Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W ostatnich kilku miesiącach w mediach pojawiały się informacje o spodziewanych bankructwach inwestorów wiatrakowych, spowodowanych wprowadzeniem ustawy odległościowej oraz ustawy o OZE. Z drugiej strony pojawiały się też informacje, że branża jest wypłacalna, a banki jedynie restrukturyzują kredyty. W efekcie wybudowane wiatraki będą kręcić się dalej.
W sobotę 4 lutego br. na portalu www.rp.pl ukazał się artykuł pt.: „Prokon - operator farm wiatrowych z Niemiec traci na ustawie wiatrakowej”, który rozszedł się po sieci i wywołał lawinę komentarzy.
W publikacji tej „Rzeczpospolita” za „Wirtschafts Woche" podała, że straty PROKON-u wyniosły kilkadziesiąt milionów euro a według niemieckich mediów "ostatnim gwoździem do trumny" dla niemieckiej firmy było podniesienie przez polski rząd podatku na wiatraki w połowie zeszłego roku. Dodatkowo wg informacji przekazanych przez gazetę ustawa odległościowa sprawia, że farmy wiatrowe stały się mniej opłacalne a spółka wstrzymała wszystkie swoje projekty. Farmy wiatrowe PROKON-u generowały w Polsce 10% dochodów (około 10 mln euro) spółki w 2015 r. Już pod koniec 2014 r. firma miała problemy finansowe i apelowała do inwestorów, by nie wycofywali swoich wkładów i nie pobierali zysków. Carsten Rodbertus, prezes PROKON-u mówił: „Nie dopuścicie do upadłości. Niech szarańcza i negatywne doniesienia medialne nie zniszczą flagowej firmy z branży energii odnawialnej” – pisała „Rzeczpospolita”.
To był jednak dopiero początek, gdyż już w dniu 6 lutego br. spółka Prokon New Energy Poland zdementowała podane w „Rzeczpospolitej" informacje mówiące o tym, że działający w Niemczech, Polsce oraz Finlandii operator farm wiatrowych zmuszony jest ogłosić upadłość. Jak wynika z opublikowanego sprostowania informacja o rzekomej upadłości firmy PROKON ujęta w artykule w „Rzeczpospolitej", jak i związane z nią pozostałe informacje, na które powołała się redakcja są nieprawdziwe. Piszemy o tym dlatego, żeby pokazać do jakiej kuriozalnej sytuacji doszło.
Poniżej treść sprostowania spółki opublikowana na www.rp.pl:
W dniu 04.02.2017 r. na portalu internetowym rp.pl pojawił się artykuł dotyczący przedsiębiorstwa PROKON, operatora farm wiatrowych w Niemczech, Polsce i Finlandii.
Pragniemy poinformować, że informacja związana z upadłością firmy jest nieprawdziwa.
Przekazane informacje opierają się na niemieckim czasopiśmie "WirtschaftsWoche", któremu prezes firmy Henning von Stechow w zeszłym tygodniu udzielił wywiadu. Niestety nieprawidłowo zinterpretowaliśmy podaną treść, przekazując naszym czytelnikom informacje o upadłości firmy. Jak udało się ustalić redakcji, zarząd PROKONu podkreśla, że firma wprawdzie poniosła duże straty finansowe spowodowane w dużej mierze odpisami amortyzacyjnymi, lecz jest w dalszym ciągu w stanie spłacać wszelkie zobowiązania finansowe.
Niusowość ponad wszystko
W pogoni za sensacyjnymi wiadomościami tzw. „niusami”, nawet szanowanym tytułom prasowym zdążają się wpadki, które psują wizerunek redakcji. W zaistniałej sytuacji szybka reakcja spółki spowodowała zamieszczenie sprostowania, gdyż informacja rozniosła się po sieci. Zastanawiające jest to, że informacja o kiepskiej kondycji branży wiatrakowej w Polsce, to żadna nowość, już od dłuższego czasu branża lamentuje z powodu braku opłacalności „zielonego” biznesu. Składa się na nią wiele czynników, w tym nadpodaż zielonych certyfikatów na rynku. Czemu więc miało służyć takie a nie inne przedstawienie informacji o trudnej sytuacji finansowej spółki PROKON?
Można odnieść wrażenie, że każdy powód jest dobry by „przyłożyć” obecnemu rządowi za uporządkowanie tematu chaotycznej rozbudowy elektrowni wiatrowych w Polsce. Dlaczego nie napisano o tym, że zatrzymano w ten sposób zaśmiecanie wiejskich przestrzeni wątpliwej urody urządzeniami, które dużo kosztują i mają problem w stabilnej produkcji energii elektrycznej? Po lekturze tego artykułu odnieśliśmy wrażenie, że polski rząd jest „bardzo zły i niedobry”, bo przez niego upadają niemieckie firmy z branży OZE. Doprawdy jest to bardzo śmiała i odważna teza. Czyżby straszenie widmem upadłości w branży wiatrakowej miało na celu przeforsowanie zmian w ustawie odległościowej i wprowadzenie korzystnych cen referencyjnych i warunków w kolejnej aukcji dla OZE?
Robienie na siłę „niusa” z upadłości spółki wiatrakowej w sposób oczywisty zaprzecza tezie o wyjątkowych ekonomicznych zaletach energii z wiatru, która „ma być darmowa”. Pewnie dlatego sprostowanie ukazało się błyskawicznie.
Na powyższym przykładzie widać, że rozdzielanie faktów od opinii jest zadaniem trudnym i wręcz karkołomnym, zwłaszcza że bywają fakty „słuszne” i „niesłuszne”; fakty „wygodne” i „niewygodne”. Kiedyś mówiło się o mediach jako czwartej władzy, która obok władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej dzieli „rząd dusz”. Dzisiaj to bardziej media tworzą rzeczywistość polityczną, gospodarczą i społeczną, niż pozostałe władze. Czego i kogo nie ma w mediach, to nie istnieje. Dlatego tak ważnym zadaniem jest odbudowa rynku medialnego w Polsce i eliminacja ukrytych zależności biznesowych i politycznych poszczególnych redakcji. Sprawa rzekomej upadłości PROKON-u pokazuje, że czasami nawet małe niedopatrzenie lub niedbalstwo może stać się źródłem poważnych szkód dla prywatnego podmiotu, który musiał bronić swojego dobrego imienia. Tym razem interwencja była skuteczna, lecz jeśli dotyczyłoby to innej spółki lub innej branży, to czy byłoby to aż takie szybkie?
Rzetelność dziennikarska jest zawsze w cenie, a sprawy energetyki wiatrowej są świetnym testem rzetelności zawodowej dla poszczególnych redakcji prasowych.
Sadźmy lasy, nie budujmy wiatraków.
Redakcja stopwiatrakom.eu
Źródło:
2) http://www.rp.pl/Energianews/302069911-Sprostowanie.html#ap-1
3) http://www.cire.pl/item,140997,1,0,0,0,0,0,prokon-dementuje-informacje-rzeczpospolitej.html