Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Polityka klimatyczno-energetyczna prowadzona jest nie tylko przez Unię Europejską, ale także przez inne kraje, które padły ofiarą ideologii „zrównoważonego rozwoju” i postanowiły przestawić własną energetykę na „zielone” źródła energii. Całkiem niedawno, w dalekiej Australii, nastąpiło prawdziwe, polityczne trzęsienie ziemi, którego echa będziemy słyszeć również w Polsce. W wyniku nieudanej próby przeforsowania przepisów wdrażających w życie Porozumienie paryskie, ustąpił premier rządu Australii – Malcolm Turnbull. [1] Zmianę na stanowisku szefa rządu wymusili partyjni koledzy, którzy nie chcieli kolejnych, wymuszonych redukcji emisji CO2 i dotacji dla farm wiatrowych w ramach nowej polityki energetycznej rządu „National Energy Guarantee”.
Były już australijski premier Malcolm Turnbull, w dniu 24 sierpnia br. został zmuszony do podania się do dymisji przez własną Partię Liberalną w wyniku braku zgody na dalsze zaostrzenie redukcji emisji CO2 przez Australię. Dymisja Turnbull’a jest pokłosiem dramatycznej sytuacji z września 2016 r., kiedy w Południowej Australii doszło do blackout’u, wywołanego przez niepracujące farmy wiatrowe. [2]
fot. Sean Davey/AFP; źródło: www.breitbart.com
W 2016 r. premier Turnbull mocno krytykował lewicowy rząd (Partia Pracy) stanu Południowa Australia za zbyt agresywną politykę w zakresie energii odnawialnej.
„Wiele stanowych rządów laburzystów przez lata ustalało priorytety i cele odnawialne, które są niezwykle agresywne, skrajnie nierealistyczne i w ogóle nie poświęcały uwagi bezpieczeństwu energetycznemu." [2]
Dokładanie dwa lata później, sam padł ofiarą własnej nadgorliwości w narzucaniu Australijczykom klimatycznej agendy i przymusowego porzucenia energetyki węglowej. [3] Gdyby nie blackout z 2016 r. wywołany przez niedziałające farmy wiatrowe, być może Australijczycy nie mieli by świadomości tego, czym grozi dalsze opieranie energetyki na tzw. „odnawialnych” źródłach energii. A tak, poprzez bunt w szeregach Partii Liberalnej, premier musiał odejść, a wraz z nim przepadły kolejne pomysły na politykę klimatyczną realizowaną poprzez budowę elektrowni wiatrowych.
Priorytetem rządu – obniżenie cen energii i wstrzymanie dotacji dla farm wiatrowych
Nowy premier Australii – Scott Morrison, nie był dotychczas identyfikowany, jako przeciwnik polityki klimatycznej w duchu Porozumienia paryskiego, ale nowy minister energetyki – Angus Tayor, jasno dał do zrozumienia, jaką politykę będzie prowadził. Pomysły premiera Malcolma Turnbull’a zostały zaniechane, a priorytetem rządu będzie obniżenie cen energii przy jednoczesnym zapewnieniu stabilnych dostaw energii. Poniżej obszerny fragment z brytyjskiego portalu telegraph.co.uk autorstwa Christophera Booker’a
„Taylor dał jasno do zrozumienia, że nie zależy mu na tym, by dokonać redukcji emisji dwutlenku węgla w Australii, ani też by kierować coraz większe dotacje do farm wiatrowych, które były jedną z głównych obsesji poprzedniego rządu. W ostatnich latach, jak powiedział, coś poszło „okropnie źle" z polityką energetyczną Australii - co spowodowało gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej oraz przerwy w zasilaniu, takie jak blackout, który we wrześniu 2016 r. pogrążył Południową Australię w ciemności, który to stan, bardziej niż jakiekolwiek inny poza Tasmanią, polegał na elektrowniach wiatrowych.
Taylor powiedział, że naprawi ten „bałagan", mając „tylko jeden cel: obniżenie cen energii przy jednoczesnym utrzymaniu dostaw energii". Zamiast brnąć w ideologiczne rozważania, powiedział, że jego nadrzędnym priorytetem będzie zniesienie wszelkich dotacji dla farm wiatrowych i wykorzystanie ogromnych rezerw węgla Australii, tak aby zapewnić, że energia elektryczna będzie produkowana z najtańszego, najbardziej wiarygodnego źródła.
Pełne konsekwencje tego całkowitego politycznego zwrotu wykraczają daleko poza samą Australię. Na początku trzeba wskazać, że węgiel nie jest tak tani, jak był. Na rynku międzynarodowym jego koszt w ubiegłym roku wzrósł ponad dwukrotnie, dzięki ogromnemu popytowi ze strony Chin i innych krajów wschodnich, które, aby utrzymać wzrost gospodarczy, budują setki nowych elektrowni węglowych, tak jak gdyby mocno reklamowane Porozumienie paryskie nigdy nie miało miejsca. (…)
Jest już całkiem jasne, że tylko kilka krajów europejskich, a już najmniej Niemcy, mają szansę spełnienia swoich „celów redukcji CO2" określonych przez UE na 2020 rok i dłużej. Szwecja jest kolejnym krajem, w którym niewiarygodność energetyki wiatrowej zagraża obecnie „zielonej" polityce energetycznej sprzyjającej odnawialnym źródłom energii.
Wszystko to sprawia, że Wielka Brytania została uwikłana w to złudzenie bardziej niż jakikolwiek inny kraj na świecie, popychana przez ustawę o zmianach klimatycznych, w kierunku samobójczej polityki, którą Australia zdecydowanie już odrzuciła. W ostatnich bezwietrznych tygodniach w Anglii wielokrotnie zaopatrywaliśmy się w energię z gazu, z którego nasz rząd chce stopniowo wycofać; chociaż tylko1% lub mniej pochodziło z wiatraków, które kosztują nas miliardy rocznie z dotacji. Gdybyśmy mieli tylko jednego polityka ze zdrowym rozsądkiem pana Taylora, by uciec przed wielką czarną dziurę, do której to wszystkie zmierza.” [4]
[Nasz komentarz] Ogromnym złudzeniem jest pogląd, że taki kraj jak Polska, gdzie prawie 90% energii elektrycznej wytwarzanej jest z paliw kopalnych, można zastąpić całkowicie zależnymi od pogody odnawialnymi źródłami energii, nie wyrządzając przy tym nieodwracalnej szkody własnej gospodarce. Przekonało się o tym i to na własnej skórze, prawie 2 mln obywateli Południowej Australii we wrześniu 2016 r. a całkiem niedawno premier australijskiego rządu federalnego Turnbull (ex Goldman Sachs).
Sztucznie wykreowany problem w postaci „globalnego ocieplenia wywołanego przez człowieka” nie może przesłaniać nam trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość, że budowa nowych farm wiatrowych jest jednym z najgorszych i najmniej efektywnych sposobów produkcji energii elektrycznej, jaki znamy. Mniej nas będzie kosztowało rzekome globalne ocieplenie niż zupełnie nieproduktywne działania podejmowane w celu rozwiązania tego nieistniejącego problemu, skutkujące m.in. rozłożeniem na łopatki polskiej energetyki konwencjonalnej, wysokimi cenami energii i ucieczką przemysłu ciężkiego z Polski. Australijski przykład jest niezwykle wymowny i powinien być uważnie przeanalizowany w praktyce, zwłaszcza w kontekście rządowego zaangażowania w zbliżający się szczyt klimatyczny w Katowicach (COP24), gdzie będzie podjęta próba narzucenia konkretnych zobowiązań „klimatycznych” wobec emitentów dwutlenku węgla.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Źródło:
[2] https://www.breitbart.com/london/2016/09/30/coming-town-near-great-green-energy-disaster/