Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W związku z rozpoczęciem prac parlamentarnych nad nowelizacją ustawy o OZE i ustawy odległościowej, mogliśmy zaobserwować niecodzienne zjawisko. Otóż, nieprzejednana dotąd opozycja polityczna, która zwalcza rząd PiS, jak jeden mąż przy pomocy coraz głupszych sposobów, nagle zaczęła ten sam rząd chwalić. Tak, tak, chodzi o wiatraki. Dlatego z dużym niedowierzeniem czytamy na „zielonych” portalach wypowiedzi posłów opozycji zachwalających poczynania rządu. Fakt ten dobitnie świadczy o tym, że rząd Mateusza Morawieckiego kompletnie się już pogubił w szukaniu kompromisu i przesuwaniu się w stronę mitycznego politycznego centrum.
W dniu 25 kwietnia br. rozpoczęło się w Sejmie procedowanie przygotowanej przez Ministerstwo Energii nowelizacji ustawy o OZE. Portal www.gramwzielone.pl pokusił się o krótką, pisemną relację z obrad sejmowej Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa, w której szczególną uwagę zwrócił na wypowiedzi posłów opozycji, chwalących rząd za zmiany w ustawie odległościowej. Poniżej przedstawiamy kilka fragmentów z artykułu aby pokazać naszym czytelnikom absurdalność sytuacji w jakiej znaleźli się przeciwnicy bezmyślnego wiatrakowania. Widać teraz, że obecny rząd – pod wodzą Mateusza Morawieckiego, w swoim działaniu nie różni się już od swoich poprzedników z PO i PSL. Wygląda na to, że nośny politycznie temat wiatraków został wykorzystany do walki bieżącej politycznej a po wygranych wyborach znowu liczy się wyłącznie „interes” wąskiej grupy pasożytującej na publicznych pieniądzach. A mieszkańcy małych miejscowości znowu zostali sprzedani „wielkiemu biznesowi” tylko po to by wiatrakowa deweloperka miała dobrze.
fot. Materiały własne redakcji
Wiatrakowanie Polski, czas zacząć
Poczytajmy zatem, jak „dobrze” działa rząd Morawieckiego, bo „powraca do racjonalizacji” w wiatrakowaniu Polski:
„Posłowie opozycji wyrazili natomiast zadowolenie z zamiaru uregulowania kwestii związanych z opodatkowaniem elektrowni wiatrowych. Ministerstwo Energii chce przywrócić wcześniejsze zasady opodatkowania farm wiatrowych funkcjonujące przed wdrożeniem tzw. ustawy odległościowej. Regulacje przyjęte w procedowanej nowelizacji mają objąć okres liczony od początku 2018 r.” [1]
Podobno prawo nie działa wstecz, ale w sprawie wiatraków okazuje się, że żadne zasady cywilizowanego państwa nie mają w ogóle zastosowania. Mieliśmy okazję przekonać się o tym wielokrotnie, czytając karkołomne uzasadnienia decyzji wydawanych przez organy administracji publicznej czy też wyroki sądów administracyjnych. Teraz mamy „na tapecie” propozycję powrotu do „starych zasad opodatkowania” i to nawet od początku 2018 r. Takie właśnie propozycje padły ze strony rządu podczas obrad Komisji Sejmowej. Ciekawe, co na to samorządy gminne, które już zaplanowały wydatki w swoich budżetach na ten rok i będą miały obniżone dochody?
„Kolejne propozycje regulacji dla energetyki wiatrowej, których wdrożenie w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o OZE docenili wczoraj posłowie opozycji i które dotyczą energetyki wiatrowej, to wydłużenie obowiązywania już wydanych pozwoleń na budowę dla projektów farm wiatrowych, co ma umożliwić objęcie ich systemem aukcyjnym.”
Pisaliśmy już o tym, że Ministerstwo Energii planuje uruchomić jeszcze w tym roku aukcje na ok. 1 GW nowych mocy wiatrowych. Stąd też propozycja wydłużenia do 5 lat od wejścia w życie ustawy odległościowej ważności pozwoleń na budowę. Tylko, że taka ilość wiatraków (ok 500 sztuk - zakładając 2 MW moc każdego z nich czyli kilkadziesiąt dużych, nowych farm wiatrowych w całej Polsce) nijak się ma do zapewnień Ministra Energii Krzysztofa Tchórzewskiego o szczególnej dbałości o dobro mieszkańców i o to żeby rozwój sektora gospodarki był „w pełni kontrolowalny przez Państwo oraz obywateli i tym samym zrównoważony, bezkolizyjny, uwzględniający również opinie zwykłych obywateli.”
Właśnie tą ustawą rząd pokazuje, że obywatele nie mają nic do gadania, a zawiatrakowane miejscowości z rozwojem mogą się pożegnać w zasadzie na zawsze. Jeśli Minister Energii uważa, że wiatrakowanie będzie się odbywać „bezkolizyjnie” to chyba nie ma już o czym rozmawiać z rządem. Widać, że racjonalne argumenty i tak nie przemawiają a Minister udaje, że nie ma nomen omen zielonego pojęcia o co w tym chodzi. Brednie o „zrównoważonym rozwoju” przy pomocy wiatraków przykrywa niestety zwyczajny deal z branżą wiatrakową. W jaki sposób „przekonano” Ministerstwo Energii pewnie się szybko nie dowiemy, ale wstyd zostanie na lata.
„Poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Nowak określił wczoraj proponowaną przez ME nowelizację jako „powrót do racjonalizacji”, oceniając jednak, że nawet jej wdrożenie może nie umożliwić wywiązania się z realizacji krajowego celu OZE na rok 2020. Ocenił przy tym, że wcześniej wdrożone regulacje, w tym przede wszystkim ustawa odległościowa, zablokowały inwestycje w energetykę wiatrową, którą określił jako „najbardziej efektywną” technologię OZE. Poseł PO zwrócił ponadto uwagę, że nowe propozycje resortu energii nie rozwiązują problemu m.in. wdrożonego kryterium 10H, zamiast którego można – jak ocenił – stosować np. kryterium hałasu, czy niejasnych zasad przyłączania nowych instalacji.” [1]
Straszenie nie wywiązaniem się z celów OZE, ma być koronnym argumentem za powrotem do wiatrakowania. A co robił rząd przez te dwa lata, by te cele osiągnąć bez wiatraków? Przygotował może politykę energetyczną państwa? Wolne żarty. Dopominamy się o nią od samego początku rządów PiS. A co z geotermią i energetyką wodną? Cisza, jak makiem zasiał. Publicznie pytamy się, z jakiego naprawdę powodu do nowelizacji ustawy o OZE wprowadzono zmiany do ustawy odległościowej? Po co wypełniać część dedykowaną OZE w miksie energetycznym przede wszystkim energetyką wiatrową? Przecież nie kto inny jak poseł Anna Zalewska krytykowała poprzedni rząd PO-PSL za to, że tyle pieniędzy poświęca wyłącznie branży wiatrowej. Czyżby punkt widzenia zależał od punktu siedzenia? Panie i Panowie parlamentarzyści, pamiętajcie, że raz utraconego zaufania wyborców nie da się odzyskać.
Oczywiście, przez ostatnie dwa lata kompletnie nic się nie wydarzyło w zakresie zmiany przepisów dotyczących dopuszczalnego poziomu hałasu dla elektrowni wiatrowych. Tutaj grzech zaniechania obciąża Ministerstwo Środowiska, gdzie zapewne frakcja wegetariańsko-deweloperska „chroni” Polskę przed węglem i smogiem, rozwijając branżę wiatrową. A tym czasem Poseł PO Tomasz Nowak liczy, że w kolejnych nowelizacjach uda się usunąć z przepisów kryterium minimalnej odległości dla wiatraków. .
„Wtórowała mu posłanka Nowoczesnej Monika Rosa, która zawarte w projekcie nowelizacji propozycje regulacje dla energetyki wiatrowej uznała za „mały krok w dobrą stronę”, jednak wytknęła utrzymanie zasady 10H blokującej realizację nowych projektów wiatrowych.” [1]
[Nasz komentarz] Widać już symptomy upadku rządu Mateusza Morawieckiego, który na siłę i w bez zachowania nawet pozorów przyzwoitości prze do konfrontacji z własnym elektoratem. Opozycja ma powody do radości, które zostały jej podane na tacy przez samego ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Nie pomogą tutaj żadne zaklęcia, nowe programy i wypłaty z budżetu. Widać, że sondaże wyborcze są niekorzystne, gdyż twardy elektorat PiS dostaje kolejne ciosy „na twarz”, a reszta skołowanych wyborców zaczyna nerwowo rozglądać się wokół w poszukiwaniu alternatywy. Niestety, ale ostatnie wypowiedzi rządu i parlamentarzystów „zwycięskiej” partii mogą przyprawić o zawrót głowy nawet najzagorzalszych piewców poczynań rządu Mateusza Morawieckiego. Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski 25 kwietnia br. cieszył się, że zaproponowane zmiany zapewnią zgodność polskich przepisów z unijnymi wymogami a ustawa idzie w kierunku wypełnienia zobowiązań dotyczących odnawialnych źródeł energii i pozwoli dookreślić polski miks energetyczny. Jednocześnie wiceszef resortu energii podkreślił, że proponowane w nowelizacji zmiany nie zamykają dyskusji o rozwoju OZE w Polsce. Zapowiedział też kolejną nowelizację ustawy o OZE na jesień br. [2]
