Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Pisaliśmy niedawno o sprawie podatku od nieruchomości od elektrowni wiatrowych i o tym, że spółki Skarbu Państwa mogą być tym koniem trojańskim, dzięki któremu branża wiatrowa znowu będzie płacić mniejsze podatki. Teraz dla odmiany „zieloni” lobbyści podszywają się pod „przedsiębiorczych” samorządowców zatroskanych losem inwestorów wiatrakowych. Zamiast wziąć się do roboty dla dobra swoich gmin, nadal wierzą, że jeśli tylko przyjdzie do gminy dobry wiatrakowy wujek i sypnie groszem, to „będzie lepiej”. Dlatego wypatrują oni inwestorów, jak kania dżdżu i wierzą w nieuchronny postęp.
Margonin na czele postępu
Branża wiatrowa cały czas szuka sposobu na wymuszenie na polskim rządzie zmiany niekorzystnych dla siebie przepisów. Teraz dla odmiany „podszywa się” pod samorządy, które zalewają się krokodylimi łzami z powodu rzekomym nieszczęść jakie spadły na branżę. Janusz Piechocki, Burmistrz gminy Margonin, gdzie znajduje się największa farma wiatrowa w Polsce tak podsumował sytuację w portalusamorządowym.pl:
„Jaka jest sytuacja? Całkowity zastój, od wprowadzenia tej ustawy nie powstał żaden nowy wiatrak i jeśli nic się radykalnie nie zmieni, to nie powstanie. To są inwestycje długoterminowe, my podpisaliśmy umowę z firmą na 25 lat. Oni zakładają, że zaczną na tym zarabiać po ośmiu latach: kto zatem zaryzykuje budowę, kiedy reguły są zmieniane w trakcie gry? A jeden wiatrak kosztuje 2 mln euro.” [1]
Burmistrz Margonina jest wierny wiatrakowej branży już od lat i w swojej gorliwości nie zamierza się nikomu wyprzedzić. Interesuje nas i to bardzo umowa, którą się tak chwalił. Czy rzeczywiście gmina na tym zarabia? Zastanawiamy się jeszcze ile subwencji wyrównawczych dostaje gmina Margonin i ile tak naprawdę zostaje w gminie podatku wpłaconego przez inwestora wiatrakowego. Jeśli sprawa wygląda tak jak w Iłży, to nie ma się czym chwalić. O Iłży pisaliśmy tutaj: link
Według informacji podanych przez Burmistrza Margonina podatek od farmy stanowi 5 mln zł, czyli ok. 12% budżetu gminy. Burmistrz cieszy się, że współpracuje z wielką firmą wiatrakową, która ma bardzo silną pozycję na rynku europejskim a zarazem bardzo się przejmuje innymi gminami, które nie miały tyle „szczęścia” i dały się uwieść mniejszym inwestorom.
– To dużo, nasz największy dochód – mówi burmistrz. – Za te 5 mln budujemy drogi, chodniki, ścieżki rowerowe, których sąsiednie gminy nie mają. My się o naszą farmę nie obawiamy, bo to wielka firma i tak łatwo nie upadnie, ale jak gdzieś mają mniejszych inwestorów, to mogą sobie nie poradzić. [1]
Burmistrz Margonina ekspertem od smogu
Jak mowa o wiatrakach, to oczywiście pojawia się teraz hasło „smog”. W ramach aktualnej linii wspierania „zielonej” energetyki okazuje się, że wiatraki są dobre na smog. W jaki sposób, tego nie wiemy, ale są dobre. Skoro tak mówi sam Burmistrz Margonina, to z pewnością wie, co mówi.
„Ja tego nie rozumiem. Mówimy o smogu, mówimy, że 50 tys. ludzi rocznie przez niego umiera, a stawiamy na węgiel, mówiąc, że wiatraki są szkodliwe. Jakoś od tyłu do tego się zabieramy – dziwi się burmistrz. – Mamy stawiać na pojazdy elektryczne, które mają być ekologiczne, tyle że energię do nich wyprodukujemy z węgla. A państwa skandynawskie od 2030 roku zarzucają całkowicie produkcję energii z kopalin. Nie ma szans na spełnianie wymogów dotyczących OZE. Ale co ja mogę, skoro nasze państwo tak decyduje? [1]
I właśnie w tej wypowiedzi Burmistrza Margonina usłyszeliśmy prawie samego - byłego już zresztą - prezesa PSEW Wojciecha Centarskiego, który też udowadniał w artykule pt.: „Co ma smog do wiatraka”, że najlepszą receptą na smog w Polsce są wiatraki, im więcej tym lepiej oczywiście. Przypominamy wszystkim, że wcześniejsza linia propagandy wskazywała, że wiatraki są dobrym lekarstwem na „globalne ocieplenie”, ale w okresie zimowym, gdy pada śnieg i trzeba ogrzać dom trudno jest w to uwierzyć, więc w świetle nowych wytycznych teraz wiatraki walczą ze smogiem.
