Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Społeczny opór przeciwko planom zawiatrakowania Norwegii budzi zdziwienie w tamtejszym rządzie i konsternację u ministra energetyki. Zupełnie niespodziewanie do dymisji podał się także szef norweskiego stowarzyszenia prowiatrakowego, który żalił się na słabe zaangażowanie rodaków w „zieloną transformację”. To wszystko dzieje się w kraju, gdzie prawie 100% energii elektrycznej pochodzi z elektrowni wodnych i któremu trudno zarzucić, że korzysta z węgla. Jak widać, wiatrakowa rewolucja nie zamierza oszczędzić nikogo, choćby był sto razy bardziej zielony od wiatraków. Ordnung muss sein.
Branżowy portal energywatch.eu informował w końcu listopada o ważnym wydarzeniu, jakie miało miejsce w norweskiej branży wiatrakowej. [1] Po czternastu latach przewodzenia norweskiemu stowarzyszeniu wiatrakowców — NORWEA, ze stanowiska zrezygnował dyrektor generalny tej lobbystycznej organizacji, Øyvind Isachsen.
Øyvind Isachsen był szefem NORWEA przez 14 lat. Foto: PR / Norwea
Rezygnacja Isachsena ma duże znaczenie symboliczne, ponieważ w Norwegii, jak pisze energywatch.eu, jego nazwisko, przez lata bardzo aktywnej działalności publicznej, stało się dla norweskiego społeczeństwa synonimem energetyki wiatrowej. Nie wszystkim ta twarz przypadła do gustu, bowiem: „Dla norweskich przeciwników energetyki wiatrowej jest on doskonałym przykładem działającej w zakulisowy sposób, skorumpowanej postaci, która wysługuje się dla korzyści finansowych niemieckim władcom funduszy inwestycyjnych private equity w ich misji niszczenia naturalnego środowiska skandynawskiej prowincji.” [1]
Sam Øyvind Isachsen przyznaje w wywiadzie, którego udzielił na koniec swojej misji w NORWEA, że z tym atakiem niemieckiego kapitału na norweski krajobraz i przyrodę jest faktycznie coś na rzeczy. Wygląda na to, że w Norwegii widzimy to samo co we Francji, gdzie — jak pisaliśmy ostatnio parokrotnie w stopwiatrakom.eu — za „zieloną transformacją energetyki” stoi bardzo często niemiecki inwestor, producent i właściciel technologii produkcji energii z wiatru.
W rozmowie z norweskim dziennikarzem Isachsen jest oczywiście dumny z tego, że, jak mówi: „wykonaliśmy ogromny wysiłek, aby zwiększyć ekspansję odnawialnej energii w Norwegii”. Jednak przyznaje, że: „Moim największym rozczarowaniem jest to, że norweski sektor energetyczny nie uczestniczył w tym przedsięwzięciu, lecz pozostawił tworzenie wartości w energetyce wiatrowej zagranicznym aktorom.”
Wiosenny lockdown gospodarki związany z epidemią COVID-19 na świecie dotknął mocno sektor energetyki wiatrowej z powodu jego szczególnie długich i skomplikowanych łańcuchów dostaw. W tym miejscu warto przypomnieć, że większość metali ziem rzadkich niezbędnych do produkcji samych turbin wiatrowych wydobywa się w Chinach, w Mongolii Wewnętrznej, w skandalicznych warunkach dla ludzi i środowiska. [2]
W Norwegii sytuacja branży wiatrakowej była wyjątkowo zła, wiele inwestycji zamarło, właśnie ze względu na niemal czysto „zagraniczny” charakter inwestycji wiatrakowych w tym kraju — włącznie z wykonawcami robót związanych z instalacją wiatraków, którzy nie byli w stanie dotrzeć do tego kraju z uwagi na ograniczenia w podróżowaniu. Można więc powiedzieć, że z powodu niewielkiego udziału samych Norwegów „otwarte granice” są być albo nie być dla energetyki wiatrowej w tym kraju.
Niełatwy los norweskiej minister energetyki. Czy to koniec „ekspansji” wiatraków w Norwegii?
Niepowodzenie misji szefa wiatrakowych lobbystów w Norwegii, to nie jedyne kłopoty branży wiatrakowej w tym kraju. Dział międzynarodowego serwisu informacyjnego Bloomberga nazwany dosyć jednoznacznie „Bloomberg Green” pochyla się nad „prześladowaniem”, jakiego doznaje tamtejsza minister energetyki Tina Bru z powodu jej wsparcia dla rozwoju energetyki wiatrowej w tym kraju. [3] Dodajmy, że minister jest członkiem rządzącej Partii Konserwatywnej. „Doświadczywszy nękania na mediach społecznościowych i wysłuchawszy wielokrotnie, że jest zdrajcą, którego miejsce jest w więzieniu, 34-letnia minister energetyki szykuje się na niełatwą kampanię wyborczą.”
Na zdjęciu: Tina Bru: Autor: Kjetil Ree. Ten plik jest objęty licencją na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
Okazuje się, że Norwegia, której gospodarka oparta jest prawie w 100% na całkowicie odnawialnej energetyce wodnej - która stabilizuje także energetykę wiatrową w Danii i w całych północnych Niemiec - nie rozumieją, dlaczego krajobraz ich kraju ma być zniszczony w imię Nowego Zielonego Ładu spod znaku wiatraka.
Autor tekstu w Bloomberg Green nie jest w stanie pojąć, że komuś tzw. „zielona” energia może się NIE podobać:
„W kraju, który zgromadził bilionową fortunę na bazie dochodów z eksportu ropy i gazu ziemnego, to właśnie rewolucja wprowadzająca zieloną energię budzi najgłośniejsze debaty. Wielu wyborców ma już dość urządzeń wysokich jak wieżowce. Tina Bru [to jest wspomniana minister energetyki] jest przedmiotem wyzwisk zarówno w sieci, jak i wtedy, kiedy chodzi po mieście.
Protesty wynikają z boomu instalacyjnego w zeszłym dziesięcioleciu. Produkcja energii z wiatru wzrosła sześciokrotnie i obecnie zapewnia około 4% całkowitej energii elektrycznej w Norwegii, przy czym pozostała jej część pochodzi z elektrowni wodnych [tj. 96%].” [3]
70-metrowa łopata elektrowni wiatrowej w drodze do farmy wiatrowej Guleslettene, w pobliżu Floro, Norwegia, 17.06.2020. (Tore Meek / NTB Scanpix via Reuters)
Plany norweskiego rządu są bardzo ambitne i wiążą się oczywiście z ideą elektryfikacji wszystkiego, co się da.
„Według regulatorów energii, do połowy obecnego dziesięciolecia OZE mają zasilać ogromną część znaczącego przemysłu naftowego w Norwegii. Operator sieci Statnett SF spodziewa się 30% skoku w zapotrzebowaniu na energię elektryczną do 2040 r. w związku z dążeniem do elektryfikacji zarówno przemysłu, jak i transportu.
Chociaż koszty energetyki wiatrowej spadają, coraz więcej wyborców chce, żeby było jej mniej. Wolą raczej alternatywę w postaci zwiększenia potencjału energetyki wodnej czy nawet paliw kopalnych — co byłoby sprzeczne z planami ekologicznymi rządu. Sondaż opinii publicznej w listopadzie pokazał, że jedynie 36% akceptuje lądową energetyką wodną jako źródło pozyskiwania energii — w porównaniu z poparciem sięgającym 84% w 2011 r. Popularność ropy naftowej wzrosła do 29% z poziomu zaledwie 16% pięć lat temu, zgodnie z badaniem Barometr Klimatyczny firmy Kantar.
Fala sprzeciwu w społeczeństwie i wśród parlamentarzystów poszła tak daleko, że firma konsultacyjna StormGeo Nena Analysis stwierdziła w zeszłym miesiącu, że w okresie dziesięciu lat do 2034 r. prawdopodobnie nie powstaną żadne dalsze farmy wiatrowe na lądzie. [Norweski operator sieci] Statnett jest nawet bardziej sceptyczny i nie widzi szans na dalsze inwestycje w dużej skali, z wyjątkiem wiatraków morskich.
