Administracja Donalda Trumpa zamierza zakończyć subsydiowanie odnawialnych źródeł energii w USA. Taki komunikat ogłosił doradca ekonomiczny Białego Domu Larry Kudlow. Ta niezwykle istotna informacja niestety, ale została praktycznie przemilczana przez polskie media, które aktualnie walczą z węglem, smogiem, globalnym ociepleniem i nadmiarem mięsa w diecie. O tym, że nie da się w nieskończoność dopłacać do tzw. „zielonej” energii przekonał się i to bardzo boleśnie prezydent Francji Emmanuel Macron, o czym pisaliśmy już wczoraj. Okazuje się, że „żółte kamizelki” zadały już śmiertelny cios w wizerunek „zielonego” lidera i zapewne zmuszą go do złożenia urzędu prezydenta. Oby jak najszybciej.
Jak podaje portal cire.pl w art. pt. „Rząd USA zamierza zlikwidować subsydia dla aut elektrycznych i OZE” administracja Donalda Trumpa zamierza zakończyć subsydiowanie aut elektrycznych i odnawialnych źródeł energii. Doradca ekonomiczny Białego Domu Larry Kudlow powiedział:
„Zgodnie z naszą polityką, chcemy zakończyć te wszystkie subsydia. A także inne, które zostały wprowadzone przez administrację Obamy, czy chodzi o odnawialne źródła energii, czy o inne podobne sprawy.” [1]
fot. Breitbart.com
Decyzje prezydenta Trumpa, wbrew opiniom rozpowszechnianym przez media głównego nurtu, są starannie przemyślane, racjonalne i mają na celu ochronę interesów ekonomicznych i politycznych USA. Trump jest w końcu prezydentem USA i powinien dbać o to, by obywatele i biznes mieli dostęp do taniej, niezawodnej efektywnej energii i paliw. Wypowiedzenie przez niego Porozumienia paryskiego świadczy o tym, że doskonale zrozumiał on rolę i sens globalnego porozumienia klimatycznego, które ma charakter antyrozwojowy. Pisaliśmy o tym między innymi w artykule pt.: „USA: Prezydent Donald Trump postanowił wycofać Stany Zjednoczone z porozumienia klimatycznego.” [2]
Dzisiaj obserwujemy, jak narracja globalnych rynków finansowych, które stoją za klimatycznym przemysłem i rewolucją OZE wyczerpuje się z powodu wysokich cen nośników energii i paliw. Nadęci bufoni, którzy siedzą w kieszeniach banków i najczęściej wywodzą się z tzw. rynków finansowych, i którzy w celu utrzymania się przy władzy stosują wyrafinowaną inżynierię społeczną i wciskają ludziom na siłę tematy zastępcze typu „globalne ocieplenie”, „zmiany klimatu wywołane przez człowieka”, „dekarbonizację” czy też ideologię „zrównoważonego rozwoju”, zostaną zmuszeni do odejścia. To właśnie dzieje się we Francji. Dlatego prezydent Donald Trump skorzystał z nadarzającej się okazji by zdrowo zakpić na Twitterze z prezydenta Emmanuela Macrona w związku z ustępstwami, na jakie ten poszedł z w sprawie podatku paliwowego. Zdaniem Trumpa, prowadzona przez Unię Europejską polityka klimatyczno-energetyczna skazana jest na całkowitą porażkę.
I am glad that my friend @EmmanuelMacron and the protestors in Paris have agreed with the conclusion I reached two years ago. The Paris Agreement is fatally flawed because it raises the price of energy for responsible countries while whitewashing some of the worst polluters....
„Cieszę się, że mój przyjaciel @EmmanuelMacron i protestujący w Paryżu zgodzili się z wnioskiem, do którego doszedłem dwa lata temu" - napisał we wtorek na Twitterze Prezydent Trump. [3]
„Porozumienie paryskie jest bardzo wadliwe, ponieważ podnosi ceny energii dla odpowiedzialnych krajów, jednocześnie wybielając jednych z najgorszych trucicieli" - ocenił Trump, odnosząc się do globalnej umowy klimatycznej z 2015 r.
[Nasz komentarz] Dzisiaj już wiemy, że bunt francuskiej prowincji przeciwko reketowi klimatycznemu zmusił francuski rząd do ustępstw. Premier Philippe w telewizyjnym wystąpieniu zapowiedział, że przez najbliższe pół roku nie będzie podwyżki akcyzy na paliwo oraz zapewniał że nie wzrosną ceny gazu i elektryczności w okresie zimowym. Jak tłumaczyli protestującym francuscy politycy, wprowadzenie dodatkowych opłata spowodowała „konieczność zadbania o środowisko naturalne” a więc polityka klimatyczno-energetyczna Unii Europejskiej i wymuszana przez Komisję Europejską dekarbonizacja gospodarki.
Może jednak się okazać, że opamiętanie się francuskich polityków przyszło za późno, co wytknął Macronowi – prezydent Trump. Portal PCh24.pl pisze, że: „Protestujący, pomimo spełnienia ich początkowych postulatów, nie zamierzają bowiem kończyć z demonstracjami. Teraz domagają się podwyżki płacy minimalnej oraz rezygnacji Emmanuela Macrona. Na sobotę 8 grudnia zapowiedziano już ogromne zgromadzenie na Polach Elizejskich. Francuscy komentatorzy są pewni, że znów dojdzie do zamieszek.” [4]
Bunt „żółtych kamizelek” przeciwko podwyżkom cen paliw i energii uświadomi może rządzącym Europą elitom, że dalsze finansowanie transformacji energetycznej z pieniędzy podatników poprzez nałożenie dodatkowych podatków, takich jak prawa do emisji CO2, osiągnęło już kres swoich możliwości. Ustawowe wymuszanie minimalnego udziału OZE w energetyce i innych gałęziach gospodarki, to najgorszy sposób promowania „zielonej” energetyki, jaki można sobie wyobrazić. Oczywiście będziemy wciąż słuchać, że: „Ziemia się przegrzewa”, „węgiel zabija”, „człowiek jest gatunkiem zagrożonym wymarciem” i innych podobnych pseudomądrości. Dzieje się tak tylko po to, by owładnięte klimatyczną obsesją rządy mogły podnieść jeszcze bardziej podatki i wprowadzić kolejne, co raz to lepsze, mechanizmy kontroli społecznej. Klimatu to nie uratuje, ale grupa cwaniaków i ich rodzin będzie mogła wieść spokojne i wygodne życie, gdzieś w ciepłych krajach ciesząc się Słońcem, plażą i świeżym powietrzem.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy: