Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Świeżo opublikowany raport organizacji WWF na temat śladu węglowego Wielkiej Brytanii (na podstawie danych dotyczących 2016 r.) alarmuje, że emisje CO2 wywołane za granicą w celu zaspokojenia popytu konsumentów w Wielkiej Brytanii wzrosły o 32% od 1990 r. i że te „zagraniczne emisje” nie są uwzględniane w brytyjskiej „polityce klimatycznej”. Raport ten, zapewne wbrew intencjom jego autorów, potwierdza istnienie zjawiska „ucieczki emisji”, a tak naprawdę miejsc pracy w przemyśle, z bogatych krajów zachodnich do krajów biednych i na dorobku, które nie prowadzą „ambitnej” polityki klimatycznej.
Światowa organizacja lobbingu klimatycznego WWF publikuje od lat raporty na temat wielkości „śladu węglowego”, jaki poszczególne kraje pozostawiają w atmosferze. Choć oryginalne sformułowanie „carbon footprint” nie przypadkiem przywołuje obraz „brudzącego węgla”, chodzi tutaj o sumę powodowanych przez człowieka emisji tzw. gazów cieplarnianych - dwutlenku węgla, metanu, podtlenku azotu i innych gazów szklarniowych, którym przypisuje się powodowanie katastrofalnego w skutkach ocieplania się klimatu (lub obecnie generalnie zwanego „zmianą klimatu”, jednak wciąż grożącego katastrofą ludzkości). Tak jak już wielokrotnie pisaliśmy, jedynie teoria globalnego ocieplenia wywołanego działalnością człowieka traktuje dwutlenek węgla jako zanieczyszczenie. W istocie CO2 jest niezbędnym elementem procesu fotosyntezy i składnikiem powietrza, którym codziennie oddychamy a wzrost jego poziomu w atmosferze przyczynia się do „zielenienia się” Ziemi (np. według NASA).
Dla ułatwienia rachunków wielkość śladu węglowego mierzy się w ekwiwalentach emisji dwutlenku węgla (w tonach CO2). W przypadku obliczania śladu węglowego poszczególnych krajów ekologiści, tacy jako WWF, wliczają także emisje towarzyszące produkcji dóbr importowanych i zużywanych w danym kraju.
Źródło: Getty Image
Dane te wskazują na szybkie cywilizacyjne uzależnienie się tego kraju od „emisyjnej” produkcji dóbr i usług za zagranicą. Przy okazji ujawniają ważne (choć bynajmniej nie jedyne) źródło manipulacji krajowymi statystykami, jeśli chodzi o postępy w „walce ze zmianą klimatu”, tj. w faktycznej redukcji emisji CO2. Jak pisze brytyjska gazeta „The Independent”:
„W sumie 46% śladu węglowego Wielkiej Brytanii w 2016 roku pochodziło z emisji uwolnionych za granicą w celu zaspokojenia konsumpcji krajowej — znaczący wzrost z poziomu 14% w 1990 r.”
„Niemal połowa śladu węglowego Wielkiej Brytanii (…) obecnie pochodzi z emisji uwalnianych za granicą w związku z importowanymi produktami, w tym ubraniami, żywnością przetworzoną i elektroniką.
Jednak przy obliczaniu krajowych emisji nie uwzględnia się wytwarzania tych produktów. Zamiast tego produkcja ta obciąża konto emisji kraju producenta — chociaż towary te zostały wyprodukowane jedynie ze względu na popyt na nie w Wielkiej Brytanii.
Te „niewidoczne” zagraniczne emisje nie są obecnie uwzględniane na potrzeby realizacji brytyjskiego celu zero emisji netto do 2050 roku. Podobnie rzecz się ma z emisjami wywoływanymi przez międzynarodowy transport lotniczy i morski.
Zgodnie z nowym raportem WWF, pomiędzy 1990 a 2016 roku całkowite emisje wewnętrzne w Wielkiej Brytanii spadły o 41 procent, ale ślad węglowy krajowej konsumpcji zmniejszył się o jedynie 15 procent, i to głównie dzięki sprowadzaniu towarów i usług z zagranicy.
Dr Stephen Cornelius, główny doradca WWF ds. zmiany klimatu, mówi: „Zmiana klimatu jest globalnym problemem, który wymaga globalnego rozwiązania. Wielka Brytania zobowiązała się do osiągnięcia zerowych emisji netto i wiarygodny plan w tym zakresie powinien obejmować, oprócz tego, co sami produkujemy, emisje wynikające z tego, co konsumujemy.
“Powinniśmy postawić uczciwie sprawę naszych emisji -– oznacza to zajęcie się kwestią emisji zawartych w towarach i usługach, które kupujemy, a nie tylko w tych, które produkujemy na miejscu. Jako wpływowy kraj, który w przeszłości udowodnił, że potrafi działać jako światowy lider w sprawie zmian klimatu, jesteśmy zdolni przyjąć odpowiedzialność za emisje, których jedyną przyczyną jest popyt brytyjskich konsumentów.” [1]
Można jedynie zauważyć, że dylemat brytyjskiego śladu węglowego jest zamierzonym i oczywistym wynikiem „polityki klimatycznej”, która — przy braku lub nie-konkurencyjności rynkowej alternatywnych „niskoemisyjnych” technologii — wymusza regulacjami państwowymi i wysokimi cenami energii ucieczkę wysokoemisyjnego przemysłu z krajów zachodnich. Do tej pory regulacje te miały ograniczone bezpośrednie przełożenie na poziom życia społeczeństwa, także „zapominano” o emisjach, do których dochodziło gdzie indziej, poza krajem konsumpcji towarów. Zamknięcie tej opcji wprost ograniczy możliwości konsumpcyjne społeczeństwa, a co więcej zlikwiduje transfery zysków do central zachodnich koncernów międzynarodowych, które produkowały towary bez „klimatycznego obciążenia”.
Pisze się obecnie często, że ekonomicznym skutkiem pandemii COVID-19 będzie repatriacja potencjału przemysłowego, w szczególności, lecz nie wyłącznie, z Chin, do krajów zachodnich, a przynajmniej „skrócenie łańcuchów dostaw”. Czy rząd brytyjski, który oficjalnie zobowiązał się zrealizować cel zerowych emisji CO2 w gospodarce do 2050 r., będzie mógł jednocześnie odbudowywać bazę przemysłową w swoim kraju? Unijna polityka klimatyczna wyklucza takie właśnie rozwiązanie przyznając bezwzględny prymat „walce z klimatem”.
Jak pisze bloger Paul Homewood, nie jest jasne, czy Wielka Brytania ma też zaprzestać importu paneli słonecznych i turbin wiatrowych, przy produkcji których powstaje przecież spory „ślad węglowy”. Homewood dodaje:
„Nie sądzę też, by Chiny specjalnie ucieszyły się, jeśli Zachód przestanie kupować wszystkie ich produkty, ponieważ zniszczyłoby to gospodarkę chińską — czym WWF nie wydaje się martwić. Jednak takie publikacje przynajmniej demaskują kłamstwo, że możemy dojść do Zero Netto instalując po prostu wiele uroczych OZE, jeżdżąc samochodami elektrycznymi i sadząc kilka drzew. Brutalna rzeczywistość jest taka, że my jako kraj będziemy zmuszeni ograniczyć albo w ogóle obejść się bez większości rzeczy, które uważamy za oczywiste w naszym życiu w chwili obecnej.” [2]
[Nasz komentarz] Wbrew oficjalnym zapewnieniom i deklaracjom unijnych biurokratów europejska polityka klimatyczna zarówno w wersji dotychczasowej, jak i tak planowana pod postacią „Zielonego Ładu” ma charakter wybitnie antyprzemysłowy i antyrozwojowy. Podatek węglowy nałożony na europejskie gospodarki pod nazwą „uprawnienia do emisji CO2”, jak każdy zresztą podatek obciąża zarówno konsumpcję, ale także branże, które muszą je kupować. Doskonale wie o tym polska energetyka i przemysł stalowy, który praktycznie został już zlikwidowany w Polsce właśnie dzięki „walce z klimatem”. Po prostu taniej jest importować stal z Turcji czy Ukrainy niż produkować ją na miejscu. Rachunek ekonomiczny jest prosty.
Pokładane zatem nadzieje przez polityków, że unijna polityka klimatyczna spowoduje obniżenie światowych emisji CO2 jest zwykłą mrzonką. Wystarczy przypomnieć, że udział wszystkich unijnych gospodarek w światowej emisji CO2 po Brexicie jest już mniejszy niż 9%. Cokolwiek więc Unia Europejska postanowi będzie i tak bez wpływu na resztę świata. Dlatego warto pamiętać o tym przy decyzjach o zaangażowaniu się Polski w realizację unijnego „Zielonego Ładu”, choć trafniej byłoby mówić o „Zielonym Bałaganie”.
Tłumaczenie, opracowanie i komentarz
Redakcja stopwiatrakom.eu
Źródło:
[1] Harry Cockburn, „Climate crisis: Almost half of UK’s carbon footprint down to ‘invisible’ emissions abroad”, The Independent, - https://www.independent.co.uk/environment/climate-crisis-greenhouse-gas-emissions-uk-figures-imports-wwf-study-a9468911.html - publ. z dn. 16.04.2020 r.
[2] Paul Homewood, „Almost half of UK’s carbon footprint down to ‘invisible’ emissions abroad”, blog NotALot…, - https://notalotofpeopleknowthat.wordpress.com/2020/04/17/almost-half-of-uks-carbon-footprint-down-to-invisible-emissions-abroad/ - publ. z dn. 17.04.2020 r.