Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Wiemy już, że Stały Komitet Rady Ministrów przyjął w dniu 15 lutego 2018 r. projekt nowelizacji ustawy o OZE, który zmienia też ustawę odległościową. Wszystko to odbywa się po cichu i z naruszeniem przepisów o prowadzeniu prac legislacyjnych, gdyż projekt wniesiono na Komitet w takim pośpiechu, że treść projektu UC27 nie została nawet opublikowana na stronach Rządowego Centrum Legislacji. [1] Widać, że rząd boi się pokazać wszystkim nad czym pracuje i jak wygląda „kompromis” z lobby wiatrowym. W przeciwnym razie projekt nie byłby tak mocno ukrywany.
Stały Komitet, Rada Ministrów i Sejm
Niestety nie ma już rządu „dobrej zmiany”, gdyż z dniem 9 grudnia 2017 r. nastały rządy „lepszej zmiany” i w ramach poprawiania relacji z Unią Europejską rząd postanowił wycofać się ze wszystkiego, co robił przez ostatnie 2 lata w sprawie wiatraków. Jest to mocno zaskakująca wiadomość dla wszystkich tych, którzy wierzyli, że PiS jest partią prospołeczną i będzie walczył o narodowe interesy z komunizującą Unią Europejską. Tymczasem okazuje się, że ten sam rząd, który miał tyle wątpliwości wobec wiatrakowania Polski, zamierza obniżyć opodatkowanie elektrowni wiatrowych, dopuścić aukcje dla wiatraków oraz zmienić ustawę odległościową w taki sposób, by nie przeszkadzała ona w budowie wiatraków. Jednym słowem, zmiana o 180 stopni i powrót do wiatrakowania.
Według doniesień prasowych [2], [3], [4] rząd nie chce nadwyrężać stosunków z Komisją Europejską i w ramach ofiary przebłagalnej zaproponowano przywrócenie wiatraków do łask. W zamian za to Komisja zaakceptowała program pomocy dla OZE w Polsce wart ok. 40 mld zł oraz rynek mocy, który będzie wspierał energetykę konwencjonalną. W efekcie konsumenci zrzucą się na sukcesy wiatrakowców, którzy wciąż będą powtarzać, że ich energia jest „czysta i tania”. Tylko skąd te dotacje i przymus korzystania z usług OZE?
Jak podał dziennik „Rzeczpospolita” w dniu 15.02.2018 r. aukcje na budowę farm wiatrowych i farm fotowoltaicznych przewidziano jeszcze w tym roku i w ramach zamówienia rządowego zakupione zostanie łącznie 4,5 TWh energii o wartości 15,75 mld zł. Taka ilość energii oznacza wsparcie dla źródeł wiatrowych o mocy 940 MW-1,2 tys. MW.
W praktyce oznacza to tylko tyle, że te projekty, które mają już ostateczne pozwolenia na budowę, uzyskane na podstawie starych przepisów staną sobie do aukcji i mają duże szanse otrzymać dofinansowanie. W efekcie wiatraki będą znowu budowane pod oknami mieszkańców, gdyż do lipca 2016 r. pozwolenia na budowę były wydawane dla inwestycji wiatrakowych bez zachowania minimalnej odległości 10H. Teraz senny koszmar rządów PO-PSL wraca za sprawą PiS.
Co dalej z ustawą odległościową?
Jak poinformował minister energii Krzysztof Tchórzewski projekt nowelizacji ustawy o OZE i ustawy odległościowej likwiduje potencjalne kolizje polskich przepisów dot. energetyki wiatrowej z prawem europejskim. „Niektóre rozwiązania, przyjęte w ustawie o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych są dyskryminujące dla inwestorów pod kątem przepisów dotyczących pomocy publicznej i jesteśmy wzywani do ich usunięcia” - podkreślił minister. [5] W praktyce chodzi o zapisy dotyczące definicji elektrowni wiatrowej, która dzisiaj obejmuje całość budowli, od stopy fundamentowej, przez maszt do samej turbiny ze śmigłami. Właściciele farm wiatrowych nie mogli ścierpieć, że muszą płacić podatek od całości wiatraka, a nie tylko od jego najmniej wartościowej części.
Jesteśmy bardzo ciekawi prawnego uzasadnienia dla tych decyzji, bo polityczne tło tej decyzji jest oczywiste, tj. mamy do czynienia z szantażem Komisji Europejskiej wobec polskiego rządu, któremu niestety ale rząd uległ. W efekcie pokazano wszystkim, że są i sposoby na zmiękczenie PiS oraz, że nawet w sprawach żywotnych polskich interesów, czyli energetyki, rząd ulega i nie broni się mimo, że ma wiele argumentów i poparcie społeczne w tej sprawie. To jest wielki sukces osłabionej wewnętrznymi sporami kanclerz Merkel, która stoi za polityką klimatyczno-energetyczną całej Unii Europejskiej.
