Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Prezentujemy dzisiaj tłumaczenie publikacji Jamesa Delingpole’a, znanego angielskiego publicysty zajmującego się sprawami wiatraków i globalnego ocieplenia. Tekst został opublikowany na portalu Breitbart.com i poświęcony jest nieprawdziwym prognozom dotyczącym ocieplenia klimatu [1]. Sam Delingpole przyznaje, że: „To jest pierwsze oficjalne potwierdzenie, że CO2 nie stanowi tak wielkiej siły sprawczej dla zmian klimatycznych jak twierdziły modele komputerowe; jest też pierwszym oficjalnym przyznaniem faktu, iż nasza planeta nie ogrzewa się niebezpiecznie.” Poniżej całość publikacji przetłumaczona na język polski.
„Alarmiści klimatyczni wreszcie przyznali, że mylili się co do globalnego ocieplenia”
Taka konkluzja wydaje się nieunikniona, zważywszy przełomowy artykuł opublikowany w Nature Geoscience [2], który ostatecznie przyznaje, że modele komputerowe przeceniły wpływ dwutlenku węgla na klimat i że nasza planeta ogrzewa się znacznie wolniej niż przewidywano.
Autorzy artykułu zatytułowanego Budżety emisyjne i kierunki działania prowadzące do ograniczenia efektu cieplarnianego o 1.5 °C przyznają, że prawie niemożliwym jest ażeby apokaliptyczne zapowiedzi wyartykułowane w ostatnim raporcie oceniającym IPCC (Międzyrządowy zespół do spraw zmian klimatu) tyczącym globalnego ocieplenia o 1,5 °C w stosunku do epoki przedindustrialnej miały szansę się spełnić.
By to się stało wartości temperatur musiałyby wzrosnąć o niezwykle znaczącą wielkość 0,5 °C w ciągu pięciu lat.
Ponieważ globalna temperatura rzadko wzrasta o wartość nawet o połowę mniejszą tzn. 0,25 °C w ciągu dekady, oznaczałoby to, że nasza planeta musiałaby wykonać plan 20-letniego ekstremalnego ogrzania na przestrzeni najbliższych 5 lat.
Fot. Pixabay/ CC0 Domena publiczna
To, przyznają naukowcy, jest w zasadzie niemożliwe. Oznacza to, że ich „budżet węglowy” – jak go określają, tzn. ilość dwutlenku węgla potrzebna do ogrzania planety do pewnego stopnia - jest po prostu niewykonalny. To z kolei oznacza, że modele komputerowe, których używa się do straszenia świata opowieściami o powodowanej przez człowieka katastrofie klimatycznej również są nieuprawnione.
Jeden z badaczy – reprezentujący nie sceptyczną, ale alarmistyczną stronę sporu – określił wnioski płynące z publikacji jako wręcz szokujące, zważywszy ich możliwe następstwa.
I ma rację. Autorzy artykułu nie są bowiem sceptykami klimatycznymi. Są długoletnimi zwolennikami ocieplenia, najbardziej nieprzejednanymi wrogami sceptyków klimatycznych. To są właściwie ci ludzie, którzy odpowiadają za stworzenie w ramach IPCC (Międzyrządowego zespołu do spraw zmian klimatu) „budżetu węglowego”.
Innymi słowy, oznacza to zdecydowaną rejteradę z obozu alarmistów klimatycznych.
Oczywiście, nikt by się tego nie domyślił ze sposobu w jaki autorzy przedstawiają swój raport.
London Times pisze tak:
Profesor Michael Grubb z University College w Londynie, specjalizujący się w kwestiach międzynarodowej energetyki i zmian klimatycznych, jeden z autorów wspomnianego studium, przyznał wprost, że jego poprzednia prognoza się nie sprawdziła.
Podczas szczytu klimatycznego w Paryżu w grudniu 2015 stwierdził: „Twarde dane z ostatnich 15 lat skłaniają mnie do wniosku, że osiągnięcie limitu redukcji 1,5 °C (w stosunku do epoki przedindustrialnej - przyp red.) po prostu nie współgra z demokracją.”
„Idąc śladem Keynes’a, kiedy fakty się zmieniają i ja zmieniam zdanie” – stwierdził ponadto w rozmowie z The Times.
„Prawdopodobnie o osiągnięcie takich zmian w tak krótkim czasie będzie bardzo trudno, ale jesteśmy w lepszej sytuacji niż myślałem.”
Profesor Myles Allen, z kolei, specjalista w dziedzinie geosystemów z Uniwersytetu w Oksfordzie, jeden ze współautorów publikacji stwierdził: „Nie widać tak gwałtownego ocieplenia po 2000 jakie uwzględnialiśmy w naszych modelach. Nie dostrzegamy go w naszych obserwacjach.”
Jego zdaniem liczne z komputerowych modeli stworzone przez rządowe instytuty badawcze i uniwersytety na całym świecie zostały stworzone dekadę temu i że „nie jest takim zaskoczeniem, że zaczynają się trochę rozmijać z tym co obserwujemy obecnie”.
Dodał ponadto, że zbyt wiele z tych modeli było wykorzystywanych na rzecz ocieplenia, tzn. wyolbrzymiały jego skalę.
Odnotujmy swoisty rodzaj zakłamania.
Grubb stwierdza, że fakty uległy zmianie. Ale to nieprawda. Sceptycy klimatyczni od lat powtarzają, że modele klimatyczne lansowane przez IPCC wyolbrzymiają problem ocieplenia. I rzeczywiście Fundacja do spraw polityki w związku z globalnym ociepleniem (Global Warming Policy Foundation) opublikowała artykuł, który potwierdzał to już trzy lata temu. [3] Naturalnie został on zignorowany przez alarmistów, którzy zawsze dążyli do marginalizacji GWPF jako instytucji negującej globalne ocieplenie, która – jak niesłusznie twierdzą – jest opłacana przez wrogie siły związane z branżą paliw kopalnych.
Opinia Allena, że prognozy nieco rozmijają się z rzeczywistością jest w istocie słuszna, jeśli przyjmiemy punkt widzenia sceptyków klimatycznych. Nie jest jednak słuszna w stosunku do tych naukowców, którzy tak jak Allen spędzili ostatnie 20 lat wykpiwając, wyszydzając i szkalując wszystkich tych sceptyków, którzy przez lata bronili punktu widzenia, któremu sam Allen osobiście teraz przyznaje słuszność.
To jest właśnie powód dla którego Benny Peiser z GWPF twierdzi, że jest to punkt zwrotny w historii podejścia do fobii związanej z wielkim globalnym ociepleniem.
„To jest pierwsze oficjalne potwierdzenie, że CO2 nie stanowi tak wielkiej siły sprawczej dla zmian klimatycznych jak twierdziły modele komputerowe; jest też pierwszym oficjalnym przyznaniem faktu, iż nasza planeta nie ogrzewa się niebezpiecznie.”
Nie jest to niestety jeszcze powód do świętowania na ulicach. Hydrze odrąbano głowę, ale trudno uznać by została zabita. I tak alarmiści klimatyczni nie są też gotowi przyznać się do pełnej skali swoich błędów.
To ni mniej ni więcej jak tylko próba ograniczenia szkody wyrządzonej przez oszustów, którzy wiedzą, że przyłapano ich na oszustwie i w związku z tym zostali zmuszeni do oddania przynajmniej części terytorium swoim oponentom, by samemu nie narazić się na śmieszność.
Paul Homewood ich przejrzał:
- Od kilkunastu lat wiemy, że modele klimatyczne przeszacowują skalę globalnego ocieplenia.
To raczej spóźnione przyznanie się do błędu jest mile widziane, ale cynik zastanawiałby się dlaczego nie zostało to zrobione przed Paryżem.
- Podejrzewam, że jednym z zasadniczych motywów jest utrzymanie kursu paryskiego. Większość obserwatorów, nawet włącznie z James’em Hansenem zdała sobie sprawę, że Porozumienie Paryskie nie jest warte papieru, na którym je spisano.
