Opublikowano: 01 marzec 2023
„Odnawialne źródła kłopotów”, czyli o wielkich złudzeniach na temat energetyki wiatrowej i słonecznej widziane z Ameryki

Klimatyczni fanatycy zachwalają Niemcy jako jedyny możliwy punkt odniesienia dla „nieuchronnej transformacji” systemu energetycznego opartego o źródła wiatrowe i słoneczne. Jednak każdy, kto choć trochę orientuje się, jak naprawdę wygląda sytuacja w niemieckiej energetyce dobrze wie, że ich system energetyczny to kompletna porażka, gdzie racjonowanie energii elektrycznej jest wymogiem chwili, a wysokie ceny energii niszczą aktywność gospodarczą i dewastują budżety gospodarstw domowych. Każdy kraj, w tym i oczywiście Polska, który zaczął na niemiecki wzór budować wiatraki znalazł się poważnych tarapatach. Przykładów nie brakuje, gdyż Wielka Brytania, Kalifornia, Dania czy też Australia Południowa, dostarczyły już wystarczająco dużo dowodów dla każdego, kto chce zrozumieć, dlaczego wiatr i słońce nie mogą być podstawą zasilania publicznego systemu energetycznego. Jednak mimo oczywistych dowodów i porażki systemu OZE wciąż trwa nieustający lobbing na jego rzecz ze strony wielkich korporacji, które uczyniły sobie z dotowanych przez podatników OZE znakomite źródełko stałych dochodów. My jednak pamiętamy, że pycha kroczy przed upadkiem.

Urojona transformacja energetyczna, czyli o resecie rzeczywistości

Mark P. Mills z amerykańskiego think tanku Manhattan Institute od lat gromadził materiały i dokumenty wskazujące na to, że tzw. „transformacja energetyczna” przy pomocy energetyki wiatrowej i słonecznej to ślepa uliczka rozwoju cywilizacji. Poniżej zamieszczamy obszerny fragment jego unikalnego podsumowania poświęconego tzw. „odnawialnym źródłom energii”, które zostało opublikowane pod koniec sierpnia 2022 r. na portalu Manhattan Institute do zapoznania się. [1] Tekst jest długi, ale warty spokojnego przeczytania i przemyślenia, bo jasno i dobitnie pokazuje słabe punkty w planie dekarbonizacji naszego życia. Chyba, że za cel transformacji energetycznej uznamy powszechną nędzę i powrót do czasów zbieractwa i prymitywnego rolnictwa.

Amerykański komentator, mimo odmiennej niż polska perspektywy – bardzo trafnie podkreśla najważniejsze problemy i wyzwania stojące przed społeczeństwami. Warto też uważnie przeanalizować – znajdujące się końcu publikacji podsumowanie w postaci dziesięciu najważniejszych wniosków. Bez odrobienia tej pracy domowej żadne decyzje polityczne w obszarze górnictwa, energetyki i zaopatrzenia w paliwa nie powinny być podejmowane w ogóle. Ślepe zapatrzenie w unijne pieniądze i pomysły, które służą tylko i wyłącznie lansowaniu energetyki wiatrowej, cofają polską gospodarkę w rozwoju co najmniej o kilkadziesiąt lat. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że unijna polityka klimatyczna to jawna dywersja w stosunku do społeczeństwa. Tymczasem odpowiedzialna polityka państwa powinna kierować się twardymi danymi oraz rzetelnymi do bólu analizami sytuacji ekonomicznej, prawnej i podatkowej. Niczego takiego w Polsce się nie robi czego efektów niestety nieustannie doświadczamy. Dla polityków liczą się tylko „zasięgi” w mediach i nieustanny lans a nie rzeczywiste działania mające na celu wzmocnienie struktur państwowych czy ochrona społeczeństwa przed licznymi zagrożeniami chociażby w postaci wysokich cen energii, ciepła czy gazu. Na razie trwa zaklinanie rzeczywistości i ukrywanie prawdziwej sytuacji ekonomicznej Polski przy pomocy dopłat, cen urzędowych i zagadujących wszystko mediów.

Mark P. Mills jest starszym pracownikiem Manhattan Institute, wykładowcą w szkole inżynierskiej Northwestern University oraz partnerem w Montrose Lane, funduszu inwestycyjnym zajmującym się technologią energetyczną. Jest autorem książki The Cloud Revolution: How the Convergence of New Technologies Will Unleash the Next Economic Boom and a Roaring 2020s (2021), a wcześniej: Digital Cathedrals (2020), Work in The Age of Robots (2018) oraz Studnia bez dna (2006). Pełnił funkcję prezesa i CTO firmy ICx Technologies, pomagając upublicznić ją w 2007 roku. Mills pracował w Biurze Naukowym Białego Domu Reagana, a wcześniej był fizykiem eksperymentalnym i inżynierem rozwoju mikroprocesorów i światłowodów. 

Tekst został opublikowany w dniu 31 sierpnia 2022 r. i Autor opiera swoją analizę według wiedzy na ten dzień.

Wszystkie przypisy znajdujące się w tekście znajdują się na pierwotnej stronie publikacji oryginalnego tekstu. Z uwagi na ich objętość nie zostały one zamieszczone na stronie.

1285.1 foto Mark Mills

Źródło: https://www.manhattan-institute.org

Zasadnicze tezy

Światowe gospodarki stoją w obliczu potencjalnego szoku energetycznego — trzeciego już takiego szoku w ciągu ostatniego półwiecza. Koszty energii i bezpieczeństwo [energetyczne – red.] powróciły na główny plan, podobnie jak świadomość, że świat wciąż pozostaje głęboko zależny od niezawodnych dostaw ropy naftowej, gazu ziemnego i węgla. I wszystkie te rzeczy ujawniły się wraz z inflacją, częściowo wywołaną wyższymi cenami energii, które podnoszą koszty produkcji i transportu w różnych branżach przemysłu.

W tych okolicznościach politycy zaczynają pojmować jak ogromnym problemem będzie zastąpienie zaledwie 10% dostaw światowych węglowodorów, tj. udziału dostarczanego przez Rosję — nieważne, że niemożliwością jest zastąpienie całego zużycia węglowodorów energią słoneczną, wiatrową i technologią magazynowania energii (SWB) [Solar, Wind, Battery – red.]. Dwie dekady ambitnej polityki [dekarbonizacji – red.] i biliony dolarów wydatków, w większości na technologię SWB, nie przyniosły efektu w postaci „transformacji energetycznej”, która wyeliminowałaby węglowodory [z użytkowania – red.]. Niezależnie od motywacji inspirowanych [ideologią – red.] klimatyczną, niebezpiecznym złudzeniem jest przekonanie, że ​​wydatkowanie jeszcze większej liczby pieniędzy i jeszcze szybciej to dokończy [transformację energetyczną – red.]. Lekcje z ostatniej dekady jasno pokazują, że technologii SWB nie można używać w razie potrzeby, nie są one z natury „czyste”, ani nawet niezależne od węglowodorów, no i nie są tanie.

Jedyną drogą do znacznego obniżenia cen energii przy jednoczesnym utrzymaniu dynamicznego wzrostu gospodarczego – już po odcięciu gospodarki od rosyjskiej ropy i gazu ziemnego – jest radykalne zwiększenie wydobycia węglowodorów. Stany Zjednoczone mają największy potencjał do osiągnięcia tego wyniku i to bez żadnego wsparcia rządowego. Wręcz przeciwnie: zwiększenie produkcji z tych źródeł energii przyniosłoby dochody budżetowi państwa, zwiększyłoby geopolityczną soft power [siłę oddziaływania – red.] Stanów Zjednoczonych i we właściwym czasie zaoszczędziłoby światu biliony dolarów.

Amerykański przemysł skoncentrowany na węglowodorach mógłby, gdyby został uwolniony [od ciężaru polityki klimatycznej – red.], powtórzyć bezprecedensowy wzrost produkcji ropy naftowej i gazu ziemnego w ciągu ostatnich 15 lat. Ten wzrost spowodował, że Stany Zjednoczone stały się największym światowym producentem i głównym eksporterem obu tych surowców. Kluczowe pytanie na dziś brzmi, czy Ameryka znajdzie wolę polityczną, aby ponownie wejść na drogę rozwoju energetyki w oparciu o wcześniejsze doświadczenia i nowe potrzeby wynikające ze zmian krajobrazu geopolitycznego.

Wstęp

Pomimo narastającej retoryki [alarmizmu klimatycznego – red.], „transformacja energetyczna” rozumiana jako odejście społeczeństwa od uzależnienia od węglowodorów nie jest możliwa w żadnym sensownym czasie, a opieranie polityki na przekonaniu, że taka transformacja jest możliwa, jest niebezpiecznym złudzeniem. Dane, a nie aspiracje, właśnie pokazały, jak krytyczne są węglowodory, a w następstwie inwazji na Ukrainę, jakie są konsekwencje błędnego rozumienia tego, na co pozwala rzeczywistość. Wymagane jest zupełnie inne rozumienie pojęcia „transformacji”, które uznaje, że nowe źródła energii powinny być uważane za dodatki, a nie równouprawnione zamienniki ropy naftowej, gazu ziemnego i węgla.

Postulaty zaprzestania wykorzystywania węglowodorów – do wytwarzania energii elektrycznej, ogrzewania domów lub transportu ludzi i towarów z jednego miejsca na drugie – wynikają z celów związanych z klimatyczną [ideologią- red.]. Obserwacje, że [węglowodory – red.] nie są zastępowalne i nie będą w stanie być zastąpione w żadnych sensownych ramach czasowych, przywołują natychmiast fałszywe oskarżenia o „negacjonizm klimatyczny” lub podobne sformułowania. Jednak prawidła fizyki, inżynierii i ekonomii systemów energetycznych nie zależą od żadnych faktów ani indywidulanych przekonań dotyczących zmian klimatu.

Tymczasem trwająca od dwóch dekad obecna polityka światowych porozumień [klimatycznych – red.] i wydatków na transformację [energetyczną – red.] doprowadziły do ​​eskalacji cen energii, które tylko nasilają destrukcyjne efekty inflacji. Cena ropy naftowej, która napędza prawie 97% całego transportu, jest na dobrej drodze do osiągnięcia lub przekroczenia półwiecznych pików cenowych, a ceny benzyny wciąż rosną. Cena gazu ziemnego, odpowiadająca za 40% całkowitego zużycia energii w przemyśle i jedną czwartą światowej energii elektrycznej, przekroczyła najwyższy poziom od dekady. [1] Ceny węgla także są najwyższe od dekady. Aż 40% światowej produkcji energii elektrycznej oparte jest o węgiel; jest on również 70% składnikiem w produkcji stali i odpowiada za połowę kosztów jej produkcji. [2]

Warto zauważyć, że ceny energii zaczęły gwałtownie rosnąć, a cena ropy naftowej przekroczyła poziom 100 dolarów za baryłkę na długo przed inwazją Rosji na Ukrainę pod koniec lutego 2022 r. [3] Konsekwencje tej inwazji jedynie zaostrzyły, ale nie zmieniły linii frontu pomiędzy zwolennikami polityki rządu ukierunkowanej na przyspieszenie transformacji energetycznej, a jej sceptykami.

Widocznym przykładem tego podziału był tweet Elona Muska opublikowany w pierwszych tygodniach rosyjskiej inwazji, gdzie [Elon Musk – red.] przyznał, że „musimy natychmiast zwiększyć wydobycie ropy i gazu”. [4] Z kolei Przewodnicząca Komisji Europejskiej [Ursula von der Leyen – red.] ogłosiła: „Podwajamy produkcję z OZE. Zwiększy to strategiczną niezależność energetyczną Europy”. [5] Międzynarodowa Agencja Energii (IAE) i administracja Bidena popierają to podejście. W rzeczy samej, Kongres USA uchwalił ostatnio przepisy zwiększające dotacje [dla sektora OZE – red.] i planuje wydać na to setki miliardów dolarów.

