Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Na portalu CIRE.PL ukazał się ciekawy artykuł autorstwa znanych specjalistów od energetyki (Jacka Molko i Roberta Lisa) poświęcony niemieckiej polityce transformacji energetycznej „Energiewende”. Z tekstem można zapoznać się tutaj:
Zasadnicza teza tej publikacja wskazuje, że niemieckie elity polityczne podjęły strategiczną decyzję o dokonaniu zmiany sposobu wytwarzania energii elektrycznej z paliw kopalnych na generowanie jej w większości ze źródeł kopalnych. Niemieccy politycy upatrują w tej decyzji szansy na uczynienie z niemieckiej gospodarki bardziej innowacyjnej i konkurencyjnej, co stworzy jej długoterminową przewagę nie tylko w Europie, ale i na świecie. Wspólnym założeniem dla tej polityki jest odejście od paliw kopalnych oraz całkowita rezygnacja z energetyki jądrowej. Autorzy publikacji podkreślają, że jednoczesne zapewnienie zasobów energii dla zasilania nowoczesnej gospodarki przy pilnym ograniczeniu emisji CO2 stanowi zasadniczy cel tej polityki. Jakie zatem cele stawia sobie transformacja energetyki w Niemczech? I tak są to: ograniczenie zmian klimatycznych, ograniczenie importu nośników energii, stymulowanie innowacyjności technologii i „zielonej” ekonomiki, ograniczenie i eliminacja ryzyka energetyki jądrowej oraz wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju. Wiadomo zatem, czego chcą Niemcy od energetyki. Jednak jak podkreślają Autorzy: „Niemiecka polityka energetyczna w znaczącej mierze opiera się na kosztownych zachętach do rozwijania technologii opartych na OZE i cechujących się pracą nieciągłą w celu spełnienia zobowiązań środowiskowych. (…) Podnosi ona prawdopodobieństwo globalnego niepowodzenia w obszarze realizacji celów ograniczenia zmian klimatycznych oraz prowadzi w końcu do mniej bezpiecznego świata.
[Komentarz] Nie zwracalibyśmy uwagi na tą publikację, gdyby nie okoliczność, że w sposób w miarę jasny i klarowny pokazuje charakter niemieckiej polityki energetycznej i pośrednio jej rzeczywiste cele. Rzuca się w oczy to, że „Energiewende” jest projektem całkowicie politycznym, tj. zakłada realizację apriorycznie przyjętych celów gospodarczych (redukcja emisji CO2, rezygnacja z energetyki jądrowej czy rozbudowa energetyki wiatrowej na lądzie i morzu) w celu realizacji wizji o dominacji Niemiec w Europie. Okoliczność, że silna i efektywna gospodarka zapewnia siłę polityczną nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Przykład chiński jest bardzo wymowny. Specyfiką polityki niemieckiej jest jednak to, że oparta jest ona o głęboką wiarę we własną trafność i wręcz nabożną nieomylność przyjmowanych rozwiązań. Jednym zdaniem, niemiecki sposób urządzania świata jest najlepszy, dobry dla wszystkich i do zastosowania wszędzie. A zatem niemiecki model energetyki też ma te cechy „uniwersalności”. I to jest sedno całej sprawy. Nie byłoby o czym pisać, gdyby nie to, że europejska polityka klimatyczna i energetyczna kształtowana jest na wzór pomysłów niemieckich, a zatem jest wdrażana w Polsce przy użyciu całego instrumentarium środków prawnych dostępnych Komisji Europejskiej i całego pracującego w pocie czoła aparatu urzędniczego. Co więcej, immanentną cechą tego sposobu myślenia jest uporczywa realizacja raz założonych celów bez względu na ich rzeczywiste efekty gospodarcze i środowiskowe, oraz bez względu na ponoszone koszty finansowe i społeczne. A kto przeciwko temu protestuje jest głupi. Ordnung muss sein. A jak nie będzie porządku, to się go przywróci siłą. Doświadczenie historyczne podpowiada, że czeka nas albo zmiana tej polityki wewnątrz samych Niemiec, tj. w gronie niemieckich elit gospodarczych odpowiedzialnych za kreowanie tej polityki, albo dalsza eskalacja żądań (nowe cele redukcji emisji CO2) i związane z tym siłowe rozwiązania przymuszające inne kraje do całkowitego podporządkowania się wizji zawartej w „Energiewende”. To wszystko złożone w całość oznacza, że samym stękaniem i modlitwą niczego nie załatwimy, nie mówiąc już o wygranej. Klucz do zatrzymania inwazji wiatraków leży nad Sprewą.