Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 02 czerwiec 2018
Ile kosztują OZE, czyli o tym jak liczyć koszty, by było taniej

Portale zajmujące się tematyką energetyki zalała fala propagandy na temat OZE. Widać na obecnym etapie dziennikarze dostali polecenie zachwalania OZE. Znak, że inwestycje są w przygotowaniu. Dobrze, że są jeszcze osoby trzeźwo myślące, które umieją zweryfikować nachalną zieloną propagandę. Sygnalizujemy publikację kolejnego artykułu Jerzego Lipki na portalu cire.pl pt.: „Oszukiwanie decydentów i społeczeństwa przez grupy interesu przeciwne polskiemu atomowi” [1]  Lipka pisze, że „gdzie nie zajrzeć w energetyczne portale powiązane z branżą OZE wszędzie mamy do czynienia z zalewem informacji o malejących kosztach energii z tych źródeł”. Niestety informacje o malejących kosztach nie są rzetelne i nie biorą pod uwagę wielu bardzo wieku istotnych czynników, które gdyby zostały uwzględnione zmieniłyby diamentralnie obraz „zielonej” transformacji. Energetyka jest systemem naczyń połączonych i nie można analizować kosztów funkcjonowania OZE ograniczając się tylko i wyłącznie do samych wytwórców energii.

W ostatnich miesiącach branżowe media publikowały szereg artykułów o malejących kosztach „zielonej energii”. Dr Lipka w swojej publikacji bardzo trafnie zauważa, że stawiana za wzór przez branżę wiatrakową metoda liczenia kosztów tzw. „LCOE” nie obejmuje szeregu istotnych zewnętrznych kosztów funkcjonowania OZE i opieranie wyłącznie na tej metodzie strategicznych decyzji rządowych jest błędem. Energetyka odnawialna nie działa bowiem w oderwaniu od całego systemu elektroenergetycznego. Jerzy Lipka pisze tak: 
 
„Duże znaczenie ma metoda liczenia tych kosztów. I wszystko, co się w ramach tej metody uwzględnia. Tą metodą jest tzw LCOE czyli Levelized Cost Of Energy. Według Portalu ASUNA - "wskaźnik LCOE przedstawia koszt budowy i działania elektrowni na przestrzeni z góry założonego czasu funkcjonowania i poziomu tego funkcjonowania. Poprzez poziom funkcjonowania rozumiemy takie zmienne jak podstawowe obciążenie, szczytowe obciążenie, sezonowe itp. Jednak najważniejszymi danymi do obliczenia LCOE są dla danej inwestycji: koszt kapitału, koszty finansowe, stałe i zmienne koszty operacyjne, i koszty konserwacji (utrzymania) oraz założone wcześniej koszty likwidacji zakładu". 
 
Podobnie jest z metodą liczenia kosztów LACE:
„Drugim szeroko wykorzystywanym wskaźnikiem jest LACE. Narzędzie to według ASUNA "odzwierciedla koszt jaki musiałby zostać poniesiony aby dostarczyć do sieci elektrycznej taką samą moc jak moc analizowanej nowej inwestycji, gdyby ta inwestycja (moc) nie została do sieci dodana. Lace jest również wyrażany w dolarach amerykańskich na jednostkę - kilowatogodzinę, megawatogodzinę ($/kWh, $/MWh)".
„Ani wskaźnik LCOE ani LACE nie uwzględnia tzw. kosztów zewnętrznych, czyli np. kosztów środowiskowych czy też kosztów generowanych przez energetykę w opiece zdrowotnej. Może to prowadzić do całkowicie mylnych wniosków a w konsekwencji decyzji” (pogrubienie redakcji)
„Omawiane wskaźniki nie obejmują również innych czynników mających wpływ na koszty energii jak np. wydajności danego źródła, które zostaną tu pominięte. Tym samym energetyka słoneczna i wiatrowa charakteryzujące się niskim współczynnikiem rocznego wykorzystania mocy (słoneczna ok. 10 do 12%, wiatrowa lądowa 17% a morska ok. 34% w warunkach polskich) będzie wypadać korzystniej w obliczeniach, niż ma to miejsce w rzeczywistości.” (pogrubienie redakcji)
 
Dalej Jerzy Lipka pisze, że aby móc dokonać rzetelnej oceny kosztów należy brać pod uwagę KOSZTY CAŁOŚCIOWE, czyli także koszty zewnętrzne, które to koszty nie są uwzględniane w/w metodach.
 
