Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego stały się okazją do uaktywnienia się w Polsce „sił europejskich”, których cele i zamiary są całkowicie odmienne od polskiej racji stanu. Tak jak pisaliśmy całkiem niedawno, obecnie najważniejsza linia politycznego podziału w Polsce, przebiega pomiędzy „unionistami” a „secesjonistami”. [1] Niestety, ale rządząca koalicja lokuje się ze swoimi poglądami po stronie „federalistów”, co obniża poziom wiarygodności tego ugrupowania politycznego. W razie konfliktu, taka postawa oznacza programowe przedkładanie integracji europejskiej w duchu zielonego komunizmu ponad walkę o polskie interesy.
Mimo zaciekłego, wzajemnego zwalczania się na polskiej scenie politycznej przez „Zjednoczoną Prawicę” oraz „Koalicję Europejską”, ich wzajemne poglądy na kwestie integracji europejskiej są zbliżone i w zasadzie trudno rozróżnialne w praktyce. Obecny rząd programowo popiera Unię Europejską, choć unijne organy zwalczają PiS jak mogą, umieją i potrafią. Miarodajne w tej sprawie są wypowiedzi czołowych polityków rządu, którzy wprawdzie dostrzegają wady „projektu europejskiego”, ale widzą raczej potrzebę reformy Unii niż potrzebę opuszczania struktur europejskich, mimo ponoszonych kosztów udziału w tym przedsięwzięciu. Dowodem na tę tezę jest wywiad jakiego udzielił wpływowy polityk PiS oraz europoseł – prof. Zdzisław Krasnodębski dziennikowi „Rzeczpospolita” w dniu 10 maja br.
„My chcemy jednak zreformować Unię i mamy nadzieję, że nadejdzie moment, w którym możliwa i konieczna będzie zmiana traktatu unijnego. Będzie to jednak koniec długiego procesu politycznego, który dopiero się rozpoczyna. (…)”
„Na razie chcemy się skupić na ulepszaniu i lepszym stosowaniu tych traktatów, które już istnieją, oraz naprawie instytucji unijnych, które nie funkcjonują dobrze. A dyskusja powinna trwać, propozycje, nie tylko z Polski, będą padać co do przyszłości UE i kierunku jej zmian, również traktatowych”.
Rządząca partia nie odkryła jeszcze tego, że w unijnej grze o realizację narodowych interesów, co większe szwindle, przykrywa się retoryką o „ochronie europejskich wartości”, „ochronie praworządności”, „demokracji”, walce ze „zmianami klimatu” czy też nieustającym przyspieszaniu i pogłębianiu „integracji europejskiej”, co w praktyce oznacza budowę europejskiego państwa federalnego w myśl ideologii „zrównoważonego rozwoju”. Na naszych oczach powstaje nowy twór państwowy o ściśle scentralizowanej władzy, budujący zupełnie nową tożsamość polityczną i prawną, czego polski rząd nie widzi lub nie chce zobaczyć. Co tutaj można reformować? Ideologie są niereformowalne.
Fot. Obraz moritz320 z Pixabay
Ideowe korzenie Unii Europejskiej i wspólny apel 21 szefów państw Unii
Gra pozorów na poziomie europejskim jest dużo bardziej wyrafinowana niż są w stanie to sobie wyobrazić nasi przywódcy polityczni zajęci bieżącą walką polityczną na krajowym podwórku. Z polskich polityków, w zasadzie jedynie Donald Tusk, jako osoba całkowicie amoralna i cyniczna, był w stanie zrozumieć ten poziom politycznej gry w Europie. Zapewne, jako osoba zadaniowana bezpośrednio z Berlina, lepiej orientuje się, jak wygląda ostateczny kształt projekt „Mitteleuropy”. Nie jest to komplement względem byłego premiera, jedynie konstatacja faktu, że tylko osoby zdemoralizowane, chore na władzę i skupione na własnej karierze są akceptowalne przez europejskie elity. Osoby takie są łatwiej sterowalne niż prawdziwi ideowcy i patrioci, którzy nie sprzedadzą się za judaszowe srebrniki.
Dlatego też z dużym zdziwieniem przeczytaliśmy o politycznych pomysłach Prezydenta RP – Andrzeja Dudy, który niedawno nie tylko podpisał się pod wspólnym „Apelem do Europy” autorstwa 21 głów państw z krajów członkowskich Unii Europejskiej [2], ale zaproponował również, by umieścić w polskiej Konstytucji rozdział regulujący członkostwo w Unii Europejskiej. W ten sposób „zabetonowano” by członkostwo Polski w tej Unii na długo, gdyż bez zmiany Konstytucji RP nie dałoby radę wyjść z tej organizacji, nawet gdyby znalazłaby się większość w rządzie i w parlamencie.
„Wspólny Apel do Europy” teoretycznie jest wezwaniem do wzięcia udziału w głosowaniu w nadchodzących wyborach do operetkowej instytucji mylnie zwanej „Parlamentem Europejskim”. Jednak jego treść kryje w sobie szereg stwierdzeń na tyle kłamliwych i fałszywych, iż człowiek wykształcony i myślący w ogóle nie powinien być z nimi utożsamiany. Niestety, ale ośrodek prezydencki – poprzez m.in. takie inicjatywy – marginalizuje się i stawia pod dużym znakiem zapytania drugą kadencję Andrzeja Dudy w pałacu prezydenckim.
Należy zawsze pamiętać, że ideowe korzenie „idei europejskiej”, do których zresztą wprost odwołuje się „Wspólny Apel”, to współczesna odmiana komunizmu, sformułowana przez włoskich komunistów Altiero Spinelli i Ernesto Rossi jeszcze w 1941 r. a intensywnie rozwijana przez europejskie elity polityczne.
„Potrzebujemy zatem silnej Unii Europejskiej. Unii, która posiada wspólne instytucje. Unii, która nieustannie, w krytyczny sposób, dokonuje przeglądu swojej pracy i która jest w stanie się reformować. Unii, zbudowanej na obywatelach i państwach członkowskich, stanowiących jej niezbywalne fundamenty.
Taka Europa potrzebuje ożywionej debaty politycznej na temat najlepszej drogi ku przyszłości, biorąc za podstawę i punkt wyjścia Deklarację Rzymską z dnia 25 marca 2017 roku.” [2]
O tej nieszczęsnej deklaracji pisaliśmy jeszcze w marcu 2017 r. wskazując wtedy, że:
„Zgodnie z przyjętą Deklaracją widać, że w „projekcie europejskim” nie ma miejsca na państwa narodowe, gdyż wzmacnianie prawne i instytucjonalne Unii Europejskiej może się odbywać wyłącznie kosztem kompetencji, pozycji i znaczenia państw członkowskich. Inaczej nie da się tego rozumieć, gdyż wskazuje na to historyczny proces rozwoju instytucji europejskich, krok po kroku kanibalizujących państwa członkowskie.”
„Projekt europejski” odwołujący się w swojej warstwie ideologicznej do „zrównoważonego rozwoju” odcina się całkowicie od fundamentów cywilizacji łacińskiej, w każdym jej aspekcie. Nie ma w nim miejsca na poszanowanie człowieka, jego przyrodzonej godności i prawa do życia w wolności. Nad wszystkim ma czuwać Unia Europejska, wszechobecna, wszechogarniająca, wszechwładna i nieomylna. Rola państw członkowskich ogranicza się w nim tylko przekazywania decyzji podjętych w „centrali” na poziom regionalny i lokalny celem wykonania.
Mityczny „zrównoważony rozwój” w praktyce narzuca tylko jeden model rozwiązań politycznych, gospodarczych i społecznych dla wszystkich bez uwzględnienia uwarunkowań lokalnych, tradycji i historii poszczególnych społeczeństw. Zza nowej ideologii zrównoważonego rozwoju widać dobrze znany Polakom komunizm, choć już w nowych, europejskich szatach.