Dla zachowania pozorów, ustawa odległościowa zostanie w systemie prawnym, ale według naszych informacji, zalecenia w sprawie minimalnej odległości od zabudowy mieszkalnej i obszarów chronionych nie będą wiążące na etapie wydawania decyzji środowiskowej, czyli w ogóle. Brak publikacji projektu, który przyjął Komitet Stały uniemożliwia zapoznanie się z nim i dokładne sprawdzenie, co dokładnie zostało uchwalone i jakie jeszcze "kwiatki" się w nim znajdują. Biorąc pod uwagę dotychczasowe zachowanie Ministra Energii i jego urzędników nie spodziewamy się niczego dobrego, gdyż lobby wiatrowe zagościło tam na dobre.
[Nasz komentarz] Cała ta sytuacja nie nadaje się do komentowania w ogóle. Jeśli rząd na najbliższym posiedzeniu przyjmie projekt ustawy, to trudno przypuszczać, że Sejm się zbuntuje i nie uchwali tej ustawy, zwłaszcza, że całe PO i PSL zawsze popierało wiatrakowanie. W ten sposób rząd Prawa i Sprawiedliwości zatoczył duże koło, od partii, która walczy o interesy społeczeństwa, do partii władzy, która kosztem społeczeństwa dogaduje się z wpływowymi lobby. Liczymy, że znajdzie się w PiS grupa posłów, która nie poprze tego jawnego aktu złamania umowy społecznej w sprawie wiatraków. W wyborach parlamentarnych w 2015 r. sprawa wiatraków miała decydujące znaczenie dla mieskzańców wsi, którzy uwierzyli, że PiS dotrzyma obietnicy i zrobi porządek z panoszącymi sie wszędzie deweloperami.
Szkoda, że dzisiaj rząd Morawicekiego ugina się pod presją sił zewnętrznych i zapewne też wewnętrznych. Oznacza to, ni mniej nie więcej, jak tylko koniec „dobrej zmiany” nie tylko w polityce energetycznej, ale w ogóle. Dopiero na tym tle widać, po co usunięto z fotela premiera Beatę Szydło i pozbawiono funkcji wielu ministrów. Tak się jakoś składa, że osoby te były przeciwne inwestycjom wiatrowym. Nie od dziś wiadomo, że polityka energetyczno-klimatyczna jest sercem działań niemieckich polityków, gdyż obok wspólnej waluty umożliwia zwiększanie wpływów gospodarczych i politycznych w Europie.
Przez ostatnie dwa lata rząd lepiej lub gorzej, ale starał się bronić polskich interesów i w sytuacji, kiedy euromandaryni zaczęli pękać i mięknąć, to nagle i bez żadnego sensownego powodu nastąpił polityczny w tył zwrot. Czym to można wytłumaczyć?
W tekście z dnia 4 listopada 2017 r. poświęconym ówczesnemu wicepremierowi Morawieckiemu napisaliśmy, że: „Dla nas wciąż zagadką jest stanowisko wicepremiera [Morawieckiego] w sprawach związanych z energetyką wiatrową i OZE. W rządzie minister Morawiecki trzyma stronę ministra energii, który dał się już poznać jako zwolennik szukania kompromisów z branżą wiatrową i z Komisją Europejską w sprawach OZE.” Okazało się, że intuicja nas nie myliła i trafnie przewidzieliśmy tak awans Morawieckiego, jak i możliwość zawarcia kompromisu z lobby wiatrowym.
Dzisiaj już wiemy, że rząd Morawieckiego wszedł w buty rządu PO – PSL i jest na prostej drodze do upadku. Na stulecie odzyskania niepodległości okazuje się, że suwerenność można stracić bez jednego wystrzału, a w drodze negocjacji z Komisją Europejską. W ten sposób PiS stracił nie tylko kontrolę nad polską energetyką, ale również zaufanie społeczne, gdyż naród głupi nie jest, wbrew temu, co sądzą o nim przemądrzali dziennikarze i politycy. A wszystko to na pół roku przed wyborami samorządowymi. Tak upada mit "dobrej zmiany" i to z hukiem.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki, zburzmy Pałac Kultury i Nauki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] http://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12299905
[3] http://energetyka.wnp.pl/rzad-przeprosi-sie-z-energia-wiatrowa,317512_1_0_0.html
[4] https://biznesalert.pl/oze-fotowoltaika-aukcje/
[5] http://wgospodarce.pl/informacje/46445-komitet-staly-zaakceptowal-nowele-o-oze