Jednak w miarę przedłużania się wojny na Ukrainie pojawiło się widoczne rozdwojenie w podejściu [do transformacji energetycznej – red.]. Z jednej strony Europa rozszerza swoje własne zobowiązania dotyczące rozwoju technologii SWB, włączając w to nawet zakazy sprzedaży samochodów z napędem spalinowym w ciągu mniej więcej następnej dekady. [6] Z drugiej strony, Unia Europejska (UE) jednocześnie reaktywowała sobie dostęp do konwencjonalnych dostaw surowców energetycznych z Arabii Saudyjskiej przez Egipt; Niemcy zbudowały swoje pierwsze w historii pływające terminale do skroplonego gazu ziemnego (LNG); Francja i Niemcy przywróciły do użytkowania swoje elektrownie węglowe. [7] Za tymi sprzecznymi ze sobą podejściami stoi okoliczność, że Rosja jest jednym z trzech największych na świecie producentów i eksporterów ropy naftowej i gazu ziemnego. Kraje UE są zależne od Rosji w zakresie dostaw około 25% ich ropy naftowej i 40% gazu ziemnego.

Utrata dostępu do znacznej części, a nawet wszystkich, rosyjskich surowców energetycznych wywołałaby trzeci i największy globalny szok energetyczny od czasu wynalezienia komputera. Biorąc pod uwagę, że węglowodory są niezbędnie potrzebne dla funkcjonowania współczesnego społeczeństwa, konsekwencje niedoborów lub zakazów byłyby niezwykle dolegliwe. Pierwsze dwa globalne krachy energetyczne w obecnych czasach, tj. arabskie embargo na ropę naftową z 1973 r. i irańska rewolucja z 1979 r. – wywołały wzrost cen ropy naftowej odpowiednio o 200% i 400% i zapoczątkowały globalną recesję. [8] Każdy z [tych kryzysów – red.] nich miał długotrwały wpływ na politykę, wydatki rządowe i geopolitykę.

Tym razem istnieje możliwość wyrządzenia jeszcze większych szkód, ponieważ w przeciwieństwie do dwóch poprzednich kryzysów związanych z ropą naftową, kryzys rosyjsko-ukraiński dotyczy również gazu ziemnego w skali porównywalnej do zagrożenia związanego z ropą. Podczas gdy ropa naftowa utrzymuje wszystko w ruchu, gaz ziemny dostarcza światła [z gazu ziemnego produkuje się także energię elektryczną, stąd ten skrót myślowy autora. W oryginale „gas keeps the lights on” – red.] i jest niezastąpionym surowcem chemicznym, który podtrzymuje funkcjonowanie łańcuchów dostaw produktów. Rosyjski gaz dostarcza zarówno ciepło, jak i surowiec dla Niemiec, jednego z największych na świecie chemicznych hubów. Ograniczenie dostaw surowców o więcej niż połowę doprowadziłaby do przestojów w produkcji, a tym samym do powstania niedoborów i skoków cen kluczowych surowców na świecie, nie wspominając już o masowych zwolnieniach z pracy. [9]

Podczas gdy ceny ropy naftowej i benzyny nadal rosną, to jednak wciąż nie doświadczyliśmy (w chwili pisania tego tekstu) utraty surowców energetycznych lub wzrostu ich cen porównywalnego z dwoma poprzednimi kryzysami energetycznymi. W takim przypadku, jak niedawno zauważyli analitycy [banku] JPMorgan, ropa naftowa może osiągnąć poziom 380 dolarów za baryłkę. [10] Realność takiej możliwości rozwoju sytuacji jest przyczyną politycznej walki, tej publicznej i tej zakulisową, o zapewnienie alternatywnych dostaw węglowodorów.

W tym kontekście należy zauważyć, że całe lata napuszonej retoryki i biliony dolarów wydatków i dotacji na transformację [energetyczną – red.] nie zmieniły znacząco sytuacji w energetyce, ani też nie zmieniły długotrwałych napięć geopolitycznych nieodłącznie związanych z dostarczaniem paliw kopalnych niezbędnych do przetrwania. Współczesna cywilizacja wciąż jest uzależniona od węglowodorów w niezbędnych do wytwarzania aż 84% światowej energii, to zaledwie o dwa punkty procentowe mniej niż dwie dekady temu. Technologie słoneczne i wiatrowe zapewniają obecnie zaledwie 5% światowej dostaw energii. Pojazdy elektryczne nadal zmniejszają zapotrzebowanie na ropę naftową o mniej niż 0,5%.

Naiwne [myślenie – red.] o realiach funkcjonowania energetyki pozbawiło Stany Zjednoczone i Europę ważnych argumentów soft power by przeciwstawić się rosyjskim ambicjom, tj. swego rodzaju geopolitycznej dźwigni, jaką Rosja obecnie posiada przeciwko Stanom Zjednoczonym i Europie w związku z ich obawami przed gospodarczymi i społecznymi konsekwencjami niedoborów w surowce energetyczne. W najbliższym czasie możliwości rosyjskiego eksportu będą jednak ograniczone. Nawet podwojenie nakładów na [transformację – red.] polityki energetycznej w ostatnich kilku dekadach nie wpłynęło znacząco na spadek zapotrzebowania na węglowodory. Zamiast tego stworzono sobie formułę na wzrost problemów w przyszłości, zarówno geopolitycznych, jak i ekonomicznych. Jednym z tych problemów jest inflacja.

Głównym czynnikiem wzmacniającym inflację jest rosnąca podaż pieniądza zalewającego gospodarkę, zwykle powodowana przez ogromne rządowe wydatki bez pokrycia w dochodach, czyli „drukowanie pieniędzy”. W obecnej sytuacji wydatki te były uzasadniane destrukcyjną ekonomicznie polityką lockdownów wywołanych pandemią powiązanych z ekspansją ambitnych programów socjalnych obecnego rządu USA. Wydatki federalne zarówno w wartościach bezwzględnych, jak i względnych nie były tak wysokie od czasów II Wojny Światowej.

Ale ilość pieniądza krążącego w gospodarce to nie wszystko. W normalnych czasach koszty energii elektrycznej stanowią zazwyczaj niecałe 10% kosztów większości produktów i usług. [11] Podwojenie kosztów energii elektrycznej będzie miało inflacyjny wpływ na średnią końcową cenę wszystkich produktów i usług. [12] Skutki te będą oczywiście najbardziej dotkliwe w przypadku sektorów energochłonnych, takich jak rolnictwo, lotnictwo czy wytwarzanie polikrzemu do ogniw słonecznych.

W październiku [2022 – red.] stopa inflacji w Stanach Zjednoczonych przekroczy najwyższy poziom od 40 lat. [13] Ostatnim razem, gdy Bank Rezerwy Federalnej pod rządami Paula Volckera naciskał na agresywną podwyżkę stóp procentowych, była to reakcja na trwającą ponad dekadę inflacyjną politykę rządu federalnego, która w połączeniu z kryzysem cen ropy naftowej z 1979 r. wywołała poważną recesję. [14]

Obserwowany dzisiaj wzrost kosztów energii elektrycznej jest wynikiem kombinacji samookaleczeń i niespodziewanych sił niszczących globalną infrastrukturę paliwową. Zaczęło się od rozwiązań rządu federalnego i politycznych nacisków, które przez dziesięciolecia były wrogo nastawione do rozwoju produkcji energii ze źródeł konwencyjnych. Począwszy od Morza Północnego aż po Amerykę — w większości krajów europejskich i stanów USA — politycy aktywnie sprzeciwiali się, a nawet zakazali rozbudowy infrastruktury węglowodorowej. Następnie pandemiczne blokady spowodowały spustoszenie w światowej gospodarce i zerwały łańcuchy dostaw surowców energetycznych. Rok 2020 przyniósł największy roczny spadek światowego zapotrzebowania na energię od prawie wieku. [15] […]

Ekonomiści ignorują obecne trendy, zakładając, że rosnące ceny energii mają jedynie krótkotrwały i epizodyczny wpływ na inflację bazową. [16] […] [17]

Decydenci ignorują ryzyko polityczne jakie stwarzają [wysokie – red.] ceny energii. Badania opinii publicznej sporządzone przez Gallupa wskazują, że ankietowani samodzielnie wskazują gospodarkę i inflację jako „najważniejszy problem”, a który znajduje się na szczycie listy problemów z ogromną przewagą. Kwestią numer dwa było „rząd/słabe przywództwo”. „Sytuacja” z Rosją znalazła się dopiero w połowie pierwszej dziesiątki. Zmiany klimatu nie znalazły się w pierwszej dziesiątce. [18] (Nie oznacza to, że obywatele „zaprzeczają” idei zmiany klimatu. Rzeczywiście, większość obywateli odpowiada twierdząco na konkretne pytanie czy uważają, że antropogeniczna zmiana klimatu ma miejsce. [19])

Odebrawszy destrukcyjne napomnienie o znaczeniu tanich nośników energii – i brutalne lekcje na temat geopolityki dostaw nośników paliw, widzimy teraz, że nadszedł już czas, aby zresetować politykę energetyczną i oprzeć ją na rzeczywistości, a nie na pobożnych życzeniach.

Niezmienna rzeczywistość energetyczna

Należy zacząć od rzeczywistości, której nie da się przeoczyć: energia jest potrzebna do wszystkiego, co jest produkowane, hodowane, obsługiwane lub transportowane. Łatwo jest zignorować korzyści płynące z tanich nośników energii, gdy są one tanie, ale już nie tak bardzo, gdy są one drogie. Weźmy pod uwagę jeden tylko przykład wskazujący, że ponad połowa niedawnego wzrostu cen pszenicy wynikała bezpośrednio ze znacznie wyższych kosztów gazu ziemnego używanego do produkcji nawozów. [20] Weźmy również pod uwagę to, że cyfrowe urządzenia i sprzęt — najbardziej złożone produkty, jakie kiedykolwiek produkowano na masową skalę — zużywają średnio około 1000 razy więcej energii do ich wytworzenia, kilogram za kilogram, niż produkty, które dominowały w XX w.

W przeszłości koszty energii potrzebnej do wytworzenia produktu z grubsza odzwierciedlały wagę wytworzonej rzeczy. Lodówka waży około 200 razy więcej niż suszarka do włosów, a jej wytworzenie wymaga prawie 100 razy więcej energii. Ale wyprodukowanie jednego smartfona wymaga prawie tyle samo energii, co jednej lodówki, mimo że ta ostatnia waży 1000 razy więcej. [21] Świat produkuje rocznie prawie 10 razy więcej smartfonów niż lodówek. W związku z tym światowa produkcja smartfonów zużywa obecnie o 15% więcej energii, niż cały przemysł motoryzacyjny, mimo że sam samochód waży 10 000 razy więcej niż smartfon. [22] Globalna chmura, najnowsza i największa infrastruktura społeczeństwa, zużywa dwa razy więcej energii elektrycznej niż cała Japonia. [23] […]

Zwolennicy bezemisyjnego świata nie doceniają nie tylko tego, ile energii świat zużywa obecnie, jak również tego, jak wiele jeszcze będzie tej energii potrzebował. […] W przyszłości będzie jeszcze więcej innowacji i więcej ludzi, z których wielu będzie bardziej zamożnych i będzie chciało mieć to, co inni już mają, począwszy od lepszej opieki medycznej aż po samochody i wakacje. W Ameryce jest prawie tyle samo pojazdów, co i ludzi, podczas gdy w większości krajów na świecie mniej niż jedna osoba na 20 ma samochód. [24] Ponad 80% światowej populacji nie odbyło jeszcze ani jednego lotu. [25] Produkcja leków jest jeszcze bardziej energochłonna niż produkcja samochodów czy samolotów, a szpitale zużywają 250% więcej energii na m2 niż budynki komercyjne. [26]

Jeśli chodzi o dostawy energii, moje wcześniejsze raporty szczegółowo opisywały wyzwania, a wręcz brak możliwości w przewidywalnej przyszłości wyeliminowania wykorzystania węglowodorów ze współczesnego społeczeństwa, a co ma być wynikiem transformacji energetycznej. [27] […] Jednak polityka dekarbonizacji energetyki zdegradowała trzy najważniejsze wskaźniki, które od dawna dominują w myśleniu ludzkości o energii elektrycznej: niskie koszty wytwarzania, wysoką niezawodność systemu i bezpieczeństwo geopolityczne. Podczas gdy historycznie rzecz biorąc, gdy pojawiały się nowe sposoby dostarczania energii cywilizacji, żadna z nich nie doprowadziła do tego, że eliminowano stosowanie dotychczasowych technologii. Zamiast tego nowe technologie zwiększały dostępne społecznie opcje, zmieniając [proporcjonalnie – red.] wykorzystanie każdej z nich, jednocześnie zwiększając ogólny dobrobyt.

