Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Parlament Europejski przegłosował w dniu 15 lutego 2017 r. ważne zmiany w systemie handlu emisjami CO2 (EU ETS). Polskim europarlamentarzystom udało się nieco złagodzić jego zapisy, ale i tak jest on w kilku punktach bardzo groźny dla polskiej gospodarki. Widać jasno, że nie ma w Europie zrozumienia dla naszych interesów ekonomicznych i pod hasłami „europejskiej solidarności” wymuszane są zmiany niszczące podstawy ekonomiczne funkcjonowania gospodarki.
Po głosowaniu w Parlamencie uchwalony dokument zostanie przekazany do negocjacji międzyinstytucjonalnych w tzw. „trilogu”. Oprócz Parlamentu w negocjacjach wezmą udział Rada Unii Europejskiej oraz Komisja Europejska. Polski rząd będzie miał zatem możliwość wpływania na to stanowisko, ale nie ma co się łudzić, że ugramy wiele.
fot. Strasburg - Parlament Europejski / Pixabay
Co to takiego - system handlu uprawnieniami do emisji ETS?
Unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) jest kluczowym narzędziem do „walki ze zmianami klimatu” oraz instrumentem ekonomicznym służącym do wymuszania na państwach członkowskich Unii zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Jest to największy na świecie rynek uprawnień do emisji dwutlenku węgla i polega na administracyjnym wprowadzeniu dopuszczalnych limitów wybranych gazów cieplarnianych emitowanych przez instalacje objęte systemem. W ramach wyznaczonego pułapu producenci gazów cieplarnianych otrzymują lub kupują uprawnienia do emisji, którymi mogą handlować zgodnie ze swoimi potrzebami. Mogą też kupować ograniczone ilości międzynarodowych jednostek emisji pochodzących z projektów mających na celu ograniczenie zużycia energii na całym świecie. Ograniczenie całkowitej liczby dostępnych uprawnień do emisji gwarantuje, że mają one wartość ekonomiczną. [1]
Europejski system handlu emisjami koncentruje się na emisjach gazów, które można z dużą dokładnością mierzyć, opisywać i weryfikować. Są to:
- dwutlenek węgla (CO2) pochodzący z
- wytwarzania energii elektrycznej i cieplnej,
- energochłonnych sektorów przemysłu, w tym rafinerii ropy naftowej, hut żelaza, produkcji aluminium, metali, cementu, wapna, szkła, ceramiki, celulozy, papieru, kartonu, kwasów i chemikaliów organicznych luzem,
- komercyjnego transportu lotniczego,
- podtlenek azotu(N2O) pochodzący z produkcji kwasu azotowego, kwasu adypinowego, glioksalu i kwasu glioksalowego,
- perfluorowęglowodorów (PFC) z produkcji aluminium.
Udział w systemie EU ETS jest obowiązkowy dla firm działających w tych sektorach.
Reforma systemu ETS przyjęta przez Parlament Europejski
Z powyższego wynika, że przyjęte przez Parlament Europejski regulacje dotyczące systemu handlu emisjami mają istotne znaczenie dla przemysłu europejskiego, a szczególnie dla Polski, która swoją energetykę opiera w przeważającej mierze na węglu kamiennym i brunatnym. Cena uprawnień do emisji przekłada się bezpośrednio na cenę energii elektrycznej i konkurencyjność przedsiębiorstw objętych system ETS. Zmiany w systemie handlu emisjami mają wymusić zmniejszenie redukcji emisji gazów cieplarnianych aż o 43% w stosunku do 2005 r. Używając europejskiej nowomowy Parlament Europejski wysłał „silny polityczny sygnał, który ma zachęcić do inwestowania w OZE w kierunku całkowitej dekarbonizacji gospodarki”.
Głosowanie w Parlamencie pokazuje niebezpieczną już tendencję do zaostrzania polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej i ulegania wpływom zielonych lobbystów, których apetytów nigdy nie damy rady zaspokoić. W konfrontacji z mocną gospodarką Chin oraz protekcjonistyczną polityką USA, unijni włodarze nie wyciągają wniosków z braku dotychczasowych efektów prowadzonej polityki gospodarczej. Unia Europejska podcina gałąź, na której siedzi, czyli wyrzuca przemysł poza obszar Unii, a w raz z nim podatki i miejsca pracy. Przemysł OZE nie jest w stanie wygenerować takiej ilości miejsc pracy jak inne gałęzie gospodarki i jest silnie uzależniony od pomocy publicznej.
Uchwalona w środę reforma systemu handlu emisjami (głosy 379 za do 263 przeciw) jednoznacznie wskazuje na silną tendencję wśród unijnych decydentów do prowadzenia coraz bardziej absurdalnej polityki gospodarczej w imię wiary w dogmat globalnego ocieplenia. Przykre jest obserwowanie, jak mimo starań poszczególnych europosłów z Polski, ministrów oraz całego rządu, odbijamy się od ściany z naszymi argumentami i postulatami. Jeśli polski rząd liczył, że ustalenia Porozumienia Paryskiego z listopada 2015 r., które są neutralne dla państw krajów produkujących energię z węgla, wpłyną bezpośrednio na kurs polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej, to się mylił. Dzisiaj już wiadomo, że nie wpłynęły one politykę klimatyczno-energetyczną Unii i mimo złagodzenia pewnych zapisów końcowy efekt jest niekorzystny. W przeciwieństwie do Porozumienia Paryskiego, decyzja Parlamentu Europejskiego w sprawie systemu ETS wpłynie bardzo realnie na pogorszenie warunków funkcjonowania polskiej gospodarki. O tym, że Porozumienie Paryskie zostanie wykorzystane przez Unię do zaostrzenia polityki klimatyczno-energetycznej regularnie pisaliśmy już od grudnia 2015 r. Wygląda na to, że niestety mieliśmy rację pisząc:
„Rzecz w tym, że Polska, będąc członkiem Unii Europejskiej jest narażona na skutki „ambitnej” polityki Komisji Europejskiej zmierzającej już w sposób jawny do całkowitej dekarbonizacji gospodarki i porozumienie paryskie będzie wykorzystywane przeciwko nam, by przedstawiać Polskę, jako hamulcowego Europy w dziedzinie „walki z klimatem”. Sprawy polityki klimatycznej musimy zatem załatwiać w Unii Europejskiej, gdyż realizacja unijnych celów klimatycznych do 2030 zamieni naszą energetykę w pobojowisko.”
Trzeba pamiętać, że droga do sukcesów w Brukseli i Strasburgu wiedzie przez Berlin i tam leży polityczny klucz do zakończenia wojny węglowej, która trwa w najlepsze. Przegrana w Parlamencie Europejskim bitwa o reformę systemu handlu emisjami nie kończy sprawy, ale znacznie utrudnia naszą pozycję w dalszych rozmowach politycznych o przyszłości polskiego górnictwa i energetyki. Warto zastanowić się czy w takiej sytuacji popieranie Porozumienia Paryskiego ma w ogóle sens i czy nie czas na zmianę taktyki.
Europoseł Jadwiga Wiśniewska celnie o reformie
O tym, że rządzący wiedzą, że jest problem, świadczą wystąpienia europosłów z ramienia PiS, którzy trafnie identyfikują problem. Poniżej fragment celnego komentarza europosłanki Jadwigi Wiśniewskiej (PiS) dotyczący skutków przegłosowanej reformy systemu ETS [2]
„Stanowisko przyjęte przez Parlament Europejski ws. Europejskiego Systemu Handlu uprawnieniami do emisji (ETS) oznacza zwiększenie narażenia na konkurencję ze strony przemysłu globalnego oraz zwiększenie narażenia ludności na ubóstwo energetyczne. Będzie to szczególnie mocno odczuwalne w Polsce, której gospodarka charakteryzuje się wyjątkowo dużym udziałem węgla w produkcji energii. Głównie dlatego, że przewidziane dla naszego sektora energetycznego mechanizmy kompensacyjne zostały tak zaprojektowane, że właściwie nie da się z nich skorzystać: struktura zarządzania jest bardzo nieprzejrzysta, a ustalony limit emisji na poziomie 550gCO2/kWh wyłącza z możliwości finansowania modernizacji wszelkie elektrownie węglowe, bez których nie możemy funkcjonować. Nawet wśród technologii gazowych dziś spełnia ten standard tylko jedna technologia zachodnia. Dodatkowo, do Funduszu Modernizacyjnego dodano Grecję i Portugalię, bez jego zwiększania, czyli ilość środków dla Polski z tego instrumentu znacząco spadnie o wartość 27 mln uprawnień.
Są tam i inne tragiczne rozwiązania. Przede wszystkim chodzi o wzmocnienie tzw. Rezerwy Stabilności Rynku (MSR), która jeszcze nawet nie zaczęła funkcjonować, a Parlament już postanowił, że powinna ona zabierać znacznie więcej uprawnień z rynku, niż do tej pory przewidywano. Oznaczać to będzie znaczący i sztucznie sterowany wzrost ceny uprawnień po 2019 r.
