Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Publikujemy poruszający list, który otrzymaliśmy od jednego z naszych czytelników. Autor nie kryje swoich emocji związanych z tą formą energetyki, gdyż mieszka na co dzień w sąsiedztwie tych urządzeń i doświadcza całej masy „dobrodziejstw” płynących od wiatraków. Nikt z nas nie chciałby tam mieszkać.
Do lobbystów wiatrakowych
W dniu 16 lipca weszła w życie ustawa odległościowa. Wreszcie… po latach starań zdeterminowanych mieszkańców oraz setek organizacji społecznych. Ustawa dała nam skuteczne narzędzie do obrony naszych ukochanych Małych Ojczyzn. Dała realną obronę przed brutalną ingerencją żądnych zysku inwestorów.
Ale czy to koniec zmagań? Czy mogę już być spokojna, że więcej wiatraków nie powstanie pod moim domem? Czy mogę bez strachu planować swoją przyszłość? Czy kolejny powiew politycznego wiatru nie wywróci na opak tego na co tak długo czekałam?
Od czasu kiedy pojawiły się konkretne zapowiedzi uregulowania kwestii minimalnej odległości w jakiej można stawiać przemysłowe turbiny wiatrowe, słyszę ciągły lament branży o bankructwie inwestorów, straszliwych karach za niewypełnienie celów unijnych, jakimś niewyobrażalnym zacofaniu w stosowaniu „zielonej” technologii i w ogóle, że to wstyd na cały świat.
A ja się chciałam po prostu zapytać wszelakich autorytetów obwieszczających światu wyższość i konieczność energii z wiatru nad… no właśnie nad czym?! Czy zdrowie moje i moich najbliższych przekłada się w jakikolwiek sposób na cenę zielonego certyfikatu? Ile jest warte moje życie, życie moich dzieci? Ile jest warta moja ojcowizna, na której pracujemy od pokoleń? Ile jest warta ta ziemia, za którą bracia mojego ojca oddali życie? Jaką cenę trzeba zapłacić za zamianę fabryki produkującej nieznośny hałas 24 godziny na dobę z powrotem na pełną uroku, spokojną wieś? Jaką cenę trzeba zapłacić za przywrócenie stosunków społecznych, które zostały zniszczone na pokolenia? Jakie koszty trzeba ponieść żeby przywrócić ludziom stracone bezpowrotnie zaufanie do własnego Państwa?
DLACZEGO branża wiatrowa uzurpowała sobie prawo do „zadrzewiania” turbinami terenów jeszcze nie nieskażonych zdobyczami wielkiej cywilizacji?
Odkąd wybudowano wokół mojego ukochanego domu i gospodarstwa las turbin, nic co dotyczy sprawy wiatraków nie jest mi obojętne. To ja ze swoją rodziną byłam tu pierwsza. Mój ojciec nigdy nie zabetonowałby matki żywicielki za garść srebrników, jego bracia nigdy za żadną cenę nie poszliby na współpracę ze zdrajcami ojczyzny.
MAM DOŚĆ przeliczania mojego domu i mojej Małej Ojczyzny na wartość zielonych certyfikatów, mam dość przeliczania niepowtarzalnego uroku rodzinnego krajobrazu na wysokość podatku od nieruchomości, mam dość przeliczenia mojego zdrowia i zdrowia moich dzieci na wielkość zysku z inwestycji!
ODDAJCIE mi nieprzespane noce, pogodzicie skłócone na pokolenia rodziny, przywróćcie oszpecony krajobraz i zabetonowaną ziemię, wyciszcie irytujący, wszechobecny, nienaturalny hałas!
NIE CHCĘ już słyszeć manipulacji, kłamstw i półprawd od inwestorów i skorumpowanej władzy, nie chcę już bezdusznych urzędników i aroganckich samorządowców. Nie chcę propagandy tłoczonej na siłę wszystkimi moimi zmysłami przez lobby, nie chcę być uszczęśliwiana na siłę!
CHCĘ widzieć, że wartości które wpajali mi moi rodzice a im moi dziadkowie znajdują się we właściwym porządku. Chcę żeby znowu czarne było czarnym, białe białym, żeby ludzie mieli odwagę nazywać rzeczy po imieniu i umieli mówić dobrze o dobrych rzeczach i napiętnować złe.
MAM DOŚĆ jazgotu PSEW, PIGEOR i całej gamy ludzi pokroju Centarskiego, Sekścińskiego, Popkiewicza, Podgajniaka itp. itd., którzy próbują mi wmówić co jest dla mnie ważniejsze i co jest lepsze dla moich dzieci.
TAKICH JAK JA SĄ TYSIĄCE!
Dlatego dajcie mi już spokój. Dajcie mi wreszcie święty spokój!
Imię i nazwisko autora do wyłącznej wiadomości Redakcji
Redakcja stopwiatrakom.eu