Główne wyzwania dla transformacji energetycznej nie wynikają dziś z samej polityki czy [wyznawanej – red.] filozofii politycznej, ale z praw fizyki rządzących energetyką i z [dostępnej – red.] technologii. Mówiąc wprost: aspiracje polityczne i górnolotne słowa nie mogą zmienić obowiązywania ani charakteru, na przykład, praw termodynamiki. Konsekwencje leżącej u podstaw praw fizyki rządzących energetyką są widoczne w pięciu kluczowych obszarach, podsumowanych poniżej: rzeczywistych kosztach, prędkościach dużych systemów, zużyciu materiałów niezbędnych do budowy wszystkich maszyn, lokalizacji kluczowych dostawców surowców oraz inflacyjnym wpływie na rynki energii zmuszanych do przyjmowania systemów energetycznych o dużej zawartości minerałów.

Koszty

Twierdzenia, że ​​energia wiatrowa, słoneczna i pojazdy elektryczne zrównały się poziomem kosztów z tradycyjnymi źródłami energii lub też środkami transportu, nie są oparte na dowodach. Jeszcze przed ostatnim okresem wzrostu cen energii Niemcy i Wielka Brytania – oba państwa znajdujące się znacznie dalej w postępach transformacji energetycznej niż Stany Zjednoczone – odnotowały wzrost średnich stawek za energię elektryczną o 60–110% w ciągu ostatnich dwóch dekad. [28] Ten sam mechanizm [wzrostu cen energii – red.] widoczny jest również w Australii i w Kanadzie. [29] Jest to również widoczne w tych stanach i regionach USA, w których politycy zdecydowali o wyższym udziale energii wiatrowej/słonecznej w wytwarzaniu energii. Ogólnie rzecz biorąc, podstawowe koszty energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w USA wzrosły w ciągu ostatnich 20 lat. [30] Jednak stawki energii powinny były spaść z powodu załamania się cen gazu ziemnego i węgla – dwóch źródeł energii, które w tym czasie dostarczały łącznie prawie 70% energii elektrycznej. [31] Zamiast tego ceny energii wzrosły dzięki zwiększonym wydatkom na niepotrzebną w innym przypadku infrastrukturę niezbędną do przesyłania energii elektrycznej wytwarzanej przez wiatr/słońce, a także dzięki zwiększonym kosztom utrzymania dostaw energii podczas braku dostępności energii z wiatru i słońca, a co wynika z utrzymywania elektrowni konwencjonalnych (to jest dokładnie tak samo posiadanie dodatkowego, w pełni zatankowanego samochodu, zaparkowanego i gotowego do jazdy). W efekcie ponosimy wydatki na dwa systemy energetyczne.

Żadne z powyższych wyliczeń nie uwzględnia ukrytych kosztów dotacji finansowanych przez podatników, a które miały na celu obniżenie kosztów pozyskania energii z alternatywnych źródeł. Skumulowana wartość wszystkich dotacji na całym świecie przeznaczona w ciągu ostatnich dwóch dekad na biopaliwa, energetykę wiatrową i słoneczną wyniosła ok. 5 bilionów dolarów [32], co odpowiada wartości mniej więcej 5% światowego rynku energii.

Niezależnie od tego, czy chodzi o ochłodzenie domu, rozgrzewanie stali czy zapewnienie zasilania centrum danych, odwiecznym wyzwaniem technologicznym było znalezienie najtańszego sposobu udostępnienia energii tam, gdzie jest ona potrzebna do zaspokojenia z natury zmiennych wymagań, zwłaszcza w obliczu nieuniknionych wyzwań związanych z naturalnymi katastrofami, awariami maszyn czy zerwaniem łańcuchów dostaw. Ropa naftowa, gaz ziemny, węgiel, a nawet drewno i woda są łatwe do magazynowania w bardzo dużych ilościach przy bardzo niskich kosztach, ale już nie elektryczność. W związku z tym udostępnienie energii elektrycznej na dużą skalę stało się możliwe dzięki zastosowaniu maszyn wytwarzających energię elektryczną (turbin), a które można włączyć w razie potrzeby, a które zasilane są dużymi ilościami surowców naturalnych (takich jak gaz ziemny, węgiel czy płynąca woda). Surowce te da się łatwo i tanio przechowywać. Ponad 80% produkcji energii elektrycznej i ponad 90% transportu w USA ma takie cechy. [33] Stany Zjednoczone przechowują średnio ok. od 1 do 2 miesięcy krajowego zapotrzebowania na każdy rodzaj węglowodorów. [34] Przechowywanie tak ogromnych ilości [paliw – red.] jest możliwe, ponieważ przechowywanie ropy naftowej lub ekwiwalentu energetycznego gazu ziemnego kosztuje mniej niż 1 dolara miesięcznie. [35] Magazynowanie węgla jest jeszcze tańsze. W ten sposób, w ciągu ostatniego stulecia, inżynierom udało się zbudować ogólnokrajową grupę sieci elektroenergetycznych, które zasilają prawie wszystko i o każdej porze, a jednocześnie kosztuje mniej niż 3% PKB rocznie. 

Samo magazynowanie energii elektrycznej – wytwarzanej przez elektrownie słoneczne/wiatrowe – pozostaje niezwykle drogie pomimo osławionej rewolucji bateryjnej. Akumulatory litowe, wynalazek nagrodzony Noblem, są o ok. 400% lepsze niż akumulatory kwasowo-ołowiowe pod względem ilości energii zmagazynowanej na jednostkę masy (co ma kluczowe znaczenie dla samochodów). I mimo, że koszty baterii litowych spadły ponad 10-krotnie w ciągu ostatnich dwóch dekad, to wciąż przechowywanie ekwiwalentu energetycznego jednej baryłki ropy naftowej przy użyciu baterii litowych kosztuje co najmniej 30 USD. [36] Tylko ta okoliczność wyjaśnia, dlaczego, niezależnie od ustawowych nakazów i dotacji, baterie nie rozwiążą problemu przechowywania energii na skalę całej sieci energetycznej przez kilka dni, nie mówiąc już o tygodniach.

Mimo że elektrownie wiatrowe i słoneczne nie ponoszą kosztów zakupu paliwa i mają niższe koszty utrzymania niż silniki spalinowe, to jednak koszty wielkoskalowych akumulatorów dla całej sieci energetycznej musiałyby spaść co najmniej 20-krotnie, aby dorównać dyspozycyjności i niezawodności konwencjonalnej energetyki. [37] Nie ma takich praw fizyki, nie mówiąc już o inżynierii czy ekonomii skali, które wskazywałyby na taką możliwość. Faktycznie, koszty baterii rosną. I mówiąc wprost, przy dzisiejszych i prawdopodobnie przyszłych cenach, zbudowanie wystarczającej liczby baterii do magazynowania energii elektrycznej, która wystarczyłaby dla USA  przez 12 godzin kosztowałoby ok. 1,5 biliona dolarów, choć taka ilość  magazynowanej energii i tak pozostawiłaby naród w regularnych ciemnościach jak kraj trzeciego świata. Czy jest alternatywa? Tak. Wystarczy zbudować – warte ok. 100 mld dolarów konwencjonalne elektrownie zasilane węglowodorami, które w razie potrzeby mogą dostarczać energię przez całe dni i tygodnie, a nie tylko przez godziny.

Bateria litowa umożliwiła zbudowanie użytecznych pojazdów elektrycznych. Mimo to dzisiaj koszt samochodu elektrycznego wynosi co najmniej 50–70% więcej niż porównywalnego standardem samochodu [z silnikiem benzynowym lub Diesla – red.]. Pomijając cenę zakupu, obiegowa opinia głosi, że niechęć konsumentów do korzystania z pojazdów elektrycznych wynika również z tak zwanego lęku przed ich zasięgiem, który, jak się uważa, da się rozwiązać za pomocą dużej ilości punktów ładowania. Jednak większość pojazdów elektrycznych ma już zasięg równoważny samochodom benzynowym, czyli 200–400 mil [ok. 360-720 km – red.]. Problemem nie jest jednak ich zasięg, ale czas potrzebny do naładowania baterii.

Na standardowej stacji benzynowej możemy napełnić zbiornik paliwa w ciągu ok. 5 minut. Natomiast ładowanie pojazdu elektrycznego za pomocą standardowej ładowarki poziomu 2, używanej w domach oraz w publicznych puntach ładowania, zajmuje ok. 10 godzin. [39] Podczas gdy tzw. „super-ładowarka” może skrócić ten czas do 30–40 minut, to jednak zarówno „super-ładowarka”, jak i dłuższy czas tankowania, mają dramatyczne konsekwencje kosztowe. Dłuższy czas ładowania pojazdu elektrycznego oznacza, że ​​stacja ładowania będzie potrzebowała o wiele więcej miejsc do ładowania pojazdów, by obsłużyć tę samą liczbę klientów w godzinach szczytu. A ta zwiększona liczba [miejsc obsługi ładujących pojazdy – red.] wymaga nie tylko znacznie więcej (drogich) gruntów, ale wiąże się także z wyższym jednostkowym kosztem kapitałowym „super-ładowarki”, która kosztuje mniej więcej dwukrotnie więcej niż pompa na stacji paliw. [40]

Połączenie tych czynników tłumaczy aż przeszło od 10 do 20-krotnie wyższy koszt infrastruktury ładowania niezbędnej do zapewnienia tej samej funkcjonalności dla użytkowników. Przy czym koszt ten nie obejmuje to niezbędnych i dodatkowych kosztów modernizacji lokalnej sieci dystrybucji energii elektrycznej do poziomów niezbędnych do obsługi „super-ładowarek”. Pojedyncza „super-ładowarka”, wymaga infrastruktury elektrycznej równoważnej dla obsługi 10 domów.

Tempo

Rosyjska inwazja na Ukrainę zmusiła europejskich decydentów do zmierzenia się z problemem wprowadzania szybkich zmian na olbrzymią skalę. Ogłoszony przez Unię Europejską w maju [2022 r.] plan ma na celu znaczne ograniczenie rosyjskiego importu w ciągu najbliższych pięciu lat. [41] […] [42] [Unijny – red.] plan koncentruje się na znalezieniu alternatywnych źródeł zakupu węglowodorów. Podnosi, aż o pięć punktów procentowych, poprzedni cel klimatyczny dotyczący udziału energii odnawialnej w globalnym zużyciu energii do 2030 r. Ponadto plan ten przewiduje dotowanie oraz nakazuje podjęcie działań na rzecz racjonowania energii, mające na celu ogólne zmniejszenie jej zużycia w Europie. Warto jednak spojrzeć na unijne cele z perspektywy celu globalnego, jakim jest szybka eliminacja wszystkich węglowodorów. Zobaczmy, z perspektywy historycznej, jak szybko budowano globalną infrastrukturę energetyczną.

Plan transformacji energetycznej i osiągnięcie „zerowych emisji” wg IEA [International Energy Agency – red.] wymagałaby realizacji 20 – letniego programu budowy, który umożliwiłby 15-krotny wzrost ilości elektrowni wiatrowych i słonecznych w stosunku do dzisiejszego stanu. [43] Skala tego programu jest równa […] lub większa niż wszystkie dotychczasowe globalne plany rozbudowy infrastruktury energetycznej, które miały miejsce w ciągu ostatnich 60 lat. [44] Abstrahując od kwestii ekonomicznych i wyzwań prawnych, nie ma dowodów na istnienie możliwości technologicznych, które pozwoliłyby na wybudowanie takiej ilości elektrowni wiatrowych i słonecznych i to w stałym tempie, prawie trzykrotnie wyższym, niż miało to miejsce w całej współczesnej historii.

