transportu Rainer Bomba.
Sieć ładowarek do elektryków i ile pieniędzy na to potrzeba
Plany zapełnienia dróg pojazdami elektrycznymi mogą się jednak nie spełnić, jeśli nie zostanie wybudowana odpowiednia infrastruktura służąca ładowaniu pojazdów. Używane dotychczas w transporcie publicznym pojazdy elektryczne (trolejbusy i tramwaje) mają własną sieć ładowania w postaci trakcji elektrycznej. Samochody osobowe muszą być jednak zasilane w inny sposób, jeśli mają służyć transportowi prywatnemu.
„Skalę rozwoju sieci ładowarek instalowanych do 2025 roku można porównać do 540 MW mocy zainstalowanej. [4] Jest to moc odpowiadająca przyłączeniu około 50 tysięcy mieszkań. Wielkością odpowiada to miastu o rozmiarze Opola lub mocy Elektrowni Porąbka-Żar - drugiej, co do wielkości elektrowni szczytowo-pompowej w Polsce” - mówi Jan Dziekoński, starszy manager w Grupie Energetycznej PwC.
Na wdrożenie pomysłu elektromobilności potrzebne są jednak ogromne fundusze. Pomysłem na finansowanie tego przedsięwzięcia jest utworzenie Funduszu Transportu Niskoemisyjnego ze środków ze sprzedaży uprawnień do emisji handlowanych w ramach Protokołu z Kioto. Środki Funduszu (ok. 3 mld zł) zostaną przeznaczone na celowy rozwój elektromobilności głównie w komunikacji miejskiej. Artur Michalski, wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej mówił tak:
„Fundusz Transportu Niskoemisyjnego będzie dysponował od 200 do 400 mln złotych rocznie w związku z handlu uprawnieniami - powiedział Michalski. „Wraz ze środkami NFOŚiGW, które już mamy będzie dysponował środkami nawet ponad 3 mld złotych w najbliższych latach. To pewny zastrzyk finansowy, aby ten program szeroko wdrożyć. Jeśli dojdą do tego środki z Regionalnych Środków Operacyjnych, gdzie jest blisko 130 mln złotych, to będą środki na elektromobilność. [5]
Ile kosztuje samochód elektryczny?
Europejski Fundusz Leasingowy i Zespołu Doradców Gospodarczych TOR liczą, ile trzeba dopłacić aby nabywca chciał kupić osobowy samochód elektryczny. Wnioski nie są optymistyczne, bo potrzeba ok. 30 tys. zł dopłaty na każdy pojazd elektryczny. Eksperci wywnioskowali również, że aby ktoś kupił samochód, to musi się mu to po prostu opłacać.
Według wyliczeń Europejskiego Funduszu Leasingowego (EFL), koszt zakupu samochodu z silnikiem spalinowym wynosi obecnie ok. 55 tys. zł, a samochodu elektrycznego - 104 tys. zł. [6] EFL wyliczył, że koszty eksploatacji takiego samochodu nadal są wyższe o ok. 28% w stosunku do samochodu spalinowego. (…). Zdaniem Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, rynek samochodów elektrycznych najbardziej rośnie tam, gdzie dopłaty bezpośrednie do ich zakupu są najwyższe - np. w Norwegii, Francji czy USA.
Jako dowód, jak ten rodzaj wsparcia działa na rozwój rynku, podali przykład Danii, w której sprzedaż „elektryków" spadła o 61% po tym, jak - ze względu na sytuację budżetu w 2015 r. - ograniczono subsydia. Zdaniem autorów raportu, subsydiowanie to kwestia tylko kilku lat, bo ze względu na rozwój technologiczny samochody elektryczne staną się konkurencyjne cenowo ze spalinowymi. Cena modelu ID, który Volkswagen chce wypuścić na rynek w 2020 r., będzie porównywalna z ceną golfa z silnikiem wysokoprężnym. Przy zasięgu 600 km naładowanie ID na stacji szybkiego ładowania ma zająć 30 minut - powiedział rzecznik polskiego VW Tomasz Tonder.
Minister Energii współpracuje z tylko z trzema organizacjami pozarządowymi (tzw. strona społeczna)
Ministerstwo Energii podpisało w sierpniu 2017 r z trzema organizacjami pozarządowymi list intencyjny w sprawie rozwijania i promowania programu elektromobilności. Michał Kurtyka – wiceminister energii odpowiedzialny za ten program, podkreślał przy tej okazji, że ministerstwu bardzo zależy na współpracy ze stroną społeczną. Sygnatariuszami listu intencyjnego po stronie organizacji pozarządowych są: Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA), Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych (FPPE) oraz Polskie Stowarzyszenie Elektromobilności (PSE). Wiceminister Kurtyka mówił:
„Chcemy, żeby zjawisko elektromobilności miało swoje korzenie w oddolnych ruchach, żeby organizacje były partnerem ME w edukowaniu na temat elektromobilności, ale również wspierały nas jako ministerstwo w budowaniu jak najlepszych rozwiązań. Musimy budować świadomość zjawiska, a organizacje pozarządowe w sposób wiarygodny są w stanie dotrzeć do obywateli i opinii publicznej.”
Komisja Europejska wymusza przyspieszenie rozwoju elektromobilności
Komisja Europejska zapowiedziała, że jeszcze w listopadzie br. zaprezentuje pakiet regulacji, których celem będzie m.in. przyspieszenie tempa zmian w obszarze elektromobilności. Takie zapowiedzi oficjalnie przedstawił Maros Sefcovic, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej i komisarz ds. unii energetycznej podczas inauguracji 30 edycji Electric Vehicle Symposium & Exhibition. Czeka nas teraz przymusowe pompowanie sił i pieniędzy w elektromobilność, tak jak wcześniej usilnie promowano wiatraki. Jak wcześniej pisaliśmy, oznacza to kilka ładnych lat dotowania produkcji pojazdów elektrycznych. Ten, kto się załapie, zarobi pewnie krocie, choć żadnego ze spodziewanych celów „ekologicznych” nikt nie osiągnie.
Strzyżenie baranów
Zakończymy ten tekst niezwykle celnym cytatem z bloga prof. Konrada Świrskiego, który powinien starczyć za cały komentarz tej sprawy.
„Dziś po polskich drogach porusza się około 20 mln samochodów osobowych (elektryczne stanowią śladowy procent). [7] Wg rządowego programu elektromobilności mamy osiągnąć liczbę 75 tys. elektrycznych samochodów w 2020 i optymistycznie może 1 mln w 2030. Przy obecnych regulacjach - paradoksalnie zmniejszy to wpływy budżetowe. Dziś sama tylko akcyza paliowa i opłata paliowa to prawie 35 mld złotych rocznie, jeśli w 2030 mamy mieć około 5 proc. samochodów elektrycznych, średnio przejeżdżających każdorazowo po 10 000 km rocznie i ładujących się energią elektryczną po cenach i strukturze kosztów jak dziś to ... państwo zanotuje zmniejszanie podatków (akcyza, opłata, VAT) o ponad 2 mld zł. Czy to możliwe? Oczywiście, że nie. Nie liczmy więc żeby korzystna (dla podatników - użytkowników samochodów) struktura cen energii elektrycznej utrzymała się długo. Dobry strzygacz na pewno znajdzie rozwiązanie. Tuż przed elektryczną stanówką (falową zmianą samochodów na elektryczne) na pewno pojawią się nowe regulacje akcyzowe (energia elektryczna) i nowa opłata paliwowa (elektryczna), a wpływy do budżetu zostaną zrównoważone. Taka jest niestety od wieków panująca reguła - owca (baran) zawsze będzie tracić wełnę, a jedyne co może zrobić to się tylko spocić żeby strzygaczowi było łatwiej.”
Sadźmy lasy rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[3] https://www.mr.gov.pl/media/33399/20170220_komunikat_prasowy.pdf
Źródło:
http://www.cire.pl/item,121443,1,0,0,0,0,0,cop21-do-2030-roku-20-proc-pojazdow-elektrycznych.html