Przeciwnicy farm wiatrowych pochodzą ze wszystkich środowisk. Należą do nich działacze ekologiczni, których martwi wpływ [farm wiatrowych] na przyrodę i zwierzęta, a także ludzie pracujący w branży naftowej i gazowej.” [3]
Tę bardzo krótką i nieco tendencyjną listę środowisk, z których rekrutują się przeciwnicy farm wiatrowych, warto uzupełnić o lud Sami, nomadycznych hodowców reniferów, których tradycyjne tereny na północnej Norwegii są świetnym placem budowy dla branży wiatrakowej (skoro nie mają znaczenia ogromne odległości, na które wyprodukowaną energię elektryczną trzeba będzie przesyłać). Industrializacja dziewiczych terenów północnej Norwegii odbiera tym ludziom możliwości utrzymania ich stad reniferów, które muszą być regularnie przepędzane na pastwiska. W połowie tego roku grupa hodowców reniferów zapowiedziała, że wystąpi na drogę sądową, aby zatrzymać inwestycję składającą się z 72 elektrowni i zajmującą 40 km2. Wcześniej w 2020 r. sąd przyznał innym hodowcom reniferów, którzy utracili tereny wypasu, odszkodowanie w wysokości 90 mln norweskich koron (ponad 40 mln złotych). [4]
Norwescy Sami biorą się za rogi z branżą wiatrakową - komentuje australijski portal StopTheseThings
Bloomberg Green pisze dalej: „Wybory [parlamentarne w Norwegii] mają się odbyć we wrześniu 2021 r. i główne partie polityczne zaczynają dostosowywać swoje programy. Niektóre z tych, które wcześniej popierały lądową energetyką wiatrową, teraz są jej przeciwne, w tym tradycyjne partie „klimatyczne”, jak Partia Socjalistycznej Lewicy, Partia Zielonych i Liberałowie.
Socjalistyczna Lewica umieściła elektrownie wiatrowe na okładce swojego programu w 2013 r., ale teraz chcą zakazu takich inwestycji. Podczas gdy rządząca Partia Konserwatywna, do której należy minister Bru, zamierza poprawić proces zatwierdzania inwestycji poprzez przyznanie prawa głosu lokalnym społecznościom i przypisanie większej wagi ochronie środowiska, zarówno skrajna prawica, jak i skrajna lewica uczyniły z hasła Nie Wiatrakom swój podstawowy postulat wyborczy.” [3]
Z powyższego wynika, że jedynie „partia konserwatywna” chce ratować lądowe wiatraki w Norwegii!
Eivind Salen, nauczyciel i prezes grupy oporu Motvind, uważa, że [partie polityczne] powinny pójść jeszcze dalej. „My chcemy to kompletnie zadusić.”
„Jeśli większości ludzi wystarczają pokojowe demonstracje, to miały też miejsce poważne incydenty”, powiedział Andreas Thon Aasheim, specjalny doradca norweskiej organizacji lobbystycznej branży wiatrakowej. „Manipulowano hamulcami w samochodach. Były podpalenia koparek. Usunięto zatyczki w maszynach, powodując wyciek oleju dieslowskiego i innych płynów”, dodał Aasheim.
To, co się dzieje obecnie w Norwegii, zagraża w ogóle dalszemu istnieniu sektora (wraz z firmami go obsługującymi), który ma przecież być podstawą całej nowej „zielonej gospodarki” w tym kraju, bazującej na energii elektrycznej z wiatraków, a tej energii potrzeba będzie przecież znacznie więcej, żeby udał się plan elektryfikacji wszystkiego. Oznacza to w domyśle, że branża wiatrakowa musi być zabezpieczona przed ryzykiem, jakie występuje powszechnie w gospodarce rynkowej.
„Kadra kierownicza branży wskazuje, że firmy mogą upaść na skutek rosnącego oporu. To może rozłożyć wyspecjalizowany sektor budowlany, który instaluje te urządzenia [tj. elektrownie wiatrowe], co grozi utratą tysięcy miejsc prac, a w ostatecznym rozrachunku brakiem realizacji krajowego planu elektryfikacji.
„To będzie w ogóle niemożliwe”, powiedział Espen Borgir Christophersen, wspólnik w spółce Stormvind AS. „Ci, co sądzą inaczej, niech udowodnią, że się mylę”.
„Wszyscy będą jeździć samochodami elektrycznymi”, powiedziała [minister] Bru. „Wiele rzeczy ma być przestawione na energię elektryczną. Jest ważne, aby politycy mieli plan, jak sprostać temu zapotrzebowaniu”. [3]
Dla dziennikarzy Bloomberg Green jest niepojęte, dlaczego norwescy ekolodzy stanęli po „złej stronie” w tym sporze.
„Ekolodzy ustawili się w jednym szeregu z poplecznikami sektora naftowego. Jorgen Randers, były szef WWF Norway [lokalnego oddziału globalnej organizacji ekologicznej Światowa Fundacja Dzikiej Przyrody] i emerytowany profesor fizyki, wolałby więcej energetyki wodnej. Hogne Hongset, który pracował jako doradca narodowej spółki naftowej i jednego ze związków pracowników energetyki, mówi, że Norwegia powinna dalej produkować ropę naftową i gaz ziemny. W tym roku ten 80-latek po raz pierwszy w swoim życiu miał kłopoty z policją na demonstracji antywiatrakowej i dostał mandat w wysokości 6.000 koron (ok. 685 USD). „To było tego warte”, powiedział Hongset.
[Minister] Tina Bru przygotowuje się do przyszłorocznej kampanii wyborczej, ale wciąż pamięta incydent w lecie zeszłego roku, kiedy uniemożliwiono jej wejście na spotkanie publiczne […]. Wtedy po raz pierwszy poczuła się nieswojo, wykonując swoją pracę jako polityk, ale dalej otrzymuje nienawistne wiadomości niemal każdego dnia.
„Niewątpliwie energetyka wiatrowa wiąże się ze znaczną ingerencją w przyrodę,” powiedziała Bru. „Ale tak jest w przypadku każdej formy inwestycji energetycznej. Ważne, aby o tym pamiętać”. [3]
[Nasz komentarz] Podczas gdy obecny polski rząd płaszczy się przed wiatrakowymi lobbystami i spełnia wszystkie ich zachcianki, to w bogatej Norwegii mamy do czynienia z czymś, co dużo wcześniej działo się i w Polsce w latach 2014-2016. Społeczny zryw wymusił wówczas na rządzących uchwalenie ustawy odległościowej ratującej wieś przed wiatrakowymi inwestycjami o czym rządzący PiS zdaje się zapomniał, a o czym niedługo społeczeństwo mu dobitnie przy przypomni. Nasi rządzący pogubili się już całkowicie angażując się bez opamiętania w pseudo „zieloną” transformację.
Norwegowie, sami będąc krajem opierającym swoją energetykę prawie wyłącznie o elektrownie wodne mogą chwalić się, że spełniają cele klimatyczne z dużym zapasem. Jednak branża wiatrakowa nie zna litości dla wolnej przestrzeni i naturalnych krajobrazów. Wszędzie, gdzie tylko jest skrawek lądu, chce budować swoje monstrualne straszydła, niszcząc betonem, stalą i hałasem wszystko wokół. Niestety dopóki rządzić będą nami ulegli i tchórzliwi politycy, czy to w Polsce, czy to w Norwegii, którzy łykają jak kaczki kamienie, rzewne opowieści o „zielonej energii”, tak długo trzeba będzie zwalczać wiatrakową zarazę.
Rozdzióbią was kruki, wrony …
Tłumaczenie, opracowanie i komentarz
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
(1) https://energywatch.eu/EnergyNews/Renewables/article12580193.ece - publ. z dn. 23.11.2020 r. (dostęp płatny)
(2) O sytuacji w chińskiej Mongolii Wewnętrznej pisaliśmy m.in. tutaj: http://stopwiatrakom.eu/wiadomo%C5%9Bci-zagraniczne/2929-wiatraki,-czyli-%C5%9Bmieciowa-energetyka.html – publ. z dn. 26.10.2020 r. Więcej pod hasłem „Mongolia Wewnętrzna”
(3) https://www.bloomberg.com/news/articles/2020-12-09/wind-farm-backlash-grows-in-oil-rich-norway-ahead-of-election – publ. z dn. 9.12.2020 r.
(4) https://www.arctictoday.com/reindeer-herders-say-they-will-sue-to-halt-to-norways-largest-wind-farm/ - publ. z dn. 1.07.2020 r.
Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w ING Bank Śląski: 76 1050 1025 1000 0090 3052 3345
Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"
Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!