Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
USA: PRZYPADEK MAŁEJ DZIEWCZYNKI ZE STANU ILLINOIS
Sześcioletnia dziewczynka na powyższym zdjęciu leży w łóżku w słuchawkach Hello Kitty z powodu hałasu turbin na sąsiedniej farmie wiatrowej. To zdjęcie zrobione zostało o godz. 23:43 w lipcu 2013 r. Dziewczynka była w łóżku już od 20., ale nie mogła zasnąć. Taka sytuacja powtarzała się każdej nocy przez kolejne tygodnie.
Najbliższe turbiny znajdują się w odległości 500 i 680 metrów od domu. Są to turbiny GE 1,6 MW o wysokości 150 metrów. Operatorem jest firma InvEnergy. Farma zaczęła pracować w czerwcu 2013 r.
Dokumentację fotograficzną i audiowizualną wraz z korespondencją w sprawie domu rodzinnego państwa Hartke można znaleźć na stronie http://www.fairwindenergy.org/VermilionWind.php
Stronę prowadzi stowarzyszenie o nazwie Families for Responsible Wind Energy in Boone Co. IL (rodziny na rzecz odpowiedzialnej energetyki wiatrowej w hrabstwie Boone, w stanie Illionois).
Załączona korespondencja przedstawia dramatyczną walkę tej jednej rodziny farmerskiej, by przetrwać na swoim gospodarstwie:
-
Rodzina skarży się na nieznośny hałas zarówno wokół domu, jak i w środku -- spółka wiatrakowa proponuje, że wykona izolację dźwiękową domów mieszkalnych w okolicy – sąsiedzi farmy nie zgadzają się na to, bo nie chcą być więźniami we własnym domu, chcą przywrócenia możliwości przebywania i odpoczywania na świeżym powietrzu.
-
Rodzina alarmuje, że dzieci nie mogą zasnąć bez proszków nasennych; oskarża operatora farmy o spowodowanie szkody w zdrowiu dzieci.
-
Rodzina skarży się, że czerwone migające światła ostrzegawcze w nocy rodzą poczucie zagrożenia.
-
Kurator szkoły, do której uczęszczają dzieci z sąsiedztwa farmy wiatrowej, pisze do władz hrabstwa, które zatwierdziły budowę farmy, że dostrzega u grupki dzieci wyraźne problemy zdrowotne, najczęściej bóle głowy i chroniczne niedospanie. Zwraca uwagę, że kilka rodzin zapowiedziało już, że wyniesie się z okolicy, nie mogą bowiem już znieść migotania cienia i hałasu.
-
Rodzina wynajęła w innej miejscowości tymczasowy „dom na kółkach”; martwi się, że nie ma co począć ze zwierzętami gospodarskimi – ze względu na brak środków finansowych czuje się w potrzasku.
-
Rodzina zapytuje operatora farmy, dlaczego nie otrzymuje żadnych odpowiedzi na swoje maile.
11 listopada w nocy na tej samej farmie wiatrowej dochodzi do katastrofy – odłamania łopaty. Pobliscy mieszkańcy mówią, że usłyszeli coś jak głośny huk pioruna, jakby zderzenie dwóch pociągów. Zadrżały domy mieszkalne jak przy trzęsieniu ziemi.
Spółka wiatrakowa reaguje w tej sytuacji błyskawicznie. Jej pracownicy sprawnie zbierają odłamki rozrzucone po polach i znoszą je pod turbinę. W ten sposób żadna niezależna ocena skali zagrożenia bezpieczeństwa publicznego nie będzie możliwa.
18 listopada na skutek burzy następuje przerwa w dostawie energii elektrycznej. Okazuje się, że gasną także światła ostrzegawcze na turbinach. Farma nie ma systemu oświetlania awaryjnego. Przez 4 godziny okoliczni mieszkańcy obawiają się, że spadną na nich samoloty, który nie widzą teraz 150-metrowych turbin.
Sześć miesięcy po zrobieniu tego zdjęcia rodzina porzuciła dom i przeniosła się w miejsce odległe o 13 km od farmy wiatrowej.