„Koszty całościowe, jakie społeczeństwo ponosi na dany rodzaj energetyki winny składać się z kosztów budowy (w tym kosztów oprocentowania kapitału), kosztów bieżącej eksploatacji (w tym koszt paliwa, obsługi itp.), kosztów zewnętrznych czyli ochrony środowiska, zdrowotnych itp., także kosztów współpracy z siecią energetyczną i wreszcie kosztów rozbiórki. Nieuwzględnienie w metodzie LCOE kosztów zewnętrznych jak i kosztów współpracy z siecią w istotny sposób obniża wartość takich obliczeń. Trzeba pamiętać bowiem, że sieć energetyczna w przypadku energetyki wiatrowej musi być dostosowana do przenoszenia obciążeń pięciokrotnie przekraczających średnią moc wydzieloną w ciągu roku. W przypadku energetyki słonecznej natomiast dziesięciokrotnie, co może nie ma aż takiego znaczenia z uwagi na bardzo mały jej udział w ogólnej produkcji energii. W przypadku wiatrowej jest inaczej i tu trzeba sieć odpowiednio dostosować. Koszty będą tym wyższe, im wyższy udział energetyki wiatrowej.”
 
Dr Lipka pisze o kosztach, jakie pośrednio generują OZE w źródłach współpracujących, czyli służących do stabilizacji systemu elektroenergetycznego:
„Choć samo OZE nie generuje wielkich kosztów zewnętrznych, z wyjątkiem wypadków, o tyle współpracująca z tymi źródłami energetyka gazowa już pewne generuje, choć nie tak wielkie jak węglowa. Tym niemniej aż 50% tej ilości tlenków azotu co węglowa i ok. 70% CO2. Ale równie ważne jest i to, że do kosztów inwestycyjnych OZE trzeba doliczyć koszt inwestycyjny wspierających je źródeł gazowych. I koszt ciągłej pracy tych źródeł, z minimalną mocą wtedy gdy wieje. Mało tego! Źródła gazowe, węglowe bądź na biomasę w czasie tak zmiennej pracy, jakiej wymaga współpraca ze źródłami odnawialnymi, emituje więcej niż przy pracy ze stałą mocą (pogrubienie redakcji). Nawet do 30% więcej, jeśli chodzi o główne rodzaje trucizn. I o tym trzeba pamiętać jeśli uwzględnimy, że niemal wszystkie polskie elektrownie systemowe są emisyjne, a duża ich część z uwagi na wiek, jest bardzo wysoce emisyjna.”
 
Lipka rozprawia się z mitycznym magazynowaniem energii, które ma być lekiem na niestabilne OZE:
„Portale propagujące OZE lubią podawać informacje o postępach w technologiach magazynowania energii, eliminujących konieczność stosowania źródeł zastępczych. Jednak to magazynowanie jest obecnie na skalę zbyt małą. Koszt takiego magazynowania energii podawany przez portale propagujące OZE wynosi 209 euro/MWh. Dane tegoroczne. Więc do każdej MWh energii wyprodukowanej powiedzmy przez lądowe farmy wiatrowe (55 euro/MWh) należy doliczyć te koszty, jeśli nie mamy uwzględniać w obliczeniach kosztów energetyki gazowej. Prosty rachunek matematyczny pokazuje, że jest to wówczas koszt 264 euro/MWh. Takie są koszty energii z lądowych farm wiatrowych wspieranych przez magazyny energii na dziś. Bardziej opłacalne jest więc stosowanie gazu do bilansowania zapotrzebowania.” (pogrubienie redakcji)
 
Stąd też rozwój energetyki wiatrowej wiąże się w sposób naturalny z koniecznością rozwoju energetyki opartej o paliwo gazowe z uwagi na dużą elastyczność funkcjonowania tych źródeł energii. Niemcy podejmując decyzję o transformacji energetycznej musiały liczyć się z radykalnym zwiększeniem importu gazu, kwestia kierunku jego importu też była oczywista. Niemcy traktują bowiem Rosję, jako partnera biznesowego i politycznego, z którego strony nie muszą się niczego obawiać. 
 
„Do podobnego wniosku zdają się skłaniać i decydenci w Niemczech, kraju w końcu bardziej technologicznie zaawansowanego, ponieważ decyzje o budowie Nord Stream I i Nord Stream II oznaczają radykalne zwiększenie importu gazu ziemnego do Niemiec, z kierunku wschodniego. A służyć ma to właśnie wsparciu Energiewende i niestabilnego OZE. Doświadczenia z wykorzystaniem wodoru to kwestia przyszłości, jak widać jednak nasi zachodni sąsiedzi stawiają na realne rozwiązania, woląc nie ryzykować. A realne rozwiązania to w ich przypadku radykalne zwiększenie spalania gazu i węgla brunatnego, nawet, jeśli ma to oznaczać wyższą emisję i fiasko założeń klimatycznych. Także wyższą cenę energii, zaraz po Danii najwyższą w Europie dla indywidualnego odbiorcy, bo ceny dla przemysłu są dotowane w tym bogatym kraju, który na takie dotowanie stać!”
 
Warto podkreślić, że tak skonstruowany miks energetyczny zwiększa globalne emisje CO2, co kłóci się w sposób oczywisty z oficjalną linią zielonej propagandy o konieczności dekarbonizacji gospodarki. Jednakże w przypadku niemieckiego modelu gospodarczego fakty nie mają żadnego znaczenia, o ile niemiecka gospodarka na tym zarabia. Resztę przykryje propaganda sukcesu i mit „zielonej” energetyki „ratującej klimat”.
 
Na marginesie tekstu dr Lipki pojawia się oczywista konstatacja, że dotychczasowy model finansowy energetyki w Polsce nie uwzględnia w sposób prawidłowy wszystkich kosztów związanych z budową i funkcjonowaniem OZE, w szczególności energetyki wiatrowej. Skoro OZE generują dodatkowe koszty związane z budową linii energetycznych oraz koszty związane z utrzymaniem rezerwy mocy, na wypadek spadku poziomu generacji z OZE, to koszty z tym związane nie powinny być przerzucane na odbiorców energii elektrycznej i innych wytwórców, a powinny być ponoszone przez samych wytwórców energii z OZE. Tutaj widzimy olbrzymie zadanie dla Prezesa URE, który posiada pełną wiedzę o rynku energii i z pewnością jest w stanie wyliczyć tak rzeczywiste wskaźniki opłacalności produkcji, jak i niezbędne koszty utrzymania sieci, które powinny ponosić farmy wiatrowe. 
 
Debata o rozwoju OZE w Polsce nie może polegać na tym, że rozstrzygającym argumentem jest stwierdzenie, że zobowiązaliśmy się do zapewnienia takiego a takiego to poziomu udziału OZE w wytwarzaniu energii, więc stawiajmy wiatraki, bo to OZE. Sprzeciwiamy się takiemu myśleniu, bo oparte jest ono na prostym, o ile nie prostackim wręcz, kopiowaniu niemieckiego sposobu myślenia o energetyce. Polska ma własne interesy w energetyce i warto je zidentyfikować, zanim bezmyślnie postawimy kolejne setki wiatraków na polskiej wsi. Niestety, obserwując działania Ministerstwa Energii w tym obszarze, widzimy, że w pierwszej kolejności wydamy pieniądze na budowę wiatraków (ok. 16 mld zł), a dopiero potem zaczną się prace nad polityką energetyczną. W ten sposób będziemy szukać sposobów na rozwiązanie problemów, które sami sobie sprowadzamy na głowę. 
 
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki, wychodźmy z Unii Europejskiej
Redakcja stopwiatrakom.eu
 
Przypisy:
[1] https://www.cire.pl/item,163811,13,0,0,0,0,0,oszukiwanie-decydentow-i-spoleczenstwa-przez-grupy-interesu-przeciwne-polskiemu-atomowi.html
stopwiatrakom stopka 1