Z kolei poseł PiS Maciej Małecki, przewodniczący Komisji do Spraw Energii i Skarbu Państwa 23 kwietnia br. mówił: „Na pierwszym miejscu musi być interes Polaków - polskich rodzin, polskiej gospodarki, a to w przypadku polityki energetycznej oznacza konieczność zapewnienia nieprzerwanych dostaw energii po akceptowalnej społecznie cenie. W związku z tym nie widzę żadnego uzasadnienia, żeby ścigać się w rozwoju ciągle drogich i niestabilnych źródeł energii kosztem portfeli Polaków. Chcemy rozwijać OZE, ale w sposób rozważny, czyli także z poszanowaniem paliw kopalnych, które posiadamy, takich jak polski węgiel.” [3]
Nowe podejście rządu do wiatraków jest politycznym końcem „dobrej zmiany”. Przez dwa lata rządów premier Beaty Szydło udawało się i utrzymać poparcie i dobre wyniki gospodarcze. Widocznie było aż za dobrze, skoro wstawiono na fotel premiera ex-bankowca, który ma zagwarantować „kompromis” z czynnikami zewnętrznymi z zachowaniem pozorów braku zmiany poglądów. Niestety, usilne przekuwanie kolejnych porażek rządu w propagandowy sukces zaczyna być już groteskowe i coraz bardziej przypomina wyczyny jedynie słusznej partii z epoki głębokiego socjalizmu.
Przyglądając się od lat problematyce związanej z energetyką wiatrową zdążyliśmy poznać od podszewki mechanizmy rządzące procesami legislacyjnymi w Sejmie i w sejmowych kuluarach. Mogliśmy też zobaczyć jak działają samorządy, gdy tylko zjawia się u nich mityczny „inwestor” i jak proces konsultacji społecznych został skutecznie sprowadzony do rangi przybitej kartki na sołtysowym płocie, która znika natychmiast po jej przybiciu i zrobieniu zdjęcia, że „wisiało”.
To właśnie przy wiatrakach było widać, jak na dłoni wszystkie patologie III RP i tylko dzięki ogromnemu zaangażowaniu strony społecznej w sprzeciw przeciwko wykorzystywaniu wsi pod bezmyślne inwestycje, patologie te ujrzały światło dzienne. Wygląda na to, że wszyscy już zapomnieli o raporcie NIK z kontroli części gmin, w których powstawały wiatraki i o zawartym w nim opisie patologii inwestycyjnych. Stąd też olbrzymie było zaangażowanie lokalnych społeczności w wybory parlamentarne w 2015 r. Wygrana Prawa i Sprawiedliwości miała zapoczątkować okres reform i naprawy struktur państwowych. Potrzeba gruntownych reform, walki z korupcją i lokalnymi układami była silniejsza niż próby zastraszania, nasyłania niezliczonych kontroli, gróźb i pozwów o naruszenia dóbr osobistych. Po latach walki o sprawiedliwość miał nastąpić okres rozliczenia nieprawidłowości i ukarania winnych. I co? No i nic. Wraca stare.
Piszemy o tym gwoli przypomnienia popierającym jeszcze wtedy stronę społeczną polityków PiS. Mamy nadzieję, że niektórzy z nich znajdą chwilę na refleksję, że na moment przystaną w pogoni za swoimi karierami politycznymi, że znowu zwrócą się do swoich wyborców. Przecież jak mówił 14 kwietnia br. na konwencji PiS Jarosław Kaczyński „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”. Na tej samej konwencji prezes PiS powiedział: „Jeżeli bliżej się temu przyjrzeć, to jest to spór między tymi, którzy mówią, że ważni są tylko ci na samej górze, najbogatsi, najpotężniejsi, i tymi, którzy mówią: ważni są wszyscy Polacy. Wszyscy są równi, wszyscy są ważni.” [4]
Tylko jak to się ma do planów rządu w sprawie powrotu do wiatrakowania? Znowu są równi i równiejsi? Znowu wiatraki okazały się być ważniejsze od ludzi?
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] http://gramwzielone.pl/trendy/30919/nowelizacja-ustawy-o-oze-uwagi-ure-zostana-uwzglednione
[2] https://www.cire.pl/item,162044,1,0,0,0,0,0,nowelizacja-ustawy-o-oze-do-podkomisji.html