Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Przygotowana przez rząd Morawieckiego nowelizacja ustawy odległościowej (druk sejmowy nr 2938) oznacza powrót do bezkarnego wiatrakowania Polski. Likwidacja zasady minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od zabudowy mieszkalnej oraz terenów cennych przyrodniczo 10H liczonej według wysokości całej elektrowni do odległości zaledwie 700 m jest niczym innym, jak tylko kapitulacją Prawa i Sprawiedliwości przed lobby wiatrakowym. Po kilku latach zabiegów i starań wiatrakowi lobbyści w końcu przekonali PiS do wycofania się jednego najważniejszych postulatów politycznych, które umożliwił Prawu i Sprawiedliwości objęcie władzy listopadzie 2015 r.
1. Pisaliśmy już wcześniejszej, że likwidacja ograniczeń w budowie wiatraków na lądzie okazała się być tzw. „kamieniem milowym” w pseudo-reformach przewidzianych w Krajowym Planie Odbudowy, a do których zobowiązał się rząd wobec Komisji Europejskiej w ramach planu federalizacji Unii Europejskiej pod niemieckim przywództwem. Stąd też gigantyczne wysiłki propagandzistów rządowych, które przekonują wszystkich o „dziejowej konieczności” wypełnienia kamieni milowych KPO, gdyż w przeciwnym razie unijne srebrniki nie napłyną do polskiego budżetu. Jednym słowem likwidacja ustawy odległościowej stała się jednym z warunków kapitulacji, które postawiły Berlin i Bruksela panu premierowi Morawieckiemu w zamian za możliwość skorzystania z unijnego kredytu. Cała reszta to już tylko dorabianie zasłony dymnej do tej kiepskiej transakcji, by Polacy nie zorientowali się kto jest winny tej kapitulacji.
fot. pixabay.com
2. Poniżej próbka wypowiedzi z rządowych szczekaczek. Nas najbardziej zdumiała, bezczelna w swej wymowie, wypowiedź ministerki od walki z klimatem i środowiskiem – Anny Moskwy, która tak zachwalała nowelizację ustawy odległościowej:
„[Nowelizacja ustawy] tak naprawdę jest o cywilizowanej, dobrej ścieżce budowania i podejmowania decyzji o budowie, bo tego przed 2016 rokiem nie było". [1]
Musimy niestety wyprowadzić z błędu minister Anię, że minimalna odległość w postaci zasady 10H to jest właśnie najbardziej cywilizowana zasada, a nie przywrócenie pełnej dowolności w budowie wiatraków. Żadne konsultacje społeczne w gminach i procedury nie są w stanie powstrzymać wójta, burmistrza czy radnych, jeśli są oni osobiście zainteresowani w powodzeniu inwestycji. Gdyby takie inwestycje w wiatraczki były obejmowane z urzędu ochroną antykorupcyjną i obejmowały również członków rodziny wójtów, burmistrzów i radnych, to kto wie, może w ogóle ich nie było?
3. Z kolei europoseł Zbigniew Kuźmiuk wspominał sytuację sprzed 2016 r.:
„Pamiętam z czasów, kiedy byłem posłem do parlamentu krajowego, jak w jednej z gmin w moim okręgu radomskim wybudowano farmę wiatraków ludziom pod oknem. Nie obowiązywały bowiem żadne zasady, robiły to oczywiście samorządy, które były w jakiś sposób skłaniane do tego przez inwestorów. Ktoś, od kogo wydzierżawiono kawał gruntu i zobowiązano się do płacenia, nie zwracał uwagi na to, co mówią na ten temat jego sąsiedzi. Brał pieniądze i nie musiało mu przeszkadzać to, co przeszkadzało wszystkim innym."
I dalej wyjaśniał: „Teraz jest próba odblokowania, poszukiwane są rozwiązania kompromisowe, pojawiła się poprawka 700 m od zabudowań mieszkalnych. Nie wiem, czy to odległość wystarczająca, w tej sprawie powinni raczej wypowiedzieć się fachowcy od zdrowia ludzkiego. To musi zostać usystematyzowane, ale co do dopuszczalnej odległości powinni zdecydować fachowcy." [2]
4. Inny europoseł PiS - Bogdan Rzońca, który w 2016 r. był poselskim sprawozdawcą ustawy odległościowej w Sejmie, przypomina:
„Wówczas było bardzo dużo tzw. wolnej amerykanki. Stawiano bezkarnie farmy wiatrowe za stodołą, blisko zabudowań ludzkich. Straszono ludzi, że jeśli nie zgodzą się na wybudowanie farm, to spotka ich jakieś nieszczęście, był nawet jakiegoś rodzaju szantaż, w jednej z gmin na Podkarpaciu, pamiętam to doskonale". [3]
5. Cytowani reprezentanci obecnego „obozu władzy" - który jest pomysłodawcą nowelizacji w opisywane wyżej formie i która zapewne zostanie przyjęta z minimalną odległością 700 m - odwołują się do standardów obiektywności, przejrzystości i profesjonalizmu, które mają zapewnić, że obecna praktyka procedowania inwestycji wiatrakowych nie będzie powrotem do stanu sprzed 2016 r. Postulat zapewnienia takich standardów jest jak najbardziej słuszny, choć to właśnie minimalna odległość liczona jako iloraz wysokości wiatraka (10H) jest najlepszym standardem na świecie. Nic lepszego nie wymyślono, by powstrzymać sępio-pazerne lobby wiatrakowe.
Niezależnie bowiem od takich czy innych zapisów nowej ustawy odległościowej, jeśli kluczowi uczestnicy procesu planistycznego w gminie nie będą spełniać czy też respektować tych podstawowych wymogów, interesy najbardziej zainteresowanych, czyli najbliższych sąsiadów proponowanych wiatraków, polegną w starciu z interesem podmiotów dążących do realizacji inwestycji (samego inwestora, ale także jego cichych sojuszników w gminie i w organach wyższych instancji). W efekcie proces podejmowania decyzji w sprawie inwestycji wiatrakowej będzie bardzo przypominał pole bitwy między nielicznymi oponentami a potężną machiną, którą dysponuje inwestor. Dokładnie tak jak to było do 2016 r., gdzie nawet próby wymuszania na organach by przestrzegały obowiązujących wówczas przepisów i procedur były w większości ignorowane za zgodą organów i sądów administracyjnych.
6. Nowelizacja nie eliminuje - bo nie jest w stanie tego zrobić - podstawowej, ogromnej dysproporcji zasobów (finansowych, organizacyjnych, informacyjnych) i siły sprawczej (wpływu) między niewielką grupką indywidualnych rolników lub po prostu mieszkańców wsi - najbliższych sąsiadów wiatraków a stroną inwestora. Nie ma tu znaczenia, że obecnie w roli inwestora występować będzie często koncern państwowy, a nie prywatni "promotorzy" farmy wiatrowej. Przykładowo, jeśli dany projekt wiatrakowy będzie uznany za kluczowy dla realizacji planów koncernu energetycznego, to w naturalny sposób zrodzi się pokusa uzyskania akceptacji gminy bez faktycznego respektowania deklarowanych standardów lokalizacji inwestycji czy zapewnienia minimalnych warunków ochrony przyrody.
Budowanie większości za wiatrakami w gminie
7. Niestety, w tej kwestii „schody" pojawiają się już przy analizie proponowanych obecnie rozwiązań. Mieszkańcy gminy okupowanej przez farmę wiatrową mają otrzymać z tego tytułu rekompensatę(?) w postaci udziału jako „lokalni prosumenci" w produkcji energii elektrycznej. Jak informują media, „każdy (podkreślenie nasze) mieszkaniec tej gminy będzie mógł objąć udział nie większy niż 2 kW i odbierać energię elektryczną w cenie wynikającej z kalkulacji maksymalnego kosztu budowy". [4]
8. Oznacza to, że taką samą korzyść ekonomiczną otrzymają osoby zamieszkujące w odległości wielu kilometrów od farmy wiatrowej, jak i jej bezpośredni sąsiedzi, którzy ponosić będą związane z tym uciążliwości w stopniu nieporównywalnie większym. W praktyce zapis ten ułatwia stworzenie większości (składającej się w przeważającej części z mieszkańców najmniej obciążonych inwestycją energetyczną) opowiadającej się za jej budową. Nieliczne osoby żyjące w jej bezpośrednim sąsiedztwie znajdą się automatycznie w mniejszości i plan zagospodarowania przestrzennego zostanie przegłosowany. Trudno bowiem ludziom będzie zrozumieć, że kwota ich udziału w produkcji energii elektrycznej i to nie większa niż 2 kW, to w skali roku są „grosze” (ok. 2.000 zł) w porównaniu z wielkością utraty wartości nieruchomości z powodu sąsiedztwa farmy wiatrowej czy też wielkością czynszu dzierżawnego, jaki otrzymują corocznie właściciele gruntów, na których stawiane są wiatraki, tj. ok. 40-50.000 zł rocznie.
