Opublikowano: 27 wrzesień 2021
Australijski rząd stawia na węgiel i ignoruje apele obłąkanych klimatystów

W ramach przygotowań do listopadowego szczytu klimatycznego COP26, który odbędzie się w szkockim Glasgow, trwa polityczna przepychanka wśród światowych przywódców o prymat w medialnym spektaklu pt. „naprawianie klimatu przy pomocy wiatraków”. Mimo naprężania muskułów przez pachołków Zielonej Zarazy najbliższy szczyt klimatyczny, tak jak i ten poprzedni, ma szansę zakończyć się spektakularną klapą z uwagi na postawę Chin oraz Indii, które nie zamierzają przestać korzystać z paliw kopalnych. [1] Do grona sojuszu węglowego dołączyła też i Australia, której premier Scott Morrison wyraźnie powiedział, że miejsca pracy w przemyśle węglowym są dla niego ważniejsze od ratowania klimatu. [2] Czekamy z utęsknieniem aż polski premier zdobędzie się na polityczną odwagę, by powiedzieć wprost, że dla niego i rządu polski węgiel jest darem niebios, nawet jeśli eurotowarzysze z Berlina i Brukseli będą niezadowoleni i zaczną kwękać coś o „kryzysie klimatycznym”.

Australijski premier, mimo medialnej presji na „pilną redukcję emisji dwutlenku węgla” ani myśli brać udziału w ograniczaniu potencjału gospodarczego Australii i zapowiedział utrzymanie wydobycia węgla w tym kraju. Węgiel energetyczny jest bowiem jednym z głównych towarów eksportowych Australii. „(…) premier Scott Morrison powiedział (…), że eksport nośników energii z Australii jest potrzebny do zasilania krajów rozwijających się, a przyszłe technologie umożliwią ich spalanie „w sposób znacznie bardziej przyjazny dla klimatu”. „Będziemy nadal wydobywać zasoby, które jesteśmy w stanie sprzedać na rynku światowym”, powiedział Morrison na konferencji prasowej, zapytany, czy wskazałby „datę likwidacji” dla górnictwa węglowego. „Oczywiście przewidujemy, że z czasem światowy popyt na te rzeczy może się zmienić”. [2]ruhr area 696561 640

fot. Pixabay

Australijskie górnictwo węglowe to ok. 50.000 miejsc pracy i eksport wart 37 mld dolarów amerykańskich. Jak widać premier Morrison stanął w prawdzie i w imię pseudonaukowych bredni o katastrofie klimatycznej wywołanej dwutlenkiem węgla nie zamierza zamykać kopalni węgla w Australii. Keith Pitt, australijski minister odpowiedzialny za surowce naturalne, podkreślał gospodarcze znaczenie węgla: „Rzeczywistość jest taka, że ​​globalny popyt na australijski węgiel rośnie i prognozuje się, że będzie on dalej rósł przynajmniej przez następną dekadę”. Pitt w swoim oświadczeniu, obiecał australijskim górnikom, że mają „długoterminowe zobowiązanie” ze strony rządu.” [2]

[Nasz komentarz] Piszemy o australijskiej polityce nie bez powodu, gdyż kapitulancka względem żądań Komisji Europejskiej polityka rządu Morawieckiego spowoduje w końcowym efekcie zamknięcie ostatniej polskiej kopalni węgla kamiennego i brunatnego mniej więcej  ok. 2030 r., mimo iż oficjalna propaganda rządu jest inna. Wraz z nimi zostaną zamknięte też elektrownie węglowe, włącznie z tymi najnowocześniejszymi w Kozienicach i Opolu, które mogą pracować jeszcze kilkadziesiąt lat. W jaki sposób będzie wtedy zasilane w energię elektryczną i cieplną polskie społeczeństwo, to już nie będzie zmartwienie Morawieckiego, gdyż ten będzie na ciepłej posadce w jakimś zagranicznym banku albo na unijnej politycznej synekurze.