Jak widać, „Deklaracja rzymska” nie jest zapewnieniem o jedności, ale ideologicznym manifestem, zawierającym wizję, w której nie ma miejsca dla niepodległej Polski i Polaków. Jest w niej miejsce wyłącznie dla Federacji Europejskiej i Europejczyków.” [3]
Rzeczpospolita Obojga Narodów to najlepsza unia w historii Europy
Jeśli ktoś naprawdę wierzy, że „Idea europejska to najlepsze, co kiedykolwiek mieliśmy” lub, że: „Unia Europejska nie ma precedensu w historii Europy”, to możemy mu tylko współczuć, bo zwyczajnie nie wie co mówi, pomijając ponad 2.500 lat historii cywilizacji grecko-łacińskiej, rozwój Imperium Rzymskiego i jego spadkobierców, ekspansję chrześcijaństwa oraz rolę Kościoła w rozwoju cywilizacji łacińskiej. Co więcej, sygnatariusze apelu pomijają niezwykle udaną unię polsko-litewską, która przetrwała 410 lat, zanim nie upadła pod ciosami szwedzkich grabieżców w XVII w. oraz pruskich i rosyjskich najeźdźców w XVIII w. Dzień 14 sierpnia powinien być uroczyście obchodzony w Polsce na pamiątkę zawarcia unii polsko-litewskiej w Krewie, dzięki której w 1385 r. podłożono podwaliny pod Rzeczpospolitą Obojga Narodów, najlepszą w dziejach formę integracji europejskiej.
Niestety, autorzy apelu zapominają, że do barbarzyństwa dwóch wojen światowych doprowadziły dwie koszmarne w skutkach, skrajnie lewicowe ideologie – niemiecki komunizm, włoski faszyzm i niemiecki narodowy socjalizm. Polacy na własnej skórze doświadczyli skutków tych obłędnych ideologii. Stąd też obecna polska Konstytucja oraz kodeks karny zakazują propagowania faszyzmu, komunizmu i innych totalitarnych ustrojów, które sprowadzają się do wywłaszczenia człowieka ze wszystkiego co dla niego cenne: dzieci, rodziny, pamięci, języka, tożsamości kulturowej, własności, zdrowia, prawa decydowania o sobie i prawa do życia w ogóle.
Nie jest prawdą, że: „(…) wszyscy zgadzamy się co do tego, że integracja europejska oraz jedność są sprawą zasadniczą i chcemy nadal realizować ideę Europy jako Unii. Tylko silna wspólnota będzie w stanie stawić czoła globalnym wyzwaniom naszych czasów. Skutki zmian klimatu, terroryzmu, globalizacji gospodarczej oraz migracji nie zatrzymują się na granicach państwowych. Jedynie poprzez współpracę na poziomie instytucjonalnym, jako równi sobie partnerzy, będziemy w stanie sprostać tym wyzwaniom i nadal podążać drogą ku spójności społeczno-ekonomicznej i rozwojowi.” [2]
fot. Obraz Stefan Keller z Pixabay
Jest wiele środowisk zarówno w Polsce, jak i w Europie, które nie tylko dostrzegają wady „projektu europejskiego”, ale też zdają sobie sprawę z ukrytych założeń ideologicznych integracji europejskiej oraz szerzej procesów globalizacji politycznej. Nadchodzące wybory do tzw. „Parlamentu Europejskiego” pozwolą wszystkim siłom politycznym policzyć się i ocenić własny potencjał. Liczymy na to, że w tych wyborach wygrają ludzie na tyle mądrzy i jasno myślący, że będą w stanie zatrzymać upadek cywilizacji europejskiej, która pod naporem sił „postępu i demoralizacji” idzie już na samo dno upadku. Tu nie ma czego reformować. Tu trzeba się ratować przed nadchodzącą zagładą.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[2] Z treścią Wspólnego Apelu do Europy, podpisanego m.in. przez Prezydenta Dudę, można zapoznać się tutaj: https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta-rp/wystapienia/art,707,apel-do-europy-wybory-do-pe-maj-2019.html