Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W zeszłym miesiącu brytyjski rząd przedstawił plan szybkiego rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Wielkiej Brytanii. Boris Johnson postrzega wiatrakowe inwestycje, jako metodę szybkiego osiągnięcia stanu neutralności klimatycznej oraz zapewnienie konsumentom „czystej” energii. [1] Media głównego nurtu, szczególnie dużo uwagi poświęcają na upowszechnianie narracji mającej uzasadnić, jak bardzo „czysta i zielona” jest energetyka wiatrowa. No i oczywiście wbijają masom do głów, że jest to „tania” energetyka, bo „wiatr mamy za darmo”. Rzeczywiście wiatr nie wieje za pieniądze, ale za to wiatraki bez pieniędzy nie będą się kręcić. Oczywiście pieniędzy podatników i konsumentów, gdyż przemysł globalnego ocieplenia, jak każdy biznes, musi zarabiać.
Koszty finansowania budowy i utrzymania morskich farm wiatrowych są na tyle duże (ok. 4 mln funtów z 1 MWh w Wielkiej Brytanii), że normalnych warunkach rynkowych nikomu nie przyjdzie do głowy stawiać wiatraki, by wytwarzać z nich energię elektryczną. Jeśli do tego doda się koszty dewastacji środowiska wokół farm wiatrowych i koszty zdrowotne, to trudno jest w ogóle pojąć, jak coś tak szkodliwego i nieefektywnego może w ogóle funkcjonować? A jednak się kręci.
Dzisiaj nieco o kosztach środowiskowych morskich farm wiatrowych, gdyż mało kto zdaje sobie sprawę, że takie w ogóle istnieją. Z wieloletniej praktyki wiemy, że są to urządzenia szczególnie mocno kolizyjne dla dużych ptaków drapieżnych oraz tych wszystkich gatunków ptaków, które latają na wysokości łopat elektrowni wiatrowych.
Na zdjęciu maskonury. Źródło: No-longer-here z Pixabay
Angielskie „Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków” (Royal Society for the Protection of Bird) założone w 1889 r. [2], w związku planami szybkiego rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Wielkiej Brytanii, ostrzegło rząd Borisa Johnsona, że maskonury i inne morskie ptaki wyginą w wyniku kolejnej ekspansji wiatraków. Maskonury wymienione są w czerwonej księdze ptaków najbardziej zagrożonych wyginięciem. Ich populacja w ciągu ostatnich 25 lat zmniejszyła się o więcej niż połowę. Dzieje się tak dlatego, że morskie farmy wiatrowe ustawiane są na płytkich wodach przybrzeżnych, które są miejscem żerowania ptaków. [3]
RSPB jednoznacznie wskazuje, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej grozi nieodwracalnymi stratami w populacji ptaków morskich. Jak wyjaśniał Gareth Cunningham z RSPB odpowiedzialny za kwestie morskie: „Rząd musi zaplanować, w jaki sposób będzie działał i jak stawi czoła zagrożeniom związanym ze zmianą klimatu, a także zagrożeniom ekologicznym. Nie możemy rozwiązywać jednego problemu, a przy okazji niszcząc inne rzeczy. Tak więc musimy realizować te zmiany w harmonii z naturą. Dlatego martwimy się skalą ambicji rządu. Zdecydowanie popieramy transformację energetyczną, ale chodzi nam o sposób, w jaki do tego dojdziemy”.
Cunningham dodał jeszcze: „Chcielibyśmy, aby rząd w zdecydowany sposób wskazał, gdzie mają być realizowane inwestycje, w jaki sposób będą one finansowane i czy są plany przenoszona tych inwestycji na obszary o mniejszym lub zerowym wpływie na populacje ptaków morskich. „Musimy naprawdę pomyśleć o realizacji tego planu z myślą o naturze, a nie myśleć o naturze, jako kwestii drugorzędnej.”
Źródło: https://www.dailymail.co.uk/news/article-8838183/Puffins-driven-extinction-plan-power-UK-offshore-wind-energy-2030-says-RSPB.html
RSPB jest szczególnie zaniepokojone populacją kittiwake [gatunek mewy – red.], która żeruje w płytkich wodach, oraz głuptakami. Cunningham wskazał, że: „Obszary nadające się do lokalizacji farm wiatrowych są także terenami żerowiskowymi dla ptaków morskich. Farmy wiatrowe mogą również działać, jako bariera wizualna. Ptaki morskie będą latać wokół farm wiatrowych na swoich obszarach żerowania, a więc będą zużywać więcej energii, a podczas sezonu lęgowego będą spędzać więcej czasu poza gniazdem. W konsekwencji zwiększa to prawdopodobieństwo, że pisklę w gnieździe umrze z głodu. Dlatego każdego roku obserwujemy spadek liczby piskląt. Jeśli jesteś gatunkiem próbującym odzyskać swoją populację, potrzebujesz każdego roku więcej piskląt. Tak więc każdy przyrost gatunku może mieć lepszy efekt". [3]
Plany Borisa Johnsona są rzeczywiście ambitne, gdyż zwiększenie mocy farm wiatrowych na morzu do 40 GW może kosztować Wielką Brytanię nawet 50 mld funtów [ok. 250 mld zł – red.]. Jak wskazuje raport sporządzony przez Aurora Energy Research „(…) osiągnięcie celu 40 GW mocy do 2030 r. będzie wymagało uruchomienia aż 30 GW mocy w latach 20-tych XXI w., tj. wielkości trzykrotnie większej niż ta zainstalowana w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. Wymagałoby to instalowania jednej elektrowni wiatrowej każdego dnia przez całe lata 20-te XXI w. i prawie 50 mld funtów inwestycji kapitałowych”. [3] W sytuacji obecnego kryzysu gospodarczego i zapaści na rynku, takie inwestycje są więcej niż nierealne. Trzeba też pamiętać, że deweloperzy wiatrakowi zaniżają koszt energii przez siebie produkowanej nie wliczając m.in. kosztów bilansowania rynku energii przez operatora, który przerzucany jest na społeczeństwo. O kosztach dewastacji środowiska naturalnego oraz kosztach utylizacji zużytych elementów elektrowni wiatrowych nikt już nie mówi.
Tłumaczenie, opracowanie i komentarz
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] http://stopwiatrakom.eu/wiadomo%C5%9Bci-zagraniczne/2926-rz%C4%85d-borisa-johnsona-zapowiada,-%C5%BCe-do-2030-r-ka%C5%BCdy-dom-w-wielkiej-brytanii-b%C4%99dzie-zasilany-energi%C4%85-elektryczn%C4%85-z-wiatrak%C3%B3w.html – publ. z dn. 18.10.2020 r.
[2] Strona tej organizacji dostępna jest tutaj: https://www.rspb.org.uk/
[3] https://www.dailymail.co.uk/news/article-8838183/Puffins-driven-extinction-plan-power-UK-offshore-wind-energy-2030-says-RSPB.html - publ. z dn. 14.10.2020 r.
Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej.