Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 17 wrzesień 2016
Turcja buduje 80 elektrowni węglowych i stawia na energetykę węglową, żeby uniezależnić się od Rosji

Brytyjska gazeta The Guardian donosi [1], że Turcja zamierza zbudować nawet 80 elektrowni węglowych w ciągu najbliższych lat. Skalę zamierzeń inwestycyjnych rządu tureckiego dobrze ilustruje fakt, że do tej pory w całym kraju pracuje tylko 25 elektrowni tego typu.

W zeszłym tygodniu parlament turecki przyjął pakiet regulacji, które mają umożliwić realizację tego programu. Generalnie sektor węglowy (wydobycie węgla i energetyka węglowa) będą otrzymywać ogromne wsparcie publiczne, nie podlegając przy tym ograniczeniom i obowiązkom wynikającym z przepisów ochrony środowiska.

Jakiekolwiek przedsięwzięcie, które uznane zostanie za „inwestycję strategiczną”, zostanie zwolnione z podatku od osób prawnych, innego rodzaju opłat, a także – co ważne – z obowiązku przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko, a nawet z konieczności uzyskania zezwolenia planistycznego.

Ponadto operatorzy kopalni węgla:
- będą mogli dzierżawić nieodpłatnie grunty należące do Państwa,
- będą płacili 50 % mniej za energię elektryczną zużywaną przez siebie,
- Państwo dopłaci do wynagrodzeń pracowników, kosztów ubezpieczenia i odsetek od kredytów inwestycyjnych.
Z kolei wobec elektrowni węglowych:
- rząd gwarantuje cenę prądu wyprodukowanego z węgla na poziomie 0,05 euro za kilowatogodzinę (kWh),
- oraz zobowiązuje się kupować każdego roku 6 miliardów kWh prądu z elektrowni węglowych.

W ten sposób rząd turecki chce zapewnić energii produkowanej z rodzimych zasobów konkurencyjność wobec węgla i innych nośników energii sprowadzanych z zagranicy. Według tureckiego eksperta, ta strategia ma na celu zapewnienie krajowi bezpieczeństwa energetycznego. Turcja uzależniona jest od dostaw gazu ziemnego z Rosji, a w relacjach między oboma krajami nastąpiły ostatnio spore zawirowania.

Widzieliśmy, że kraje, które uzależnione są od dostaw nośników energii z Rosji, były narażone na naciski. Wszyscy dostrzegali potrzebę zróżnicowania [źródeł dostaw], tak abyśmy nie byli całkowicie zależni od rosyjskiego reżimu.

Realizacja tak wielkiego programu inwestycji energetycznych z kompletnym pominięciem przepisów środowiskowych, w tym prawa społeczeństwa do informacji i udziału w ich podejmowaniu (konwencja z Aarhus) może budzić niepokój nie tylko alarmistów klimatycznych, takich jak Guardian. Gazeta ta bowiem reprezentuje od lat postawę skrajnie alarmistyczną, jeśli idzie o wpływ rosnących emisji dwutlenku węgla na klimat (katastrofizm klimatyczny).

Turcja dysponuje głównie złożami węgla brunatnego o niskiej jakości. Guardian szacuje, że realizacja programu rządowego spowoduje dodatkowe emisje na poziomie 200 milionów ton CO2 rocznie.

Jest oczywiste, że tak realizowany program rozbudowy energetyki przyniesie realne szkody w środowisku i dla lokalnych społeczności.

Warto jednak przypomnieć, że z luk w tureckich przepisach ochrony środowiska i generalnie ze słabości tureckiego systemu prawnego i sądowniczego korzystały wcześniej ochoczo europejskie, czy raczej niemieckie, firmy z sektora odnawialnej energii, widząc w Turcji wspaniałe możliwości ekspansji. Urągające standardom europejskim praktyki organów tureckich nie budziły wówczas specjalnego oburzenia wśród zwolenników energetyki wiatrowej. O skandalicznych działaniach europejskiej branży wiatrakowej w Turcji pisaliśmy parokrotnie [2].

Guardian przyznaje, że istniejąca baza górnictwa węglowego i związana z tym infrastruktura „być może czyni początkowe nakłady (na tę branżę) tańszymi” od inwestycji w energetykę odnawialną.

Niemniej jednak eksperci, na których powołuje się gazeta, uważają, że dla Turcji bardziej odpowiednie byłyby inwestycje w fotowoltaikę. Moc zainstalowanych do tej pory w Turcji systemów fotowoltaicznych wynosi zaledwie 0,3 GW – w porównaniu do 7GW w Hiszpanii i 40 GW w Niemczech.

Cytowany przez Guardiana raport wskazuje:

Turcja, należąca do najbardziej nasłonecznionych krajów w Europie, nie inwestuje naprawdę poważnych środków w wykorzystanie własnego potencjału OZE. Zwiększenie udziału OZE w produkcji energii i ograniczenie inwestycji w energetykę opartą na paliwach kopalnych pozwoliłoby Turcji zabezpieczyć się przed perspektywą braku spłaty kredytów, jak i ryzykiem, że drogie inwestycje w sektorze węgla kamiennego i brunatnego staną się „osieroconymi aktywami”.

To, co proponuje Turcji Guardian i jego eksperci (czyli jak najwięcej „pogodowych OZE”), wydaje się jednak być pozbawione związku z realiami. Celem rządu tureckiego jest uniezależnienie się od dostaw nośników energii z Rosji, w tym gazu ziemnego. Tymczasem wielokrotnie wskazywano, że rozwój energetyki pogodowej (wiatr, słońce) na przykład w Niemczech prowadzi właśnie do pogłębienia zależności od importu „sterowalnych” nośników energii z Rosji, głównie właśnie gazu [2].