Podobne pseudo zachęty finansowe (np. poprzez tworzenie różnych gminnych podmiotów gospodarczych, w tym typu spółdzielczego itp.) stosowane są od lat w Niemczech. Ich skutkiem były i są podziały wśród społeczności gminnych i izolacja bezpośrednich sąsiadów wiatraków, którzy są wyróżniani tylko z tego powodu, że mieszkają bliżej inwestycji.
W dalszym ciągu brak kompleksowej metodyki oceny oddziaływania na zdrowie ludzi
9. Dlaczego ustawowa minimalna odległość od wiatraków jest taka ważna? Zwracamy uwagę, że akustycy do tej pory nie dysponują podstawowym narzędziem prawnym, jakim powinna być kompleksowa metodyka oceny oddziaływania przemysłowych farm wiatrowych na zdrowie ludzi. Takiego dokumentu do tej pory nie udało się opracować w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, mimo że od kilkunastu lat wiadomo, że trzeba to zrobić. Jest to ewidentnie celowe zaniechanie urzędników odpowiedzialnych za ochronę ludności przed hałasem.
To ze względu na brak takiego podstawowego narzędzia i do czasu jego opracowania Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny przedstawił w 2016 r. - w oparciu o dogłębną analizę światowej literatury - potrzebę przyjęcia 2 km jako minimalną odległość turbin wiatrowych od zabudowań. Zalecana wartość wynika z krytycznej oceny publikowanych wyników badań w recenzowanych czasopismach naukowych w zakresie wszystkich potencjalnych czynników ryzyka - wskazuje stanowisko ZPP-PZH. [5] Czy coś się o tego czasu zmieniło, że rząd zapomniał o tej analizie i rekomendacji? Wręcz przeciwnie. Przybyło dużo publikacji naukowych potwierdzających tę analizę, ale jak to w Polsce dominuje ignorancja, lenistwo i tchórzostwo.
10. Niestety, od 2016 r. ani Ministerstwo Klimatu i Środowiska ani też Ministerstwo Zdrowia nie wykonały żadnej pracy w tym zakresie by wprowadzić chociażby minimalne wytyczne w zakresie wykonywania pomiarów działających farm wiatrowych czy też zmienić przepisy w zakresie definicji hałasu tak, by ten emitowany przez farmy wiatrowe w ogóle był uznawany za hałas w świetle obowiązujących przepisów prawa. W świetle tego skandalicznego zaniechania obecne zniesienie minimalnej odległości 10H jest tylko dowodem na brak zdolności Polskiego Państwa do ochrony podstawowych interesów jego obywateli i jest niestety również dowodem na pełną zależność struktur rządowych od biznesowych lobbies. Nie mamy nic przeciwko biznesowi i współpracy, ale w przypadku kluczowych dla funkcjonowania państwa i społeczeństwa obszarów jak np. energetyka, decydujące znaczenie ma ocena czy konkretne inwestycje lub regulacje prawne są zgodne z interesem państwa a nie czy przynoszą zyski prywatnym korporacjom. Niestety w przypadku energetyki wiatrowej mamy do czynienia ze stawianiem wozu przed koniem. W efekcie bezużyteczne i drogie urządzenia (wiatraki i panele fotowoltaiczne) wypierają rozwiązania technicznie i finansowo lepsze i tańsze (energetyka węglowa).
Eksperci od hałasu - regulacje, praktyki i konflikt interesów
11. Niezależnie od powyżej wskazanych kwestii wraz z pojawieniem się na polskiej wsi promotorów farm wiatrowych oraz konfliktów społecznych z tym związanych, ujawnił się również gigantyczny problem braku bezstronności i profesjonalizmu ekspertów, przede wszystkim z zakresu akustyki. Te osoby odgrywają kluczową rolę w określeniu kluczowych parametrów inwestycji, które mają zabezpieczać życiowe interesy ich najbliższych sąsiadów.
Od wielu lat wysuwany jest postulat takiego uregulowania statusu i działalności tych osób, który zapewniałby ich obiektywność i profesjonalizm. Niestety, w tej dziedzinie nie nastąpiły żadne zmiany na lepsze - w tym także w okresie od 2016 r.! W dalszym ciągu mamy do czynienia z drastycznymi konfliktami interesów i brakiem podstawowych zasad profesjonalizmu osób sporządzającej analizy. Bardzo dobrej ilustracji obecnego stanu rzeczy dostarcza artykuł Katarzyny Treter. [6]
12. Autorka zajęła się publikacją sygnowaną przez Polską Akademię Nauk, czyli teoretycznie instytucję reprezentującą najwyższy autorytet nauki w Polsce. W listopadzie 2022 roku wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk opublikowało monografię Komitetu Inżynierii Środowiska PAN pt. „Elektrownie wiatrowe w środowisku człowieka”. W podsumowaniu tej publikacji stwierdzono, że „wyniki przeprowadzanych przez ekspertów pomiarów terenowych hałasu wokół farm wiatrowych wskazują, że odległością minimalną w Polsce, pełniącą rolę światła ostrzegawczego, może być 500 metrów”.
To opracowanie było wykorzystywane przez lobby wiatrakowe w okresie poprzedzającym obecną nowelizację ustawy o budowie farm wiatrowych - jako reprezentujące „stan nauki", jeśli chodzi o oddziaływanie hałasu elektrowni wiatrowych na ich bezpośrednich sąsiadów. W istocie rzeczy publikacja PAN jest przejawem jawnego konfliktu interesów, który stwarza jedynie pozory naukowości dla przedłożonego opracowania. Warto tylko wspomnieć, że spośród czterech autorów opracowania trzy są bezpośrednio związane z biznesem wiatrakowym i pracowały dla deweloperów. O takim konflikcie interesów należy informować, gdyż z oczywistych względów pojawia się pytanie o wiarygodność i rzetelność publikowanych opracowań oraz ich rekomendacji.
13. Dla osób, które pierwszy raz stykają się czymś takim, sytuacje, o których pisze Katarzyna Treter w swojej publikacji mogą wydawać się kompletnie nieprawdopodobne. Jednak nasze doświadczenia są podobne i sprawiają, że trudno jest mieć zaufanie do jakichkolwiek dokumentów przedkładanych w toku postępowań administracyjnych przez inwestorów. Nawet gdyby w raporcie o oddziaływaniu na środowisko autorzy napisali, że Słońce krąży wokół Ziemi, to jesteśmy więcej niż pewni, że organy prowadzące postępowanie nie będą w stanie nawet zauważyć tego nonsensu. A jak już zauważą, to będą twierdzić, że raport jest jak najbardziej wiarygodnym dokumentem, bo przecież został sporządzony przez naukowców, itd.
Pamiętajcie posłowie i senatorowie, że to nie wiatraki głosują w wyborach.
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
(1) https://wpolityce.pl/gospodarka/631844-co-z-ustawa-wiatrakowa-moskwa-tego-przed-2016-nie-bylo - publ. z dn. 27.01.2023 r.
(2) https://wpolityce.pl/polityka/632007-kuzmiuk-ekologia-i-klimat-to-dla-ue-swego-rodzaju-religia - publ. z dn. 28.01.2023 r.
(3) https://wpolityce.pl/polityka/632013-wiatraki-w-odleglosci-700-m-rzonca-wilk-syty-owca-cala – publ. z dn. 28.01.2023 r.
(4) https://wpolityce.pl/gospodarka/631734-zmiany-w-ustawie-wiatrakowej-realizuja-wymogi-kpo – publ. z dn. 26.01.2023 r.
(5) https://www.pzh.gov.pl/stanowisko-narodowego-instytutu-zdrowia-publicznego-panstwowego-zakladu-higieny-w-sprawie-farm-wiatrowych/
(6) https://wprawo.pl/katarzyna-ts-konflikt-interesow-czyli-pan-na-uslugach-biznesu-wiatrakowego/ - publ. z dn. 28.01.2023 r.
Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.
Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867
Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"
Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!