Zakładana wizja transformacji [energetycznej – red.] obejmuje również budowę infrastruktury, która wymaga użycia ok. dziesięć razy większej ilości materiałów budowlanych, których trzeba by użyć do wybudowania elektrowni konwencjonalnych o takiej samej mocy energetycznej. [45] Sytuacja ta jest analogiczna do wybudowania na nowo - a nie naprawy lub rozbudowy - wszystkich istniejących autostrad w USA zbudowanych od 1921 r. i zrobienia tego przez ok. 1/3 czasu, jaki pierwotnie wybudowano drogi, przy zużyciu o dziesięć razy większej ilości materiałów na jedną milę drogi.

Materiały

Wszystkie systemy energetyczne wymagają użycia surowców mineralnych i materiałów niezbędnych do budowy maszyn i infrastruktury technicznej. Jak wynika z przełomowej analizy IEA, transformacja energetyczna polega na „przejściu od systemu energetycznego zużywającego duże ilości paliw kopalnych do systemu energetycznego wykorzystującego duże ilości surowców mineralnych”. [46] Szacunki samej IEA dotyczące tego kierunku transformacji, a która jest bardzo daleka od całkowitego wyeliminowania węglowodorów [z użytkowania – red.], wskazują na dużą potrzebę zwiększenia podaży minerałów, takich jak lit, grafit, nikiel i pierwiastki ziem rzadkich, odpowiednio o 4200%, 2500%, 1900% i 700% do 2040 r.

Szacunki te nie są wynikiem błędów projektowych, ale są ściśle powiązane z samą z naturą technologii SWB. Dla przykładu warto pamiętać, że do zbudowania każdego samochodu elektrycznego potrzeba ok. 400 funtów [ok. 180 kg – red.] więcej aluminium i ok. 150 funtów [ok. 68 kg – red.] więcej miedzi niż w przypadku zwykłego pojazdu napędzanego benzyną. [47] Są to znaczące różnice, gdy produkuje się miliony samochodów elektrycznych rocznie, a jednocześnie wspiera się rosnący popyt na inne surowce mineralne niezbędne do budowy olbrzymiej liczby turbin wiatrowych/paneli słonecznych, a także wielkoskalowych baterii sieciowych. A i tak nic nie mówi się o „ukrytym” wykorzystaniu węglowodorów w sektorze wydobywczym, który jeszcze narzuceniem transformacji zużywał już ok. 40% zasobów światowych energii. [48] (To „ukryte” zapotrzebowanie na węglowodory niezbędne do wydobywania surowców materialnych będących składowymi produkcji akumulatorów do pojazdów elektrycznych oznacza również, że jazda tymi pojazdami nie wyeliminuje tak dużej ilości CO2, jak się wydaje, a nawet może nie doprowadzić do jakiejkolwiek redukcji emisji. [49])

W niedawnym raporcie Banku Światowego napisano, w epickim uniesieniu, że: „ambitne działania na rzecz klimatu przyniosą znaczny [wzrost – red.] popytu na surowce mineralne”. [50] Podobna analiza przeprowadzona tym razem przez ING wykazała, że wskazane przez IEA ​​cele transformacji energetycznej wymagałyby przeznaczenia [na ten cel – red.] ok. 50% całej obecnej produkcji aluminium i miedzi oraz około 80% światowej produkcji niklu. [51] Inna niedawna analiza, przeprowadzona przez IHS/Platts, wykazała, że ​​świat będzie musiał ponad dwukrotnie zwiększyć wydobycie miedzi, aby sprostać obecnym planom transformacji energetycznej. [52] Całkowite zastąpienie węglowodorów przy użyciu technologii SWB wymagałoby ilości surowców mineralnych przekraczającej znane światowe rezerwy tych minerałów. [53]

Zaspokojenie tak bezprecedensowego zapotrzebowania na surowce mineralne będzie wymagało otworzenia znacznie większej liczby kopalni niż obecnie i to znacznie szybciej niż kiedykolwiek w historii. (Średni czas na świecie od zakwalifikowania nieruchomości do uruchomienia nowej kopalni wynosi 16 lat). Realizacja celów klimatycznych będzie wymagała [budowy – red.] dziesiątek nowych kopalni dla każdego z kilkunastu rodzajów surowców mineralnych, a każda z nich będzie wymagała przeznaczenia dziesiątek miliardów dolarów inwestycji. [54] Nawet gdyby inwestycje te były wykonalne, to w dalszym ciągu brakuje planów pozyskania tak dużej ilości surowców mineralnych w przewidywalnym horyzoncie czasowym. Krótko mówiąc, oznacza to, że niezależnie od ceny, polityki i nakazów świat nie będzie w stanie zbudować wszystkich urządzeń spełniających aspiracje związane z transformacją [energetyczną – red.].

Dostawcy

W gąszczu obecnej polityki energetycznej sama mapa drogowa procesu dekarbonizacji kreuje problematyczne zmiany w łańcuchach dostaw minerałów energetycznych [niezbędnych do produkcji urządzeń OZE – red.]. Według stanu na dziś, Stany Zjednoczone są w 100% uzależnione od importu 17 minerałów, które zostały wymienione jako krytyczne dla bezpieczeństwa narodowego i gospodarczego a w przypadku 28 innych minerałów krytycznych ich import z USA stanowi ponad połowę istniejącego popytu krajowego [55] Produkcja fabryk wytwarzających baterie lub panele słoneczne w USA, byłaby równoważna z produkcją konwencjonalnych samochodów, jednocześnie wszystkie kluczowe komponenty i całe paliwo byłyby importowane.

Globalny udział Chin w rynku rafinowanych surowców energetycznych jest dwukrotnie większy niż udział w rynku ropy naftowej krajów OPEC [światowego kartelu naftowego – red.]. Chiny są największym światowym producentem aluminium z 40% udziałem u w rynku. Jest to metal, który zwykle nie znajduje się na liście minerałów niezbędnych do transformacji energetycznej. Następna jest produkcja polikrzemu, kluczowego surowca do produkcji paneli słonecznych; Chiny mają ok. 80% udziału w rynku produkcji polikrzemu, a który jest bardzo energochłonny w produkcji, choć jest wytwarzany w taniej i zdominowanej przez węgiel energetyce tego kraju. [56]

Mając na uwadze bieżące wydarzenia [geopolityczne – red.], warto zauważyć, że Rosja produkuje 6% [57] światowego aluminium (czterokrotnie więcej niż USA) [58] i aż 10% światowego niklu (trzecie miejsce na świecie) oraz jest jednym z największych producentów miedzi na około 4% światowej podaży (mniej więcej tyle samo co w USA). Chile, największy producent miedzi z 20% udziałem w rynku, ma już nowego socjalistycznego prezydenta, który obiecał sprawiedliwość społeczną i reformy środowiskowe w górnictwie. [59] Drugim i trzecim światowym producentem miedzi są Peru i Kongo. Największym producentem niklu jest Indonezja, która nie jest powszechnie postrzegana jako kraj o stabilny politycznie.

Charakter zależności geopolitycznych w przypadku minerałów energetycznych [niezbędnych do produkcji urządzeń OZE – red.] kontrastuje z sytuacją na rynku węglowodorów, które napędzają ponad 80% światowej gospodarki. Liczba dostawców węglowodorów jest bardzo długa, zaś dominujący gracze [na rynku węglowodorów – red.] mają jedynie ułamek udziału w rynku w porównaniu z udziałami w rynku minerałów energetycznych. No i oczywiście Stany Zjednoczone są eksporterem netto węglowodorów.

Ceny energii wiatrowej, słonecznej i baterii

Obecnie sektor energetyczny wykorzystuje mniej niż 15% różnych krytycznych surowców mineralnych, które są wykorzystywane również do innych celów. Ale jeśli cele transformacji energetycznej zostałyby osiągnięte, udział ten wzrośnie co najmniej z 40% do 70%. Już sam proces transformacji i wzrostu wykorzystania surowców mineralnych doprowadził do wyższych i co raz bardziej niestabilnych cen. Nawet w tym wczesnym okresie potencjalnie radykalnego wzrostu popytu ceny litu już wzrosły o prawie 1.000% w ciągu ostatnich dwóch lat, podobnie jak ceny miedzi znajdujące się na poziomie dwukrotnie większym niż w całej historii, zaś handel niklem znajduje się na najwyższym poziomie od pięciu lat po zejściu z ostatnich szczytów, a ceny aluminium osiągnęły najwyższy poziom od 10 lat. I znowu, ten sam mechanizm jak w przypadku technologii SWB, które zaspokajają zaledwie kilka procent całkowitego światowego zapotrzebowania na energię.

Rosnące zapotrzebowanie na surowce mineralne będzie powodowało dalsze wzrosty ich cen i co będzie miało dwa skutki makroekonomiczne: [po pierwsze – red.] zwiększy koszty samych urządzeń SWB – a tym samym zawyży koszty i tak już drogiej polityki transformacji energetycznej – oraz zwiększy koszty innych towarów konkurujących o same surowce mineralne. To drugie zjawisko jest zasadniczo inflacyjne, a pierwsze z nich eliminuje założenie zawarte we wszystkich prognozach przejściowych, tj., że technologie SWB [z upływem czasu – red.] nieuchronnie stają się tańsze.

Aż dotychczas, znaczące obniżki cen baterii były szczęśliwym wynikiem dużych zysków w procesach wytwarzania, do tego stopnia, że ​​60–70% kosztu baterii litowej stanowią obecnie surowce mineralne. Oznacza to, że era dużych spadków cen akumulatorów dobiegła właśnie końca wraz z rosnącymi kosztami surowców materialnych. W konsekwencji, wiele prognoz przewiduje obecnie wzrost cen baterii. [60] Morgan Stanley [jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie – red.] spodziewa się, że producenci pojazdów elektrycznych będą musieli podnieść ceny o 25% z powodu samej eksplozji cen litu. [61] (Podwyżki cen samochodów zostały już ogłoszone przez Teslę i BYD, tj. dwóch największych na świecie producentów pojazdów elektrycznych).

W podobny sposób została także przekształcona opłacalność produkcji paneli słonecznych. Również, dzięki ulepszonej produkcji, zakup surowców stanowi obecnie ok. 70% całkowitej ceny modułu fotowoltaicznego. Jednak rosnące ceny surowców mineralnych odwróciły również długoterminowe spadki kosztów paneli fotowoltaicznych; ich ceny wzrosły o ok. 50% w ciągu ostatnich kilku lat. Surowce mineralne stanowią 20% całkowitego kosztu [wytworzenia – red.] turbin wiatrowych. Obecne prognozy przewidują wzrost cen turbin wiatrowych o ok. 25% w ciągu następnego roku z powodu wzrostu kosztów surowców.

Jak zauważono w raporcie IEA „rosnące ceny towarów” spowodowały „wzrost kosztów wytwarzania paneli fotowoltaicznych, turbin wiatrowych i… odwróciły trend redukcji kosztów, który branża obserwowała przez ponad dekadę”. [62] Przyszłe koszty technologii SWB będą zdominowane przez to, co dzieje się w światowym przemyśle górniczym. Poza tym przyszłe koszty wielu innych towarów [wykorzystujących surowce mineralne – red.] będą zależeć od tego, jak mocno i jak szybko rządy będą wymuszać [na społeczeństwach – red.] politykę transformacji.

W 2021 r. dogłębna analiza przeprowadzona przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) wykazała, że ​​plany transformacji energetycznej spowodują, że światowe ceny metali osiągną historyczne szczyty „przez bezprecedensowy, trwały okres trwający mniej więcej dekadę”. [63] MFW zauważył również, że „zintegrowane modele oceny” dla transformacji energetycznej „nie obejmują . . . potencjalnego wzrostu kosztów [surowców mineralnych]”. Modele te nie uwzględniają również rozlewającej się inflacji na inne zastosowania surowców mineralnych.

