Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Portal www.biznesalert.pl opublikował opinię Franka Henninga pt.: „Energiewende może skończyć się kryzysem ekonomicznym”. [1] Henning stanowczo skrytykował niemiecką transformację energetyczną na łamach konserwatywno – liberalnego dziennika Tichys Einblick. W bardzo ostrych słowach pokazał prawdziwe oblicze Energiewende oraz ostrzega przed możliwym długoterminowym kryzysem ekonomicznym spowodowanym obecną polityką klimatyczno – energetyczną Niemiec. Cały czas zastanawiamy się, kiedy Ministerstwo Energii obudzi się z wiatrakowego snu i przestanie wciągać nas w obłędną politykę klimatyczno-energetyczną? Czy naprawdę w Polsce brakuje ludzi, którzy rozumieją jak działa energetyka i którzy mogą wytłumaczyć to osobom decyzyjnym w rządzie? Warto odrobić pracę domową z niemieckiej porażki zwanej „Energiewende”.
Publikujemy kolejną negatywną opinię zagranicznego analityka na temat niemieckiej transformacji energetycznej. Widać wyraźnie, że nawet w samych Niemczech narasta niezadowolenie z efektów polityki klimatyczno – energetycznej, a właściwe z braku efektów tej polityki. Poniżej kilka fragmentów opinii Franka Henninga. Mamy nadzieję, że zapozna się z nimi także Ministerstwo Energii i zacznie w końcu liczyć korzyści z energetyki węglowej w Polsce w oparciu o własne zasoby, a nie ślepo będzie naśladować działania naszych sąsiadów, które są kompletnie nieefektywne. Mamy jeszcze nadzieję, że rząd przestanie się w końcu słuchać lobbystów wiatrakowych, a zacznie dbać o interes polskiej gospodarki oraz samych konsumentów. Jeszcze kilka miesięcy i będziemy mieli energię po 500 zł za 1 MWh, a wtedy gospodarka nam padnie. Jest jeszcze czas na skorygowanie polityki energetycznej państwa, zanim PiS przegra wszystkie najbliższe wybory, uginając oba kolana przed cenami energii oraz kosztami łagodzenia społecznych kosztów wzrostu cen energii.
fot: materiały własne redakcji
Oto, co napisał portal www.biznesalert.pl powołując się na komentarz Franka Henninga. Poniższe cytaty pochodzą z omawianego tekstu.
Energiewende nie wypali
Od dwudziestu lat trwa niemiecka próba zastąpienia atomu i paliw kopalnych. Prawie wszystkie cele pośrednie zostały pominięte. Proces kosztował do tej pory kilkaset miliardów euro, ale wciąż nie jest jasne, czy to w ogóle może się udać. Żadna inna część gospodarki nie jest tak regulowana politycznie jak energetyka – pisze autor.
Technicznie trudne do zrealizowania decyzje polityczne jak odejście od energetyki jądrowej są uwarunkowane politycznie i utrudniają konkurencję. Politycy chcą rozplanować przyszłość technologii w energetyce na następne stulecie. Cele to jedno, osiągnięcie ich to drugie. Prawie wszystkie kamienie milowe Energiewende do 2020 roku są mniej lub bardziej nietrafione. Zużycie energii miało zmaleć o 20 procent, ale cel ten jest niemożliwy do osiągnięcia, bo zwiększa się liczba mieszkańców, a gospodarcza koniunktura napędza wzrost. Również obniżenie zużycia brutto o 10 procent się nie uda. Wzrost produktywności energetycznej o 2,1 procent się nie uda, bo do procesu „łączenia” sektorów energochłonnych nie zostały włączone wszystkie branże. Elektryfikacja zakłada, że możliwe będzie wytwarzanie dużej ilości energii elektrycznej, tanio, pewnie i w sposób przyjazny dla środowiska. Tymczasem łączenie sektorów sprawia, że zapotrzebowanie na energię będzie trzy razy wyższe, wzrosną też koszty. Nie spadnie też zużycie w transporcie i ciepłownictwie o oczekiwanych od 10 do 20 procent. Jeśli nie da się ograniczyć zużycia energii, również cele emisyjne (nieprawidłowo nazwane „klimatycznymi”) nie mogą być osiągnięte. Rządzącej koalicji CDU-SPD ciężko będzie to oficjalnie przyznać. (…) Udział OZE w miksie energetycznym jest jedynym celem, który został wykonany z nawiązką. Niemcy już teraz osiągnęły cel wyznaczony na rok 2020. To dowód udanej pracy eko-lobby, które przeforsowało rozbudowę niestabilnych instalacji, ale jednocześnie po macoszemu potraktowano niezbędną rozbudowę sieci przesyłowej i inwestycje w magazynowanie energii, przez co rozwój OZE jest poza kontrolą. Z drugiej strony cel pierwotnej konsumpcji z OZE na poziomie 18 procent będzie zaniżony o co najmniej trzy procent.
Autor tekstu wskazuje jednak, że w energetyce konwencjonalnej liczone są tylko bezpośrednie miejsca pracy, a w odnawialnej postanowiono liczyć także zatrudnienie niebezpośrednie, jak praca dla elektryków czy monterów, co też zaburza ocenę. Pisze o redukcji etatów w sektorze wiatrowym ze względu na wycofanie subsydiów. Między 1960 a 2016 roku Niemcy wydały 113 mld euro na dofinansowanie sektora węglowego. Między 2000 a 2016 rokiem wydały zaś 149 mld euro na wsparcie OZE, nie licząc kosztów niebezpośrednich. Mogą nimi być te związane z rozbudową sieci czy budowa „nadal kompletnie wyimaginowanych” magazynów energii. – Mamy katastroficzne bankructwo, jeśli chodzi o rozbudowę sieci – powiedział Altmaier. W 2017 roku wydano 1,4 mld euro na usuwanie nierównowagi w sieci wywołanej przez niestabilnych dostawców.
Warto zwrócić szczególną uwagę na wielkość środków finansowych wydanych na rewolucję OZE w samych Niemczech. Jest to ok. 10 mld euro rocznie, a mimo to, po kilkunastu latach tego wspierania, energetyka odnawialna nie jest w stanie sama się utrzymywać i musi korzystać z państwowych pieniędzy oraz przymusu zakupu tego produktu. Przypominamy, że w Niemczech płaci się producentom OZE zarówno za wyprodukowaną energię, jak i za przestoje, kiedy wiatr wieje, a nadmiarowa energia z wiatraków nikomu nie jest potrzebna. Próby magazynowania energii w … samochodach elektrycznych, to pomysł z kosmosu, który stworzy tylko kolejne problemy w energetyce.
Problemy OZE w Niemczech
(…) Jego zdaniem OZE destabilizują sytuację na niemieckiej wsi. Rolnikom na północy bardziej opłaca się wynajmować grunt pod wiatraki, niż sadzić rośliny. Na południu muszą oni manewrować między korytarzami przesyłowymi a podziemnymi kablami w poszukiwaniu zysku z uprawy. Zdaniem autora rząd niemiecki stawia na najdroższą technologię odnawialną, czyli dawniej fotowoltaikę, a obecnie farmy wiatrowe. (...) Farmy wiatrowe w Niemczech nie są stabilne. Nie ma gwarancji, że energia z nich pochodząca dotrze na południe. Podnosi to koszty wykorzystania sieci przez konieczność zwiększania mocy magazynowych z wykorzystaniem specjalnych taryf.
Będzie kryzys ekonomiczny?
– Jest tylko jeden sposób na spełnienie celów emisyjnych Niemiec przy utrzymaniu obecnej polityki, a jest nią długoterminowy kryzys ekonomiczny – alarmuje publicysta. Jego zdaniem hasło ochrony klimatu ma już charakter religijny, ale nie ma związku z rzeczywistością, w której Zieloni postulują budowę farm wiatrowych w lasach, które są naturalnymi magazynami CO2.
Autor tekstu wyśmiewa taryfę Vegawatt, która oferuje dostawy energii „wegańskiej”, która pochodzi tylko z lokalnych źródeł i głównie z fotowoltaiki z zastrzeżeniem, że panele nie mogą być instalowane na posiadłościach ludzi mięsożernych.
– My, Niemcy, chcemy być besserwisserami tego świata. Izolujemy się poprzez moralną egzaltację w stosunku do tych, którzy chcą zapewnić swe podstawowe potrzeby, jak dostawy energii przez całą dobę i ogrzewanie pozwalające gotować i żyć – pisze Frank Henning. – Chcemy być światowym liderem redukcji emisji CO2 i zakazać krajom rozwijającym się wykorzystania węgla. Poprzez takie przywództwo chcemy przekonać świat do polityki energetycznej, która jest nieudana nawet w naszym własnym kraju. W międzyczasie żegnamy się z fundamentem dobrej reputacji niemieckiego przemysłu z przeszłości, czyli eksportem technologii. Fotowoltaika i turbiny wiatrowe z Chin są porównywalne, ale tańsze, podobnie jest z energetyką jądrową. Nie możemy sobie na to dłużej pozwolić – dodaje. (..)
Henning bardzo trafnie podkreśla, że „ochrona klimatu” ma już charakter doktryny religijnej, która podawana jest do wierzenia całkowicie bezkrytycznie i bez zastanawiania się nad jej praktycznymi skutkami. Jeśli wycinanie lasów, zabijanie ptaków i nietoperzy jest działaniem podejmowanym w imię „ochrony środowiska”, to lepiej nie mieć nic wspólnego z takim obłędem.
Liczby na COP24
Jego zdaniem polityka energetyczna Niemiec polega na zaspokajaniu interesów poszczególnych lobby bez patrzenia na szerszą perspektywę. – Transformacja energetyczna ma jednego wroga. To ignorowanie praw fizyki, które ją podważają – powiedział profesor fizyki Sigismund Kobe z Uniwersytetu w Dreźnie. Tymczasem Energiewende doprowadzi do zamknięcia bloku na węgiel brunatny na Łużycach i zniknięcia 1500 miejsc pracy w imię „symbolicznej” redukcji emisji CO2 tylko po to, aby „niemiecka delegacja mogła się pochwalić jakimiś liczbami na szczycie klimatycznym w Katowicach”. (pogrubienie redakcji)
[Nasz komentarz] Bardzo nas cieszy, że biznesalert.pl opublikował bardzo krytyczny tekst poświęcony Energiewende. Może wzbudzi on szerszą refleksję na temat rzeczywistych skutków transformacji energetycznej w wersji niemieckiej. Pisaliśmy o tym przy okazji wykładów dr Detlefa Ahlborna, eksperta do spraw niemieckiej transformacji energetycznej, który we wrześniu br. był gościem Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Przytoczona dzisiaj opinia Franka Henninga jest kolejnym potwierdzeniem naszej tezy o globalnym wiatrakowym oszustwie. Pamiętajmy o tym, że oszustem jest ten, co dużo obiecuje, a w zamian nie tylko nic nie daje, ale zabiera też i to, co mamy. W artykule pt.: „Doskonały przykład porażki, czyli dr Detlef Ahlborn o niemieckiej „Energiewende” napisaliśmy, że: „pieniądze te trafiają do twórców systemu, kosztem konsumentów i gospodarek krajów zmuszanych do wdrażania niemieckiej polityki energetycznej. Dobrowolne naśladowanie Energiewende świadczy o kompletnym braku zrozumienia tego mechanizmu i dyskwalifikuje takie osoby, jako polityków. (…)”. [2]
Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, że rząd Morawieckiego jest zapatrzony w OZE, jak w święcony obrazek i krytyka wiatraków ponownie stała się niepoprawna politycznie. Stąd tak mało informacji w mediach o prawdziwym obliczu niemieckiej transformacji energetycznej i jej rzeczywistych kosztach. Dlatego powtarzamy nasz poprzedni komentarz w tej sprawie, gdyż nic nie stracił on na aktualności.
„Oczywiście media mętnego nurtu nadają z jednego, pochwalnego klucza, bo inaczej im nie wolno. Tymczasem prawda jest taka, że Energiewende została zaprojektowana wyłącznie po to, by Niemcy mogły osiągnąć pozycję „energetycznego lidera” w Europie i zdominować w ten sposób pozostałe europejskie gospodarki. Cel ten wspiera unijna polityka klimatyczno-energetyczna z jej obsesją na punkcie dekarbonizacji. Cały unijny system handlu prawami do emisji CO2 właśnie po to, został skonstruowany, by Berlin, za pomocą Komisji Europejskiej, mógł ręcznie sterować konkurencyjnością całych unijnych gospodarek z korzyścią dla Niemiec.
Wad niemieckiego modelu „Energiewende” jest tak wiele, że w zasadzie jedynym rozsądnym wnioskiem w tej sprawie jest natychmiastowe zaprzestanie promocji OZE, a szczególnie energetyki wiatrowej. Niezbędne jest natychmiastowe wstrzymanie dotowania tych urządzeń i zlikwidowanie jakichkolwiek przywilejów dla tej branży. Trzeba to zrobić już teraz zanim OZE wykończą energetykę konwencjonalną i będzie trzeba naszą energetykę budować do zera. Wspierając energetykę wiatrową, Polska wyjdzie na tym, jak Zabłocki na mydle.” [2]
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] Opinia: Energiewende może skończyć się kryzysem ekonomicznym http://biznesalert.pl/energiewende-niemcy-polityka-klimatyczna-emisje-co2/
[2] Doskonały przykład porażki, czyli dr Detlef Ahlborn o niemieckiej „Energiewende” http://www.stopwiatrakom.eu/aktualnosci/2593-doskona%C5%82y-przyk%C5%82ad-pora%C5%BCki,-czyli-dr-detlef-ahlborn-o-niemieckiej-%E2%80%9Eenergiewende%E2%80%9D.html