Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Niemiecki kraj związkowy Szlezwik-Holsztyn jest wielkości województwa podkarpackiego. Na tym obszarze zainstalowano do tej pory 3.000 turbin wiatrowych.
Wyczynu tego dokonał rząd landu, który jest praktycznie tożsamy z lobby wiatrakowym. Tereny wiejskie wyglądają jak jedna wielka farma wiatrowa. Jaką cenę zapłacili za to mieszkańcy wsi w Szlezwiku-Holsztynie?
Pytanie jest ważne także dlatego, że w debacie nad ustawą odległościową w polskim Senacie 8 czerwca br. powołano się na przykład Szlezwiku-Holsztyna, a w szczególności na regulację dotyczącą minimalnej odległości obowiązującą w tym landzie. Mianowicie senator Bonkowski z PiS wskazał m.in., że „w Szlezwiku-Holsztynie jest [to] 300 m od obszarów, w których znajduje się od 1 do 4 domów” [1]. Z wypowiedzi senatora PiS wynikało, że polskie władze powinny wziąć poważnie pod uwagę taką odległość minimalną przy określaniu rozwiązań dla polskiej wsi.
W serii artykułów przedstawimy, co oznaczał „rozwój” energetyki wiatrowej w Szlezwiku-Holsztynie dla ludzi tam mieszkających. Chcemy w ten sposób uświadomić politykom, że ich pomysły, także wtedy kiedy nie wiedzą, o czym mówią, mają konkretne, groźne konsekwencje społeczne.
200 ORGANIZACJI WIEJSKICH WALCZY Z WIATRAKAMI
Artykuł w regionalnym serwisie informacyjnym www.shz.de [2] przedstawia narastający opór społeczny przeciwko farmom wiatrowym. Nigdzie w Niemczech nie zbudowano tyle elektrowni wiatrowych co w Szlezwiku-Holsztynie. Tylko w 2015 r. uruchomiono 300 nowych turbin, w sumie jest ich już 3000. W całym landzie powstają inicjatywy społeczne protestujące przeciwko tzw. obszarom odpowiednim do lokowania farm wiatrowych.
Jutta Reichardt z organizacji Windwahn mówi, że każdego dnia dzwonią ludzie proszący o poradę, jak bronić się przed farmami wiatrowymi lub założyć własne stowarzyszenie lokalne. Według Susanne Kirchhof, rzeczniczki zrzeszenia Gegenwind Schleswig-Holstein, społeczeństwo wiejskie ogromnie zaniepokoiło orzeczenie sądu w zeszłym roku, zatwierdzające obszary przeznaczone pod farmy wiatrowe. Ludzie boją się teraz, że w przyszłości zobaczą turbiny wiatrowe przed własnym nosem. Reichardt mówi, że kiedy ruch antywiatrakowy rodził się w landzie Szlezwik-Holsztyn w 2008 roku, należało do niego początkowo 90 inicjatyw lokalnych, teraz jest ich około 200.
Powody, dla których mieszkańcy wsi nie chcą sąsiedztwa farm wiatrowych, stają się coraz bardziej zróżnicowane. „Początkowo była to głównie obawa o dom rodzinny i kwestie zachowania tożsamości lokalnej”, mówi Reichardt. Nagle za murem turbin wiatrowych znikała wieża miejscowego kościoła.
Stopniowo jednak coraz większą rolę zaczęły odgrywać względy zdrowotne, zwłaszcza lęk przed skutkami infradźwięków.
Nicole Helmbold z organizacji Gegenwind Schwedeneck zwraca uwagę na inny aspekt. W rozmowach coraz częściej słyszy, że mieszkańcom chodzi nie tylko o zagrożenie powstaniem elektrowni wiatrowej przed czyimś domem, ale także o to, że dążąc do redukcji CO2 przestano chronić przyrodę.
W gminie Schwedeneck wielu obywateli ma wrażenie, że interesy ich społeczności nie są dobrze reprezentowane. We wszystkich sąsiednich gminach przyjęto już uchwały przeciwko instalacji nowych turbin. Tylko w Schwedeneck planowane są trzy nowe wiatraki o wysokości 175 metrów. 518 osób (wszystkich mieszkańców jest 2800) podpisało już uchwałę dotyczącą planowania regionalnego, czyli 90 procent wszystkich osób, do których udało się dotrzeć organizatorom petycji.
LUDZIE NA PÓŁNOCY NIEMIEC KOCHAJĄ ENERGETYKĘ WIATROWĄ
W komentarzu do powyższego artykułu antywiatrakowy portal windwahn.de z Szlezwiku Holsztyna pisze [3], że propaganda zwolenników energetyki wiatrowej w Niemczech od lat twierdzi, że „ludzie na Północy kochają energetykę wiatrową”. Po opiewanej przez propagandę medialną akceptacji dla farm wiatrowych w Szlezwiku Holsztynie, „kolebce energetyki wiatrowej w Niemczech”, już dawno nie ma śladu. Natomiast media do tej pory nigdy nie przedstawiały rzeczywistej sytuacji. Wręcz przeciwnie -- takie informacje były systematycznie ignorowane i negowane przez media.
Rozwój oporu społecznego utrudniał fakt, że krytycy i przeciwnicy energetyki wiatrowej byli wyśmiewani, obrażani, obrzucani obelgami przez spekulantów wiatrakowych, a zwłaszcza przez ideologów „odnawialnej energii”.
O przeciwnikach wiatraków mówiono, że są „obskurantami”, „lobbystami nuklearnymi i węglowymi”, „kombinatorami”, „wariatami”, „negacjonistami klimatycznymi”, „sceptykami klimatycznymi”. „Jeśli będziesz nam przeszkadzać, to spalimy ci dom, a później zbijemy tak, że już nigdy nie wstaniesz”, „przed drzwiami postawimy ci otwarte pojemniki z odpadami nuklearnymi” i tym podobne rzeczy.
Przeciwnikom energetyki wiatrowej przypisywano winę za zmiany klimatu, za powodzie, tsunami, trzęsienia ziemi i inne zjawiska meteorologiczne, za ginięcie lasów, zniszczenie takich wyspiarskich krajów jak Tuwalu lub Malediwy, zanieczyszczenie powietrza i tak dalej.
Pojawiały się ataki, zarówno w słowie i w piśmie, jak i fizyczne. Porysowane samochody, odpadki na domach i samochodach, zniszczone płoty, przecięte linki hamulcowe, martwe zwierzęta w ogrodzie i na progu domu, czy też w stylu mafii wianuszki odciętych głów i nóg zawieszone na klamce do drzwi wejściowych, głowy świńskie w ogrodzie, szczury w skrzynce na listy. Popularną metodą było także zabijanie zwierząt, używanie zdziczałych psów, a nawet lisów. Do arsenału działań fizycznych należało także podpalanie i systematyczne próby zmuszania danej osoby do wyprowadzki. Wciąż jeszcze dochodzi do konfrontacji fizycznych w trakcie posiedzeń rad gminnych, kiedy ktoś odważy się wystąpić przeciwko inwestycji wiatrakowej.
I największa tragedia, kiedy zwykli, a nawet przyjaźni sąsiedzi nagle robią się chciwi.
O tym wszystkim media wspominały tylko w wyjątkowo rzadkich przypadkach. Takie doświadczenia nie pasowały do ich obrazu świata i nie należało ich przedstawiać opinii publicznej, mogłyby bowiem spowodować rysę na czystym wizerunku energetyki wiatrowej.
Teraz wiatr zdaje się zmieniać kierunek, przynajmniej tutaj na północy kraju, ze względu na rosnącą liczebność, a także na rosnącą odwagę poszkodowanych, którzy pokonują swój lęk, by mówić otwarcie, co to znaczy żyć w centrum wiatrakowego szaleństwa.
Ataki na awifaunę (śmierć ptaków pod łopatami turbin, a także barotrauma u nietoperzy) były na szczęście na ogół relacjonowane w mediach i wywołały ogromne oburzenie.
Miejmy nadzieję, że narastająca fala otwartej krytyki tej nie tak bardzo czystej formy produkcji energii pozwoli uratować przynajmniej część obszarów wiejskich przed całkowitą industrializacją, pomoże zachować naturę, krajobraz i życie ludzi.
Tłumaczenie i opracowanie: portal stopwiatrakom.eu
PRZYPISY
[1] http://www.senat.gov.pl/prace/senat/posiedzenia/przebieg,462,1.html Senator Bonkowski reprezentuje Gdynię i powiat Pucki.
[2] „200 Bürgerinitiativen formieren sich gegen Windkraft in SH”, shz.de, 13.06.2016 - http://www.shz.de/regionales/schleswig-holstein/politik/200-buergerinitiativen-formieren-sich-gegen-windkraft-in-sh-id13965002.html
[3] http://windwahn.de/index.php/news/schleswig-holstein-spezial/schleswig-holstein-akzeptanz-widerstand.html (15.06.2016)