Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, za sprawą orkanu „Barbara” miała miejsce rekordowa generacja mocy w elektrowniach wiatrowych w Polsce. Orkan wywołał na Bałtyku sztorm o sile 10 stopni w skali Beauforta i porywy wiatru o prędkości do 120 km/h. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie meteorologiczne pierwszego (najniższego z trzech) stopnia, które obowiązywało dla wszystkich polskich województw. Dla strefy nadmorskiej województw pomorskiego i zachodniopomorskiego wydano ostrzeżenie drugiego stopnia.
Wichura niszczyła dobytek, drzewostan, wzrosło zagrożenie powodziowe wskutek potężnych fal na Bałtyku, silny wiatr zrywał linie energetyczne a do tego energetycy dwoili się i troili aby nie doszło do destabilizacji systemu elektroenergetycznego przez pracujące pełną parą elektrownie wiatrowe. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, dane odnośnie zapotrzebowania na energię elektryczną były trudno przewidywalne! To, że mimo bardzo niekorzystnych warunków polski system energetyczny pracował bez zakłóceń zawdzięczamy ciężkiej pracy energetyków i wyłączeniu elektrowni konwencjonalnych. Nie odbyło się też bez wielogodzinnych wyłączeń dostaw energii elektrycznej dla odbiorców z uwagi na zerwane linie energetyczne. Według danych Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (27 grudnia br.) z godziny 7.00, w całym kraju bez energii elektrycznej było ok. 97 tys. odbiorców. Najwięcej w woj. zachodniopomorskim - ok. 36,5 tys. i mazowieckim - ok. 34,5 tys.
Jak podało Ministerstwo Energii, rekordowa moc generowana przez farmy wiatrowe 26 grudnia 2016 r., a zbliżająca się do 5 GW wprowadzała zakłócenia stabilności Krajowego Systemu Elektroenergetycznego (KSE). Na oficjalnej stronie Ministerstwa ukazał się komunikat prasowy wiceministra Andrzeja Piotrowskiego, który stwierdził, że: „Naszym priorytetem jest zapewnienie ciągłości dostaw do odbiorców końcowych”
Minister Piotrowski mówił:
„Nie chcemy w żaden sposób dyskredytować tego źródła wytwarzania energii elektrycznej ale naszym priorytetem jest stabilność dostaw i zrównoważenie podaży z popytem.”
Minister Piotrowski zwrócił uwagę, że ostatnie dni pokazały jak niestabilnym źródłem wytwarzania są farmy wiatrowe. Jego zdaniem zapewnienie dostaw dostosowanych do potrzeb odbiorców końcowych to priorytet zmian w zakresie OZE:
„Chciałbym zwrócić uwagę na potrzebę spojrzenia na te kwestie szerzej przez m.in. pryzmat koncepcji klastrów energetycznych.”
W opinii wiceministra Piotrowskiego wahania związane z dużą nadpodażą energii elektrycznej pochodzącej z farm wiatrowych utrudniają funkcjonowanie KSE. Wiceminister podkreślił, że skrajnie wysoka produkcja z turbin wiatrowych powodowała konieczność nie tylko ograniczania wytwarzania konwencjonalnego, ale wręcz wstrzymania pracy całych bloków.
„Z chwilą gdy wiatr ustał, a poświąteczny popyt wzrósł, tego typu bloki trzeba uruchamiać i stabilizować ich pracę. Są to koszty tak finansowe jak i środowiskowe, bo w okresie rozruchu trudniej utrzymać reżimy w zakresie emisji.”
To, co dla wielu osób było zagrożeniem dla zdrowia i mienia, to dla branży wiatrakowej było okazją do świętowania rekordu w produkcji energii elektrycznej - por. artykuł Bartłomieja Derskiego na portalu wysokienapiecie.pl - pt. „Historyczny rekord. Wiatraki dostarczyły 1/3 mocy w Polsce”.
Niekryjący swojego entuzjazmu wobec energetyki wiatrowej, redaktor Derski zauważył, że na północy Polski, zlokalizowana jest blisko połowa polskich elektrowni wiatrowych. Wobec czego polski system elektroenergetyczny pracował przy najwyższej w historii produkcji energii z wiatru i przy najniższym udziale dużych elektrowni konwencjonalnych (węglowych). W dniu 26 grudnia br. zapotrzebowanie odbiorców na moc było bardzo niskie i wahało się od 19 GW wieczorem do zaledwie 12 GW w nocy. W efekcie w poniedziałkowy poranek turbiny wiatrowe zaspokajały nawet 34% zapotrzebowania krajowych odbiorców na energię. Jednocześnie spadła produkcja energii z małych elektrowni ─ przede wszystkim bezpośrednio zaopatrujących przemysł, który tego dnia miał wolne. W związku z czym na rynku znalazło się rekordowo mało miejsca dla dużych elektrowni węglowych, których praca jest sterowana z jednego miejsca ─ Krajowej Dyspozycji Mocy (KDM) w podwarszawskim Konstancinie-Jeziornej. W poniedziałkowy poranek elektrownie węglowe odpowiadały za jedynie 37% dostaw energii. Dzięki tym okolicznościom statystycznie udało się pięknie wykazać, że 1/3 mocy wyprodukowanej w tych godzinach pochodziło z OZE, czyli nadarzyła się okazja do otrąbienia „sukcesu”.
Wygląda na to, że w dobre samopoczucie wprawiają niektórych ekstremalne warunki pogodowe, gdzie wiatr pędzi z taką prędkością, że jest już niebezpieczny i powoduje zniszczenia. Co by było, gdyby taki orkan „Barbara” wiał przez cały rok?
Tymczasem hurraoptymizm jest zupełnie nie na miejscu. Prosty przykład wyjaśni dlaczego. Jeśli 200 tys. ludzi nie ma w domu prądu, to rekordowa produkcja energii z wiatru jest w tym konkretnym momencie nikomu nie potrzebna. Nikt nie kupi takiego towaru i jest on wtedy nic nie warty. Nadmiar produkcji energii jest ewidentną stratą gospodarczą, gdyż nie można sprzedać jej za uczciwą cenę rynkową.
Jak podał portal wysokienapiecie.pl z uwagi na kryzysową sytuację PSE zmuszone były skorzystać także z usługi redukcji dostaw mocy w elektrociepłowniach, ograniczając w ten sposób podaż energii o ok. 600 MW. Operator przygotował się również do wyłączania niektórych farm wiatrowych ze względów bezpieczeństwa, ale ostatecznie nie musiał z tej możliwości skorzystać. W praktyce redukcja mocy w elektrowniach konwencjonalnych jest tańsza, oznacza bowiem mniejsze utracone korzyści, niż w przypadku farm wiatrowych. W Polsce nadal brakuje przepisów rozstrzygających, czy za wyłączenie farm wiatrowych w momentach nadmiaru mocy w systemie należy się odszkodowanie czy też nie.
Jesteśmy pewni, że gdyby doszło do zatrzymania farm wiatrowych w celu zapewnienia bezpieczeństwa dostaw energii, inwestorzy wiatrakowi wystąpili by z pozwami o ogromne odszkodowania z tytułu utraconych korzyści.
Trzeba zwrócić uwagę jeszcze na to, jak bardzo kapryśna jest moc dostarczana przez elektrownie wiatrowe. Kilka dni wcześniej, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, dzienna generacja z farm wiatrowych wynosiła średnio tylko ok. 1-2 GW, a rekordowo niska była 20 grudnia r., spadając do ok. 100-150 MW na ok. 5,8 GW mocy zainstalowanej. Przy braku wiatru w szczytach zapotrzebowania ceny skakały do poziomu nawet 700 zł/MWh na Towarowej Giełdzie Energii by spaść zaraz potem do poziomu 100 zł/MWh w szczycie i niewiele ponad 70 zł/MWh w dolinie zapotrzebowania. Tak duże wahania cen energii na rynku potwierdzają jedynie oczywistą rzecz, jak bardzo nieprzewidywalna jest praca wiatraków i jak mocno destabilizuje ona system elektroenergetyczny i to tylko w postaci ubytków/nadprodukcji mocy, ale również poprzez brak możliwości racjonalnego planowania kosztów wytwarzania energii.
Dzięki orkanowi „Barbara” widać było w całej okazałości mechanizm pracy energetyki wiatrowej, która generuje energię nie wtedy, kiedy jest potrzebna, a wtedy kiedy zawieje. A kiedy zawieje? A któż to wie? W ten sposób dochodzimy do sedna sprawy. Po co komu elektrownie wiatrowe, jeśli pracują kiedy chcą i utrudniają funkcjonowanie całego systemu energetycznego narażając odbiorców na zbędne koszty zarządzania nadmiarową energią? Po co komu takie OZE, które generują koszty dla systemu energetycznego, a zyski jedynie dla właścicieli farm wiatrowych, a których nawet nie ma jak odłączyć od sieci w sytuacji zagrożenia stabilności całego systemu? Prawda jest taka, że im więcej niestabilnych, nieprzewidywalnych i niesterowanych elektrowni wiatrowych w systemie energetycznym, tym bardziej jest on narażony na awarie, wyłączenia a nawet blackout. Tu nie ma z czego się cieszyć.
Sadźmy lasy, nie budujmy wiatraków.
Redakcja stopwiatrakom.eu
Źródło:
1) http://www.me.gov.pl/node/26827
2) http://wysokienapiecie.pl/oze/1971-historyczny-rekord-wiatraki-dostarczyly-1-3-energii-w-polsce