Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Wiatraki: hałas, stres i mdłości
W Polsce stawianie wiatraków ma sens jedynie na Pomorzu i na Bałtyku. W innych miejscach jest to ekonomicznie nieopłacalne i niebezpieczne - mówi dr inż. Henryk Wojciechowski z Politechniki Wrocławskiej
Jesienią tego roku w gminie Duszniki mają stanąć 64 potężne wiatraki, o wysokości 150 m (ze śmigłem), o mocy po 2,5 MW każdy. Inwestycja zajmie połowę gminy, może zagrażać ptakom, nietoperzom i co ważniejsze - okolicznym mieszkańcom. Dlatego budowie farmy wiatrowej sprzeciwiają się mieszkańcy i część radnych. Pisaliśmy o tym we wczorajszym wydaniu "Gazety".
Rozmowa z Henrykiem Wojciechowskim
Joanna Leśniewska: Czy inwestycja może wpływać na samopoczucie mieszkańców?
Dr Henryk Wojciechowski, naukowiec z Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Wrocławskiej: - 2,5 megawata to potężna moc, a jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę liczbę wiatraków, to już mamy spory problem. Hałas, jaki taka farma będzie wytwarzać, będzie dla mieszkańców bardzo uciążliwy.
Gdy o tę kwestię zapytałam inwestora, powiedział, że poziom hałasu wytwarzany przez jeden wiatrak jest porównywalny do przedarcia kartki papieru.
- Jednego wiatraka być może tak, ale hałas wytwarzany przez kilka, kilkadziesiąt turbin już się kumuluje. Błędem jest porównywanie oddziaływania farmy wiatrowej do przedarcia kartki papieru czy do szumu liści. Stopień uciążliwości powinniśmy raczej porównać do dudnienia pędzącego pociągu. Wiatraki wytwarzają infradźwięki (fale dźwiękowe o niskiej częstotliwości - przyp. red.), dlatego osoby mieszkające w pobliżu farm czują dyskomfort, niepokój, stres. Mają one też wpływ na organizm. W przypadku serca oddziaływanie turbin może powodować zgrubienie włókien, utrudnia pracę narządu, a na pewno rozrusznika serca. Hałas wytwarzany przez wiatraki prowadzi również do bezsenności i przemęczenia. Kolejną niedogodnością jest tzw. migotanie cienia - obracające się śmigła wywołują ruchome cienie, tworząc wewnątrz domostw wrażenie stroboskopu. Niektórzy ludzie dostają od tego zawrotów głowy, tracą równowagę, mają mdłości. Podobnie jak w przypadku choroby lokomocyjnej.
Na Zachodzie wiatraki są jednak wciąż popularne...
- Ale i tam pojawiają się protesty, w Niemczech działają tzw. Volksinitiative, czyli grupy przeciwstawiające się budowie farm wiatrowych. W wielu zachodnich raportach możemy przeczytać komentarze osób mieszkających 500-800 m od wiatraków. Mając w domach hałas nie do zniesienia, uciekają z wiosek zapełnionych wiatrakami. Po latach doświadczeń w Niemczech czy w Danii wiatraki stawia się obecnie w odległości powyżej 1,5 km od budynków mieszkalnych, bo ich oddziaływanie na ludzi jest ograniczone.
A może w ogóle nie powinniśmy stawiać wiatraków, skoro niosą ze sobą tyle zagrożeń?
- Farmy wiatrowe można stawiać w miejscach, gdzie są przyjazne dla środowiska, jest to akceptowalne społecznie i zasadne z ekonomicznego punktu widzenia. W Polsce jedynymi takimi miejscami są Pomorze i Bałtyk. Nie ma u nas takich warunków wiatrowych jak w Niemczech, a w Wielkopolsce stawianie wiatraków jest ekonomicznie nieopłacalne. Taka inwestycja całkowicie zniszczy agroturystykę i spowoduje spadek cen nieruchomości.
Jeśli nie wiatraki, to co?
- Pieniądze zamiast na elektrownie wiatrowe proponowałbym przeznaczyć na wspieranie rozwoju biogazowni czy na modernizację lokalnych kotłowni na małe elektrociepłownie. Można finansować budowę wiatraków, ale małych, które pozwalają na uzyskanie energii dla gospodarstwa, a nie psują krajobrazu i nie wywołują tak poważnych skutków ubocznych.
Rozmawiała Joanna Leśniewska