Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Timera Energy, znana brytyjska firma analityczno-konsultingowa zajmująca się rynkami energii, przedstawiła analizę perspektyw rozwoju niemieckiej energetyki. [1] Od ponad dwudziestu lat niemiecka polityka energetyczna oparta jest o rozwój OZE, a całkiem niedawno rząd federalny zdecydował się ponownie położyć nacisk na rozbudowę OZE. Oznacza to, że w nadchodzących latach udział OZE w niemieckim miksie energetycznym ma znacznie wzrosnąć. Obecne plany rządowe zakładają, że do 2030 r. poziom mocy wytwórczych energetyki słonecznej wzrośnie do 98 GW, morskiej energetyki wiatrowej do 20 GW a lądowych farm wiatrowych do 73 GW.
Takiemu przyrostowi OZE towarzyszyć ma szybkie ograniczenie zainstalowanych mocy wytwarzających dyspozycyjną energię elektryczną (installed firm capacity). Do 2022 r. przewiduje się zamknięcie wszystkich instalacji nuklearnych, elektrowni opalanych węglem kamiennym i brunatnym o mocy 16 GW, a w perspektywie do 2030 r. ubędzie łącznie 29 GW mocy w źródłach konwencjonalnych.
W przekonaniu niemieckich decydentów ekspansja OZE skompensuje skutki likwidacji mocy w energetyce nuklearnej i węglowej. Jednak analitycy Timera Energy uważają, że z danych liczbowych wynika jednak coś zupełnie innego. Według ich prognozy, Niemcom zagraża potężny deficyt stabilnych mocy wytwórczych.
fot. Pixabay
Pod koniec stycznia br. w Niemczech przedstawiono projekt ustawy, która sformalizuje ścieżkę prowadzącą do całkowitej eliminacji korzystania z węgla (zero-coal). Zgodnie z tym projektem, moce wytwórcze elektrowni węgla kamiennego i brunatnego zostaną ograniczone do 15 GW dla każdego z tych sektorów, następnie do, odpowiednio, 8 GW i 9 GW w 2030 r., by osiągnąć zerowy poziom do 2038 r. Niezależnie od zamknięcia elektrowni węglowych, w ramach Energiewende Niemcy zamkną do 2022 r. wciąż jeszcze eksploatowane elektrownie nuklearne. Do tej pory deficyt mocy wynikający z zamykania elektrowni nuklearnych był uzupełniany produkcją elektrowni węglowych.
Obecnie skutki całej planowanej redukcji mocy energetyki nuklearnej i węglowej, której realizację zagwarantuje ustawa, mają być skompensowane przez dalszą ekspansję OZE. W swoim „optymistycznym” scenariuszu analitycy Timera Energy zakładają, że zgodnie z obecnie przyjętymi celami rząd niemiecki zapewni powstanie do 2030 r. dodatkowych mocy energetyki słonecznej na poziomie 48 GW i 33 GW energetyki wiatrowej.
Następujący wykres przedstawia planowane zmiany w miksie energetycznym Niemiec w porównaniu ze stanem wyjściowym (wartość zero) w 2020 r. (w gigawatach mocy wytwórczych; coal = węgiel kamienny; lignite = węgiel brunatny; nuclear = energetyka nuklearna; solar = energetyka słoneczna; wind = energetyka wiatrowa; net = zużycie energii netto).
źródło: Timera Energy
Według analityków Timera Energy, istotny wzrost całkowitej nominalnej mocy wytwórczej przekłada się jednak na deficyt tej mocy (w stosunku do prognozowanego zużycia energii elektrycznej) po uwzględnieniu tzw. obniżki wartości znamionowych (de-rating). Wynika to z faktu, że w przeciwieństwie do energetyki nuklearnej i węglowej, energia elektryczna wytwarzana w instalacjach wiatrowych i słonecznych nie jest pewna i dyspozycyjna. Z analitycznego punktu widzenia, dla zapewnienia bezpieczeństwa dostaw najistotniejsza jest sytuacja w okresach szczytowego zapotrzebowania.
Po uwzględnieniu tych wszystkich czynników, w opinii Timera Energy Niemcy — przy założeniu realizacji planów dotyczących rozbudowy OZE — będą miały deficyt mocy wytwórczych na poziomie 13 GW w 2022 r., który wzrośnie do 20 GW do 2030 r.
Pełną analizę Timera Energy można znaleźć tutaj: https://timera-energy.com/the-looming-german-capacity-crunch/
Rewolucja OZE wygeneruje stały deficyt energii w Niemczech
Warto też przytoczyć uwagi na temat prognozy analityków Timera Energy ze strony cytowanego przez nasz często brytyjskiego blogera Paula Homewooda.
Homewood zgadza się z Timera Energy, że pokładanie przez Niemców nadziei na uzupełnienie deficytu własnych mocy wytwórczych poprzez import energii z krajów ościennych byłoby czymś bardzo niebezpiecznym, a to dlatego że zarówno Francja, jak i Niderlandy zamykają także obecnie swoje siłownie węglowe i nuklearne. Ponadto — jak wskazuje Timera Energy — jeśli produkcja farm wiatrowych w Niemczech kształtuje się niskim poziomie, co zdarza się dość często, to w tym samym czasie sytuacja wygląda na ogół podobnie na terenie Belgii, Francji, Niderlandów i Włoch.
Według Homewooda, nawet przy założeniu, że uda się doprowadzić do „wyrównania” dziennego zapotrzebowania na energię elektryczną (tj. poprzez mechanizmy „zarządzania popytem” na energię elektryczną - ang. demand side management — co zaleca Timera Energy), Niemcy będą potrzebowały w dalszym ciągu ok. 90 GW dyspozycyjnej energii. W perspektywie 2038 r., po zamknięciu wszystkich elektrowni węglowych w Niemczech, deficyt mocy wytwórczych w tym kraju sięgnie faktycznie aż 42 GW.
W tej sytuacji jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest budowa w Niemczech nowych mocy wytwórczych zapewniających dyspozycyjną energię elektryczną — niezależnie i w dodatku do ekspansji mocy OZE. W grę wchodzą tylko elektrownie gazowe, a gaz rzecz jasna będzie pochodził głównie z Rosji z uwagi na strategiczne partnerstwo polityczno-gospodarcze obu tych krajów.
Warto podkreślić, że realizacja rurociągu Nord Stream 2 pozwoli w krótkim czasie dwukrotnie zwiększyć ilości gazu ziemnego importowanego przez Niemcy z Rosji. [3] Już w chwili obecnej gaz rosyjski stanowi 40% importowanego gazu w Niemczech (patrz poniższy wykres).
Źródło: BP Energy Review 2019
Według Paula Homewooda, koncerny inwestujące w ten projekt (ze strony Zachodu są to ENGIE, OMV, Royal Dutch Shell, Uniper and Wintershall) musiały otrzymać od rządu niemieckiego wiążące gwarancje dotyczące dalszego wzrostu wykorzystania przesyłanego nim gazu naturalnego. Pokazuje to, że — w przeciwieństwie do radykalnej dekarbonizacji w Wielkiej Brytanii — Niemcy nie mają bynajmniej zamiaru zrezygnować z przynajmniej jednego paliwa kopalnego, czyli gazu ziemnego. Co najwyżej, poprzez furtki w unijnych przepisach, doprowadzą do sytuacji, w której rosyjski gaz będzie traktowany, jako „ekologiczne” paliwo wspomagające pracę OZE.
[Nasz komentarz] Nie od dziś wiemy, że Niemcy w swojej pseudo-ekologicznej gorliwości nie dadzą się wyprzedzić nikomu. Jak będzie trzeba to wytną wszystkie lasy u siebie, byle tylko postawić wiatraki lub też przesiedlą mieszkańców i zburzą całe wioski, by wybudować nowe elektrownie oraz fabryki. W końcu beton, stal i tworzywa sztuczne najlepiej chronią przyrodę przed szkodliwą działalnością ptaków, płazów, gadów i roślin. Trwały deficyt energii w Niemczech, to byłaby dla polskiej energetyki doskonała okazja na pewny zarobek w dostawach energii, gdyby nie unijna polityka klimatyczno-energetyczna, która w najbliższych latach zdewastuje nam całą energetykę konwencjonalną. Przy cenie 60/70 euro za jedno uprawnienie do emisji CO2 polska energetyka już się nie podniesie i trzeba będzie zamykać elektrownie, by nie generowały strat. Skąd wówczas będziemy kupowali energię i po jakich cenach, tego nie wie nikt. Wiadomo tylko jedno, że będzie drogo i coraz drożej. W ten sposób wszyscy zapłacimy za unijne mrzonki o zwalczaniu dwutlenku węgla pod hasłami walki z klimatem.
Tłumaczenie, opracowanie i komentarz
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] https://timera-energy.com/the-looming-german-capacity-crunch/
[2] https://notalotofpeopleknowthat.wordpress.com/2020/01/27/the-looming-german-capacity-crunch/