Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Według informacji pochodzących od europosłanki Anna Zalewskiej w Komisji Europejskiej trwają intensywne prace nad dalszym przyspieszeniem realizacji „celów klimatycznych". [1] Unia Europejska zamierza uznać inwestycje OZE za inwestycje cele publicznego. Wynikiem przyjęcia takiego rozwiązania prawnego na szczeblu Unii będzie oczywiście radykalne uprzywilejowanie inwestorów wiatrakowych czy fotowoltaicznych w stosunku do właścicieli nieruchomości i lokalnych społeczności (samorządów lokalnych). W praktyce oznaczać to będzie możliwość stawiania wiatraków, gdzie tylko się da. Po likwidacji minimalnej odległości dla wiatraków według wzoru 10H przez rząd Prawa i Sprawiedliwości pod wodzą Mateusza Morawieckiego będzie to kolejne uprzywilejowanie dla tych pseudo-odnawialnych źródeł energii.
Jednocześnie Bruksela przygotowuje plan przewidujący ograniczenia w prowadzeniu jakiejkolwiek aktywności gospodarczej, w tym nawet rolniczej, na ok. 30% powierzchni państw członkowskich Unii Europejskiej w perspektywie do 2030 r. Planem tym objęte mają być tereny rolnicze, mokradła, lasy, wody i tereny przybrzeżne. Jak mówi europoseł Anna Zalewska, chodzi o przywrócenie naturze tego, co zabrał jej człowiek. Na tych terenach istotnie ograniczone mają być będą prawa właścicieli nieruchomości, np. rolnik nie będzie mógł postawić sobie domu. Natomiast wolno tam będzie stawiać instalacje OZE, takie jak wiatraki. W ten właśnie sposób unijni biurokraci i lobbyści zamierzają pozbyć się mieszkańców wsi, którzy „stoją na przeszkodzie” ambitnym celom klimatycznym Unii Europejskiej. W praktyce oznacza to wywłaszczanie ludzi z ich majątków w imię realizacji ideologii klimatyzmu i w interesie przemysłu OZE. Nie spodziewamy się już, by rząd Morawieckiego zablokował to kuriozalne rozwiązanie, gdyż unijny proces decyzyjny całkowicie pomija interesy państw członkowskich, o ile tylko Niemcy i Francja zgadzają się wspólnie na coś. Dlatego też domagamy się jak najszybszej rezygnacji z wdrażania w Polsce jakichkolwiek elementów polityki klimatycznej. Jest to zwyczajnie wbrew naszym interesom.
Mimo wyjścia z Unii Europejskiej Wielka Brytania dalej stawia na wiatraki
Wielka Brytania nie jest już członkiem Unii Europejskiej, ale obecna generacja elit rządzących w tym kraju jest zdeterminowana osiągnąć „cel klimatyczny", którym jest prawnie obowiązujące zobowiązanie do osiągnięcia neutralności klimatycznej (tzw. „Net Zero”). W ramach tej strategii do 2035 r. władze publiczne chcą wyeliminować produkcję energii elektrycznej z paliw kopalnych. Czas biegnie i podobnie jak w Unii Europejskiej nieubłaganie zbliżają się terminy realizacji „celów klimatycznych" i narasta polityczna presja na szybkie i radykalne działania kosztem praw i wolności obywateli. Stąd pokusa sięgania po rozwiązania nadzwyczajne i ułatwiające cały proces inwestycyjny dla inwestorów.
fot. Pixabay
„W regionie Anglii Wschodniej planuje się ustawić takie słupy wysokiego napięcia na trasie niemal 180 km, aby połączyć jedną morską farmę wiatrową z siecią krajową. Jest to tylko drobny element magistrali przesyłowych, które mają powstać na terenie Wielkiej Brytanii w najbliższych latach, w tym na terenach emblematycznych dla wiejskich i naturalnych krajobrazów Wysp Brytyjskich.” Źródło: Phil Noble/Reuters
Jak na jesieni zeszłego roku pisał dziennikarz i popularyzator nauki Matt Ridley, politycy i aktywiści, którzy prą do gospodarki zero-emisyjnej, wchodzą coraz częściej w konflikty z obrońcami przyrody. [2] Z punktu widzenia decydentów, sytuacja staje się coraz bardziej napięta, ponieważ radykalnej przebudowie systemu energetycznego towarzyszy program totalnej elektryfikacji transportu (tzw. „elektromobilność”) i ogrzewania domów wyłącznie przez pompy ciepła. Zagrożeniem jest więc nie tylko destabilizacja sieci energetycznej i coraz częstsze przerwy w dostawach energii w związku z coraz większym udziałem niestabilnych OZE, ale również brak możliwości zaspokojenia popytu na energię elektryczną chociażby w związku z elektryfikacją transportu indywidualnego.
