Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Wszystko wskazuje na to, że USA czekają radykalne zmiany w polityce energetycznej Prezydent - elekt Donald Trump zapowiadał w swojej kampanii wyborczej, że nowe projekty związane z paliwami kopalnymi i infrastrukturą wykreują wiele milionów nowych miejsc pracy.
Według portalu biznesalert.pl cały sektor węgla, ropy i gazu zatrudnia w Stanach Zjednoczonych obecnie 629 tys. ludzi. (1) To połowa tego, co w szczytowym roku 1981 (wg danych Departamentu Pracy). Donald Trump w dużej części swoje zwycięstwo zawdzięcza przemysłowym pracownikom najemnym, którzy utracili pracę wskutek dotychczasowej polityki klimatycznej. Współpracownicy Trumpa uważają, że wzrost zatrudnienia w energetyce w USA ograniczają przepisy o Czystej Energii (Plan Clean Power), wydane przez Agencję Ochrony Środowiska USA oraz restrykcyjne przepisy Departamentu Spraw Krajowych ograniczające wydawanie koncesji górniczych, które praktycznie pozostawiają dziesiątki tysięcy ludzi bez pracy.
Przemysł energetyczny ma stosunkowo niską pracochłonność – jednak stymuluje efekt mnożnikowy oddziałujący na duży wzrost zatrudnienia w innych sektorach gospodarki. W USA 5,9 mln pracowników jest zatrudnionych w niepełnym wymiarze czasu pracy. Prawie 0,5 mln Amerykanów ma status „trwale bezrobotnych” a znaczna liczba tych osób, to niedawni pracownicy sektora energetycznego. Dlatego Trump urzędując w Białym Domu będzie chciał ułatwiać dostęp do koncesji, umożliwiać tym samym realizację nowych projektów infrastrukturalnych czy w górnictwie.
Donald Tramp zapowiedział także, że sekretarzem energii w jego gabinecie będzie Harold Hamm (2). Hamm jest czołowym amerykańskim nafciarzem, zdecydowanym zwolennikiem gazu i ropy z łupków, szefem znanego koncernu paliwowego Continental Resource Divercy. Harold Hamm jest zwolennikiem zwiększenia eksploatacji paliw kopalnych i rozwoju energetyki korzystającej z tych paliw, jako podstawy niezależności i bezpieczeństwa energetycznego Stanów Zjednoczonych.
Trump w swojej kampanii deklarował, że OZE nie są rozwiązaniem problemów przed jakimi staje współczesna energetyka. W niedawnym wywiadzie dla „New York Timesa” bardzo krytycznie wypowiadał się o wiatrakach mówiąc, że zabijają ptaki i wymagają ciągłych subsydiów i jego zdaniem trzeba skończyć z dotowaniem tej branży. Prezydent elekt zapowiadał również wycofanie się z wielkiego przedsięwzięcia Baracka Obamy – Clean Power Plan. CPP to polityka ukierunkowana na zwalczanie antropogenicznych zmian klimatu (globalne ocieplenie). Plan ten został po raz pierwszy zaproponowany przez Agencję Ochrony Środowiska w czerwcu 2014 r. pod administracją prezydenta USA Baracka Obamy. Ostateczna wersja planu została przyjęta przez prezydenta Baracka Obamę w dniu 3 sierpnia 2015 roku i jest pierwszym w historii dokumentem stanowiącym o federalnych normach emisji. Głównym jego elementem jest rozporządzenie o redukcji emisji CO2 przez amerykańskie elektrownie do 2030 r. aż o 32 proc. w porównaniu do poziomu emisji z roku 2005. Plan ten wzbudził sprzeciw republikańskiej opozycji, która obawia się, że wiele elektrowni konwencjonalnych, działających między innymi na węgiel, nie zdoła się zmodernizować i przejść na odnawialne źródła energii, przez co będzie im grozić zamknięcie w ciągu najbliższych 10 lat. Dlatego Clean Power Plan został zaskarżony przez ponad 20 republikańskich stanów, gdzie wydobywa się najwięcej węgla kamiennego czy ropy naftowej. Na początku br. Sąd Najwyższy uznał, że dopóki nie wypowie się w sprawie ich skargi, to wykonywanie planu należy wstrzymać.
Słabnąca pozycja UE w międzynarodowych negocjacjach w zakresie zmian klimatu po kryzysie 2008 roku, (Brexit) oraz jej stosunkowo niski, bo 10% udział w emisjach powodują, iż obecnie nie jest ona w stanie odgrywać tak znaczącej roli jak u genezy międzynarodowej polityki ochrony klimatu. (3) Z kolei Stany Zjednoczone oraz Chiny – najwięksi emitenci – z jednej strony nie mogą samodzielnie odgrywać roli hegemona, ponieważ są za słabi, a z drugiej strony nie ufają sobie na tyle, aby ściśle współpracować. Tak więc szanse na współpracę w trójkącie UE – Stany Zjednoczone – Chiny są obecnie bardzo ograniczone. Wynika to również z innej perspektywy widzenia kwestii ochrony klimatu. W Stanach Zjednoczonych i Chinach sprawy zmian klimatu i regulacji są rozpatrywane nie w kontekście zagrożeń, jakie one niosą (co dominuje w UE) lecz układu sił – geopolityki i konkurencyjności gospodarek. – uważa Krzysztof Księżopolski (Defence24.pl)
Wszystko wskazuje na to, że na naszych oczach zmienia się w sposób diametralny układ sił i interesów. Wygrana Donalda Trumpa znacząco wpłynie na kształt międzynarodowej polityki w zakresie ochrony klimatu. Polska administracja rządowa powinna teraz wykorzystać sprzyjający węglowi „klimat” i wynegocjować z Komisją Europejską jak najlepsze warunki dla polskiego górnictwa i energetyki. Dalsza chaotyczna rozbudowa sektora OZE w Polsce w oparciu o wiatraki czy fotowoltaikę, to jest ślepa uliczka. Także biogazownie są źródłami o zbyt małej mocy, by być w stanie udźwignąć zaopatrzenie w ciepło poza terenami wiejskimi, pomijając nawet kwestie ich uciążliwości zapachowej. W zasadzie jedyną alternatywą dla rozwoju OZE jest energetyka cieplna w oparciu o źródła geotermalne i generacja energii elektrycznej w oparciu o energetykę wodną. Przed rządem stoi zatem duże zadanie, by krok po kroku „odkręcać” kierunek polityki klimatyczno-energetycznej w UE.
Redakcja stopwiatrakom.eu
1. http://biznesalert.pl/trump-chce-napedzac-energetyka-wzrost-gospodarczy-w-usa/
3.http://www.energetyka24.com/495435,trump-uzyje-kwestii-klimatycznych-przeciw-chinom-analiza