Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Prezydent Andrzej Duda podjął decyzję, że najbliższe wybory parlamentarne odbędą się w dniu 13 października 2019 r. To już trzecie wybory w ciągu ostatniego roku w 2020 r. Czekają nas jeszcze wybory prezydenckie. Na razie rządząca koalicja „Zjednoczonej Prawicy” jest na czele sondaży, jednak ślepa furia i agresja po stronie tzw. „totalnej opozycji” sprawia, że PiS niewiele musi robić, by wygrać te wybory. Jedyną niewiadomą jest skala zwycięstwa. PiS walczy o większość konstytucyjną, niezbędną do zasadniczej reformy struktur władzy. Jednak bilans czterech lat rządów PiS wcale nie wygląda optymistycznie, zwłaszcza jeśli patrzy się przez pryzmat nie doraźnych decyzji, ale tych długofalowych, dotyczących energetyki, transportu, rolnictwa, polityki zagranicznej czy polityki fiskalnej. Dystrybucja fiskalna, którą uprawia rząd, nie tworzy bowiem bogactwa obywateli i nie wzmacnia systemu partycypacji społecznej w sprawowaniu władzy, a umacnia jedynie symbiozę pasożytniczego systemu polskiej biurokracji i rynków finansowych.
Najnowsze sondaże dają dużą przewagę rządzącej koalicji „Zjednoczonej Prawicy”. Jeden z nich przygotowany przez IBROS na zlecenie dziennika „Rzeczpospolita” daje PiS samodzielną większość w Sejmie, gdyż 243 mandaty to duży margines bezpieczeństwa i możliwość ułożenia nowego rządu całkowicie po swojemu.
fot. Twitter
Zasadnicze jednak pytanie brzmi tak – czy zwycięstwo wyborcze PiS sprawi, że można spodziewać się zmiany polityki klimatyczno-energetycznej i powstrzymania inwazji wiatraków na Polskę? Odpowiedź niestety brzmi nie. Nowy rząd PiS po wyborach, tak samo jak i obecny rząd Morawieckiego, palcem w tej sprawie nie kiwną. To w wyniku decyzji tego właśnie rządu odblokowano aukcje na wiatraki na lądzie i w wielu miejscach w Polsce trwają już budowy nowych instalacji. Późną jesienią, już po wyborach, by nikogo nie drażnić zostaną ogłoszone nowe aukcje na kolejne 2.500 MW mocy w wiatrakach. Wystartują w nich wszystkie te projekty, które dotychczas nie dostały dofinansowania, a które także nie spełniają kryterium minimalnej odległości od zabudowy mieszkaniowej. Na domiar złego - rząd Morawieckiego zupełnie na poważnie chce stawiać wiatraki na Bałtyku i plany obejmują ok. 10.000 MW mocy. Cała Ławica Słupska w planach zagospodarowania tych wód została przeznaczona pod zabudowę wiatrakami, co oznacza że zostanie ona wyłączona spod żeglugi, rybołówstwa, turystyki, a nawet wydobycia kopalin z dna morskiego.
Jednym słowem: w następnej kadencji Sejmu czeka nas kolejna odsłona wiatrakowego "eldorado" napędzanego politycznym lobbingiem z Berlina, Brukseli, ale i USA. W tle, PiS zastanawia się, jak doprowadzić do zmiany ustawy odległościowej, by była bardziej „przyjazna inwestorom”. Tego, że elektrownie wiatrowe są niezwykle szkodliwą dla zdrowia ludzi, kosztowną i nieefektywną metodą produkcji energii, nikt już w rządzie nie chce słuchać. Wygląda na to, że także i PiS uwierzył w kryzys klimatyczny i całkowicie odpuścił walkę o niezależność energetyczną Polski. To jest całkowita kapitulacja przed lobby. Spodziewamy się, że jednym z pierwszych projektów w nowej kadencji będzie właśnie ustawa modyfikująca jej zapisy. Już lobby wiatrakowe przygotuje stosowne uzasadnienie o zaletach życia w hałasie i konieczności walki z klimatem przy pomocy wiatraków.
Czy w takim razie inne partie mają coś więcej do zaoferowania niż tylko posłuszne wykonywanie poleceń z Berlina i Brukseli?
O programie Platformy Obywatelskiej napisać nie możemy, bo przewodniczący Schetyna pokaże go dopiero po wyborach. Zresztą, dopóki członkiem PO będzie Stanisław Gawłowski – znany miłośnik elektrowni wiatrowych - to w zasadzie nie ma o czym pisać. Partia ta zawsze stała murem po stronie lobby wiatrakowego. Wystarczy dzisiaj spojrzeć jak wygląda województwo zachodniopomorskie, by zrozumieć jakie poglądy ma Platforma.
Szeroko rozumiana lewica, czyli SLD, Wiosna i Razem także nie ukrywają swoich fascynacji programem niemieckich Zielonych i walką z węglem oraz paliwami kopalnymi. My też w zasadzie nie znajdujemy żadnych systemowych różnic między tzw. „lewicą”, PO a PiS w kwestii energetyki i rozwoju „oszukańczych źródeł energii”. Jedyna różnica ją dostrzegliśmy polega na tym, że Wiosna chce odejścia od węgla już w 2030 r. PO w 2035 r., a PiS w 2040 r.
Na koniec – spośród sejmowych partii – warto też wspomnieć o nowym wyborczym sojuszu PSL – Kukiz’15, który zawiązał się w zeszłym tygodniu. Nie będziemy się znęcać nad Pawłem Kukizem ani go wyśmiewać, gdyż inni zrobili to już wcześniej. Wystarczy nadmienić, że Kukiz, który startował do Sejmu z hasłem „walki z systemem” dzisiaj, jak widać, obrósł w piórka oraz tłuszczyk i postanowił „rozwalać system” od środka. PSL, jak wiemy po wynurzeniach ex-prezesa Waldemara Pawlaka, ma stuprocentową zdolność koalicyjną, co Paweł Kukiz własnym podpisem potwierdził.
fot. Twitter
Warto jednak wspomnieć o programach obu ugrupowań w zakresie energetyki, by nikt nam nie zarzucił, że o kimś zapomnieliśmy. PSL, co było widać po wspólnych rządach z PO, miało słabość do „zielonych” projektów i wspieranie OZE zawsze dobrze im szło. Dzisiaj PSL wciąż wspiera „ekologiczne” rozwiązania w energetyce i w swoim programie składa następujące deklaracje:
„Odnawialne źródła energii to przyszłość energetyki. Naszym celem jest 50% udział OZE w polskim miksie energetycznym. To nie wszystko! Przywrócimy stałe taryfy za produkcję energii odnawialnej i obniżymy VAT do 8% na rozwiązania oparte na OZE.”
„Cofnięcie ustawy antywiatrakowej. Ustawa antywiatrakowa weszła w życie 15 lipca 2016 r. Jedna decyzja rządu PiS praktycznie zmiotła branżę wiatrakową. Zmienimy to! Musimy zachęcać Polaków do inwestowania w rozwiązania wykorzystujące OZE. Nie ich zniechęcać.” (źródło: https://www.psl.pl/ekologia/)
Jak widać, po „zielonych” braciach wiemy czego się spodziewać. Zawsze zwarci, gotowi i pomocni … dla inwestorów.
Ludowy koalicjant czyli Kukiz’15 ma własny program w energetyce - „jest za stworzeniem wariantu opartego na miksie energetycznym, który pozwoliłby nam na naszych zasadach zmodernizować i przygotować nasz sektor energetyczny do potrzeb w produkcji energii elektrycznej w XXI wieku” (źródło: http://kukiz15.org/program/krajowy/polityka-energetyczna). Analiza przestawionych w programie Kukiz’15 czterech wariantów rozwoju energetyki prowadzi jednak do wniosku, że bez względu na wybór wariantu zakłada się wzrost udziału OZE (farmy wiatrowe i fotowoltaika) w miksie energetycznym. W jednym ze scenariuszy zakłada się nawet dominujący udział OZE w wytwarzaniu energii w 2050 r.
Z tego krótkiego przeglądu jasno wynika, że w zasadzie nie ma obecnie znaczących partii politycznych, które są w stanie podjąć się zmiany unijnej polityki klimatyczno-energetycznej oraz uwolnić Polskę od zakusów wiatrakowego lobby. Większość polskich polityków, z uwagi na braki w wiedzy i doświadczeniu, nie ma pojęcia o co chodzi w energetyce i daje się mamić obrazkami z mediów o „kryzysie klimatycznym na Ziemi” i konieczności rezygnacji z korzystania z paliw kopalnych. Wygląda na to, że aby dokonać prawdziwej zmiany na lepsze w Polsce, trzeba to będzie zrobić wbrew politykom. Łatwo zapominają w tej Warszafce kto ich wybiera i czyje interesy mają reprezentować.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki.
Redakcja stopwiatrakom.eu