Opublikowano: 08 lipiec 2013

Fiasko unijnej polityki dekarbonizacyjnej - z niezrozumiałych powodów, zwaną polityką niskoemisyjną lub klimatyczną, jest już widoczne dla każdego, poza Komisją Europejską i wyznawcami teorii globalnego ocieplenia. To jest oczywista klęska tej polityki i teorii, tak wielka, że nawet jej promotorzy (Niemcy, Dania, Francja i Wlk. Brytania) zdają sobie sprawę, że ilość pieniędzy wpompowana z budżetów państw w OZE zaburza normalne relacje gospodarcze w Europie, zawyża ceny energii dla przemysłu i gospodarstw domowych i jest jedynym z głównych powodów deprecjacji Europy, jako centrum gospodarczego i politycznego. Polityka klimatyczna, tak naprawdę przekształca energetykę z gospodarki realnej (wytwórczej), dającej miejsca pracy i dochody do budżetów państw, w kolejny sektor finansowy oparty o dotacje z budżetów państwa i kontrolowany przez grupy finansowe, a nie przez ich właścicieli. Kto by pomyślał, że energetyka może tkwić na państwowym garnuszku, a nie odwrotnie?
Głosowanie w Parlamencie Europejskim, uzmysławia z całą rozciągłością jedną podstawową sprawę. Komisja Europejska ? z tylko sobie znanych powodów ? postanowiła ?naprawić? mechanizmy rynko-we. Skoro w sposób oczywisty dla każdego dzisiejsza cena uprawnień do emisji CO2 jest rynkowa i odpowiada zapotrzebowaniu na tego rodzaju produkt, to cały pomysł na backloading jest wzięty z sufitu i ma jednie podłoże ideologiczne, tj. wynika z głębokiej wiary w słuszność walki z klimatem. Tylko dlaczego Polska energetyka i gospodarka ma ponieść męczeńską śmierć za tego rodzaju pomysły? Prowadzona od kilkunastu lat przez włodarzy z Unii polityka dekarbonizacyjna świadomie zmierza do unicestwienia energetyki opartej o węglowodory, jako takiej. Inaczej nie można tego ocenić. Szkoda tylko, że sprawa ta nie została przez polskich polityków przepracowana na początku tego stu-lecia, kiedy pędem i na siłę wchodziliśmy do Unii Europejskiej. Otwarcie polskiej gospodarki energetycznej na rynki europejskiej, a dotyczy to zarówno węgla kamiennego, węgla brunatnego, ropy naftowej i gazu, bez modernizacji sił wytwórczych, w tym budowy własnej elektrowni atomowej i modernizacji sieci dystrybucyjnych oraz przesyłowych w gazownictwie i energetyce, sprawiło, że nie-zbędne inwestycje będą wykonywane głównie siłami inwestorów zagranicznych, korzystających z finansowania własnego lub bankowego. Zupełnie ?przypadkowo? sektor bankowy w Polsce nie jest zainteresowany finansowaniem budowy elektrowni węglowych i to o bardzo wysokiej sprawności, a lekką ręką wydaje pieniądze na bardzo kosztowne OZE (odnawialne źródła energii), bo te są dotowane przez państwo. Zmiana kierunku dotacji z energetyki wiatrowej, np. na eksploatację nowych złóż kopalin i budowę elektrociepłowni węglowych oraz gazowych, czy też inwestycje w geotermię, której w Polsce mamy całkiem sporo, przyniosłaby natychmiastową poprawę bilansu energetycznego i można by zacząć eksportować energię elektryczną, a nie zastanawiać się czy blackout czeka nas już tej zimy czy dopiero następnej.
Decyzja Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego sprawiają, że kryzys w Europie będzie trwał jeszcze dłużej, ponieważ posłowie wybrali coś, co było i jest skazane z góry na niepowodzenie, czyli polityka dekarbonizacyjna i jej najgorsza postać tj. uprawnienia do emisji CO2. Zdjęcie z rynku aukcyjnego ? handlującego uprawnieniami do emisji w kwocie 900 milionów ton CO2, ma sprawić, że z obecnych 2,7 euro za tonę ? cena emisji ma skoczyć do kwoty ok. 30 euro za tonę, co nie jest niczym innym jak tylko brutalną ingerencją w rynek uprawnień do emisji i spowoduje kolejne podwyżki cen energii elektrycznej, które i tak nie są niskie. Ciekawe czemu Komisja Europejska ? tak otwarcie szermująca hasłami ograniczenia pomocy publicznej w innych sektorach gospodarczych - dąży do ręczne-go sterowania energetyką. Aż się prosi o przeprowadzenie na Komisji testu prywatnego inwestora, czyli zapytajmy się kto na tym skorzysta, a kto straci. Kto zatem zyska? Rynki finansowe, bo wróci handel emisjami CO2 i wytwórcy energii z OZE. A kto straci? Oczywiście wytwórcy energii z tradycyjnych surowców, tj. węgla kamiennego i brunatnego, czyli głównie Polska oraz konsumenci energii ? przemysł i odbiorcy indywidualni ? tylko w najbliższych 3 latach będzie to ok. 5 mld zł, a potem jesz-cze gorzej. W gruncie rzeczy Komisja Europejska chce, żeby energia elektryczna była coraz droższa, a nie tańsza. Dopiero w tym kontekście warto się zastanowić, co musi się stać by wyrwać Europę z tego błędnego koła polityki odchodzenia od surowców kopalnych, skoro cała reszta świata trzyma się węgla i węlowodorów całkiem mocno? Ostatnio głośno śmiał się z niej przedstawiciel Indii, czyżby wiedział on coś, czego nie wie Komisja Europejska? Czy bankructwo Europy to za mało, by skończyć to szaleństwo? Czy konieczna jest inna forma walki o swoje racje i swoje bezpieczeństwo? Jeśli polityka dekarbonizacyjna będzie dalej prowadzona, to nie mamy mieli innego wyjścia, jak tylko zakończyć współpracę z tym klubem wielbicieli drogiej energii i nie tyle wypowiedzieć pakiet klimatyczny, ale ogłosić secesję z Unii Europejskiej. W końcu skoro można było wejść do Unii, to można i z niej wyjść. Przykład dała już raz Grenlandia w 1985 r. wychodząc z ówczesnej EWG, ale bez referendum to się nie odbędzie. Secesja to jedyne wyjście. Im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla Polaków i Polski.