Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Z dużą przykrością i zażenowaniem odnotowujemy, jak rząd Morawieckiego pogrąża polską energetykę w długach i oficjalnie wspiera OZE oraz politykę klimatyczno-energetyczną Unii Europejskiej, które niszczą konkurencyjność naszej gospodarki. Widać już jasno i wyraźnie, że rządowi brakuje determinacji oraz długoterminowej strategii radzenia sobie z zabójczą dla nas dekarbonizacją gospodarki. Niestety nie ominą nas podwyżki cen energii, tak dla konsumentów, jak i dla przedsiębiorstw. Kwestia czasu. Najbardziej zagrożony jest przemysł energochłonny, który już myśli o wyprowadzce poza granice Unii Europejskiej. Realizuje się dokładnie ten scenariusz, przed którym od wielu lat przestrzegaliśmy. Rząd był regularnie ostrzegany do czego prowadzi budowa wiatraków.
Dzisiejszy tekst trzeba czytać razem z naszą publikacją z dnia 31 grudnia 2018 r. omawiającą rządowy pomysł ratowania rynku energii przed drożyzną, gdzie dokładnie opisaliśmy co planuje rząd i dlaczego ta ustawa nie zadziała. Niestety, ale sprawdziło się co do joty.
„Gdyby projekt ustawy reglamentacyjnej, ten w pierwotnej, wersji został uchwalony, to w zasadzie można by nawet pochwalić rząd, za zdroworozsądkowe, choć spóźnione o jakieś dwa lata, rozwiązanie problemu polegające na obniżeniu poziomu opodatkowania energii. Jeszcze lepsze efekty przyniosłaby obniżka stawki podstawowej VAT, nawet o 1%, ale to już jest za trudne dla naszych polityków, bo wymagałoby wyjścia poza schemat dobrego wujka z kasą.” [1]
Nie oczekujemy pochwał, ale pogłębionej refleksji ze strony naszych decydentów, co robią nie tak. My wiemy i wciąż podpowiadamy, jak unikać pułapki w postaci polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej. Szkoda tylko, że nasi Umiłowani Przywódcy Narodu ignorują rzeczywistość gospodarczą; ignorują oczywiste przyczyny własnej porażki oraz nie wyciągają wniosków z własnych błędów. Zapatrzeni w sondaże politycy, wiecznie analizujący badania nastrojów oraz oczekiwań społecznych, nie wiedzą, że polityka gospodarcza nie opiera się na sondażach.
I tak źle, i tak niedobrze
Pierwszym błędem rządu jest to, że nie umie publicznie powiedzieć, jak niewiele od niego zależy na rynku energii, a jak dużo (prawie wszystko) od decyzji Komisji Europejskiej.
„istotą problemu, który objawił się przy okazji uchwalania ustawy „reglamentacyjnej” jest ukrywanie rzeczywistych konsekwencji jakie niesie ze sobą polityka klimatyczno-energetyczna Unii Europejskiej z jej obsesją na punkcie walki z klimatem i węglem. Niby to wszystko jest w uzasadnieniu do ustawy, ale bez wyciągania zasadniczych wniosków wynikających z tych faktów. A tu przecież sprawa jest prosta, polityka klimatyczna = wysokie ceny energii dla wszystkich.” [1]
Stąd też trwa nieustające medialne prężenie muskułów i zagadywanie problemu, tylko po to, by uniknąć powiedzenia społeczeństwu oczywistej prawdy – jest drogo, będzie drożej, bo musimy inwestować w wiatraki. Cała reszta to ściemnianie i robienie dobrej miny do złej gry w myśl hasła: „Wicie, rozumicie, my przed wyborami nic nie możemy.”
O tym, że tak właśnie jest mogliśmy się przekonać niedawno, kiedy media doniosły, że Komisja Europejska nie zgodziła się na uchwalony w grudniu 2018 r. system rekompensat z tytułu wzrostu cen energii [2] a posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt ustawy nowelizujący dopiero co uchwaloną ustawę o rekompensatach za podwyżki cen energii (druk sejmowy nr 3498 z dnia 7 czerwca 2019 r.) [3]
Źródło: Uzasadnienie do druku nr 3498
Zwracamy uwagę, że nawet jeśli rządowi udało się wynegocjować z Komisją zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych, urzędów centralnych, samorządów, szkół, szpitali i innych jednostek sektora finansów publicznych, to ustawa będzie obowiązywać tylko w 2019 r., a od 1 stycznia 2020 r., nowy rząd – oby już bez Mateusza Morawieckiego – będzie musiał zmierzyć się z gwałtownymi wzrostami cen energii. I żadne ustawy nie pomogą tutaj rządowi, jeśli nie zrozumie, że:
„(…) cała ta polityka klimatyczno-energetyczna służy pozbawieniu Polski oraz innych krajów z Europy Centralnej wpływu na własną energetykę i wymuszeniu płacenia gigantycznego haraczu za możliwość korzystania z własnych surowców energetycznych.” [1]
Konieczność kupowania przez polską energetykę pozwoleń na skorzystanie z własnego surowca energetycznego, czyli węgla, jest zwykłym haraczem, a nie czymkolwiek innym i służy osłabianiu potencjału naszej gospodarki. Nie ma to nic wspólnego z troską o środowisko czy też walką z globalnym ociepleniem na unijną modłę. Reszta to jedynie mydlenie oczu. Dlatego z dużym sceptycyzmem podchodzimy do kolejnych inicjatyw rządu, który bohatersko walczy z problemami, które sam wymyśla lub swoim działaniem prowokuje. Przypominamy, że gdyby rząd w końcówce grudnia 2015 r., za namową zresztą ówczesnego ministra środowiska – prof. Jana Szyszko – nie podpisał Porozumienia klimatycznego z Paryża, to dzisiaj nie byłaby zupełnie inna sytuacja prawna.
Trzeba wiedzieć, że procedowana ustawa ma tak naprawdę na celu uspokojenie nastrojów społecznych przed jesiennymi wyborami do Sejmu i Senatu. Podwyżki cen energii, mogłyby zepsuć poparcie dla rządzącej koalicji, zwłaszcza, że istnieje duża szansa na samodzielną większość sejmową w następnym parlamencie. A tak, w 2019 r. nie będzie podwyżek cen energii w grupie taryfowej G, gdzie mieszą się gospodarstwa domowe. Spodziewane podwyżki dotkną za to przedsiębiorców, choć tak naprawdę ci średni i duzi już po 1 lipca br. będą musieli zmierzyć się z nowymi cenami energii. Mogą też starać się rekompensaty za wzrost cen energii w ramach dozwolonej pomocy publicznej de minimis.
Jeszcze raz warto podkreślić, że nowe przepisy, które Sejm z pewnością uchwali, mają charakter tymczasowy. Rok 2020 będzie rokiem wysokich cen energii, drożyzny oraz inflacji, których nikt nie będzie w stanie zatrzymać. Na domiar złego, rząd Morawieckiego planuje ogłoszenie kolejnych aukcji na wiatraki o wolumenie ok. 2.500 MW, co z oczywistych względów dobije energetykę węglową. Przy rosnących cenach uprawnień do emisji CO2, polskie koncerny energetyczne będą się zadłużać i tracić na wartości. Dzieła zniszczenia dopełni kolejny podatek klimatyczny, nad którym już pracują Niemcy, a który tym razem obejmie już całą gospodarkę.
Przewidujemy, że nowa kadencja Komisji Europejskiej, która zacznie swoją pracę już w listopadzie i której będzie przewodzić Niemiec (zapewne Manfred Weber lub kanclerz Angela Merkel), będzie z pewnością stała pod hasłem zaostrzania walki z klimatem i budowy kolejnych setek wiatraków. A my wciąż będziemy się zastanawiać czy warto budować elektrownie atomowe w Polsce i szukać sposobu ucieczki od unijnej polityki klimatyczno-energetycznej.
Ceterum censeo, molendia delendas esse
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[2] https://www.energetyka24.com/w-srode-pierwsze-czytanie-projektu-ustawy-o-cenach-pradu
[3] http://sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/druk.xsp?documentId=6E331700AAED0990C1258415004AC0F8