Metale zwykle stanowią niewielką część kosztów wytwarzania większości produktów. jednak niedawna publikacja US Geological Survey (USGS) wskazała, że dla przykładu, samo podwojenie cen aluminium, zwiększyłoby koszty wytwarzania na tyle mocno, że zniwelowałoby to całą marżę zysku amerykańskich producentów tradycyjnych pojazdów ciężkich, w tym ciężarówek i autobusów. [64] Potencjalnie długoterminowy i systematyczny trend w postaci wzrostu cen surowców mineralnych byłby czymś nowym. Cały XX wiek był okresem powolnego spadku średnich cen surowców mineralnych [65], tego korzystnego trendu, który zaczął się odwracać dopiero ok. dekady temu [66] i który może przyspieszyć, jeśli zostaną zrealizowane plany transformacji [energetycznej – red.].

I już bez żadnej ironii, ropa naftowa i gaz ziemny odpowiadają za ok. 2/3 energii zużywanej w sektorze wydobywczym, a resztę kosztów stanowi energia elektryczna, której większość jest również wytwarzana z węglowodorów, często z węgla. [67] Wydatki na nośniki energii [paliwa do maszyn – red.] (jeszcze przed obecną inflacją cen paliw) stanowiły 40% kosztów w górnictwie. Polityka transformacji energetycznej, która zwiększa koszty wydobycia węglowodorów, bezpośrednio wpływa również na koszty wydobycia samych minerałów. 

Łupki: „Odmienna” rewolucja energetyczna

Największą pojedynczą zmianą celów polityki energetycznej we współczesnej historii było poszukiwanie sposobów na odejście od paliw kopalnych. Z drugiej zaś strony, największą pojedynczą zmianą w światowej produkcji energii we współczesnej historii był nieoczekiwany wzrost wydobycia węglowodorów w wyniku rewolucji łupkowej.

Skala i tempo technologicznej rewolucji, która odblokowała dostęp do ogromnych ilości ropy naftowej i gazu ziemnego ze skał łupkowych poprzez szczelinowanie hydrauliczne i wiercenia poziome, wciąż pozostaje niedoceniona. Wydobycie [paliw kopalnych – red.] z łupków było najszybszym i największym w historii zwiększeniem dostaw paliw kopalnych. Jedyna porównywalna ekspansja miała miejsce dekadę po otwarciu gigantycznego pola naftowego Ghawar w Arabii Saudyjskiej w połowie lat 60-tych XX w. Nie można ignorować późniejszego wzrostu geopolitycznej i gospodarczej potęgi tego kraju, jak również powiązanego z tym wydarzeniem powstania kartelu naftowego OPEC.

Przedpandemiczna dekada ekspansji łupków dodała 800% więcej dostaw paliw kopalnych Stanom Zjednoczonym niż (dotowana) ekspansja technologii SWB. W rzeczywistości wzrost dostaw paliw kopalnych z eksploatacji łupków był prawie dwukrotnie większy niż liczona razem ekspansja technologii słonecznej i wiatrowej na całym świecie. Z praktycznego punktu widzenia to rozwój tego pierwszego [wydobycia paliw z łupków – red.] pomógł w rozwoju drugiego [przemysłu OZE – red.], utrzymując niskie ceny energii. Uwolniono w ten sposób kapitał do finansowania z natury drogich technologii SWB i umożliwiając (aż do teraz) tanie zakupy zapasów.

Amerykańska rewolucja łupkowa miała i nadal ma swoje dalekosiężne konsekwencje – m.in. doprowadziła do ponownego eksportu ropy naftowej przez Stany Zjednoczone po raz pierwszy od czterech dekad, i to w ilości ponad dwukrotnie większej niż ostatni wynik z ok. 1960 r. Politycy oraz eksperci ds. energetyki spędzili pół wieku, załamując ręce na temat zależności USA od importu i seryjnie przyjmując kolejne rządowe dokumenty, które miały niewielki wpływ na ogólną infrastrukturę energetyczną. Zamiast tego, status quo został odwrócony przez technologie wiercenia i wydobycia łupków, które zostały opracowane i sfinansowane prawie w całości przez sektor prywatny. Stany Zjednoczone eksportują obecnie więcej ropy naftowej niż pięciu członków kartelu OPEC.

Tak jak to było w przypadku powstania wielkiego złoża Ghawar, kluczową cechą rewolucji łupkowej była szybkość jej ekspansji. Przemysł łupkowy rozpoczynał od zerowych obrotów w 2007 r. osiągając [obecnie – red.] roczne obroty przekraczające 200 mld dolarów. Kompletnym zbiegiem okoliczności jedyną branżą, która dorównała tej skali przychodów i szybkości ekspansji w tym okresie, było pojawienie się smartfonów w USA.

Kluczową cechą przemysłu łupkowego jest szybkość, z jaką można wiercić otwory wiertnicze. Zamiast planowania i rozwijania, co w przypadku tradycyjnych projektów wydobycia paliw kopalnych o wartości miliardów dolarów może zająć lata, każdy odwiert łupkowy jest samodzielną decyzją (rozłożoną pomiędzy setki firm), angażującą zazwyczaj jedną tysięczną kapitału, z horyzontem planowania mierzonym w miesiącach a czas wiercenia liczony w tygodniach. Warto zauważyć, że chociaż historia wydobycia łupków nie była efektem wysiłków „Big Oil” [wielkich kompani naftowych – red.], to było to rękę tej branży. Wyłoniła się natomiast branża wydobycia łupków i wciąż obejmuje setki producentów i tysiące wyspecjalizowanych firm usługowych bezpośrednio powiązanych [z przemysłem wydobycia łupków – red.]. Ponowne pojawienie się USA jako głównego światowego eksportera ropy naftowej i gazu ziemnego, było zasadniczą przyczyną spadku średniej światowej ceny ropy naftowej i skroplonego gazu ziemnego o ok. 50%, i co do niedawna było ogólnoświatową korzyścią ekonomiczną. [68] Efektem niższych cen netto [paliw kopalnych – red.] było zaoszczędzenie przez konsumentów bilionów dolarów i odwrotnie, nastąpiło zmniejszenie ilości pieniędzy wysyłanych do producentów, zwłaszcza do Rosji i krajów OPEC.

Wyjątkowa szybkość całego amerykańskiego ekosystemu eksploracji łupków, uzupełniona równie wyjątkowymi cechami amerykańskich rynków kapitałowych, pozwoliła na szybkie i adekwatne reakcje na gwałtowne zmiany gospodarcze, jakimi były trzy przypadki załamania się cen w krótkiej historii tej branży. Pierwsze załamanie miało miejsce wraz z recesją w 2008 r. Drugie załamanie cen w 2014 r., było w dużej mierze wynikiem wspólnej decyzji Saudyjczyków i Rosjan o zalaniu rynków [ropą naftową – red.], a co z sukcesem doprowadziło do bankructwa wielu inwestorów w amerykańskim przemyśle łupkowym. [69] Ale wydobycie łupków wzrosło szybko i dramatycznie po pierwszych dwóch załamaniach cenowych, również dzięki innowacjom technologicznym we wszystkich aspektach. Dla przykładu, podstawowy wskaźnik wydajności platform łupkowych, tj. produkcja energii na platformę – poprawiała się w średnim tempie ponad 20% rocznie przez całą dekadę. [70] Oznacza to podwojenie produktywności platform co trzy lata.

Trzecie załamanie cen ropy naftowej było wynikiem globalnych lockdownów spowodowanych pandemią w 2020 r. Blokady te doprowadziły do ​​gwałtownego spadku aktywności gospodarczej i odpowiadającego mu spadkowi zapotrzebowania na energię. Konsekwencje tego ostatniego załamania finansowego wciąż trwają, tym razem komplikując się wobec nasilenia polityki wrogiej inwestycjom w paliwa kopalne. Jednak kluczowym geopolitycznym i ekonomicznym pytaniem dla naszych decydentów jest to, czy możliwe jest odrodzenie się wydobycia, tj. czy USA mogą zapewnić światu tyle nowych dostaw energii, jak to miało miejsce w poprzedniej dekadzie.

Jak łupki mogą odzyskać swoją moc?

Pomimo poważnych trudności gospodarczych i politycznych, Stany Zjednoczone w dalszym ciągu pozostają największym światowym producentem ropy naftowej oraz gazu ziemnego i nadal są największym eksporterem gazu. Polityczna debata nad amerykańską polityką energetyczną koncentruje się w chwili obecnej nad zagadnieniem, czy można pozwolić przemysłowi łupkowemu na pełne ożywienie. Ale biorąc pod uwagę wnioski, które wynikają z uwikłania w dostawy rosyjskich surowców energetycznych, zamiast tego polityczna debata powinna być skoncentrowana się na tym, nie czy amerykański przemysł łupkowy mógłby jeszcze bardziej rozwijać – ale czy Ameryka mogłaby, dajmy na to, podwoić eksport ropy naftowej i gazu ziemnego?

Gdyby produkcja [paliw – red.] w USA mogła wzrosnąć tak bardzo – jak w ciągu ostatniej dekady – lub nawet o połowę, zmieniłoby to układy geopolityczne i, co nie bez znaczenia, prawie na pewno ponownie obniżyłoby ceny nośników energii. To, czy taka ekspansja jest możliwa lub też obecny poziom produkcji zostanie utrzymany, zależy od odpowiedzi na trzy pytania:

  • czy technologia będzie nadal zwiększać opłacalność wydobycia ropy i gazu z amerykańskich pól łupkowych oraz, i co ma coraz większe znaczenie, będzie dotyczyło to także inwestycji w wydobycie paliw z dna morza?
  • czy rynki kapitałowe zapewnią niezbędne finansowanie, pomimo prowadzenia aktywnych kampanii pozbywania się przedsiębiorstw lub też karania ich za realizację takich inwestycji? [tj. w wydobycie węglowodorów – red.]
  • czy rząd federalny i rządy stanowe zmniejszą tempo wydawania pozwoleń lub też poszerzą całkowity zakaz pozwoleń regulacyjnych niezbędnych do budowy infrastruktury wydobywczej, od odwiertów po rurociągi aż po porty?

Odpowiedzi na drugie i trzecie pytanie, dotyczące pieniędzy i pozwoleń, wynikają z uwarunkowań politycznych. Zmiany, choć trudne i pozornie mało prawdopodobne, są jednak możliwe za przysłowiowym pociągnięciem pióra (nikt nie wierzył, że zniesienie trwającego od dziesięcioleci zakazu eksportu ropy naftowej zdarzy się i będzie sygnowane przez prezydenta Baracka Obamę). Ale to, czy kolejna wielka ekspansja wydobycia kopalin z łupków zasadniczo będzie możliwa, nie zależy już od ambicji legislacyjnych, ale od tego, co umożliwi technologia, choć oczywiście koncesje na wydobycie mają znaczenie.

Wyższe ceny zazwyczaj prowadzą gdzieś do zwiększonej produkcji. Problemem jest zawsze ustalenie konkretnie, kiedy to nastąpi i gdzie. Reakcja producentów na cenę jest determinowana ich przekonaniem, że [wyższe – red.] ceny utrzymają się wystarczająco długo na tyle, aby odzyskać zainwestowany kapitał, odpowiednio szybkim procesem uzyskiwania zezwoleń oraz dostępną siłą roboczą.

Należy zauważyć, że to, czy Stany Zjednoczone mogłyby radykalnie zwiększyć wydobycie paliw kopalnych, nie jest kwestią [posiadania – red.] zasobów naturalnych. Jak wskazywaliśmy prawie dokładnie 10 lat temu „To technologia uwalnia zasoby”, a „Ameryka Północna ma całkowite zasoby węglowodorów, które są ok. cztery razy większe niż te znajdujące się na Bliskim Wschodzie. Dane geologiczne wskazują, że Ameryka Północna jest głęboko zasobna w węglowodory”. [71] W ten sposób kampania antywęglowodorowa przeszła od błędnej idei ograniczenia [wydobycia – red.] („szczyt wydobycia ropy naftowej”) do dzisiejszej narracji „zatrzymaj to w ziemi”. I już tylko dla przypomnienia, również dziesięć lat temu przewidywaliśmy – kiedy toczyła się dyskusja w szczycie wydobycia ropy naftowej a eksport amerykańskiej ropy naftowej był nielegalny – że Stany Zjednoczone staną się największym światowym producentem węglowodorów i powinny stać się ich eksporterem.

