Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 29 styczeń 2023
Wielka Brytania z końcem 2022 r. wprowadziła nową ofertę dla obiorców energii elektrycznej, by ratować własną sieć energetyczną – „Odłącz się od prądu sam a my ci zapłacimy”

Sieć elektroenergetyczna w Wielkiej Brytanii nie gwarantuje już pewnych, stałych dostaw energii elektrycznej swoim odbiorcom, choć ukrywa to pod oszukańczą nazwą „usługi elastyczności popytu”. Przyzwyczaja się w ten sposób wszystkich odbiorców energii, nie tylko przemysł, do potrzeby jej wyłączania „na żądanie” zarządzającego siecią energetyczną. Zarządzanie elastycznością popytu brzmi przecież znacznie lepiej niż przerwy w dostawach prądu.   

Niedziela 22 stycznia 2023 r. przejdzie pewnie do historii energetyki, a być może również historii współczesnej cywilizacji zachodniej, która opiera się przecież na stałej dostępności energii elektrycznej w każdym dniu i o każdej godzinie. W tym dniu National Grid, operator systemu energetycznego Wielkiej Brytanii, uruchomił po raz pierwszy usługę „demand flexibility service”. Co prawda na razie tylko jako „test systemu”, ale fakt uruchomienia jej zimą jest niezwykle symptomatyczny. [1]

Operator sieci National Grid zwrócił się do Brytyjczyków, aby wyłączyli swoje urządzenia domowe w tę niedzielę między godziną 17:00 a 18:00 (czyli w okresie wysokiego zapotrzebowania na energię elektryczną w gospodarstwach domowych), za co mieli otrzymać nagrodę finansową w postaci 6 funtów za każdą „zaoszczędzoną" w ten sposób kilowatogodzinę. Oferta ta będzie uruchamiana ponownie w przyszłości w miarę potrzeby, choć na razie traktuje się jako „test”.

1280.1 Zrzut nr 1

Źródło: https://www.nationalgrideso.com/electricity-explained/electricity-and-me/esos-demand-flexibility-service

Na stronie operatora National Grid wciąż jeszcze widnieje dumne, choć już nie całkiem aktualne przyrzeczenie: „Zapewniamy Wielkiej Brytanii potrzebną jej energię, dopasowując podaż do popytu w każdej sekundzie każdego dnia.”

W przypadku tej nowej usługi (oferty) chodzi jednak nie tyle o dopasowanie wielkości dostaw energii do istniejącego zapotrzebowania na nią, ale o sterowanie czy też raczej centralne zarządzanie popytem gospodarstw domowych (demand management). W ten sposób, zmniejsza się popyt na energię elektryczną do takiego poziomu, by nie zagroził on stabilności działającej na granicy swoich możliwości sieci energetycznej, a w najgorszym razie nie doprowadził do awarii sieci energetycznej na dużym obszarze, czyli blackoutu.

W przeszłości, a zwłaszcza po II Wojnie Światowej, w krajach rozwiniętych myśl inżynieryjna umożliwiła zbudowanie systemów energetycznych zapewniających po (względnie) niskim koszcie pewne i stabilne dostawy energii elektrycznej społeczeństwu i gospodarce. W efekcie doszło do bezprecedensowego wzrostu jakości życia. Środki przedsięwzięte obecnie przez brytyjskiego operatora nie mają już charakteru jednorazowego, a systemowy - usługa zapewniająca elastyczność popytu na energię elektryczną - zwłaszcza w godzinach tradycyjnie najwyższego zapotrzebowania w domach mieszkańców - ma być po fazie testów stałym narzędziem, z którego National Grid będzie korzystał, zwłaszcza w pewnych okresach roku, takich jak zima czy letnie upały.

W takich sytuacjach Brytyjczycy mają korzystać z energii elektrycznej poza godzinami szczytu, no bo w szczycie będzie się już tylko „elastycznie zarządzać popytem”. Jak pisze brytyjska gazeta Daily Telegraph: „Regulatorzy [energii] i operatorzy [systemów] chcą, aby w ramach przechodzenia na emisje CO2 odpowiadające celowi „zero netto" konsumenci stali się dużo bardziej elastyczni, jeśli chodzi o to, kiedy korzystają z energii elektrycznej. Porzucenie paliw kopalnych oznacza, że dostawy prądu elektrycznego staną się znacznie bardziej nieregularne, i to akurat w okresach, kiedy zapotrzebowanie gwałtownie wzrasta." [2]

Wraz z ogłoszeniem nowej usługi brytyjskie gospodarstwa domowe otrzymały od dostawców energii odpowiednie wskazówki. Octopus Energy, jeden z największych dostawców energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii, doradzał swoim klientom:

„W okresie oszczędnościowym zadbaj o ciepło, bezpieczeństwo i wygodę. Nie wyłączaj żadnych niezbędnych urządzeń. Miło może być zapalić kilka świeczek, ale nie myśl, że oszczędzanie [energii] wymaga od ciebie siedzenia w całkowitej ciemności.”

Jednocześnie kosztem ogromnych, corocznych wielomiliardowych subsydiów moc zainstalowana energetyki wiatrowej i słonecznej w Wielkiej Brytanii powinna teoretycznie zaspokoić całe zapotrzebowanie tego kraju na energię elektryczną. Dlaczego jednak tak się nie dzieje?

Im więcej wiatraków w systemie, tym większa zależność energetyki od aktualnego stanu pogody

Sytuacja, która skłoniła brytyjskiego operatora sieci do uruchomienia po raz pierwszy w historii usługi demand flexibility, jest wynikiem coraz większego uzależnienia całego społeczeństwa w tym kraju od (zawsze zmiennych) warunków pogodowych, które wpływają na wielkość produkcji pseudoodnawialnych źródeł energii. Odzwierciedla to wzrastający udział w systemie energetycznym zależnych od pogody wiatraków i fotowoltaiki. Nie jest to bynajmniej wyłącznie specjalność brytyjska. W innych przodujących krajach zielonego komunizmu, takich jak Niemcy czy Australia, już kilka lat temu odnotowano wpływ sytuacji pogodowej na ceny energii na rynku poprzez dramatyczne wahania poziomu produkcji w OZE.

O tym, że brytyjski system energetyczny pracuje „na styk”, czyli ma bardzo niski poziom rezerwy mocy, wiadomo od dawna. Jednak to, że sytuacja jest wręcz dramatyczna National Grid informuje oficjalnie w swoim raporcie „Winter Outlook 2022/23” wskazując, że rezerwa mocy w systemie wynosi zaledwie 3,7 GW (6,3%). [4]

1280.2 Wykres

Źródło: https://www.nationalgrideso.com/electricity-transmission/research-publications/winter-outlook

Niezwykle ważne jest zwrócenie uwagi na wykresy wskazujące na wielkość mocy zainstalowanej (ok. 110 GW), w tym w wiatrakach i fotowoltaice (kolor zielony), a wielkość mocy rzeczywiście dostępnej (ok. 62 GW) (wykres po prawej stronie).

1280.3 Wykres nr 2

Źródło: https://www.nationalgrideso.com/electricity-transmission/research-publications/winter-outlook

Różnica w wielkości mocy zainstalowanej w tzw. „zielonej energii” (ok. 55GW) a w mocy dostępnej (ok. 15GW) pokazuje, że średnia dostępność mocy wynosi zaledwie 27%, co i tak jest wielkością niedokładną, gdyż kiedy nie ma wiatru ani słońca, to generacja energii z OZE równa się zero a nie 27%. Tylko ta informacja pozwala zrozumieć skąd biorą się te pomysły na „zarządzanie popytem” po stronie odbiorców energii elektrycznej. Kapryśne źródła energii zwyczajnie pracują, kiedy chcą a nie kiedy są potrzebne w systemie energetycznym.

Jak zmienność pogody może doprowadzić do stanu przedzawałowego system energetyczny jednego z najwyżej rozwiniętych państwa Zachodu, opisuje inny autor na łamach Daily Telegraph: „Kilka tygodni temu, kiedy na dworze było ciepło, a wiatr wiał z dużą siłą, modne stało się podśmiewanie się z Władimira Putina. Przeszliśmy przez zimę 2022/23 bez blackoutów, które Putin próbował u nas wywołać. Niech Rosja zatrzyma ten swój brudny gaz i naftę - my się obejdziemy bez tego dzięki naszym tanim i licznym OZE.

Nie tak szybko. Temperatura znowu ostro poszła w dół, antycyklon zatrzymał wiatr w Wielkiej Brytanii i National Grid już ostrzega, że będą trudności z zapewnieniem dostaw energii dziś wieczór. Odkurza się elektrownie węglowe kilka miesięcy po tym, jak rzekomo miały być zamknięte, a National Grid uruchamia usługę, którą nazywa Demand Flexibility Service. Oznacza to, że konsumenci, którzy zgłosili się do udziału w tym programie, mogą zarobić nawet do 6 funtów za każdą niewykorzystaną kilowatogodzinę, jeśli zgodzili się wyłączyć swoje urządzenia domowe między 17 a 18 wieczorem.” [3]

Na walce o klimat najwięcej korzystają najbogatsi

Jest rzeczą oczywistą, że koszty tego programu „dobrowolnych” wyłączeń w ostatecznym rozrachunku obciążą podatników brytyjskich, a być może nawet samych odbiorców energii w formie wyższych rachunków.

Jak zauważa Ross Clark, na usłudze demand flexiblility najwięcej zarobią zużywający najwięcej energii - czyli najbogatsi. „Tak jak w przypadku wielu zielonych dotacji, [usługa National Grid] w kuriozalny sposób nagradza bogatych kosztem biednych. Jeśli jesteś właścicielem rezydencji z 18 sypialniami, to zarobisz już na wyłączeniu światła w niektórych z nich lub jeśli naładujesz swoją Teslę o godzinę później. Jeśli natomiast normalnie korzystasz tylko z jednej żarówki w mieszkaniu, to żadnych oszczędności nie uda ci się zrobić. Nie muszę chyba dodawać, że za darmową energię elektryczną dla niektórych gospodarstw domowych reszta społeczeństwa zapłaci wyższym rachunkami za energię." [3]

Manipulowanie popytem na energię nie rozwiązuje problemu utrzymania stabilności sieci energetycznej

Ross Clark: „Luki w dostawach [energii] są już zbyt duże, aby można je było zapełnić w ten sposób. Wielka Brytania ma już dość mocy zainstalowanej energii wiatru i słońca – całe 38GW – aby teoretycznie zaspokoić przeciętne zapotrzebowanie na energię. Przy odpowiedniej pogodzie, takiej jaką mieliśmy dwa tygodnie temu, produkcja instalacji słonecznych i wiatrowych pokrywa ponad 50% naszego zapotrzebowania na energię. Za to dzisiaj rano o 10 jej udział spadł do 19%, a z kolei w grudniu niekiedy wynosił mniej niż 2%. Jeśli zbudujesz sobie sieć elektroenergetyczną opartą na generacji słonecznej i wiatrowej, a następnie próbujesz zarządzać popytem płacąc ludziom za wyłączanie ich urządzeń domowych, to będziesz musiał rozdawać ogromne sumy pieniędzy, aby społeczeństwo zgodziło się siedzieć w domu po ciemku, trzęsąc się z zimna.

Problem w tym, że rząd brytyjski stara się mniej więcej to właśnie robić. Przez całe lata zachęcał zielony sektor, aby budował coraz więcej farm wiatrowych i słonecznych. Natomiast rozwój magazynowania energii ciągnął się daleko w tyle. Powstało kilka symbolicznych - i bardzo drogich - instalacji magazynowych, które jednak - w połączeniu ze zbiornikami elektrowni szczytowo-pompowych zbudowanymi w dekadach 1960-1980 - są w stanie zmagazynować energię wystarczającą na zasilanie kraju przez mniej niż jedną godzinę. W międzyczasie kurczy się stabilne obciążenie podstawowe sieci zapewniane przez energetykę jądrową, w miarę jak zamyka się stare reaktory i ich miejsca nie zajmują nowe..."

Na chwilę obecną luki w dostawach zapełnia energię z obiektów gazowych, ale po ich eliminacji z sieci, jak to rząd planuje uczynić do 2035 r., przed nieplanowanymi przerwami w zasilaniu będziemy mogli ratować się jedynie "zarządzając popytem" na energię - czyli tak na prawdę przy pomocy dobrowolnych blackoutów za cenę przekupywania konsumentów." [3]

[Nasz komentarz] Wielka Brytania i jej droga transformacji polegająca na dewastacji energetyki przy pomocy wiatraków powinna być jasną przestrogą dla każdego, kto będzie decydował o dalszych losach energetyki w Polsce głosując nad zmianami w ustawie odległościowej. Warto pamiętać, że stojące w polu wiatraki pracują tylko wtedy, kiedy wiatr wieje. Czy jest ich 20, 200 czy 2.000 mechanizm jest ten sam – albo wieje, albo nie. W efekcie nigdy nie wiadomo, ile energii wiatraki są w stanie wyprodukować. Stąd ich kompletna bezużyteczność w zapewnieniu stabilnych dostaw energii dla odbiorców. Wniosek jest prosty – nie ma zupełnie sensu budowanie wiatraków. No chyba, że ktoś mocno wierzy, że dwutlenek węgla zatruwa planetę. Jak to się kiedyś mówiło, wiatraki to takie piąte koło u wozu. Ani ozdoba, ani pomoc. Szkoda pieniędzy i wysiłku na ten wynalazek.

Pamiętajcie posłowie i senatorowie, że to nie wiatraki głosują w wyborach.

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

(1) https://www.nationalgrideso.com/news/demand-flexibility-service-delivers-mws-and-savings - publ. z dn. 15.12.2022 r.

(2) https://www.telegraph.co.uk/business/2023/01/24/net-zero-britain-risks-leaving-households-near-darkness/ – publ. z dn. 24.01.2023 r.

(3) https://www.telegraph.co.uk/news/2023/01/23/national-grid-scheme-will-do-reward-heavy-energy-users/ - publ. z dn. 23.01.2023 r.

(4) https://www.nationalgrideso.com/electricity-transmission/research-publications/winter-outlookdostęp w dn. 29.01.2023 r.


Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.

Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867

Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"

Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!