Jak zawsze w przypadku paliw kopalnych, Guardian tłumaczy też prowęglową strategię rządu tureckiego wpływami potężnego „lobby węglowego”. Związki lobby wiatrakowego ze „sferami rządowymi” i wymiarem sprawiedliwości w Turcji nie budziły wcześniej oburzenia [3]. Jak zwykle też nie wspomina się przy tym, że chodzi tu o branżę (górnictwo i energetyka węglowa), która zapewnia dużo więcej trwałych miejsc pracy niż „pogodowa energetyka odnawialna”, szczególnie w krajach importujących technologie OZE [4].

W oczach Guardiana i mediów o podobnym profilu ideologicznym na świecie, egoistycznym interesem kierują się zawsze branże tradycyjnej energetyki, a nigdy deweloperzy i operatorzy słonecznych czy wiatrowych OZE, choć „pęd do dotacji publicznych” jest najważniejszą determinantą rozwoju energetyki wiatrowej i fotowoltaicznej na całym świecie, a także największą przeszkodą w racjonalizacji polityki klimatyczno-energetycznej, jak przekonał się ostatnio rząd Niemiec.

Komentując artykuł Guardiana, Paul Homewood, autor angielskiego bloga Not A Lot Of People Know That, specjalizującego się w tematyce klimatu i energii, pisze [5]też, że trudno aby Turcja przestraszyła się zachodniego mitu, zgodnie z którym inwestycje w sektorze węglowym staną się w przyszłości bezwartościowymi aktywami (tzw. osierocone aktywa -- ang. Stranded assets) tylko dlatego, że USA i Unia Europejska chcą przestać wykorzystywać węgiel.Jeśli faktycznie do tego dojdzie, to węgiel stanie się jeszcze tańszy i bardziej dostępny dla krajów, które będą z niego dalej korzystać.

Homewood porównuje też dodatkowe tureckie emisje CO2 z brytyjskimi planami dotyczącymi redukcji tychże emisji.Komentator angielski wskazuje, że –zakładając, iż szacunki Guardiana co do dodatkowych emisji CO2 przez Turcję rzędu 200 milionów ton są poprawne -- to oznacza to, że cały, niezwykle kosztowny wysiłek Wielkiej Brytanii, by ograniczać swoje emisje przez następne trzydzieści lat, nie ma sensu. W zeszłym roku brytyjskie emisje wyniosły bowiem 437 milionów ton. Wszystko, co zrobi w tym zakresie Wielka Brytania, zostanie zniwelowane przez nowe emisje w Turcji.
Guardian sugeruje też, że turecka strategia węglowa jest sprzeczna ze zobowiązaniami, które ten kraj zgłosił w związku ze światowym Porozumieniem Paryskim (listopad 2015).

Tymczasem, jak dowodzi Homewood, nie jest to prawda!

Turcja wyemitowała w zeszłym roku 336 milionów ton dwutlenku węgla (według danych British Petroleum). 

Zobowiązania przedstawione w Paryżu przez Turcję ilustruje poniższy wykres. W scenariuszu przewidującym brak istotnych działań redukujących emisje gazów cieplarnianych (tzw. emisje GC) (business as usualscenario – krzywa oznaczona kolorem niebieskim), w 2030 roku emisje Turcji osiągnęłyby poziom 1.175 milionów ton rocznie (łączny bilans emisji GC).

Turcja zaproponowała, że obniży ten prognozowany poziom o 21%, co daje 929 milionów ton gazów GC (mitigationscenario – krzywa zielona), czyli znacznie więcej niż wynikałoby to ze zwiększenia emisji o 200 milionów ton rocznie w wyniku realizacji obecnej strategii węglowej.

6 30 511 0

Opracowanie i tłumaczenie redakcja stopwiatrakom.eu

PRZYPISY
[1] Arthur Nelsen, „Turkish coal plants in line for public subsidies”, The Guardian, 6.09.2016 - https://www.theguardian.com/environment/2016/sep/06/turkish-coal-plants-in-line-for-public-subsidies
[2] Opinia ówczesnego szefa wiodącego niemieckiego gospodarczego instytutu badawczego - http://www.stopwiatrakom.eu/ze-swiata/1229-niemiecka-energetyka-wiatr-s%C5%82once-rosja.html. Obecne doniesienia z Niemiec potwierdzają tę zależność.
[3] Przykładowo:http://www.stopwiatrakom.eu/aktualnosci/1613-turcja-nowa-energia-za-ka%C5%BCd%C4%85-cen%C4%99.html
[4] Szokujące zestawienia z USA, które są rynkiem energetycznym dużo większym niż Turcja:

Według organizacji branżowej Solar Foundation, sektor energetyki fotowoltaicznej zapewnia 208 tysięcy miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych. Amerykańskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej twierdzi, że sektor wiatrowy zatrudnia 73 tysiące osób.
Taka liczba miejsc pracy nie daje się jednak porównać z zatrudnieniem w sektorze naftowo-gazowym, które wynosi 9,8 miliona osób, zgodnie z danymi PricewaterhouseCoopers. Ponadto, obecny stan zatrudnienia nie uwzględnia wszystkich miejsc pracy, które zostały utracone w branży naftowo-gazowej na skutek wymuszenia na producentach energii elektrycznej przestawienia się z paliw kopalnych na OZE.
Zobacz: http://www.stopwiatrakom.eu/wiadomo%C5%9Bci-zagraniczne/1845-usa-niewiarygodnie-tani-pr%C4%85d-z-wiatru-i-s%C5%82o%C5%84ca.html

[5] Wpis z 9.09.2016 - https://notalotofpeopleknowthat.wordpress.com/2016/09/09/turkey-planning-massive-expansion-of-coal-power/