Jedną z wad wielu prognoz naftowych/gazowych jest błędne traktowanie rezerw [zasobów naturalnych – red.], ich wielkości, które są ściśle zdefiniowane przez wymogi regulacyjne dotyczące raportowania na giełdzie papierów wartościowych, a także praktyczne aspekty krótkoterminowego planowania biznesowego. Zasoby nie odzwierciedlają rzeczywistej fizycznej ilości zasobów naturalnych. Oficjalne rezerwy ropy naftowej w USA w 1980 r. wynosiły 30 mld baryłek. W latach 1980-2020 Stany Zjednoczone wyprodukowały ponad 100 mld baryłek. Obecnie oficjalne rezerwy [zasobów naturalnych ropy i gazu– red.] nadal wynoszą ok. 35 mld baryłek. Rzeczywiste wydobycie pochodzi z zasobów naturalnych, które są przekształcane w nadające się do wydobycia rezerwy, ponieważ przedsiębiorstwa, rynki oraz technologie wciąż się rozwijają.

Weźmy pod uwagę niewykorzystane zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego na lądzie. USGS zidentyfikował istnienie węglowodorów łupkowych ok. 100 lat temu. Jednak dostęp do tych surowców wymagał osiągniecia odpowiedniego poziomu rozwoju technologicznego, który ostatecznie pojawił się około 15 lat temu. Jednak, jak wskazuje literatura geologiczna, dzisiejsza technologia górnicza uwalnia tylko 5–15% cząsteczek węglowodorów uwięzionych w łupkach. [72] Istnieją znane sposoby podwajania, a nawet potrajania ilości surowców pozyskiwanych z odwiertu. [73] Kluczem do uzyskania takich wyników będzie szybkie doskonalenie opłacalnych innowacji technologicznych. I co jest istotne dla debaty nad transformacją: nie są znane żadne sposoby na podwojenie wydajności energetycznej jakiejkolwiek technologii SWB.

Postęp technologiczny jest również wyraźnie widoczny, gdy przyjrzymy się sprzętowi wykorzystywanemu do wydobycia baryłek z lądowych złóż łupków. Na początku 2020 r., liczba działających platform naftowych i gazowych w USA była tylko o kilka procent wyższa niż dwie dekady wcześniej, ale za to ich produkcja była ponad dwukrotnie większa. [74] Ten wzrost produktywności wynikał z połączenia krzywej uczenia się; ulepszone platformy, działały lepiej, szybciej i wymagały rzadszej konserwacji; powstała możliwość wiercenia wielu odwiertów w ramach jednego odwiertu; ulepszono konstrukcje wierteł; oraz dokonano postępu w materiałoznawstwie.

Kolejny wskaźnik postępu technologicznego to wydajność pracy. W pierwszej erze łupkowej, trwającej od ok. 2007 r. do załamania cen w 2014 r., średnia wydajność pracy, wyrażona w baryłkach ropy wyprodukowanej na pracownika, spadła o ok. 30% w porównaniu z erą przedłupkową. […] Zatrudnienie w przemyśle naftowym i gazowym systematycznie spadało od 2015 r. do poziomu sprzed ery łupków, podczas gdy wydobycie rosło. Przełożyło się to na rekordową produktywność: produkcja ropy naftowej w przeliczeniu na pracownika jest obecnie o 40% wyższa niż długoterminowe dane, w tym te sprzed nadejścia rewolucji łupkowej. [75] To podręcznikowa definicja produktywności, która wszędzie jest kluczem do wzrostu gospodarczego.

Istnieją również niewykorzystane zasoby łupków na morzu. Zasoby surowców znajdujących pod dnem morza są potencjalnie porównywalne z zasobami łupków na lądzie w USA. Przybrzeżne platformy wiertnicze wydobywają dzisiaj blisko jedną czwartą całego światowego wydobycia ropy naftowej. Gdyby obszar ten był jednym krajem, byłby on dostawcą numer jeden [ropy naftowej – red.] na świecie. Ponadto, eksperci z Wood Mackenzie zauważyli, że większość nowych złóż dodanych do światowego bilansu rezerw ropy naftowej w ciągu ostatnich 6 lat pochodziła z kilku „dużych” odkryć morskich. [76] Podczas gdy na całym świecie kraje nadmorskie zachęcają do rozwoju wydobycia ropy i gazu z dna morza, ponad 90% obszarów morskich w USA jest całkowicie niedostępnych dla poszukiwań, nie mówiąc już o wydobyciu [ropy i gazu – red.]. [77] Otwarcie dostępu tylko do tych stosunkowo niewielkich terenów przylegających do eksploatowanych już obecnie obszarów wydobywczych, tj. obszarów, na których dostępne są dane geologiczne, prawdopodobnie potroiłoby ogólny dostęp Ameryki do nadających się eksploatacji pól naftowych.

Dowodem postępu technologicznego w górnictwie morskim jest szybkość, z jaką przewiduje się obecnie wprowadzanie do eksploatacji trudnych inwestycji na dnie morza — projektów, których ukończenie zajmowało kiedyś ponad dekadę. Dla przykładu Shell spodziewa się, że jego najnowsza platforma w Zatoce Meksykańskiej zacznie eksploatację już w 2024 r., zaledwie siedem lat po odkryciu pola naftowego o pojemności 500 mln baryłek. [78] W południowej części Morza Karaibskiego (Gujana), Exxon rozpoczął eksploatację pola naftowego o pojemności 10 mld baryłek na morzu w 2020 r., zaledwie kilka lat po odkryciu złoża. [79] Oczekuje się, że produkcja z tego pola naftowego zbliży się do 1 mln baryłek dziennie do 2027 r. [80] Dla porównania jest dwukrotna ilość całkowitego importu ropy naftowej przez Niemcy z Rosji. [81] Cały ten postęp technologiczny pochodzi w znacznej mierze z ciężko wypracowanych umiejętności firm z grona Big Oil.

Dzisiaj, gdy ceny ropy naftowej i gazu ziemnego zbliżają się do historycznych szczytów, wzrost krajowych inwestycji w nową produkcję [ropy naftowej i gazu – red.] pozostaje daleko w tyle za historycznymi poziomami związanymi z wyższymi cenami, podobnie jak i wzrost wydobycia ropy naftowej i gazu. [82] Dane wskazują również na ostatnie spowolnienie tempa poprawy efektywności wydobycia łupków. […] Tak więc, podobnie jak i dziesięć lat temu pytanie brzmi, czy istnieją przewidywalne czynniki technologiczne oferujące możliwość odrodzenia się wydobycia łupków.

Odpowiedź jest taka sama, jak w przypadku wszystkich dojrzałych branż przemysłowych: zwraca się uwagę na technologie, które mogą mieć wpływ na planowanie, zarządzanie logistyką materiałów i ludzi oraz zapewnienie odpowiednich maszyn. W przemyśle łupkowym, tak jak i wydobyciu na morzu, to właśnie tam rozgrywają się rewolucje w oprogramowaniu i automatyzacji [procesów produkcji – red.]. Obecnie pojawiają się praktyczne narzędzia cyfrowe dla „twardych” światów maszyn, produkcji i łańcuchów dostaw, a nie tam, gdzie ostatnio skupiano największą uwagę, tj. na „miękkich” światach rozrywki, wiadomości czy finansów. W naszym niedawnym artykule Manhattan Institute oraz w naszej ostatniej książce szczegółowo zbadaliśmy pojawienie się tych nowych możliwości cyfryzacji w branżach przemysłowych. [83] To właśnie ta transformacja jest szczególnie istotna dla łańcuchów dostaw surowców, a zwłaszcza dla wytwarzania energii.

Co się zmienia?

Blokady związane z pandemią ujawniły dużą wrażliwość wszelkiego rodzaju przemysłowych łańcuchów dostaw i zniszczyły wiele z nich. Obecnie, pomimo postępującej recesji, we wszystkich branżach przemysłowych wciąż brakuje ludzi z niezbędnymi umiejętnościami. Praktyczną korzyścią płynącą z zastosowania narzędzi sztucznej inteligencji (AI) i automatyzacji procesów produkcji, zwłaszcza przy pomocy robotów, jest zwiększenie zdolności produkcyjnych każdego pracownika. […] [84]

Tendencje te są korzystne dla wszystkich gałęzi przemysłu ciężkiego, w tym dla łańcuchów dostaw surowców mineralnych, które są niezbędne do produkcji urządzeń SWB. Ale, i to bez cienia ironia, sztuczna inteligencja i roboty mogą, ale również będą rozszerzać możliwości wydobycia paliw kopalnych, wszędzie tam, gdzie wdrożenie [cyfryzacji procesów przemysłowych – red. odbywa się szybciej. W efekcie ekspansja dwóch technologii, paliw kopalnych i urządzeń SWB, mierzona jest względną łatwością rozbudowy urządzeń opartych na stali (gdzie głównymi surowcami mineralnymi niezbędnymi do produkcji stali są zwykła, tania ruda żelaza i węgiel) w porównaniu z rosnącą ilością dostaw miedzi, niklu i litu niezbędnych dla urządzeń SWB. Wyzwanie związane z tym ostatnim zagadnieniem można w bardzo łatwy sposób zilustrować niezmiennym i konsekwentnym aspektem geologicznym: porównując produkcję tony żelaza z toną miedzi, w tym drugim przypadku trzeba wydobyć przetworzyć co najmniej 5.000% więcej skał, by uzyskać tę samą tonę metalu. Chociaż sztuczna inteligencja i robotyka przemysłowa mogą i zapewne sprawią, że obie technologie będą bardziej produktywne, to jednak nie będą one w stanie wypełnić luki [związanej z łatwością pozyskiwania węglowodorów – red.]

Ankieta przeprowadzona po pandemii wśród ponad tysiąca menadżerów z branży naftowej i gazowej wykazała, że ​​„ze wszystkich dźwigni efektywności kosztowej cyfryzacja ma największy pozostały potencjał”; prawie 70% respondentów stwierdziło, że planuje zwiększyć takiego rodzaju inwestycje, co jest „najwyższym poziomem w historii” w tym wielokrotnie powtarzanym badaniu. [85] Trwająca transformacja cyfrowa tradycyjnych usług związanych z przemysłem wydobywczym zainspirowała na przykład cyfrową współpracę na polach naftowych z udziałem firm technologicznych od Microsoftu, przez Amazon, po C3 AI, oraz tradycyjnych firm energetycznych, takich jak Baker Hughes i Shell. [86] […] [87-92] 

Jak niedawno powiedział Tom Blasingame - Prezes Society of Petroleum Engineers, „powszechna cyfryzacja to jedyny sposób, w jaki mogę wyobrazić sobie naszą przyszłą działalność”. [93] Mimo to trudno będzie dzisiaj przewidzieć konkretne skutki trwającej już transformacji cyfrowej. Jak zauważyli czołowi eksperci w dziedzinie sztucznej inteligencji „ani naukowcy, ani politycy nie są w wystarczający sposób doinformowani, by przewidywać trendy w zatrudnieniu wynikające z określonych technologii informatycznych, takich jak sztuczna inteligencja”. [94] Jednak dzięki cyfryzacji procesów możliwe będzie osiągnięcie opłacalnego wzrostu w produkcji ropy naftowej i gazu oraz zwiększenie produktywności dostępnej wykwalifikowanej siły roboczej. Zamiast automatyzacji, jak to ujęto w jednym z raportów, „eliminującej jedno na pięć miejsc pracy” [95] w przemyśle, znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że [cyfryzacja procesów – red.] pozwoli pięciu obecnie zatrudnionym osobom wykonywać pracę dziesięciu osób.

Ucieczka z uścisku rosyjskiego niedźwiedzia

Unia Europejska planuje ostatecznie wyeliminować własną zależność od rosyjskich nośników energii wdrażając strategię korzystania z „wszystkich dostępnych opcji”. Chociaż oznacza to i co nie jest żadnym zaskoczeniem, ambitną ekspansję technologii SWB i wymuszanie oszczędności w zużyciu energii. Oznacza to również gwałtowny wzrost inwestycji w węglowodory ze źródeł innych niż rosyjskie. Powód jest prosty: niemożliwym jest zwiększenie wytwarzania energii przez źródła SWB w znaczących ramach czasowych.

