Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W okresie ostatnich dni obserwujemy nagromadzenie kolejnych symptomów narastającego kryzysu politycznego struktur Unii Europejskiej. Składa się na to wiele czynników, które każdy z osobna są mniej lub bardziej widoczne, lecz razem składają się one na jasny przekaz. Unia Europejska rozpada się i pogrąża w chaosie. Raz przez kryzys imigracyjny wywołany przez kanclerz Merkel. Dwa, przez upadek strefy euro. Zgoda Niemiec na utworzenie osobnego budżetu dla strefy euro oznacza, że istnieje poważne zagrożenie dla tego projektu. Niestety rząd Morawieckiego, z uporem godnym lepszej sprawy, ignoruje rzeczywistość i podtrzymuje prounijny kurs, próbując, wbrew oczywistym polskim interesom, dogadywać się z ludźmi pokroju Merkel, Juncker czy Timmermans. Tych polityków za rok już nie będzie. Najbliższe wybory do europarlamentu zmienią całkowicie konfigurację polityczną w samej Unii. Dlatego warto być przygotowanym na ten moment i kto wie czy nie należałoby wręcz uciec do przodu i usztywnić własne stanowisko.
Nasze zdecydowanie antyunijne stanowisko jest odpowiedzią na centralistyczne ciągoty eurobiurokratów, którym marzy się federalne państwo europejskie z jednym rządem, jedną walutą, jednym budżetem, jedną armią i jednym narodem „Europejczyków”. Ideologicznym podłożem tych politycznych celów są pomysły włoskiego komunisty Altiero Spinellego, który jeszcze w latach 40-tych XX w. nakreślił „przyszłość” Europy bez narodów i bez państw narodowych. Niestety, program ten jest dzisiaj z zapałem i determinacją wcielany w życie pod hasłem „zrównoważonego rozwoju”. Pisaliśmy o tym programie m.in. z okazji rocznicy podpisania Traktatu Rzymskiego w marcu 2017 r. [1] Niedawny sabat z okazji 200-ej rocznicy urodzin niejakiego Karola Marksa w Trewirze z udziałem Przewodniczącego Komisji Europejskiej – Junckera jest żywym dowodem trwałej obecności marksistowskiej ideologii w codziennym myśleniu i działaniu struktur unijnych. Przemyca się ją dzisiaj w opakowaniu „zrównoważonego rozwoju”, by nie można było łatwo się zorientować o co naprawdę chodzi. [2]
rys. Pixabay/CC0 Domena publiczna
Dlaczego o tym przypominamy? Otóż dlatego, że w ostatnim czasie, stało się już chyba dla wszystkich jasne, że próba „resetu” w naszych relacjach z Unią Europejską spełzła na niczym. Procedura związana z badaniem stanu „praworządności” w Polsce wymyślona przez eurokomisarzy Junckera i Timmermansa dalej się toczy i wkracza w kolejny etap sporu. Komisarze słuchają, kiwają głowami i dalej robią swoje, gdyż ich celem od samego początku nie jest próba osiągnięcia kompromisu czy też porozumienia w sprawie „przestrzegania prawa”, ale pozbycie się rządów Prawa i Sprawiedliwości i zastąpienie ich bardziej spolegliwymi towarzyszami. Dlatego ta hybrydowa wojna z polskim rządem trwa i będzie narastać. Jej elementami są kolejne niekorzystne rozstrzygnięcia jakie zapadają w różnych unijnych gremiach. A to w sprawie projektu budżetu Unii na kolejną perspektywę finansową 2023-2030. A to w sprawie dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych, która jawnie jest wymierzona w polskich kierowców i przewoźników dominujących w usługach transportowych. A to w przypadku polityki klimatyczno-energetycznej, gdzie „pakiet zimowy” zakłada radykalny wzrost udziału OZE w energetyce i oddanie pełnej kontroli nad energetyką pod władzę Komisji Europejskiej. A to budowę gazociągu Nord Stream 2 ponad interesami Europy Centralnej i Polski w szczególności. A to parcie na utworzenie europejskich sił zbrojnych. I tak dalej. Można by długo wymieniać kolejne pola walk, na których niestety, ale przegrywamy, gdyż w wyniku podpisania i wejścia w życie Traktatu z Lizbony, możliwości oddziaływania polskiego rządu na unijną centralę zmalały do zera. Mechanizmy decyzyjne i procedury głosowania są skrajnie niekorzystne dla Polski i unijni liderzy mogą przegłosować wszystko, co chcą i jak chcą.
Mimo tych zdarzeń, zastanawia nas wciąż entuzjazm z jakim rządząca koalicja podchodzi do Unii Europejskiej, mimo że gołym okiem już widać, że już dawno przestaliśmy być traktowani podmiotowo, a spadliśmy gdzieś na poziom afrykańskiego bantustanu, którego się ciągle poucza, jak ma się zachowywać. Tak to wygląda z boku i nic nie zapowiada, by postępowanie unijnych ośrodków władzy wraz z kanclerz Merkel na czele miało się zmienić. Dlatego dalsza nasza obecność w strukturach unijnych stoi pod coraz większym znakiem zapytania.
Istotne różnice w systemach wartości
Na tle kwestii stricte gospodarczych, pojawia się też jeszcze jeden aspekt polskiej obecności w strukturach Unii Europejskiej. Aspekt tożsamościowy, związany z istotnymi różnicami cywilizacyjnymi, jakie dzielą Polskę od ateistycznych państw Europy Zachodniej, które w sposób instytucjonalny walczą dzisiaj z chrześcijaństwem, wspierając równocześnie islamską inwazję na Europę. To jest istotna różnica w systemach wartości, jakie podzielają Polacy czy też Węgrzy, a zlaicyzowane kraje „starej” Unii. Zwracał na to szczególną uwagę metropolita poznański, abp Stanisław Gądecki w niedzielnym kazaniu z okazji 1050-lecia utworzenia biskupstwa w Poznaniu.
„Abp Gądecki wskazał, że „rewolucja europejska rozpoczęła się od zmiany kultury, z której uczyniono narzędzie ideologii". „Cała energia tej nowej ideologii jest przeznaczona na zniszczenie tradycyjnych struktur, które mają - rzekomo - zniewalać i alienować człowieka. Wszelkie tradycyjne struktury, a więc także wspólnoty są przez tę ideologię traktowane z gruntu negatywnie. Religię np. pragnie się zredukować do sfery prywatnej, czyli zmienić ją w zespół poglądów znaczących tyle samo co wegetarianizm" - podkreślił.
„Ta ideologicznie zorientowana kontrkultura zdominowała ośrodki opiniotwórcze, media i uniwersytety - oczywiście, że nie wszystkie. To ona uformowała nowe elity, czyli skolonizowała również politykę. Ideologia stała się świeckim ersatzem religii, mającym odpowiadać na wszystkie zasadnicze pytania człowieka i projektującym jego ziemskie zbawienie. Niestety, wraz z załamywaniem się tradycyjnego porządku osoba ludzka utraciła swoją pewność, a stres związany z poczuciem przygodności istnienia, braku sensu istnienia oraz samotność stały się coraz bardziej dojmujące i widoczne" - mówił hierarcha.
Dodał, że w dzisiejszym świecie dąży się do tego, by kulturę wyrzeczenia oraz ideały zastąpiła "kultura natychmiastowego spełnienia i przyjemności". „Wolność ma odtąd oznaczać wyłącznie oswobodzenie się od nakazów i norm, skutkiem czego ma nastąpić zdanie się człowieka na władzę jego własnych popędów, które będą nim rządzić, redukując go do stanu zwierzęcego" - zaznaczył.
Jak wskazał, „tym razem narzędziem do osiągnięcia tego celu nie stanowi już tradycyjny terror, ale właśnie jego miękki odpowiednik, czyli coraz szczelniejszy system prawny stojący na straży ideologii oraz przemoc symboliczna, uprawiana przez media i ośrodki opiniotwórcze. W ten sposób Europa staje się miejscem miękkiej wersji totalitaryzmu". [3] (wyróżnienie redakcji)
Arcybiskup Gądecki wyraźnie podkreślał ten aspekt sprawy wskazując, że materializm współczesnego społeczeństwa eliminuje pierwiastek duchowy z życia człowieka, ograniczając go do bezrefleksyjnej konsumpcji.
„W powojennej Europie dokonał się bowiem prawdziwy bezkrwawy przewrót. Rewolucja, o którą chodzi, przebiega dalej pokojowo i bez naruszania demokratycznych procedur, dzięki czemu na naszym kontynencie nadal istnieją instytucje, które tworzyły jego specyfikę, tyle tylko, że ich rola zmieniła się w radykalny sposób wobec tego, co reprezentowały one kilkadziesiąt lat wcześniej. Idee, obyczaje i normy kulturowe zdają się dzisiaj być zaprzeczeniem tego, co obowiązywało jeszcze pół wieku temu" - podkreślił. [3]
Zgadzamy się z arcybiskupem Gądeckim, że w Europie dokonał się przewrót ideologiczny. Dodajmy tylko, że jest to przewrót marksistowski w pełnym tego słowa znaczeniu. Stąd jakiekolwiek próby porozumienia się z eurokomisarzami i złagodzenia konfliktu spełzną na niczym właśnie z powodu różnicy w wyznawanych wartościach i przekonaniach. Równie dobrze można było przekonywać towarzyszy Breżniewa, Castro czy Honeckera do porzucenia swoich poglądów. Warto wciąż podkreślać, że Unia Europejska, odwołująca się w swojej warstwie ideologicznej do „zrównoważonego rozwoju” odcina się całkowicie od fundamentów cywilizacji łacińskiej, w każdym jej aspekcie. Nie ma w nim miejsca na poszanowanie człowieka, jego przyrodzonej godności i prawa do życia w wolności, własności czy samodzielności. Nad wszystkim czuwa Komisja Europejska i jej biurokracja, wszechobecna, wszechogarniająca, wszechwładna i nieomylna. Rola państw członkowskich ogranicza się w tym modelu do przekazywania decyzji podjętych w „centrali” na poziom regionalny i lokalny celem wykonania bez prawa sprzeciwu i dyskusji. To jest ten totalitarny aspekt dzisiejszej Unii. Pełna centralizacja zarządzania w jednych rękach.
Ideologia wyznawana przez obecnych władców Unii Europejskiej w praktyce narzuca tylko jeden model rozwiązań politycznych, gospodarczych i społecznych dla wszystkich, bez uwzględnienia uwarunkowań lokalnych, tradycji i historii poszczególnych społeczeństw. Zza nowej ideologii zrównoważonego rozwoju widać dobrze znany Polakom komunizm, choć już w nowych, europejskich szatach i z nowymi prorokami. Zadajmy sobie jeszcze raz pytanie, co my tutaj robimy i czy naprawdę tego chcemy?
Redaktor Naczelna
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy: