Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W dniu 28 października 2016 r. w Brukseli odbyła się konferencja Eurelectric poświęcona zmianom na rynku energii w związku przygotowywaniami do utworzenia Unii Energetycznej. Obecność komisarza ds. klimatu i energii Miguel Arias Cañete i jego wypowiedzi świadczą o tym, że zasadniczy kształt nowego „jednolitego rynku energii” został już wypracowany.
Komisja Europejska przewiduje, że osiągnięcie celów UE w zakresie klimatu i energii, wymagać będzie 177 miliardów € rocznie inwestycji począwszy od 2021 r.
„W 2030 roku nasz system energetyczny będzie zupełnie inny od tego, który widzimy dzisiaj - połowa naszej energii elektrycznej będzie napędzana przez odnawialne źródła energii, budynki będą produkować energię i domy będą pełne inteligentnych urządzeń.”
„Znaczne środki UE będą kierowane na rzecz zmian na rynku energii, ale nie ma sposobu, by publiczne pieniądze same spełniły swoją rolę. Chcemy zreformować sam rynek tak, by stał się on motorem transformacji na rynku energii i dawał odpowiednie zachęty w celu przyciągania inwestycji w zrównoważonych i innowacyjnych rozwiązaniach."
- mówił Miguel Arias Cañete na konferencji Eurelectric w dniu 27 października br.
Pakiet zmian w przepisach, tzw. „Pakiet Zimowy” przygotowywany przez Komisję Europejską, odnosić będzie się do wielu kwestii, m.in. zawierać będzie zmiany dyrektywy OZE i dyrektywy o efektywności energetycznej, plan rynku elektroenergetycznego, system kierowania rynkiem, zasady współpracy regionalnej, obowiązek zwiększenia przesyłów transgranicznych. Są to bardzo istotne kwestie, gdyż realizacja „ambitnej” polityki Komisji Europejskiej wymagać będzie całkowitego przemodelowania obecnego rynku energii. Jak mówił komisarz Cañete „rynek energii musi stać się elastyczny”. To wszystko oczywiście z troski o europejskiego konsumenta energii, który ma kupować energię kiedy chce i od kogo chce.
Z oficjalnie publikowanych informacji wynikają już pewne założenia przyszłej Unii Energetycznej, tj.:
- obowiązkowy wzrost udziału OZE w wytwarzaniu energii elektrycznej do 50%;
- przymusowe połączenie krajowych rynków energii w rynki regionalne. Polska zostanie zakwalifikowana, jako jeden rynek z Niemcami, Danią, Czechami, Słowacją, Węgrami i Austrią;
- utworzenie europejskiego regulatora, który przejmie od krajów członkowskich kompetencje dotyczące regulacji rynków energii;
- zakaz pomocy publicznej dla instalacji energetycznych opartych o paliwa kopalne. Dekarbonizacja gospodarki jest oficjalnie deklarowanym celem i nic nie wskazuje, by miało się coś zmienić.
Zwracamy szczególną uwagę na to, co dzieje się w Komisji Europejskiej w sprawach dotyczących energetyki i środowiska, gdyż są to kluczowe obszary, w których realizowana jest „polityka klimatyczno-energetyczna”. Wyraz polityka jest użyty w cudzysłowiu, gdyż działalność instytucji Unii Europejskiej w tym i innych obszarach nie ma nic wspólnego z racjonalnymi działaniami mającymi na celu ochronę ludzi, środowiska czy zapewnienie pewnych i bezpiecznych dostaw energii. Owszem, są to działania racjonalne, ale podejmowane w zupełnie innych celach niż to wynika z oficjalnych wypowiedzi czy publikacji.