Dla przykładu jeden plan przedstawiony przez Unię Europejską kosztowałby znacznie ponad 1 bilion dolarów, z czego większość zostałaby wydana na energetykę słoneczną i wiatrową – i to z pomięciem badania ich wpływu na środowisko - choć i tak wyeliminowano by tylko niewielką część importu rosyjskiego gazu. A jak zauważyli eksperci z Rystad Energy, koszty te nie obejmują planowanych dotacji na produkcję wodoru, biopaliw i inwestycje w sieć przesyłu energii elektrycznej. [96] Eksperci z Rystad Energy zauważyli również, że: „wymagałoby to przejścia na zarządzanie wojenne, wielkością inwestycji, budowy i produkcji” i nadal wymagałoby to znacznego importu ropy naftowej, gazu ziemnego i węgla. [97]

W ramach godzenia się z rzeczywistością Niemcy zachowają dostępne wciąż elektrownie węglowe i gazowe (i prawdopodobnie elektrownie jądrowe) na wypadek, gdyby Rosja w zemście odcięła dostawy gazu ziemnego, zanim możliwe będzie zapewnienie alternatywnych dostaw paliw. Ten bojkot miałby katastrofalne skutki ekonomiczne dla Europy, gdyż dosłownie zgasiłby światła. W efekcie Niemcy budują cztery terminale importowe LNG kosztem 3 mld USD. Budowa rozpoczęła się w drugim kwartale 2022 r., a pierwszy terminal zostanie uruchomiony do końca roku, pozostałe na początku 2023 r. [98] Będą one dostarczać co rok wystarczającą ilość paliwa gazowego o wartości 40 mld dolarów, tak by uzupełniać produkcję energii elektrycznej wytwarzanej przez elektrownie wiatrowe. Elektrownie wiatrowe przez większą część roku wymagają wsparcia ze strony elektrowni gazowych, ponieważ elektrownie wiatrowe działają średnio jedną trzecią czasu pracy elektrowni gazowych.

Tymczasem rosyjska ropa naftowa wciąż trafia na rynki za pośrednictwem alternatywnych dostawców, zarówno jawnie, jak i poprzez handlarzy z „czarnego rynku”. [99] Kraje, w tym Chiny i Indie, rozszerzyły zakupy rosyjskiej energii, korzystając ze znacznych rabatów. To nie pierwszy raz, kiedy świat dowiaduje się, co się naprawdę dzieje, gdy dany kraj będąc objęty sankcjami nie może eksportować towarów. Podobne sankcje skierowane przeciwko Iranowi i Wenezueli dawały tylko to, że ropa naftowa nadal przepływała za pomocą „floty widm”, fałszywych rejestrów, fałszowania lokalizacji statków i potajemnych transferów na morzu. [100]

Nie ma też fizycznych możliwości śledzenia dostaw ropy. Rosyjska ropa naftowa wysyłana jest do rafinerii, dajmy na to w Indiach, gdzie jest mieszana z ropą pochodzącą z innych krajów i w efekcie kończy jako olej napędowy sprzedawany w Europie. [101] Rosyjska ropa naftowa płynie nawet do Arabii Saudyjskiej umożliwiając Saudyjczykom wzrost eksportu po cenach rynkowych, gdyż kupują oni ropę z dyskontem. [102] Być może najbardziej wymownym przyznaniem się do trudności w zastąpieniu węglowodorów w ogólności jest to, że europejskie firmy podporządkowały się rosyjskim żądaniom zapłaty [za dostawy ropy i gazu – red.] w rublach.

Na długo przed rosyjską inwazją na Ukrainę IEA wielokrotnie zwracała uwagę, że sygnatariusze Porozumienia klimatycznego z Paryża z 2015 r. nie wywiązywali się ze swoich obietnic dotyczących transformacji energetycznej. Niemniej jednak IEA wciąż wskazywała na co raz bardziej agresywną ścieżkę transformacji. Okazało się jednak, że wdrożenie droższych i bardziej radykalnych planów dekarbonizacji – obejmujących na przykład zakazy dotyczące niektórych aspektów użytkowania samochodu czy też obowiązkowe kontrole stanu temperatury w budynkach – nadal tylko nieznacznie obniży globalne zużycie węglowodorów do 2040 r. [103]

Tymczasem, w czerwcu 2022 r., na spotkaniu grupy G7, państwa członkowskie zatwierdziły wzrost inwestycji w wydobycie gazu ziemnego i jednocześnie zaostrzyły cele w zakresie ograniczenia emisji dwutlenku węgla. W praktyce, cele te są niekompatybilne ze sobą, ale jednoczesne poparcie dla obu celów daje wiele do myślenia o tym jakie wyzwania wiążą się transformacją energetyczną i potencjalnym pojawieniem się polityk opartych na twarde dane ekonomiczne. Jeden z przywódców: w lipcu 2022 r. Unia Europejska głosowała za uznaniem zarówno energetyki jądrowej, ale i energii pozyskiwanej z gazu ziemnego za oficjalne elementy transformacji energetycznej, pomimo energicznego sprzeciwu. [104]

Niezależnie od tego, jak potoczy się kryzys na Ukrainie, stabilizacja światowych dostaw nośników energii pozostanie niepewna. Na szczęście, najważniejszą obecnie kwestią geopolityczną i ekonomiczną nie jest zapewnienie rozwoju technologiom SWB; zamiast tego chodzi o to, kto będzie dostarczał światu paliwa kopalne, które będą potrzebne jeszcze przez wiele dziesięcioleci w przyszłości.

Czas na realistyczną politykę energetyczną

To nie pierwszy raz, kiedy amerykańscy czy też europejscy politycy próbują zająć się kompleksowymi zmianami w polityce energetycznej. Zaczęło się w 1975 r., gdy Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił ustawę Energy Policy and Conservation Act (EPAC). EPAC ustanowił radykalną, a nawet mocno spanikowaną ogólną politykę, stworzoną w następstwie wprowadzonego embarga na ropę naftową z lat 1973–74. Ustanowił również ramy, którymi kieruje się zasadniczo cała polityka energetyczna począwszy od: wycofywania się z korzystania, ochrony złóż czy zastępowania paliw kopalnych [innymi źródłami energii – red.].

EPAC zapoczątkował 50 lat polityki, która zaowocowała łącznymi wydatkami grubo ponad 700 mld dolarów na unikanie węglowodorów (nie wspominając o kolejnych miliardach w subsydiach, kredytach, nakazach czy wydatkach państwowych). [105] Rzeczywiście, Kongres uchwalił ustawodawstwo w 1972 i 1982 zakazujące poszukiwań lub produkcji ropy naftowej na ok.90% obszarów morskich Stanów Zjednoczonych. [106] (Mimo, że te pozostałe 10% obszaru odpowiada za ok. 15% całej produkcji ropy naftowej w USA).

Obecny Kongres i rząd Joe Bidena zabrnęli w ślepy zaułek — rozszerzają bowiem ograniczenia dotyczące realizacji odwiertów na obszarach morskich i lądowych, a także utrudniają pozyskanie dzierżawy gruntów i dojazdów na terenach federalnych potrzebnych do budowy gazociągów i rafinerii, a nawet wypowiadają takie zgody. Agencje federalne, od począwszy Komisji Papierów Wartościowych i Giełd po Biuro Gospodarowania Gruntami [federalnymi – red.] – już nie tylko Departament Spraw Wewnętrznych i Agencja Ochrony Środowiska – zostały zaangażowane w działania „całego rządu” na rzecz realizacji transformacji energetycznej i celów klimatycznych. [107] Niedawno ogłoszone zmiany wytycznych dotyczących [amerykańskiej – red.] ustawy o polityce ekologicznej państwa jeszcze bardziej utrudniają rozbudowę infrastruktury technicznej, w szczególności tej związanej z wydobyciem oraz przetwarzaniem ropy naftowej i gazu ziemnego. [108] A teraz S&P Global ogłosił modyfikację ratingów kredytowych dla poszczególnych stanów USA w oparciu o tak zwane kryteria ESG (środowiskowe, społeczne i zarządcze), które mogą potencjalnie posłużyć do karania rządów stanowych faworyzujących rozwój przemysłu naftowego. [109]

Zamiast tego amerykańscy politycy proponują zwiększenie wydatków federalnych na odnawialne źródła energii za pomocą swego rodzaju [klimatycznego – red.] „planu Marshalla” wzorowanego na planie zaproponowanym przez gen. George'a C. Marshalla po II Wojnie Światowej, w ramach którego Kongres USA przywłaszczył sobie i wydał około 150 mld dolarów (skorygowanych o inflację) w ciągu trzech lat, aby pomóc w odbudowie Europy. [110] W czerwcu 2022 r. Unia Europejska uchwaliła jeszcze bardziej uciążliwe ograniczenia emisji dwutlenku węgla. [111]

Amerykański przemysł naftowy i gazowy już wcześniej przetrwał polityczne burze i cykle cenowe. Jednakże przemysł ten stoi obecnie w obliczu potężnego kompleksu przeszkód politycznych i ustawowych, wyższych kosztów towarów i usług, utrzymujących się zakłóceń w łańcuchach dostaw i niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej. Co najmniej jeden prezes firmy wydobywającej łupki w USA powiedział, że nawet ropa naftowa za 200 USD [za baryłkę – red.] nie zachęci go do zwiększenia wydobycia szybciej z uwagi na obecny powolny wzrost [gospodarczy – red.]. [112] I nie mówił nic o pomyśle wprowadzenia podatków od „nieoczekiwanych zysków” zabijającym wszelkie inwestycje, który, gdyby wszedł w życie, byłyby tak samo destrukcyjny i nieskuteczny, jak ten w 1980 r. [113]

Świat będzie potrzebował jeszcze większych dostaw paliw kopalnych, by zmniejszyć rosyjskie wpływy polityczne, a także by w dalszym ciągu napędzać swój wzrost gospodarczy oraz dobrobyt. Wiemy, gdzie szukać i jak wydobywać większą ilość węglowodorów. Możliwości, które nie dotyczą Rosji są zdominowane przez zaledwie trzy opcje: kartel naftowy OPEC, głębinowe platformy wiertnicze (zarówno te na terenach morskich USA, jak i w innych krajach) oraz amerykańskie tereny łupkowe. Jeśli kiedykolwiek istniały jakiekolwiek wątpliwości, że Rosja zrozumiała gospodarcze i geopolityczne zagrożenie wynikające ze zdolności amerykańskiego przemysłu wydobywającego ropę i gaz z łupków, wystarczy spojrzeć na publiczne potępienie tego przemysłu przez prezydenta Władimira Putina sprzed dziesięć lat. [114]

W okresie krótszym niż dekada, Stany Zjednoczone z największego na świecie importera ropy naftowej i importera gazu ziemnego przekształciły się (na razie) w największego na świecie eksportera tego gazu ziemnego i jednego z największych eksporterów ropy naftowej. Aby spojrzeć na to tylko z perspektywy geopolitycznej: sam wzrost produkcji w USA w ciągu ostatniej dekady był większy niż wielkość wszystkich rosyjskich dostawy ropy i gazu do Europy. Perspektywy ponownego rozwoju amerykańskich firm naftowych i gazowych będą jednak wymagały podejmowania ryzyka, które niezmiennie wiąże się z wdrażaniem nowych technologii i inwestowaniem kapitału [w odwierty – red.] na lądzie i morzu. Perspektywy te zależą wyłącznie od decyzji rządu.

