Opublikowano: 09 maj 2015

Piątkowe wybory w Wielkiej Brytanii przyniosły poważne ostrzeżenie dla politycznych promotorów energetyki wiatrowej. Wyborcy pokazali czerwoną kartkę dla fanatycznego zwolennika budowy farm wiatrowych Eda Davey (Partia Liberalnych Demokratów), będącego ministrem ds. spraw zmian klimatycznym w angielskim rządzie, który nie tylko stracił mandat do Izby Gmin, ale fotel ministra. Wygrał za to w swoim okręgu premier David Cameron, który zapowiedział obcięcie dotacji dla energetyki wiatrowej, przynajmniej na lądzie [1]. Jeśli Anglii uda się zatrzymać to wiatrakowe szaleństwo, to będzie jasny i czytelny sygnał dla pozostałych krajów [2].

Więcej na ten temat można przeczytać na portalu cire.pl:

http://www.cire.pl/item,110850,13,0,0,0,0,0,dosyc-juz-farm-wiatrowych--spoleczenstwo-brytyjskie-bedzie-decydowac---mowi-premier-cameron.html

PRZYPISY

[1] Nie jest jasne, czy Wielka Brytania będzie kontynuować program budowy farm morskich. W styczniu tego roku wiodący tygodnik kół gospodarczych „The Economist” opublikował artykuł wykazujący niesłychane koszty produkcji energii z wiatru na morzu. W tekście cytowana jest wypowiedź oksfordzkiego ekonomisty Dietera Helma, że morska energetyka wiatrowa jest to „jeden z najdroższych znanych człowiekowi sposobów nieistotnej redukcji emisji CO2” („Rueing the waves: Renewable energy”, The Economist, 4 stycznia 2014 r., pełen tekst dostępny jest na stronie: http://stopthesethings.com/2014/01/22/wind-power-britains-supersized-gamble-with-its-future/ )

[2] Dodajmy jednak, że w Szkocji zwyciężyła Szkocka Partia Narodowa, która realizuje bodajże najbardziej radykalny programy budowy farm wiatrowych na świecie (patrz, na przykład, 500 wiatraków wokół jez. Loch Ness). W najbliższym czasie zamieścimy dłuższy artykuł na temat sytuacji w Szkocji i generalnie na Wyspach Brytyjskich.