Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 06 czerwiec 2016
Walia: list sąsiadki farmy wiatrowej – władze odmawiają pomocy

Od kilku lat w prasie brytyjskiej pojawiają się doniesienia o protestach związanych z propozycjami rozbudowy istniejących, jak i budowy dalszych farm wiatrowych w hrabstwie Powys w Walii. Falujące wzgórza i doliny hrabstwa Powys były ważnym ośrodkiem cywilizacyjnym w okresie panowania rzymskiego na wyspach brytyjskich, a na początku średniowiecza stało się niezależnym królestwem (od V wieku n.e.).

Artykuł na portalu BBC News we wrześniu 2015 r. informował, że „setki ludzi protestowało przeciwko planom lokalizacji lądowych farm wiatrowych w Powys”. Propozycje rządu walijskiego uznano za niszczenie dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego środkowej Walii przy pomocy potężnych linii przesyłowych i setek dodatkowych turbin wiatrowych [1].

źródło: BBC News

Pod koniec maja br. na międzynarodowym portalu Friends Against Wind ukazał się list „mieszkanki Powys”, który opisuje szczegółowo „uciążliwości” wynikające z życia w sąsiedztwie farmy wiatrowej. Przedstawiamy treść tego listu, ponieważ dobitnie ilustruje on charakter obowiązujących w wielu krajach regulacji dotyczących pomiaru i oceny tych „uciążliwości”. Regulacje służą ochronie interesów biznesu wiatrakowego i zapewniają alibi urzędnikom, którym wygodnie jest udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, nawet kiedy mieszkańcy wołają o pomoc. Tak żyje się w walijskich dolinach, i tak do tej pory było i w naszym kraju.

6 30 435 1Hrabstwo Powys w Walii (źródło: Wikipedia)

ŚWIADECTWO „MIESZKANKI POWYS” NADESŁANE REDAKCJI PORTALU FRIENDS AGAINST WIND W DNIU 23.05.2016

Drodzy Przyjaciele,

W styczniu 2015 r. skontaktowałam się z Wydziałem Zdrowia Środowiskowego Powys, a w maju przesłałam dodatkowe pismo przypominające. Wskazywałam na dwa problemy:
1) migotanie (nie mylić z „migotaniem cienia”) turbiny na farmie wiatrowej Dugwm; oraz
2) fakt, że ze względu na stan mojego słuchu mam do wyboru: albo nosić aparaty słuchowe i zaakceptować bóle głowy i inne dolegliwości powodowane przez turbinę, albo zrezygnować z aparatów słuchowych i starać się odczytywać z ruchu warg, co mówią do mnie ludzie.

Nasz miejscowy specjalista ds. zdrowia środowiskowego poprosił mnie, by do niego zadzwoniła. Zadzwoniłam w dniu 23 września 2015 r. Powiedział mi, że to czego doświadczam, to nie jest „hałas”, w związku z czym sprawa nie dotyczy ani jego, ani jego wydziału. Poradził, żeby skontaktowała się urzędem ds. zdrowia publicznego Walii, moim lekarzem rodzinnym lub audiologiem.

Fakt, że nie skarżyłam się na „hałas”, spowodował, że zgłoszone przeze mnie problemy, zostały uznane za nieważne. Specjalista z urzędu hrabstwa Powys stwierdził, że nie ma możliwości zbadania, czy objawy doświadczane przeze mnie (bóle głowy, zaburzenia równowagi, zakłócenia snu), jak mojego męża (bóle głowy, zawroty głowy, bezsenność i zakłócenia snu) związane są z turbiną na farmie Dugwm, ponieważ nie jest to „hałas”.

Jedna rzecz jest pewna: żadnych takich objawów nie doświadczam, kiedy turbina nie pracuje lub kiedy przebywam poza osadą Stepaside (trochę mniej niż 4,5 kilometra od wylotu doliny), natomiast wszystkie te objawy wracają, kiedy turbiny zaczyna pracować po moim powrocie do domu.

Noc 17 września 2015 r. była szczególnie pamiętna. Wirujące łopaty obudziły mnie w pół do trzeciej i nie dawały zasnąć do piątej trzydzieści. W końcu wsiadłam do samochodu i uciekłam z domu, zaparkowałam w centrum miasteczka (ok. 7 km od domu) i spałam tam trzy godziny. Później spędziłam cały długi weekend w miejscu, gdzie nie było turbin wiatrowych, żeby się wyspać.
Ten niesłyszalny „dźwięk” to nie jest dźwięk, z jakim mamy do czynienia w muzyce, który powoduje ruch drogowy lub który wydaje budzik. Można to raczej opisać jako bardzo cichy szum, który odciska się w moich uszach, rodzaj sitka, który ktoś cały czas zaciska mi na głowie.

Poczucie dyskomfortu, bóle głowy i zaburzenia równowagi występują nie cały czas, ale nadchodzą falami. Kiedy turbiny zaczynają pracować, budzę się niemal każdej nocy. Po czym nie śpię w czasie, kiedy powinien występować „głęboki sen”.

Jeden z naszych lekarzy rodzinnych tak bardzo zaniepokoił się naszymi zaburzeniami snu, że odwiedził nasz dom i jego okolicę. Zgodził się, że to nie jest hałas słyszalny dla ludzkiego ucha, ale w ogrodzie odczuwa się coś „nieprzyjemnego” (w tym czasie łopaty turbin obracały się bardzo wolno). Wspomniał też, że może być to spowodowane falami dźwiękowymi, przypominającymi promieniowanie.

Inna turbina po drugiej stronie doliny, która widoczna jest w całości z dowolnego miejsca przez naszym domem, spowodowała napad padaczki u mojej siostry w dniu 20 sierpnia 2012 r. Po powrocie [ze szpitala] do domu, siostra leczyła się w miejscowej przychodni, utraciła prawo jazdy, odebrano jej zezwolenie na posiadanie broni, straciła swój dom oraz swojego psa (którego musiała uśpić). Z tego miejsca nie było widać żadnych błysków, jedynie rotacje łopat.

Migocącą turbinę uruchomiono na farmie wiatrowej Dugwm w styczniu 2015 r. Ponieważ umieszczono ją dokładnie na linii horyzontu (wbrew wytycznym rady hrabstwa Powys) i u wylotu doliny każdy, kto wychodzi z domu, musi ją zobaczyć. W związku z tym moja siostra już nigdy nas nie odwiedzi.

W dniu 26 października 2015 r. odwiedziła nas jedna z naszych wnuczek. Zrobiła się płaczliwa, pełna niepokoju, pocierała uszy. Nie mogła spać między drugą a czwartą w nocy. Nigdy, w żadnym miejscu nie miała przedtem kłopotów ze snem. Ponadto jej rodzice nie wiedzą o moich objawach.

Kontaktowałam się z naszą radą, ze wszystkimi wydziałami, które przyszły mi do głowy. Lekarze zbadali mnie i uznali (względnie) zdrową.

Ponieważ nawet ci z nas, którzy mieszkają w pobliżu turbiny wiatrowej, mają prawo cieszyć się z życia w rodzinie, do życia domowego i spokojnego snu, chcę wybrać teraz WOLNOŚĆ. Borsuki nie mają takiej możliwości [3].

 Mieszkanka Powys (Walia)

KOMENTARZ REDAKCJI:

Zachęcamy wszystkie osoby mieszkające w pobliżu farm wiatrowych w Polsce do nadsyłania na adres redakcji opisu swoich reakcji i odczuć związanych ze stałym przebywaniem w pobliżu tych urządzeń. Warto dawać publicznie świadectwo o rzeczywistych skutkach zdrowotnych i środowiskowych pracy elektrowni wiatrowych, gdyż właśnie w ten sposób możemy wygrać tę walkę. Autorom listów gwarantujemy anonimowość.
Redakcja portalu stopwiatrakom.eu

PRZYPISY
[1] http://www.bbc.com/news/uk-wales-mid-wales-34178201 (7.09.2015)
[2] http://en.friends-against-wind.org/testimonies/wind-turbine-stress
[3] Autorka listu odnosi się do wyników niedawnych badań brytyjskich wykazujących, że borsuki mieszkające do 1000 metrów od elektrowni wiatrowych mają podwyższony poziom kortyzolu, co jest przejawem stresu fizjologicznego – przypis redakcji.