Można sobie wyobrazić – i da się to zrobić – że [amerykański – red.] Kongres zaangażuje się w reset polityki energetycznej i uchwali przepisy, które nie będą podwyższały podatków, lecz zamiast będą generowałyby zyski dla amerykańskich firm i doprowadzą do ​​obniżki cen energii dla konsumentów. Jedynym sposobem na osiągnięcie tego celu byłoby zachęcenie i ułatwianie radykalnego wzrostu krajowej produkcji i eksportu węglowodorów, tj. odrodzenie się przemysłu wydobycia łupków wraz z podobną ekspansją wydobycia ich na morzu. Wymagałoby to odpowiedniej zmiany przepisów ustawowych, które obecnie są nie tylko przeszkodą, ale wręcz traktują wrogo duże projekty przemysłowe. Felietonista „Washington Post”, George Will, zastanawiał się ostatnio: „Czy Ameryka może znowu „robić wielkie rzeczy”? Zapytaj o to ustawodawców i prawników.” [115]

Realizacja realnej polityki energetycznej wcale nie musi i nawet nie powinna polegać na ustawowym zachęcaniu do szerszego wykorzystania technologii SWB. Zamiast tego wystarczyłoby uznanie, że świat potrzebuje więcej „każdego rodzaju technologii”. [116] Jednakże narody na całym świecie oraz nasz krajowy przemysł - czekają na znaczące sygnały ze Stanów Zjednoczonych – sygnały, które mogą pochodzić tylko i wyłącznie z uchwalonych przepisów, a nie jedynie z prostych decyzji zarządczych czy też retoryki — że wyznaczana jest ścieżka wzrostu, a nie zwijania się, potężnego amerykańskiego przemysłu wydobywczego.

Dodatek: 10 najważniejszych prawd energetycznych

Przedstawiono tutaj 10 prawd, które pokazują brak możliwości „przyspieszenia” transformacji energetycznej, która wyeliminowałaby użytkowanie węglowodorów. Wykresy pokazują również konsekwencje nakazania, w tempie szybszym niż miałoby się to odbyć w sposób naturalny, przyjęcia technologii wiatrowych, słonecznych i bateryjnych.

1. ZMIANY W ENERGETYCE SĄ WOLNE

1285.2 Wykres nr 1

Udziały światowych źródeł energii pierwotnej zmieniają się bardzo powoli. Po wydaniu co najmniej 5 bilionów dolarów (5.000 mld dolarów) w ciągu ostatnich dwóch dekad, węglowodory w dalszym dostarczają aż 84% światowej energii, co stanowi spadek o zaledwie dwa punkty procentowe. [117] W tym kontekście warto zauważyć, że spalanie drewna nadal dostarcza ponad pięć razy więcej światowej energii niż wszystkie panele słoneczne na świecie. [118] Tymczasem całkowite zapotrzebowanie na węglowodory wzrosło w ciągu ostatnich 20 lat o kwotę równą sześciokrotności całej produkcji ropy naftowej przez Arabię Saudyjską. [119]

2. WZROST GOSPODARCZY GENERUJE ZAPOTRZEBOWANIE NA CORAZ WIĘKSZĄ ILOŚĆ ENERGII

1285.3 Wykres nr 2

W miarę jak coraz więcej ludzi na całym świecie będzie lepiej prosperować, będą oni chcieli tego samego, co mają już inni — począwszy od lepszej opieki medycznej po samochody i wakacje. Miliard ludzi żyjących w bogatych krajach zużywa co najmniej 500% więcej energii na osobę niż pozostałe 6 mld na świecie. [120] Bogate narody mają 80 samochodów na 100 osób; a gdzie indziej jest to kilka samochodów na sto osób. [121] Ponad 80% światowej populacji nie odbyło jeszcze ani jednego lotu samolotem. [122]

3. TECHNOLOGIA ŁUPKOWA TO NAJWIĘKSZA REWOLUCJA ENERGETYCZNA W HISTORII

1285.4 Wykres nr 3

Skala i prędkość rewolucji, która uwolniła ogromne ilości ropy naftowej i gazu ziemnego na amerykańskich polach łupkowych, była najszybszym i największym w historii świata przyspieszeniem dostaw surowców energetycznych. Jedyna porównywalna ekspansja miała miejsce w latach 1965-1980, wraz z otwarciem gigantycznego pola naftowego Ghawar w Arabii Saudyjskiej, co doprowadziło do powstania kartelu OPEC i zmian w polityce światowej. Ekspansja łupków przed pandemią dołożyła Stanom Zjednoczonym 800% więcej energii niż (subsydiowany) wzrost energetyki słonecznej i wiatrowej łącznie, zaś produkcja ropy i gazu z łupków wzrosła prawie dwukrotnie szybciej niż globalna produkcja energii ze słońca i wiatru. [123]

4. ZIELONA ENERGIA NIE JEST WOLNA OD WĘGLA

1285.5 Wykres nr 4

Koncern samochodowy Volkswagen (VW) oblicza, że ​​samochód z silnikiem Diesla emituje mniej CO2 niż samochód elektryczny przez pierwsze 70 000 mil (ok. 112.000 km), które przejeżdża. Jak to jest możliwe? Wyprodukowanie jednej baterii EV wymaga wydobycia około 250 ton skał w celu zabezpieczenia potrzebnych minerałów. [124] Energia wykorzystywana w ekosystemie wydobywczym – ropa naftowa, węgiel i gaz ziemny – oznacza, że ​​pojedynczy samochód elektryczny ma do spłacenia dług węglowy równy emisji od ośmiu do 20 ton CO2 zanim w ogóle ruszy. [125] Obliczenia VW opierają się na najniższym końcu tego zakresu. Rzeczywista wielkość długu zależy od tego, skąd pochodzą minerały. Co więcej, długi węglowe akumulatorów będą w przyszłości większe, ponieważ zmniejsza się jakość złóż mineralnych, co wymaga wydobycia większej ilości skał, co oznacza zużycie większej ilości energii. [126] Realistyczne scenariusze mogą doprowadzić do tego, że pojazdy elektryczne będą emitować łącznie więcej CO2 niż samochody konwencjonalne w całym okresie ich eksploatacji. [127]

5. TECHNOLOGIA ENERGETYCZNA NIE JEST W STANIE NAŚLADOWAĆ KRZYWEJ WYDAJNOŚCI TECHNOLOGII CYFROWEJ

1285.6 Wykres nr 5

Wydajność baterii litowej, czyli wielkość energii zmagazynowanej na funt masy — potroiła się od czasu jej wprowadzenia, chociaż postęp zwolnił w ostatniej dekadzie. [128] Docelowa wydajność akumulatorów – a nawet aspiracje do wytworzenia baterii litowo-metalowej o super gęstości – wciąż nawet nie zbliża się do wydajności silników benzynowych. Samochód EV ma masywną półtonową baterię, która odpowiada zasięgowi kilkunastu galonów benzyny o wadze 85 funtów. Zwolennicy tej technologii twierdzą, że „technologia energetyczna” może pokonać tę lukę, często porównując ją z postępem technologii cyfrowej – wykładniczym wzrostem informatyki – ale takie porównanie jest nie tylko błędne; jest wręcz to niemożliwe w fizyce energii. Gdyby chemia litu mogła naśladować postęp cyfrowy od 1990 r., to dzisiejszy samochód elektryczny miałby baterię wielkości pojedynczego paluszka do latarki, a nie ważyłby 1.000 funtów.

6. BUDOWA URZĄDZEŃ NIEZBĘDNYCH DO TRANSFORMACJI ENERGETYCZNEJ RADYKALNIE ZWIĘKSZA ZAPOTRZEBOWANIE NA SUROWCE MINERALNE

1285.7 Wykres nr 6

Wszelkie systemy energetyczne wymagają surowców mineralnych do budowy generatorów mocy. Korzystanie z energii wiatrowej/słonecznej/baterii w celu zapewnienia takiej samej mocy, jaką dają silniki/kotły spalające ropę, gaz ziemny lub węgiel, pociąga za sobą wzrost wykorzystania surowców mineralnych, takich jak miedź, o około 300% i innych, takich jak lit, grafit, nikiel i pierwiastki ziem rzadkich odpowiednio o 4.200%, 2.500%, 1.900% i 700%. [129] Podobne wielkości surowców są potrzebne do budowy pojazdów elektrycznych zamiast samochodów z napędem spalinowym. (Zastąpienie węglowodorów elektrowniami słonecznymi i wiatrowymi wymaga również co najmniej 1.000% więcej stali, betonu i szkła do wytworzenia tej samej ilości energii). Zatem łączna wielkość zapotrzebowania na surowce mineralne jest znacznie większa niż istniejące i planowane światowe zdolności wydobywcze tych surowców.

7. POLITYKA TRANSFORMACJI ENERGETYCZNEJ WYWOŁUJE INFLACJĘ

1285.8 Wykres nr 7

Sektor energetyczny zużywa obecnie tylko około 10–20% całkowitej światowej produkcji różnych surowców mineralnych. Ale cele transformacji energetycznej wskazane przez IEA – nawet te, które są dalekie od wyeliminowania węglowodorów – podniosłyby ten udział do 50–70% lub więcej, w tym wykorzystanie połowy całej dzisiejszej podaży aluminium. [130] Tak bezprecedensowy popyt spowodowałby wzrost cen surowców mineralnych, podnosząc koszty wytwarzania produktów na każdym rynku wykorzystującym te minerały (np. maszyny, budynki, pojazdy, elektronika), w tym samych urządzeń wykorzystujących energię odnawialną. Jeśli tak się stanie, ekonomiści MFW przewidują, że ceny metali osiągną historyczne szczyty „przez bezprecedensowy, trwały okres mniej więcej dekady”. [131]

8. ZIELONA ENERGIA NIE JEST TAŃSZA

1285.9 Wykres nr 8

Surowce mineralne oraz metale stanowią 60–70% kosztów produkcji modułu fotowoltaicznego (takiego jak np. panel dachowy) oraz baterii litowej, czyli ponad 20% kosztu pojedynczej turbiny wiatrowej. [132] Długoterminowe spadki ceny końcowej wszystkich trzech urządzeń zwolniły i odwróciły się. Raport IEA zwraca uwagę, że przyszłe wzrosty cen towarów mogą „pochłonąć” wszelkie przewidywane redukcje kosztów produkcji sprzętu OZE. [133] Producenci samochodów elektrycznych już podnieśli ceny sprzedaży ze względu na wyższe koszty surowców materialnych. [134] Przyszły koszt urządzeń produkujących energię z wiatru i słońca będzie zdominowany przez dostępne technologie i politykę w odniesieniu do sektora wydobywczego [dostarczającego surowce mineralne – red.]

9. CHINY SĄ JAK KARTEL OPEC TYLKO, ŻE DLA SUROWCÓW MINERALNYCH NIEZBĘDNYCH DO PRODUKCJI ZIELONEJ ENERGII

1285.10 Wykres nr 9

Ogólny udział Chin w rynku minerałów służących do transformacji energetycznej jest dwukrotnie większy niż udział kartelu OPEC w produkcji ropy naftowej. [135] Chiny są również największym producentem aluminium, kluczowego metalu dla urządzeń niezbędnych dla transformacji energetycznej z 40% udziałem w rynku. Stany Zjednoczone są w 100% uzależnione od importu ok. 17 krytycznych surowców mineralnych, a w przypadku 28 innych import netto stanowi ponad połowę popytu krajowego. [136] Rosja produkuje 10% światowej produkcji niklu (3 miejsce na świecie) i 6% światowego aluminium (cztery razy więcej niż w USA). [137] Chile, największy producent miedzi – Peru i Kongo są numerami dwa i trzy – ma 20% udziału w rynku i nowego socjalistycznego prezydenta, który obiecał pro środowiskowe „reformy” w górnictwie.

10. RYNKI I KONSUMENCI CHCĄ DOSTĘPU DO NIEZAWODNEJ I TANIEJ ENERGII

1285.11 Wykres nr 10

Zapewnienie miliardom ludzi dostępu do taniej i niezawodnej energii elektrycznej było jednym z największych osiągnięć w historii [ludzkości – red.]. Obniżenie kosztów paliw dla gospodarki uwolniło kapitał na cele związane ze zdrowiem, ochroną środowiska, wygodą, wypoczynkiem i rozrywką. Postęp ten był całkowicie konsekwencją nieodłącznych korzyści fizycznych i ekonomicznych wielkiego rozwoju wydobycia i przetwarzania paliw kopalnych (węglowodorów).

Tłumaczenie, opracowanie i komentarz

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

(1) https://www.manhattan-institute.org/the-energy-transition-delusion - publ. 30.08.2022 r.


Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.

Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867

Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"

Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!