Panika smogowa a rzeczywistość
Niestety musimy w tym miejscu zacytować fragment artykułu pt.; „Rozwój energetyki i ciepłownictwa to mniejszy smog”, w którym Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie (TGPE), a więc stowarzyszenie zrzeszające ludzi, którzy znają się na energetyce, wyjaśnia jak to jest z tym smogiem:
„Towarzystwo zwraca uwagę, że o ile w przypadku gazów cieplarnianych każdy, kto choć pobieżnie interesuje się powietrzem i energią wie, że emisja CO2 nie łączy się ze sprawą smogu, o tyle w przypadku nowych regulacji emisyjnych (tzw. konkluzje BAT) pojawiają się mylne informacje, że są to unijne przepisy, które pomogą rozwiązać kwestię smogową.
Łączenie w doniesieniach medialnych sektora dużej energetyki z tym problemem jest manipulacją. W przypadku najważniejszych wymienianych w publikacjach składników smogu energetyka zawodowa ma niewielki udział w całkowitej emisji pyłu (9 proc. w 2014 r.), a w przypadku emisji benzo(a)pirenu jest on w ogóle pomijalny.
- Co więcej – rozwój energetyki i ciepła systemowego (nawet opartego na węglu) przyczynia się do zmniejszenia niskiej emisji, będącej główną bolączką polskich miast. Powód jest banalnie prosty – wymagania emisyjne dla sektora energetycznego są tak wysokie, że w ciągu ostatniego roku zdarzały się sytuacje, gdzie dopuszczalne stężenie pyłu w dymie z komina nowej elektrowni były tylko niewiele wyższe niż jakość powietrza atmosferycznego, którym oddychamy – podkreśla TGPE.” [2]
O panice smogowej pisaliśmy na początku br. Nasz tekst jest wciąż aktualny i można go przeczytać tutaj: link nr 2
TGPE mówi wprost, że celem Unii Europejskiej jest zwiększenie udziału OZE w miksie energetycznym, czyli dekarbonizacja gospodarki.
„Unia Europejska nie może bowiem wprost zakazać wykorzystywania węgla (to wynika wprost z Traktatu o Funkcjonowaniu UE), ale podejmuje wszelkie inne działania, które pośrednio wpływają na miks energetyczny krajów członkowskich.” [2]
Zgadzamy się z tą tezą, gdyż na własne oczy obserwujemy zażartą walkę z węglem i polską gospodarką prowadzona przy użyciu OZE. Pisaliśmy już, że w naszej ocenie instalacje OZE, poza energetyką wodną i geotermalną nie mają racji bytu, gdyż nie są one w stanie na siebie zarobić i generują straty. Gdyby było inaczej, system wsparcia dla „zielonej” energetyki nie byłby potrzebny. To, że spółki OZE „robią” zyski, to jest tylko i wyłącznie zasługą pomocy ze strony państwa, a nie cokolwiek innego.
Społeczeństwo z „zielonej” energetyki nie ma korzyści, gdyż wciąż rosną koszty energii elektrycznej i cieplnej, a efekty środowiskowe są kompletnie niezauważalne. Polityka klimatyczno-energetyczna Unii pociąga za sobą cały łańcuch wydatków, których celowość jest co najmniej wątpliwa. Dlatego domagamy się dokładnego rozliczenia pomocy publicznej dla całej branży OZE, w tym szczególnie dla energetyki wiatrowej za wszystkie poprzednie lata. Nie może być tak, że trwale nierentowna branża absorbuje olbrzymie środki finansowe przez lata, a podatnicy nawet nie wiedzą ile tego jest, bo nikt nie publikuje takich danych. Prezesi URE i UOKIK-u mają w tej sprawie dużo jeszcze do zrobienia. Będziemy się w tej sprawie przypominać, bo na razie trwa złowróżbna cisza.
Sadźmy lasy rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[2] http://energetyka.wnp.pl/rozwoj-energetyki-i-cieplownictwa-to-mniejszy-smog,310808_1_0_0.html
Źródło:
http://biznesalert.pl/cetnarski-smog-wiatraka/
http://orka.sejm.gov.pl/zapisy8.nsf/0/7913F088C46BE0A4C12581DE00500425/%24File/0250108.pdf