W centrum takich konfliktów znalazł się brytyjski operator sieci elektroenergetycznej („National Grid”), który chce jak najsprawniej połączyć przybrzeżne farmy wiatrowe na Morzu Północnym z krajową siecią elektroenergetyczną. Morskie farmy wiatrowe mają być kluczowym elementem zielonego systemu energetycznego w Wielkiej Brytanii, gdyż Brytyjczycy przezornie nie budowali farm wiatrowych na lądzie. Jedynie Szkocja oszpeciła swoje góry i wybrzeże wiatrakami. Operator sieci przesyłowej napotyka przy tym na protesty lokalnych mieszkańców, którzy przeciwstawiają się niszczeniu tradycyjnych krajobrazów wsi angielskiej i lasów, na przykład we wschodnio-południowej części Anglii, w wyniku budowy linii przesyłowych wysokich napięć. Bardzo podobna sytuacja miała miejsce w Polsce wiele lat temu, kiedy budowano linię przesyłową Ełk – Alytus (połączenie Polska – Litwa). Wówczas postawiono koszmarnie wysokie maszty energetyczne i zniszczono krajobraz Suwalszczyzny, co można zobaczyć na własne oczy. Wtedy też doszło do uchwalenia w Polsce tzw. specustawy przesyłowej regulującej budowę linii przesyłowych wysokich napięć. [3]
Co oznacza reforma procedur zatwierdzania budowy linii przesyłowych w Anglii?
Brytyjski National Grid już od dłuższego czasu domaga się takiego usprawnienia procedur zatwierdzania inwestycji popychających do przodu realizację celu zerowej emisyjności, tak aby zabierały one jak najmniej czasu i faktycznie gwarantowały realizację inwestycji zgodnie z z góry przyjętymi założeniami co do jej lokalizacji i czasu realizacji. W efekcie oznacza to całkowite wykluczenie wpływu społeczeństwa na takie decyzje. Dokładnie tak jak ma to miejsce już w Polsce, gdyż nasze specustawy inwestycyjne chronią wyłącznie interesy inwestorów, zaś do wywłaszczenia nieruchomości dochodzi w zasadzie z automatu.
Jak 2 lipca 2023 r. pisała angielska gazeta „The Telegraph”:
„Departament ds. Bezpieczeństwa Energetycznego i Zero Netto (DESNZ) pracuje nad daleko idącymi reformami, które liderzy branży (chodzi o branżę OZE - uwaga redakcji) uważają za konieczne, aby Wielka Brytania mogła zrealizować cele cząstkowe, takie jak eliminacja wytwarzania energii elektrycznej z paliw kopalnych do 2035 r.
Źródłem coraz większego zaniepokojenia ministrów jest to, że zapotrzebowanie na energię może rosnąć szybciej niż możliwości krajowej sieci energetycznej w sytuacji, gdy gospodarstwa domowe przechodzą na samochody elektryczne i pompy ciepła, a jednocześnie w kraju następuje rozbudowa energetyki wiatrowej na wielką skalę.
John Pettigrew, dyrektor naczelny National Grid, powiedział TheTelegraph, że bez głębokich reform procesu planowania przestrzennego (ang. planning reforms) rozbudowa istniejącej sieci w celu osiągnięcia celów Państwa byłaby "niezwykle trudna".
Obecnie Wielka Brytania pozyskuje do 14GW z morskich farm wiatrowych. Rządowy plan osiągnięcia zero netto zakłada między innymi podwyższenie ich zdolności wytwórczych do 50GW do 2030 roku.
Pettigrew wskazał, że: „Bez reformy procesu planistycznego, trudno będzie uzyskać 50GW do 2030 r. …Konieczne jest skrócenie procedur planistycznych”.
Dodał, że do 2035 r., kiedy sprzedaż samochodów benzynowych i dieslowskich ma być zakazana, sieć „będzie musiała sprostać zapotrzebowaniu na energię elektryczną o 50% wyższym niż obecnie”. [4]
Nowe zasady planowania inwestycji
Według National Grid, nowe przepisy planistyczne muszą umożliwiać rozpoczęcie budowy dodatkowych linii napowietrznych i pylonów w czasie o połowę krótszym niż obecny średni okres, jaki zajmuje uzyskanie ostatecznego zatwierdzenia takich inwestycji.
Rząd ma wydać wytyczne o nazwie National Policy Statement (będący funkcjonalnie odpowiednikiem polskiej Koncepcji przestrzennego zagospodarowania kraju), nakładający na tzw. „planning inspectors” (urbanistów rządowych), którzy są uprawnieni do rozstrzygania ewentualnych niezgodności między wytycznymi centralnymi a konkretnymi decyzjami planistycznymi na poziomie organów lokalnych -- obowiązek zatwierdzania inwestycji uznanymi za konieczne dla realizacji celów klimatycznych. Następnie angielski rząd ma określić, na podstawie National Policy Statement, bardziej szczegółowe rozstrzygnięcia dotyczące procedowania zadań w zakresie budowy linii energetycznych i farm wiatrowych.
Aby skrócić całą procedurę planistyczną, wspomniani inspektorzy będą mieli od 3 do 6 miesięcy mniej czasu na analizę konkretnych inwestycji w tych priorytetowych obszarach. Ostateczną decyzję zatwierdzającą w angielskim systemie planowania przestrzennego podejmuje sekretarz stanu w Londynie. Do tej pory istniała możliwość odwołania się do sądu (tzw. kontrola sądowa) od decyzji sekretarza stanu w przypadku poważnych naruszeń prawa.
Dyrektor National Grid wskazuje, że proces odwołań do sądu może zająć nawet dwa lata, a w związku z tym stanowi poważną przeszkodę w skróceniu czasu zatwierdzenia inwestycji. Według niego wystarczająco jednoznaczne wytyczne planistyczne rządu centralnego mogą nie tylko wyeliminować ewentualne wątpliwości wspomnianych „planning inspectors”, wzmocnić ich pozycję wobec lokalnej opozycji, ale także „zminimalizować prawdopodobieństwo zaskarżenia" decyzji o lokalizacji infrastruktury przesyłowej".
Wszyscy zdają sobie sprawę, że planowana budowa linii przesyłowych na terenach, które były od nich dotychczas wolne (w ramach dotychczasowego systemu energetycznego, który nie był oparty na rozproszonych źródłach energii) i które cechują się dużymi walorami naturalnego krajobrazu, już teraz spotyka się ze sprzeciwem lokalnych społeczności.
Jak mówi jednak John Armitt, przewodniczący Krajowej Komisji Infrastruktury, doradzającej rządowi w Londynie:
„Tak na prawdę nie można zgodzić się na to, aby lokalne obawy uniemożliwiały przeprowadzenie kluczowych transformacji, które ten kraj musi dokonać w ciągu kolejnych 20 lat w związku z realizacją celu net zero, przeciwdziałaniem zmianom klimatycznym, zwłaszcza jeśli chodzi o linie przesyłowe, elektryfikację naszego kraju w tak dużym stopniu, w jakim nie miało to miejsca w przeszłości.” [4]
Jak pisze „The Telegraph”, radykalne propozycje National Grid i innych rzeczników pilnej rozbudowy infrastruktury pod kątem potrzeb realizacji celów klimatycznych napotykają opór w rządzie londyńskim ze strony urzędników departamentów (tj. ministerstw) mieszkalnictwa i ochrony środowiska, którzy obawiają się negatywnej reakcji społeczeństwa na tak daleko idące „poluzowanie" dotychczasowych ograniczeń planistycznych w odniesieniu do inwestycji energetycznych.
Wobec wątpliwości niektórych resortów rządu brytyjskiej Partii Konserwatywnej krajowy operator National Grid zaproponował, aby rząd zapewnił sobie przychylność lokalnych społeczności poprzez takie zachęty, jak niższe rachunki za energię dla ludzi mieszkających w pobliżu nowej infrastruktury energetycznej.
Podstawą prawną dla obecnej przebudowy brytyjskiego systemu energetycznego jest przyjęty już wiele lat temu cel zerowej emisji dwutlenku węgla przez Wielką Brytanię. Ówczesny rząd (także stworzony przez Partię Konserwatywną) uzasadniał to wówczas bardzo ogólnikowo, odwołując się do generalnej sympatii wobec ochrony środowiska w brytyjskim społeczeństwie, do ambicji uczynienia Wielkiej Brytanii liderem „walki z klimatem" na świecie itd.
Dopiero jednak teraz podnosi się potrzebę „narodowej debaty" na temat faktycznych kosztów transformacji w kierunku „elektryfikacji kraju", na przykład w formie rozbudowy sieci przesyłowych w dużej skali. Barney Wharton, przedstawiciel organizacji branży OZE, wyraził to tak: „Myślę, że potrzeba czegoś w rodzaju narodowej debaty o tym, jakiej infrastruktury potrzebujemy oraz gdzie i jak mamy ją zbudować. Ponieważ jest to fundamentalna zmiana w sposobie, w jaki projektujemy nasz system energetyczny". [4]
Na obecnym etapie przebudowy energetyki w Wielkiej Brytanii dramatycznie ważna staje się potrzeba połączenia całego systemu wytwarzania energii w farmach wiatrowych na morzu z lądem. Wspomniany już Departament ds. Zerowej Emisji pracuje już pilnie nad planem działania w sprawie przyłączeń („connections actions plan”). Co więcej, już za dwa lata „wąskie gardła" w przesyle energii elektrycznej, które nie mają odpowiednich zdolności przepustowych ze Szkocji do Anglii mają kosztować podatnika brytyjskiego 2,5 mld euro rocznie. Tyle bowiem krajowy operator sieci będzie zmuszony zapłacić szkockim farmom wiatrowym za okresowe wyłączanie elektrowni wiatrowych (aby uniknąć wytwarzania energii elektrycznej, której nie można bezpiecznie wprowadzić do sieci) i związaną z tym konieczność zakupów energii elektrycznej z elektrowni gazowych.
[Nasz komentarz] Obserwujemy bardzo uważnie to co dzieje się w Wielkiej Brytanii, gdyż tamtejsze elity władzy i pieniądza od dawna są zafiksowane na wprowadzanie rewolucji gospodarczej i społecznej przy pomocy polityki klimatycznej. To właśnie w Wielkiej Brytanii wypracowywane są metody wymuszania realizacji inwestycji w niby-odnawialne źródła energii, np. przy pomocy mechanizmów finansowych takich jak uprawnienia do emisji dwutlenku węgla. Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie zakończyło realizacji przez ten kraj polityki klimatycznej. Brytyjczycy w dalszym ciągu stanowią awangardę postępu w walce z klimatem i nic nie wskazuje na to, by zmądrzeli. Niestety, w świecie zdominowanym przez rynki finansowe i pusty pieniądz bez pokrycia w towarze, na kolejne pomysły przyspieszania realizacji inwestycji szkodzących środowisku powinniśmy patrzeć szczególnie podejrzliwie. I choć w przypadku budowy sieci przesyłowych Brytyjczycy dopiero planują wdrożenie podobnych przepisów, które już od lat obowiązują w Polsce, to nie znaczy, że mamy się z czego cieszyć. W obu przypadkach sytuacja jest zła dla lokalnych społeczności i mieszkańców, którzy nie mają jak bronić się przed naruszaniem ich prawa własności.
Tłumaczenie, opracowanie i komentarz
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
(1) Polecamy zapis dyskusji z udziałem europoseł Zalewskiej, Wojciechem Kałużą, wiceprezesem Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Tomaszem Romelą, prezesem Polskiej Grupy Górniczej i Andrzejem Olszewskim, członkiem zarządu PKP S.A. - https://www.youtube.com/watch?v=iZATNnlmhQ
(2) https://www.telegraph.co.uk/news/2022/11/06/green-zealots-threatening-real-conservation/?mccid=40659a0609&mceid=4961da7cb1; zob. także https://www.telegraph.co.uk/business/2023/05/14/wales-accused-spoiling-countryside-wind-farms-english/ - publ. z dn. 14.05.2023 r. – dostęp po zarejestrowaniu.
(3) O założeniach i opisie rozwiązań w specustawie przesyłowej można przeczytać tutaj: https://www.cire.pl/pliki/2/piotrzamroch_specustawaprzesylowa.pdf
(4) https://www.telegraph.co.uk/politics/2023/07/01/pylons-forced-on-public-net-zero-goal-environment/ - publ. 01.07.2023 r. – dostęp po zarejestrowaniu. Artykuł dostępny jest też tutaj: https://notalotofpeopleknowthat.wordpress.com/2023/07/02/pylons-to-be-forced-on-public-to-hit-net-zero-goal/ - publ. z dn. 02.07.2023 r.
Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.
Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867
Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"
Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!