Polityka klimatyczno-energetyczna, w jej najnowszej odsłonie, którą poznamy w szczegółach już w grudniu, ukierunkowana jest przede wszystkim na wzmacnianie instytucjonalne Komisji Europejskiej i jej agend kosztem państw członkowskich. Stąd tworzy się różnego typu ciała doradcze i zarządzające na poziomie europejskim pozbawiające samodzielności decyzyjnej władze krajowe. Na rynku energii od marca 2011 r. działa już Agencja ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER), której rola będzie rosła m.in. poprzez przekazanie jej kompetencji od krajowych regulatorów. Nie bądźmy zdziwieni, jak nowa unijna legislacja będzie zawierała propozycje regulacji instytucjonalnych pozbawiające polski Urząd Regulacji Energetyki jakiegokolwiek praktycznego znaczenia, a polski rząd wpływu na kształtowanie własnego miksu energetycznego.
Drugim celem pakietu klimatyczno-energetycznego jest „otwarcie rynków energii” w celu sprzedaży na nich nadwyżek energii elektrycznej generowanej przez elektrownie wiatrowe i fotowoltaikę w Niemczech. Komisarz Cañete mówił o tym wprost i choć nie wymieniał Polski, to jest dla nas rzeczą oczywistą, że przymusowa regionalizacja rynków energii i obowiązkowy wzrost wymiany transgranicznej w ramach regionu ma posłużyć upłynnieniu nadmiarowej energii z Niemiec w okresach jej nadprodukcji. Regionalizacja rynku energii jest zatem formą przeniesienia „Energiewende” poza obszar niemiecki i minimalizowania jej negatywnych skutków. Jeśli zatem minister Tchórzewski realnie myśli o rynku mocy w Polsce, to czas już odpowiedni, by przygotować się na nowe pomysły z Brukseli. Spodziewamy się, że odpowiedź ze strony Komisji Europejskiej będzie jedna – po co wam rynek mocy i budowa nowych elektrowni konwencjonalnych, skoro możecie kupować energię w Niemczech. Oni mają jej tak dużo, że i dla was starczy. Jednym słowem, tzw. „otwarcie rynków”, czyli przymusowy wzrost wymiany zagranicznej wykluczać będzie rynek mocy w Polsce.
Także zwiększanie udziału odnawialnych źródeł energii w tzw. miksie energetycznym przez Komisję Europejską nie bierze się ze szczególnego upodobania do ochrony środowiska, ale jest elementem polityki gospodarczej wspierającej producentów elektrowni wiatrowych i paneli fotowoltaicznych. Cała otoczka związana z „ratowaniem klimatu” służy jedynie zapewnieniu uzasadnienia dla corocznych transferów finansowych do wybranych branż przemysłu. Jeśli planuje się wydawać po 2021 r. 177 miliardów euro co rok na politykę klimatyczno-energetyczną, to trudno się dziwić, że wszyscy rzucają się, by ratować klimat.
Pakiet klimatyczno-energetyczny, tak intensywnie promowany przez Komisję Europejską, należy postrzegać, jako element planu gospodarczego mającego na celu deindustrializację mniejszych gospodarek państw członkowskich i instytucjonalne podporządkowanie ich najsilniejszej europejskiej gospodarce (koncepcja „Mitteleuropy”). Plan ten jest realizowany w sposób stały i długofalowy, obecnie przy pomocy Komisji Europejskiej. Jego elementem jest zarówno ekspansja energetyki wiatrowej, ale też i dezinformacja w celu ukrycia prawdziwych celów działania. Skoro energetyka jest strategicznym sektorem naszej gospodarki, to nie tylko nie można zlekceważyć tego, co proponuje Komisja, ale konieczne jest przedstawienie własnego pomysłu na Unię Energetyczną i zaproponowanie konkretnych rozwiązań prawnych, które wzmocnią naszą gospodarkę. Inaczej znowu będziemy grali znaczonymi kartami i tylko pogorszymy swoją pozycję. Przykład negocjacji umowy CETA pokazał, że nacisk europejskich włodarzy na jej podpisanie bywa tak mocny, że kraje członkowskie UE godzą się na takie umowy, nawet wbrew opinii publicznej i wbrew własnym interesom. Oby nie zdarzyło się tak z Unią Energetyczną, że zostaniemy zmuszeni przyjąć niekorzystne dla siebie rozwiązania pod hasłem solidarności europejskiej.
Redakcja stopwiatrakom.eu
Źródło: