Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Właśnie pisaliśmy, że Vestas, główny duński koncern produkujący turbiny i jeden z najważniejszych „graczy” na polskim rynku gigantycznych wiatraków, planował, że 98 % jego „sprzedaży” do naszego kraju zainstalowana zostanie najdalej 1500 metrów od domów mieszkańców polskiej wsi. Ustawa odległościowa „odbiera” te tereny Duńczykom, więc do Warszawy przyjechał z ostrą interwencją premier Danii (patrz: Wiadomości wiatrakowe / 20.04.2016).
Jeszcze groźniejsze dla szans odsunięcia wiatraków na bezpieczną odległość od domów są ostatnie zawirowania w strategii energetycznej rządu Niemiec.
Rząd Merkel parę lat temu zdał sobie sprawę, że wbrew wyjściowym założeniem „zwrot energetyczny” prowadzi do takiego wzrostu kosztów dla gospodarki i społeczeństwa, że niezbędna jest zasadnicza modyfikacja tej polityki. Zaczęto więc majstrowanie przy systemie dotacji dla farm wiatrowych, co miało polegać na zastąpieniu najdogodniejszego dla branży wiatrakowej systemu cen gwarantowanych przez system aukcyjny. Branża wiatrakowa, która jakoś nie może osiągnąć stadium dojrzałości, typowego dla nowych sektorów w gospodarce rynkowej, lecz pozostaje biznesem spekulacyjnym skoncentrowanym na możliwościach zysku z dotacji publicznych, odpowiedziała na to nowym szturmem inwestycyjnym (w okresie od lutego 2015 do stycznia 2016 zbudowano turbiny wiatrowe o mocy zainstalowanej 3600 MW). Jednocześnie bardzo solidny niemiecki system energetyczny zaczyna mieć problemy z wchłonięciem niestabilnej, niedyspozycyjnej energii z wiatru i słońca. Wprowadza się programy systemowych wyłączeń w sytuacjach destabilizacji sieci (za dużo lub za mało wiatru lub słońca). Trzeba płacić coraz więcej za niezużywany prąd, za wymuszone przestoje farm wiatrowych.
Emisje CO2 w Niemczech, które spadły poprzednio głównie dzięki likwidacji wielkiego przemysłu w byłym NRD, stoją w miejscu, a w niektóre lata wzrastają, Niemcy bowiem jednocześnie wyłączają bezemisyjne elektrownie atomowe, a w ich miejsce stabilizują system energetyczny prądem z węgla, często z węgla brunatnego. Według prognoz urzędowych ekspertów Niemcy nie zrealizują unijnych celów klimatycznych na 2020 rok. Dodatkowo plany niemieckiego rządu zakładają teraz także realizację celów ustalonych na szczycie klimatycznym w Paryżu w grudniu 2015 r. Zgodnie z nimi, trzeba na poważnie zająć się znaczną redukcją emisji CO2 w całej gospodarce, a praktycznie w całym życiu społeczeństwa, a nie tylko w stosunkowo mało znaczącym sektorze energetycznym.
W tym kontekście coraz trudniejsze staje się ratowanie przemysłu (i miejsc pracy) w Niemczech dzięki stosowaniu specjalnych stawek za prąd elektryczny, znacznie niższych niż dla reszty konsumentów. W reakcji na wstępny plan realizacji postanowień paryskich, przez prasę biznesową przetoczyła fala histerycznych protestów ze strony kręgów gospodarczych.
Niedawno ogłoszone nowe propozycje rządu federalnego oznaczają potężne zawirowanie dla sektora OZE.
Gazeta Berliner Zeitung podała (7.04.2016), że rząd planuje zamrozić udział energii z wiatru na poziomie 40-45% krajowej mocy energetycznej (wyjaśnijmy, że chodzi o moc zainstalowaną, a nie o faktyczny udział w produkcji i zużyciu prądu, który stanowi ułamek potencjału produkcyjnego farm wiatrowych).
Oznacza to w praktyce, że począwszy od 2019 roku w Niemczech nie powstaną już żadne nowe farmy wiatrowe. Mimo to cały program dotacji publicznych będzie kosztował Niemcy, według szacunków rządowych, ok. 1 bilion euro.
Julia Verlinden, rzeczniczka niemieckiej Partii Zielonych, powiedziała gazecie, że nastąpi kompletne załamanie krajowego rynku dla wielu producentów turbin wiatrowych, a plan rządowy zniszczy spółki wiatrakowe.
Według analizy firmy konsultingowej ERA, przeprowadzonej na zlecenie Zielonych, od roku 2022 zacznie się spadek mocy zainstalowanej farm wiatrowych w Niemczech.
Analitycy podkreślają, że nowy plan rządu ma zapobiec eliminacji tysięcy miejsc pracy w tradycyjnych koncernach energetycznych, takich jak RWE, Eon, EnBW i Vatenfall, których produkcja stabilizuje „energetykę odnawialną”. Ponadto ta „wielka czwórka” ma ponieść gigantyczne koszty demontażu elektrowni atomowych.
Źródła: http://www.berliner-zeitung.de/wirtschaft/windenergie-die-bundesregierung-legt-bei-energiewende-den-rueckwaertsgang-ein-23846294 - cytowany za http://dailycaller.com/2016/04/08/germany-to-abandon-1-1-trillion-wind-power-program-by-2019/; patrz także https://stopthesethings.com/2016/04/17/germanys-wind-industry-doomed-as-new-policy-caps-wind-power-capacity/
W kwietniu zeszłego roku na konferencji branży naftowej w Houston w USA, prezes koncernu Siemens Joe Kaeser żartował, że rozwijanie energetyki słonecznej w Niemczech jest jak hodowanie ananasów na Alasce. Kaeser powiedział, że każdy, kto chce opracować politykę energetyczną dla swojego kraju, może po prostu zrobić coś dokładnie przeciwnego tego, co robią Niemcy. Jednocześnie Kaeser wskazał, że dotacje do turbin wiatrowych mają przynajmniej ten sens, że przyczyniają się do wzrostu eksportu Niemiec za granicę.
Nasz komentarz: Biedni mieszkańcy polskiej wsi!
Redakcja