Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W sytuacji, gdy rząd Morawieckiego nawrócił się na wiarę w globalne ocieplenie i uwierzył w cudowną moc wiatraków, co to są tanie, zdrowe i zawsze zielone, warto poczytać o tym, co Niemiecki Trybunał Obrachunkowy sądzi o realizacji Energiewende w samych Niemczech. Opublikowany raport poświęcony transformacji energetycznej jest nie tyle krytyczny, co miażdżący. No bo jak inaczej rozumieć wniosek Trybunału mówiący, że: „Pomimo znaczącego wkładu finansowego i personalnego Niemcy nie osiągają większości celów transformacji energetycznej”. Powtarzamy to od lat. Każda złotówka wydana na wiatraki, to zmarnowany pieniądz, zwłaszcza gdy jest to publiczny pieniądz lub haracz ściągnięty z konsumentów w postaci różnych opłat na OZE.
Przed nami powrót do bezmyślnego wiatrakowania Polski. Już w dniu 5 listopada br. odbędą się pierwsze aukcje na zakup energii elektrycznej wytwarzanej w lądowych farmach wiatrowych. Jak zapowiedział w Kopenhadze Minister Tchórzewski na konferencji z udziałem duńskich polityków i inwestorów, Polska stanie się dużym placem budowy OZE. Oby słowa ministra Tchórzewskiego nigdy nie stały się faktem.
Nie podzielamy entuzjazmu rządu Morawieckiego w kwestii stawiania wiatraków budowanych na podstawie wydawanych jeszcze kilka lat temu pozwoleń na budowę, które nie spełniają wymogów minimalnej odległości. Jak były wydawane decyzje administracyjne w gminach i starostwach powiatowych, każdy kto zetknął się z tym biznesem doskonale wie. Byle szybko, byle prędko, byle jak. Pamiętamy szumne zapowiedzi polityków PiS przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r., kiedy obiecywali ucywilizować proces inwestycyjny. Ustawa odległościowa była faktycznie pierwszym krokiem w realizacji obietnic wyborczych, ale PiS wystraszył się już własnej odwagi i uległ presji lobbystów. Na kolejne regulacje prawne, o które się dopominaliśmy regularnie, zabrakło chęci i wiary, że warto to zrobić. Teraz inwestorzy skrzętnie wykorzystują tą słabość.
Swoją decyzją o wydaniu prawie 16 mld złotych na zakup „zielonej” energii rząd Morawieckiego otworzył puszkę Pandory, którą wcześniej udało się skutecznie zamknąć, po długiej, wieloletniej walce z wiatrakową deweloperką i jej akolitami. Strona społeczna wspomagana przez parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości mogła wreszcie po wygranych wyborach parlamentarnych spokojnie odetchnąć. Niestety nie na długo. Po „dobrej” zmianie, nadeszła „lepsza” zmiana i wiatraki wróciły do łask. W efekcie cała dotychczasowa polityka PiS została postawiona na głowie i to bez cienia uzasadnienia czy dyskusji.
fot. Pixabay
Wszystko to jest nie tylko dziwne, ale kompletnie nieracjonalne, by nie powiedzieć, że głupie, gdyż sami Niemcy mają potężne problemy ze swoją Energiewende, zwłaszcza z jej kosztami. Wbrew wszechobecnej zielonej propagandzie nie osiągną oni założonych przez siebie celów transformacji energetycznej. Problem ten został poruszony w najnowszej analizie Ośrodka Studiów Wschodnich pt.: „Niemiecki Trybunał Obrachunkowy: ostra krytyka Energiewende”
„28 września Federalny Trybunał Obrachunkowy (niemiecki odpowiednik NIK-u) opublikował raport dotyczący realizacji strategii transformacji energetycznej (Energiewende). Głównym wnioskiem raportu jest konstatacja, że „pomimo znaczącego wkładu finansowego i personalnego Niemcy nie osiągają większości celów transformacji energetycznej”.
„Komisja Monopolowa i Trybunał Obrachunkowy w swoich raportach regularnie krytykują rząd za złe zarządzanie transformacją energetyczną, wytykając przede wszystkim zbyt wysokie koszty przy nikłych korzyściach dla społeczeństwa. Spośród siedmiu głównych celów, które wymienia Trybunał w tegorocznym raporcie, Niemcy prawdopodobnie osiągną tylko dwa: rozwój odnawialnych źródeł energii oraz wyłączenie elektrowni jądrowych. Dwa inne cele – redukcja emisji gazów cieplarnianych i zwiększenie efektywności energetycznej – najpewniej okażą się niemożliwe do osiągnięcia. Niepewna jest realizacja trzech pozostałych celów: utrzymania bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej, efektywności kosztowej oraz społecznej akceptacji rozumianej jako poparcie dla konkretnych rozwiązań na rzecz realizacji strategii" [wyróżnienie - red.]. [1]
Gigantyczne koszty Energiewende
Temat astronomicznych kosztów jakie pochłonęła już niemiecka Energiewende poruszył również redaktor biznesalert.pl Bartłomiej Sawicki w swoim artykule pt.: „Transformacja energetyczna kosztuje. Źle przygotowana kosztuje więcej” opartym na raporcie Niemieckiego Trybunału Obrachunkowego:
„W ciągu ostatnich pięciu lat wydano co najmniej 160 miliardów euro. Jeśli koszty transformacji energetycznej będą nadal rosły, a jej cele będą nadal pomijane, istnieje ryzyko utraty zaufania do zdolności działania rządu. Pomimo znacznego wykorzystania zasobów ludzkich i finansowych, Niemcy, jak dotąd, nie zdołały w pełni osiągnąć swoich celów w zakresie realizacji polityki energetycznej – wynika z raportu Trybunału Obrachunkowego dla rządu federalnego, Bundestagu i Bundesratu. [wyróżnienie - red.]
Trybunał Obrachunkowy krytykuje złą koordynację zarządzania transformacją energetyczną. Potrzebny jest skuteczny system kontroli. Na przykład w samym ministerstwie 34 jednostki w czterech działach są zaangażowane w realizację transformacji energetycznej – wraz z pięcioma innymi ministerstwami federalnymi i wszystkimi landami. Ponadto na szczeblu federalnym i stanowym działa co najmniej 45 komitetów zajmujących się transformacją energetyczną.
Dokonany wysiłek jest jednak w praktyce sprzeczny z jednym z głównych celów Energiewende – oszczędnym i efektywnym wykorzystaniem ograniczonych zasobów. Wszystko to prowadzi do konkluzji, że zakładane cele nie zostały osiągnięte.(…)
Według najnowszych danych Federalnego Trybunału Obrachunkowego, zwrot energetyczny w samym tylko 2017 roku kosztował około 34 miliardów euro. Oprócz wydatków federalnych w wysokości prawie 8 mld euro obejmuje on również obciążenia dla konsumentów końcowych, w szczególności w wyniku opłaty EEG (opłata OZE przenoszona na rachunki niemieckich gospodarstw domowych, w związku dopłatami do produkcji energii odnawialnej).
Pomimo dużej ilości danych, brakuje jednoznacznego obrazu poczynionych dotychczas wysiłków. – Federalne Ministerstwo Gospodarki korzysta z 48 różnych źródeł danych, aby sprawdzić stan transformacji energetycznej za pomocą 72 wskaźników, a jednak brakuje sensownych danych, które mogłyby mieć znaczenie dla zarządzania transformacją – mówi Przewodniczący Federalnego Trybunału Obrachunkowego Kay Scheller.” [2]
Zwracaliśmy na to uwagę już ponad rok temu. W styczniu 2017 r. w artykule pt. „Niemcy: Ile naprawdę kosztuje Energiewende? Dużo pytań, mało odpowiedzi”, pisaliśmy, że w niektórych niemieckich mediach pojawiły się krytyczne komentarze. Już wtedy Niemiecki Federalny Trybunał Obrachunkowy zarzucał niemieckiemu rządowi błędną realizację „transformacji energetycznej” i brak kontroli nad kosztami zmian na rynku energetycznym. Co ciekawe powołując się na artykuł Krzysztofa Księżopolskiego w pt. „Nord Stream w 2016 r. stabilizował niemiecką transformację energetyczną” pisaliśmy, że Energiewende oparta na założeniu o konieczności rezygnacji z energetyki jądrowej i jednoczesnym zastąpieniu jej odnawialnymi źródłami energii, jest w coraz większym stopniu uzależniona od rosyjskiego gazu napływającego przez gazociąg Nord Stream:
„Wykorzystanie gazu w generacji energii elektrycznej wskazuje na olbrzymie znaczenie Nord Stream I oraz Nord Stream II w realizacji interesów dominacji Niemiec na rynku energii elektrycznej w Europie. Niemiecko-rosyjski sojusz gazowy umożliwił ekspansję energetyki wiatrowej, gdyż tylko elektrownie gazowe są wystarczająco elastyczne, by produkować energię ze zmiennością odpowiadającą chaotycznej pracy tych OZE, choć ma to swoją cenę.” [3]
Dzisiaj niemiecko – rosyjski sojusz gazowy w sprawie Nord Stream 2 spełnia się na naszych oczach i umożliwi jeszcze silniejszą ekspansję Niemiec w Europie na rynku OZE. Tak jak pisaliśmy już w maju 2018 r., mści się na rządzie brak prowadzenia realnej polityki nastawionej na ochronę polskich interesów ekonomicznych i politycznych, a skoncentrowanie na marketingu politycznym, na polityce pustych gestów oraz na działaniach zastępczych. Polityka pozoranctwa skończyła się pełną kapitulacją w kwestiach polityki energetycznej Polski i to bez zrealizowania choćby planu minimum, tj. utrzymania cen energii w ryzach.
[Nasz komentarz] Nasz komentarz z maja 2018 r. pozostaje wciąż aktualny. Pisaliśmy wówczas, że bez względu na przyczynę tego stanu rzeczy należało na to spojrzeć trzeźwo, bez emocji i wyciągnąć wnioski:
„Po pierwsze, ani Niemcy, ani Unia Europejska nie są wobec naszego kraju solidarne, ani nie grają fair. W razie jakichkolwiek wątpliwości z podjęciem decyzji przez gremia decyzyjne Unii, decydujące znaczenie ma ochrona interesów ekonomicznych Niemiec. Każda sprawa w Unii Europejskiej jest analizowana i rozstrzygana w ten właśnie sposób. Oznacza to, że nasz zachodni sąsiad powinien być traktowany, jako zasadniczy przeciwnik polityczny i gospodarczy dominator, którego wpływy trzeba neutralizować i zwalczać na każdym polu. Chyba, że chcemy w sposób dobrowolny zgodzić się z pozycją wschodnich, polskojęzycznych landów Rzeszy Niemieckiej pomyłkowo nazywanych Unią Europejską.
Po drugie, Unia Europejska nie zapewnia Polsce należytej ochrony prawnej przed dominującą pozycją gospodarki niemieckiej oraz przed szantażem politycznym przy użyciu dostaw rosyjskiego gazu. Wpływy Gazpromu w Komisji Europejskiej są tak duże, że ochrona mniejszych rynków jest iluzoryczna.
Po trzecie, wcale nie jest powiedziane, że USA, który pretenduje teraz do roli ważnego dostawcy gazu LNG do Europy i Polski, może na skutek porozumienia Trump – Merkel, z dnia na dzień porzucić deal z Polską, na rzecz jeszcze lepszego dealu z Niemcami. Dla Anglosasów interesy są najważniejsze, a ze słabego sojusznika żadna korzyść. Skoro Trump podpisał bez żadnych skrupułów ustawę 447, to nie będzie miał żadnych obiekcji z poświęceniem Polski.” [4]
Na koniec jeszcze jedna refleksja, która powinna przyświecać działaniom polskich władz. Skoro bogatych Niemców nie stać na Energiewende, a co bardzo trafnie potwierdził Niemiecki Trybunał Obrachunkowy, to tym bardziej nie stać na nią kraju znacznie biedniejszego i gorzej zarządzanego.
Kto stawia wiatraki, ten przegrywa wybory
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[2] https://biznesalert.pl/transformacja-energetyczna-polska-energiewende-niemcy-oze-siec-przesylowa/