Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Jedną z najbardziej tragicznych konsekwencji zmian klimatycznych spowodowanych przez człowieka miałoby być zniknięcie małych wysp na świecie na skutek rosnącego poziomu oceanów i mórz. Obraz dramatycznej ewakuacji społeczności, nawet całych państewek wyspiarskich w wielu punktach globu, ludzi zmuszonych do porzucenia swoich „małych ojczyzn”, jest od lat częścią narracji medialnej na świecie o katastrofie klimatycznej. Według tej narracji, taka tragedia rozgrywa się już teraz albo nastąpi w perspektywie najbliższych dekad.
Mówiąc o karierze teorii globalnego ocieplenia we współczesnym świecie nie sposób ograniczyć się do jej wymiaru racjonalnego czy naukowego — jej zwolennicy uzasadniają ją bowiem wynikami badań naukowych. Jednak w szerszym odbiorze społecznym „globalne ocieplenie” ma bardzo silny wymiar emocjonalny i moralny. Różnica między społeczeństwami zdominowanymi — jak to się teraz mówi — przez fobię na punkcie dwutlenku węgla (ang. CO2-phobic), jak na przykład współczesne społeczeństwo niemieckie, a tymi, które zachowują wobec teorii klimatycznej większy dystans emocjonalny, zdaje się polegać właśnie na tym, że te pierwsze zaakceptowały w pełni przekaz odwołujący się do ludzkich emocji i poczucia moralnej odpowiedzialności za los innych ludzi. Przy takim nastawieniu emitowanie dwutlenku węgla przez naszą cywilizację jest dosłownie zbrodnią przeciwko ludzkości i naszej planecie, a postawa sceptyczna w tej kwestii jest głęboko niemoralna.
W tym naładowanym emocjami kontekście jedyną szansę na racjonalną rozmowę o faktycznych zagrożeniach ekologicznych stanowi odwołanie się do wyników badań naukowych, które pozwalają zweryfikować tezy teorii globalnego ocieplenia. Czy więc jesteśmy w tej chwili faktycznie świadkami zagłady społeczeństw wyspiarskich na świecie na skutek podnoszenia się poziomu mórz?
Kenneth Richard, którego analizy stanu badań naukowych nad klimatem i ewentualnymi skutkami „globalnego ocieplenia” publikowaliśmy już wcześniej, przedstawił wybór publikacji naukowych z ostatniego okresu, które zajmują się zjawiskami podnoszenia się poziomu mórz i zmian w powierzchni lądowej i w przebiegu linii brzegowej wysp, które miałyby być pierwszymi ofiarami zmian klimatu. [1]
Zdjęcie ilustracyjne/fot. Pixabay
Poziom mórz podnosi się zbyt wolno, by miało to negatywne znaczenie
Artykuł Richarda zawiera odniesienia do wyników konkretnych badań (publikacji naukowych z lat 2016-2019). Zainteresowanych zachęcamy do zapoznania się z artykułem Richarda w oryginale.
Generalnie okazuje się, że w skali całego globu poziom mórz podnosi się zbyt wolno, aby miało to ujemne konsekwencje dla terenów nadmorskich. Przeciwnie, z obserwacji satelitarnych wynika, że powierzchnia obszarów nabrzeżnych na świecie powiększyła się netto o ponad 13 tysięcy km2 — w latach 1985-2015, czyli w okresie, kiedy skutki globalnego ocieplenia miały manifestować się z coraz większą siłą.
Bardzo nisko położony i gęsto zaludniony Bangladesz miałby być miejscem największej katastrofy humanitarnej na skutek wdzierającego się na ląd oceanu. Tymczasem we wspomnianym okresie 30 lat nastąpił przyrost powierzchni pasa nadbrzeżnego w tym kraju o 7,9 km2.
Według publikacji naukowych cytowanych przez Richarda, poziom mórz na świecie podnosił się w ciągu ponad półwiecza (1958-2014) o około 1,4 milimetra rocznie, co przekłada się na 14 centymetrów na przestrzeni stulecia. W tymże okresie 56 lat zjawisko topnienia się pokrywy lodowej na Grenlandii i Antarktyce przyczyniło się do wzrostu światowego poziomu mórz w sumie o półtora centymetra.
Jednak wzrost poziomu oceanów na świecie nie jest równomierny. W niektórych regionach globu poziom wód oceanu wzrasta dwa lub trzykrotnie szybciej niż gdzie indziej. Tak dzieje się w przypadku Tuvalu, państwa składającego z archipelagu ponad 100 wysp położonych na środkowo-zachodnim Pacyfiku. Licząc od lat 70-tych XX wieku poziom morza podnosił się tam w tempie ok. 4 milimetrów rocznie.
Odległe wyspy Pacyfiku pojawiają się często w narracji globalnego ocieplenia, jako ofiary emisji dwutlenku węgla. Czy więc relatywnie szybsze podnoszenie się poziomu mórz wokół Tuvalu spowodowało skurczenie się powierzchni lądowej tych wysp? Paradoksalnie jednak na ośmiu z dziewięciu atoli tworzących Tuvalu w latach 1971-2014 odnotowano wzrost powierzchni lądowej.
Jak piszą autorzy tego artykułu:
„Badamy w szczególności zmiany przestrzenne w funkcjonowaniu wysp (ang. island behaviour) w przypadku wszystkich 101 wysp na Tuvalu, na przestrzeni ostatnich czterech dekad (1971-2014), tj. okresu, w którym lokalny poziom mórz podnosił się dwukrotnie szybciej niż średnia światowa. Co zaskakujące, pokazujemy, że takie zmiany wystąpiły na wszystkich wyspach oraz że dominującą postacią zmiany było zwiększenie się obszaru wysp, w efekcie czego zwiększyła się powierzchnia lądowa kraju.
"Zagrożone zmianami klimatu" wyspy Tuvalu ... powiększają swój obszar
A więc Tuvalu, kraj zaliczany do „szczególnie narażonych na zmiany klimatyczne”, zamiast pogrążać się w odmętach oceanu, faktycznie powiększa swój obszar lądowy.
Z innych badań cytowanych przez Richarda wynika, że stabilne linie brzegowe i wzrost powierzchni lądowej atoli i wysp nie jest tendencją jedynie lokalną, ale globalną. Analiza zmian pasów wybrzeża 709 wysp na świecie w okresie ostatnich dziesięcioleci dowodzi braku fizycznej destabilizacji atoli i wysp na skutek wzrostu poziomu mórz. W istocie linie brzegowe 88,6% wysp na świecie są stabilne lub ulegają poszerzeniu. Na świecie nie znaleziono ani jednego przypadku wyspy o powierzchni ponad 10 ha, której powierzchnia uległaby zmniejszeniu w ostatnich dziesięcioleciach.
Szeroko rozpowszechnione przekonanie, że rosnący poziom mórz zagraża obecnie obszarom brzegowym na świecie, nie znajduje żadnego poparcia w zaobserwowanych tendencjach.
Nie oznacza to oczywiście, że społeczności żyjące współcześnie na obszarach przybrzeżnych nie są narażone na rzeczywiste niebezpieczeństwa związane z szybkim podnoszeniem się poziomu mórz w danym regonie. Jednak — jak pokazują to inne badania relacjonowane przez Richarda — przyczyną tych zjawisk nie jest „globalne ocieplenie”, tylko naturalne zmiany geologiczne — pionowe ruchy skorupy ziemskiej.
Geologiczne procesy osiadania i podnoszenia się lądu są dużo ważniejszą determinantą struktury i pozycjonowania stref przybrzeżnych niż (relatywnie) niewielkie podnoszenie się poziomu wód morskich. Ten mechanizm wyjaśnia, dlaczego zjawisko podnoszenia się lub obniżania poziomu mórz występuje jedynie w pewnych rejonach, a nie w skali całego globu.
Przykładowo, na wybrzeżu w pobliżu Juneau, stolicy stanu Alaska, powierzchnia lądu szybko podnosi się od wielu dziesięcioleci na skutek oddziaływania grawitacyjnego. W efekcie poziom morza w tym rejonie obniża się w tempie 13 milimetrów rocznie. Z przeciwstawnym procesem mamy do czynienia na amerykańskim wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, gdzie ląd osiada, w wyniku czego poziom morza podnosi się o 9 milimetrów każdego roku.
Autorzy pewnej publikacji naukowej z 2016 r. stwierdzali, że „podnoszenie się poziomu mórz nie jest głównym czynnikiem wpływającym na zmiany linii nadbrzeżnej. Z kolei w innym artykule opublikowanym w 2018 r. na podstawie analiz danych wskazano, że dominującym czynnikiem kontrolnym odpowiadającym za nierównomierne tempo podnoszenia się poziomu mórz we współczesnych nam czasach nie jest „klimat”, lecz „pionowe ruchy skorupy ziemskiej”.
Analogiczne konkluzje zawiera inny artykuł opublikowany w 2018 r. w piśmie Geoscience Frontiers. Fakt, że wyjaśnieniem szybkich zmian w poziomie morza są naturalne, tj. nie powodowane przez człowieka, procesy geologiczne nie pozostawia miejsca dla hipotez łączących dynamikę poziomu mórz z globalnym ociepleniem i/lub topnieniem pokrywy lodowej. Autor omawianego artykułu wyraźnie stwierdza, że „modelowe prognozy” podniesienia się poziomu mórz o całe metry do 2100 r., są „wysoce błędne”.
Podsumowując, jednym z najbardziej przerażających aspektów prognoz wynikających z „modeli klimatycznych” — uważanych powszechnie za wiarygodne przez decydentów politycznych — są rzekome skutki wpływu działalności człowieka na zmiany w położeniu obszarów przybrzeżnych i na cofanie się linii brzegowych. Jednak wyniki empirycznych obserwacji naukowych kwestionują w istotny sposób prawdziwość tych tez.
Tłumaczenie i opracowanie
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] Kenneth Richard, „New Science: 89% Of The Globe’s Islands – And 100% Of Large Islands – Have Stable Or Growing Coasts”, blog NoTricksZone, 17.01.2019 -- http://notrickszone.com/2019/01/17/new-science-89-of-the-globes-islands-and-100-of-large-islands-have-stable-or-growing-coasts/