Istotą nowego studium jest przywrócenie wiary w to, że wyznaczone cele klimatyczne mogą być osiągnięte za pomocą agendy paryskiej.
- Choć spór dotyczy różnicy pomiędzy 0.9 °C a 1.3 °C, problem tkwi gdzie indziej.
Czyniąc rozsądne założenie, że znaczna część ocieplenia od połowy XIX wieku jest naturalna, oznacza, że każdy antropogeniczny sygnał odnoszący się do globalnego ocieplenia jest mniej znaczący niż wcześniej myślano.
- Założywszy nawet, iż przyznają, że byli w błędzie dlaczego w ogóle mielibyśmy ufać modelom klimatycznym?
- Wreszcie musimy pamiętać, że temperatury począwszy od 2000 roku były sztucznie podnoszone przez rekordową aktywność El Nino, i aktualnie trwającą ciepłą fazę AMO (Atlantic multidecadal oscillation) – zjawisko odnoszące się do cykliczności ochładzania i ocieplania Atlantyku – przyp. red.
No cóż, wreszcie nam klimatycznym niedowiarkom dowiedziono, że znów mieliśmy rację, i oto głównie chodzi.
A tak przy okazji, wy nadęte, siejące panikę dranie: to słowo potrzebne do opisania obecnego stanu nauki związanej z globalnym ociepleniem to „Sorry”.
[Nasz komentarz] Lubimy czytać teksty Jamesa Delingpole’a, gdyż pisze otwartym tekstem jak jest w sprawach „globalnego ocieplenia”. To znaczy pisze, że jest to jedna wielka hucpa i ściema wymyślona na użytek wielkiego przekrętu pod nazwą OZE. Opublikowane dane potwierdzają, że mamy do czynienia nie tyle z globalnym ociepleniem, ile z globalnym oszustwem klimatycznym. Może więc już czas najwyższy, by Ministerstwo Środowiska i Ministerstwo Energii zaczęły poważnie traktować publikacje o „globalnej ściemie klimatycznej” i rozpoczęły proces wycofywania się z Porozumienia paryskiego oraz OZE. Prezydent USA Donald Trump pokazał kierunek zmian i jesteśmy więcej niż pewni, że w tej sprawie możemy liczyć na poparcie USA.
Jeśli światowa umowa na rzecz ochrony klimatu (Porozumienie paryskie) została oparta o nieprawdziwe dane naukowe, to trudno oczekiwać od Polski przestrzegania takiej umowy. Dodajmy umowy, której wdrożenie w życie oznaczać będzie, upadek naszej gospodarki i energetyki. Dlatego wybór jest prosty – trzeba najpierw zakończyć byt Porozumienia paryskiego, a w drugiej kolejności wycofać się z całej polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej. Skoro nie przemawiają za tą polityką żadne racjonalne argumenty, to po co to robić? Rzecz w tym, że nie wiemy czy rządowi starczy determinacji, by przekonać pozostałe państwa członkowskie Unii, że były i są okłamywane w sprawach ocieplania się klimatu na Ziemi. Nawet nie wiemy, czy przypadkiem rządzący sami nie uwierzyli w kłamstwa o „ocieplaniu się klimatu” i nie szykują nam kolejnego etapu budowy wiatraków pod hasłem „ochrony klimatu”.
Tłumaczenie i opracowanie
Redakcja stopwiatrakom.eu
Źródło:
[1] http://www.breitbart.com/big-government/2017/09/19/delingpole-climate-alarmists-finally-admit-we-were-wrong-about-global-warming/ - publikacja z dn. 19.09.2017 r.
[2] Omawiany przez J.Delingpole’a tekst dostępny jest tutaj: http://www.nature.com/ngeo/journal/vaop/ncurrent/full/ngeo3031.html?foxtrotcallback=true
[3] https://www.thegwpf.com/told-you-so-how-the-ipcc-hid-the-good-news-on-global-warming/