Sprawa kopalni węgla brunatnego Turów i próba siłowego rozwiązania ze strony europejskiego Trybunału Sprawiedliwości jest tutaj przedsmakiem problemów, które dopiero przed nami. Na razie, rząd Morawieckiego odmówił wykonania zabezpieczenia sądowego i nie wstrzymał pracy kopalni, bo niby jak fizycznie można by to zrobić? W tej sprawie trzeba zagrozić Unii zaprzestaniem płacenia składki, postawieniem sprawy na ostro, włącznie z wyrzuceniem przedstawicieli Unii z Polski. Dyplomacja zna różne sposoby na zakomunikowanie własnego zdania. Jednak należy odróżnić kwestie długoterminowe od bieżącej taktyki rządu, który  próbuje swoje klęski i porażki przekuwać w „sukcesy”, choć naszym zdaniem rząd Morawieckiego oszukuje już teraz wszystkich. Pisaliśmy już o tym wielokrotnie, ale widocznie trzeba to powtarzać do znudzenia. Morawiecki, bez żadnej podstawy prawnej, bez zgody Parlamentu i bez jakiejkolwiek debaty publicznej w Polsce w grudniu 2019 r. na unijnym szczycie zgodził się na nowe cele redukcji emisji dwutlenku węgla zakładające obniżkę emisji aż o 55%. Konsekwencje tej głupiej i niszczącej polską gospodarkę i miejsca pracy decyzję będą nas prześladować długie lata. Kto mu to doradzał możemy się tylko domyślać, ale stawiamy tutaj na dwóch klimatycznych lobbystów rządzie, czyli ministrów Kurtykę i Zyskę, którzy chętnie by postawili wiatraki wszędzie, gdzie tylko się da.

Paradoksalnie, ale być może w ten sposób Mateusz Morawiecki, całkowicie wbrew swoim własnym intencjom i planom jego protektorów, ułatwił w dużym stopniu opuszczenie przez Polskę Unii Europejskiej. Oczywistym jest bowiem to, że polska gospodarka nie przetrwa europejskiego zielonego komunizmu, skoro już teraz ceny uprawnień do emisji CO2 pikują w górę. Na razie premier wspiera wiatrakowanie Polski, jak tylko umie. Tymczasem warunkiem zachowania polskiej państwowości i jakiegokolwiek dobrobytu w naszym kraju jest natychmiastowe porzucenie klimatycznych błazeństw i rezygnacja z uczestnictwa w unijnym systemie handlu emisjami CO2, w tym całkowita rezygnacja z uprzywilejowania pseudo-ekologicznych wiatraków i fotowoltaiki. W dniu kiedy zostaną przywrócone reguły biznesowe na rynku energii, które mówią, że każdy zarabia na własne utrzymanie i nie korzysta ze wsparcia podatników, to wiatraki staną w miejscu, a polska energetyka węglowa będzie mogła normalnie funkcjonować. Wbrew różnym oszczerstwom, energetyka węglowa potrafi zarabiać na siebie i jest fundamentem naszego bezpieczeństwa energetycznego. W efekcie wszyscy będziemy mieli zapewniony dostęp do taniej i zawsze przystępnej energii elektrycznej, czego pseudo-odnawialne źródła energii nie są w stanie zapewnić nigdy i za żadne pieniądze.

Polityka klimatyczna jest niezwykle droga, wymaga zużycia surowców mineralnych w większym stopniu niż tradycyjne gałęzie przemysłu, zanieczyszcza środowisko naturalne i nie przynosi żadnych widocznych efektów dla ziemskiego klimatu, gdyż tym i tak steruje aktywność Słońca, a nie politycy. Dekarbonizacja to prosty scenariusz na kompletną katastrofę gospodarczą i całkowitą marginalizację Europy na świecie.

Globalna histeria na tle normalnych zjawisk przyrodniczych, która atakuje nas codziennie ze ściekowych i skorumpowanych mediów każe zadawać sobie pytanie dlaczego ludzie dają sobie wciskać pogląd, że mogą ręcznie sterować temperaturą na własnej planecie i ignorują to, że zmiany klimatu mają charakter naturalny. Życie na Ziemi nie przetrwałoby nawet dnia bez Słońca.

Tłumaczenie, opracowanie i komentarz

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

(1) Pisaliśmy o stanowisku Chin oraz Indii tutaj: http://stopwiatrakom.eu/wiadomo%C5%9Bci-zagraniczne/2994-jak-chiny-i-indie-dbaj%C4%85-o-w%C5%82asn%C4%85-suwerenno%C5%9B%C4%87-energetyczn%C4%85-%E2%80%93-kilka-wniosk%C3%B3w-dla-polskiego-rz%C4%85du.html – publ. z dn. 09.09.2021 r.

(2) https://www.france24.com/en/live-news/20210909-australia-vows-to-keep-mining-coal-despite-climate-warning  – publ. z dn. 09.09.2021 r.


Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.

Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867

Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"

Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!