Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W Szkocji mamy ilustrację tego, co się dzieje kiedy centralne władze (w tym wypadku rząd szkocki Szkockiej Partii Narodowej) wykazują się od lat wielką determinacją, aby realizować „zieloną wizję”, która sprowadza się do maksymalnej ekspansji farm wiatrowych. Branża wiatrakowa traktuje swoje różne zobowiązania prawne, w tym w kwestii przestrzegania limitów hałasu, jak obciążenia, które mogą zagrozić zyskom firmy, a lokalne samorządy mają spore trudności, by egzekwować przepisy wobec operatorów farm wiatrowych.
Generalną sytuację w Szkocji oddaje następująca mapka:
Na niebiesko zaznaczone są obszary „z teoretycznym wizualnym oddziaływaniem istniejących farm wiatrowych”. Zgodnie z najnowszymi badaniami, takie oddziaływanie wynosi do 30 km. Dolna część mapki nie pokryta kolorem niebieskim to już Anglia. Mapkę opracowała organizacja ekologiczna John Muir Trust. Komentator James Delingpole pisze, że Szkocka Partia Narodowa z krajobrazem Szkocji zrobiła to samo, co Państwo Islamskie zrobiło w ze starożytnymi zabytkami w Palmirze w Syrii, czyli dokonano barbarzyńskiej dewastacji [1].
ZNOWU TEN HAŁAS: GMINA OD LAT PROSI OPERATORA O DANE HAŁASOWE [2]
Farma wiatrowa Ark Hill, składająca się z 8 turbin, działa od 2012 r. Od początku funkcjonowania farmy jej sąsiedzi składali do lokalnej rady gminnej skargi na uciążliwy hałas. Gmina wielokrotnie żądała od operatora przedstawienia danych z monitoringu hałasu [3].
Jak powiedział jeden z okolicznych mieszkańców, „te problemy trwają od momentu zainstalowania turbin i mają wpływ na nasze życie, zwierzęta domowe i na zwierzęta hodowlane na polach wokół farmy (…) Tutejsi mieszkańcy, którzy mają problemy ze zdrowiem, zaczynają wiązać je z farmą wiatrową, a jednak cały czas wciąż czekamy na raport z monitoringu hałasu”.
Ponieważ operator zwleka z dostarczeniem raportu, cierpliwość radnych w końcu wyczerpała się i wyznaczyli mu ostateczny termin na dostarczenie tych danych. W przeciwnym razie rada zagroziła, że podejmie działania egzekwujące przestrzeganie przepisów. W ostateczności gmina może nakazać wyłączenie turbin wiatrowych.
GŁOS CZYTELNIKA: GŁUPOTA GMINY
W komentarzu do powyższego artykułu ze szkockiej gazety australijski portal stopthesethings (STT) publikuje wypowiedź jednego z czytelników [4]:
Prosić winowajcę o dostarczenie informacji, to tak jakby prosić kogoś, żeby wsadził się do więzienia – to głupota, czysta głupota.
Do sprawy monitorowania hałasu należy podchodzić w następujący sposób:
1 – rada gminy zleca sporządzenie niezależnego raportu z monitoringu hałasu na koszt potencjalnego inwestora, zanim rozpocznie się realizacja inwestycji;
2 – hałas na poziomie przekraczającym uprzednio ustalony hałas otoczenia zostaje włączony do decyzji zatwierdzającej inwestycję (ang. „planning consent”) i uwzględniony w ocenie oddziaływania na środowisko;
3 – w decyzji zatwierdzającej inwestycję operator zostaje zobowiązany do prowadzenia dziennika monitorowania hałasu w z góry ustalonych momentach czasowych (np. w określonym dniu każdego miesiąca);
4 – przekroczenia limitu hałasu są odnotowywane w dzienniku;
5 – utrzymujące się skargi społeczne są analizowane przez radę gminy, która ponownie zamawia niezależny raport z monitoringu hałasu na koszt właścicieli obiektu;
6 – wszelkie naruszenia warunków decyzji zatwierdzającej inwestycję są korygowane w trybie wydania odpowiedniego nakazu przez gminę.
Zawinienie rady gminy Angus polega w tym przypadku na tym, że decyzję zatwierdzającą inwestycję wydano bez zastosowania rygorystycznych reguł. Wygląda to tak, że gmina spodziewała się, że właściciele farmy sami założą sobie stryczek na szyję. Analogicznie postępuje Szkocka Agencja Ochrony Środowiska (SEPA).
AUSTRALIA: CO MA ZROBIĆ OPERATOR FARMY WIATROWEJ, JEŚLI ZDAJE SOBIE SPRAWĘ, ŻE NIGDY NIE SPEŁNI WYMOGÓW DOTYCZĄCYCH HAŁASU?
Krótka odpowiedź brzmi: zwrócić się do „zielonych” władz, żeby ukryły niewygodne dane.
Australijski portal stopthesethings (STT) pisze [4]:
W Australii „konkwistadorzy wiatru” z hiszpańskiego koncernu Acciona przedstawiają zmyślone dane hałasowe od uruchomienia ich farmy wiatrowej Waubra w 2010 r.
Operator wie bardzo dobrze, że nie jest w stanie obecnie, ani nigdy nie będzie w stanie w przyszłości spełnić warunków dotyczących poziomu hałasu określonych w decyzji zatwierdzającej tę inwestycję. Wie o tym także lokalna gmina oraz Wydział Planowania stanu Wiktoria. Wszyscy oni ignorują miażdżący dokument przygotowany przez niezależnych konsultantów z firmy Heggies, stanowczo odmawiając przy tym przekazania tego dokumentu dziesiątkom poszkodowanych osób […]
Szczegółową dokumentację tego skandalu, wraz ze wskazaniem konkretnych urzędników odpowiedzialnych za ukrywanie wyników pomiarów, można znaleźć w innym artykule STT [5].
Podobne zabiegi władz udokumentowano też w przypadku innych wielkich farm w stanie Wiktora, jak np. farma wiatrowa Macarthur [6]
JESZCZE O OCHRONIE ŚRODOWISKA W SZKOCJI
Dodatkowa ciekawa informacja na temat postępów ochrony środowiska w Szkocji:
„Zgodnie z wynikami nowych analiz zdjęć satelitarnych, w ciągu ostatnich sześciu lat wycięto głównie w Szkocji prawie 3.000 hektarów lasów iglastych, żeby zrobić miejsce pod farmy wiatrowe i inne obiekty przemysłowe” [7]. Warto przy tym pamiętać, że powierzchnia Szkocji jest czterokrotnie mniejsza od powierzchni Polski.
Szkocja pokazuje jak łączyć tradycję z nowoczesnością…
Źródło: [1]
PRZYPISY
[1] James Delingpole, „The SNP has done for Scotland’s landscape what ISIS have done to Palmyra”, 23 lipca 2015, portat informacyjny Breitbrat -
[2] Graham Brown, „Angus Council may pull plug on Ark Hill windfarm, 5 września 2015, http://www.thecourier.co.uk/news/local/angus-the-mearns/angus-council-may-pull-plug-on-ark-hill-windfarm-1.898421
[3] Patrz wcześniejsze artykuły w The Courier – na przykład http://www.thecourier.co.uk/news/local/angus-the-mearns/ark-hill-windfarm-facing-possible-breach-of-planning-control-1.846884