Nie wszystko jest oczywiście złe. Udało się zmniejszyć wskaźnik liniowy, który obniża ilość uprawnień do emisji w systemie, z 2,4% do 2,2%, co w całym okresie 2021-2030 da dodatkowo blisko 200mln uprawnień. Udało się także odsunąć w czasie ustanowienie specjalnego reżimu dla cementu, który wykluczałby ten sektor z ochrony przed konkurencją. (…)”
W okowach realnej polityki
Analizując całą sytuację oczywiste jest, że Komisja Europejska, działająca pod naciskiem Berlina, śpieszy się z uchwalaniem zmian w polityce klimatyczno-energetycznej, gdyż w marcu odbędą się wybory parlamentarne w Niderlandach, w których wygrać może eurosceptyczny Geert Wilders, a w maju odbędą się we Francji wybory prezydenckie, gdzie duże szanse na zwycięstwo ma Maryna Le Pen. Po tych wyborach Komisji Europejskiej będzie trudniej forsować cokolwiek, gdyż władze obejmą politycy negatywnie nastawieni do instytucji europejskich, jawnie domagający się wyjścia ze strefy euro, zmiany prowadzonej polityki imigracyjnej i przeprowadzenia kolejnych referendów w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej.
Zmiany polityczne w krajach założycielskich Unii są zatem szansą dla polskiego rządu, by mocniej naciskał nie tyle na złagodzenie polityki klimatyczno-energetycznej, ile na pozbawienie Komisji Europejskiej jakiegokolwiek wpływu na nią. Trzeba zacząć w sposób jawny pokazywać znikome efekty dotychczasowej pracy Komisji. Skoro dyrektywy i rozporządzenia nie przynoszą spodziewanych celów, bo emisje CO2 się nie zmniejszają, przemysł ucieka poza Unię, a miejsc pracy nie przybywa, to może Komisja powinna przestać się tym zajmować i pozostawić to krajom członkowskim? O ile w obronie węgla i energetyki konwencjonalnej trudno będzie szukać sojuszników, o tyle za ograniczeniem wpływów i kompetencji Eurobizancjum z siedzibą Brukseli znajdzie się wielu chętnych. Wystarczy niewielka zmiana w narracji, by nakierować myślenie na właściwe tory. Dla wzmocnienia efektu przydałyby się liczne skargi na Komisję Europejską do Trybunału Sprawiedliwości w najbardziej newralgicznych dla Polski sprawach jak energetyka czy środowisko, gdzie następuje jawne zawłaszczanie kompetencji przez Komisję. By wygrać wojnę węglową trzeba atakować i zmusić Komisję do obrony, bo nie ma racji ani w sprawie dekarbonizacji, ani w sprawie handlu emisjami, ani w sprawie całej polityki klimatyczno-energetycznej.
Warto już zacząć to robić, gdyż w marcu czekają nas uroczyste obchody rocznicy uchwalenia Traktatów Rzymskich, które ustanowiły Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Euroatom. Polityczny szczyt, na który zjadą przywódcy z całej Europy, będzie okazją do pokazania „europejskiej jedności” i zrobienia kolejnego kroku w budowie „wspólnej Europy” pod dyktando Berlina. Ciepłe słowa ze strony Angeli Merkel podczas niedawnej wizyty w Warszawie nie powinny przesłaniać oczywistego faktu, że w szybkim tempie nastąpi kolejny polityczny szturm na polski rząd, do którego trzeba się przygotować. Jak pisał Szekspir: „Aby oszukać świat, naśladuj świat; Jak on, miej w oku, dłoni i języku ciepłą serdeczność; bądź niewinnym kwiatem, pod którym kryje się żmija.”
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] https://ec.europa.eu/clima/policies/ets_pl
[2] http://wpolityce.pl/gospodarka/328002-pe-przyjal-stanowisko-ws-ets-to-bardzo-zla-reforma-dla-polski
[3] Przekład z „Makbeta” akt I sc. V - Stanisław Barańczak
Źródło:
1) http://www.cire.pl/item,141448,1,0,0,0,0,0,pe-przeglosowal-stanowisko-w-sprawie-reformy-ets.html
2) http://www.energetyka24.com./static_cache/e/548762,mielczarski-o-reformie-ets-polska-musi-zbudowac-koalicje.html
3) http://energetyka.wnp.pl/j-wisniewska-pis-reforma-ets-grozna-dla-polski,292207_1_0_0.html
4) http://www.energetyka24.com./static_cache/e/548124,pe-za-ostrzejsza-polityka-klimatyczna-polska-skazana-na-samotna-walke-komentarz.html